wtorek, 17 lipca 2012

Duma i uprzedzenie - Jane Austen / Pride and Prejudice




    
  „Pride and Prejudice” is one of my favourite book I’ve ever read and the best book by Jane Austen. I like “Emma” too, but “Pride and Prejudice” is much better than her another books. I read the book couple of times in my life and I’ll never bored of this story of Elizabeth and Mr. Darcy. It’s very interesting, funny and full of different people’s characters book. I like romance and this book has the best love story ever. I felt in love in Mr. Darcy from first sight and I felt he's a man of my dreams. I know he’s not real person but I don’t mind :) And I like Lizzy, that young woman who know what she want from life and that kind of attitude was something new in her times. She didn’t want a man who has money when she didn’t feel in love with him. She didn't want a husband without love. For Lizzy love was the most important thing in the world. That’s why she refused her hand to Mr. Collins despite of her position (she didn’t have money and connections)  and her mother’s begging. And she didn’t want Mr. Darcy even so he had loads of money and rich husband was dream of every gorl in those times.. Only feeling that she felt to him was scorn and prejudice. I like girls who don’t care about money :)
       When Lizzy and Mr. Darcy met I knew it will spark:) Everything because I read lot of love stories and I have sixth sense in this kind of business ;) When they met first time, Lizzy heard from Mr. Darcy's mouth something bad about herself; she felt humiliated and from now one she was prejudice to Mr. Darcy. But I liked him and I knew there will be something BIG between them :) And I was right. Jane Austen has written a perfect love story and I love this book. You just have to read it, I beg You! :) Open Your hart for this great book:)




      Czy znacie twórczość angielskiej pisarki Jane Austen? Jeśli tak, to myślę, że zgodzicie się ze mną, że jej najlepszą powieścią jest "Duma i uprzedzenie". A jeśli nigdy nie mieliście do czynienia z jej książkami, a lubicie czytać o porywach serca, a do tego nie przeszkadza Wam wyszukany język wieku XVIII i XIX, a także chcielibyście się dowiedzieć o sytuacji społecznej (nawiasem bardzo interesującej) tamtych lat, to zapraszam do biblioteczki zatytułowanej JANE AUSTEN :) Całkiem ciekawa jest pozycja "Emma", ale ja gorąco polecam "Dumę i uprzedzenie". Jeśli jednak planujecie przeczytać wszystko, co Jane napisała, to myślę, że najlepiej zostawić sobie Dumę na deser. Jest to druga z najpiękniejszych opowieści o miłości, jakie czytałam w życiu. Przyznam, że po ten tytuł siegałam kilkakrotnie i za każdym razem tak samo głeboko wszystko przeżywałam, mimo że wiedziałam doskonale jak przebiegać będzie akcja. Jest to jedna z tych książek, które się pamięta całe życie.


       Dodatkowo usadowienie całej akcji w środowisku wyższych sfer przełomu XVIII/XIX wieku powoduje, że książka zyskuje na atrakcyjności- możemy poznać panujące wówczas zwyczaje jak choćby sytuację panien na wydaniu z mniej zamożnych rodzin, nie posiadające posagu oraz to jak atrakcyjność mężczyzny mierzona była wysokością dochodów. To wszystko ciekawie się czyta, nieraz na ustach pojawia się uśmiech gdy docieramy do wygłaszane przez matkę stwierdzeń na temat swoich córek lub widzimy jak beztrosko przebiegało życie nawet mniej zamożnych rodzin (Pani Bennet po balu mówi do kłócących się córek: "Na miłość Boską! Jest dopiero 10!"), pomijając wieczne martwienie się matek o stan cywilny swoich córek. Wszystko to wydaje sie takie nierealistyczne i interesujące zarazem. Podczas czytania powieści ma się wrażenie, że zagląda sie przez okno w przeszłość, tak różną od naszych czasów. Jane w sposób bardzo zabawny oraz z duża dozą humoru opisuje charaktery poszczególnych członków rodziny i robi to w tak ciekawy i realistyczny sposób, że mamy wrażenie, iż te osoby poruszają się wśród nas. Zapominamy, że są to wymyślone postacie, wciąga nas język tamtych czasów, zaczynamy niepostrzeżenie wrastać w epokę. Takie przynajmniej były moje odczucia podczas czytania "Dumy"- po zakończeniu lektury jeszcze przez kilka minut uśmiechałam sie do siebie i chyba przez tydzień nie sięgnęłam po inną książkę, żyjąc tamtymi czasami i przypominając sobie co ciekawsze urywki.
    
       Historia miłosna opisana w książce nie jest zwykłą historią typu: poznali się, zakochali w sobie i żyli długo i szczęśliwie. Było wręcz odwrotnie: poznali się, nie zapałali do siebie zbyt ciepłymi uczuciami i ... no właśnie, to co nastąpiło było najciekawsze. Tytuł książki bardzo dobrze odzwierciedla to, co się działo w umyśle bohaterów. Pan Darcy, pochodzący z bardzo zamożnej rodziny, do tego skryty i nie mający zaufania do nieznajomych osób, jest ze swoim majątkiem łakomym kąskiem dla niezamężnych panien w okolicy (ale nie dla Pani Bennet, która widzi w nim tylko zadufanego w sobie, niemiłego młodego człowieka, dla którego nie warto poświęcać choćby minuty, mimo jego zalet; czyt. majątku i rozległych włości). Kiedy jako towarzysz swojego przyjaciela Charlesa Bingleya, który przybywa tu z zamiarem osiedlenia się na stałe, wprowadza się do majątku towarzyszącego majątkowi Elizabeth i jej rodziny, matka Lizzy, Pani Bennet, od razu ostrzy sobie zęby na Charlesa. Oczami wyobraźni widzi już, jak młody człowiek żeni się z którąś z jej dziewcząt. Z tej okazji nalega na swojego męża, aby ten odwiedził nowych sąsiadów i złożył im uszanowanie, ponieważ w tamtych czasach kobieta nie mogła sama przedstawić się mężczyźnie, musiała czekać aż zostanie przedstawiona przez męskiego członka rodziny. Okazało się, że Bingley wybiera się na bal organizowany przez przyjaciół Państwa Bennet, na który zostały zaproszone ich córki. Pani Bennet nie posiadała się z radości, ponieważ urodziła 5 córek i wszystkie musiała wydać za mąż, ponieważ po śmierci męża majątek przechodził we władanie najbliższego męskiego krewnego rodziny, a to oznaczało, że córki nie będą miały gdzie mieszkać po śmierci Pana Benneta (a także Pan Bennet pozostanie na łasce dziedzica, nic więc dziwnego, że chciała zabezpieczyć przyszłość córek, a także swoją własną).

      Na balu marzenia Pani Bennet spełniają się, jej najstarsza i najpiękniejsza córka, Jane, wpadła w oko Panu Bingleyowi, a to mogło oznaczać tylko jedno- rychłe zamążpójście. Podczas balu cała rodzina poznała też Pana Darcyego i Karolinę Bingley, siostrę Charlesa, bardzo wyrafinowaną młodą kobietę, nie uznającą plebsu i wyśmiewającą się z każdej oznaki małościankowości. Od skrytego pana Darcyego też nie tchnęło serdecznością- całe towarzystwo odebrało go jako czlowieka chłodnego, dumnego i wynoszącego się ponad innych. Dodatkowo na balu zatańczył tylko dwa razy i to z Karoliną Bingley, kobietą ze swoich sfer, która sprawiała wrażenie, że interesuje się tylko samym Panem Darcym. Podczas trwania balu młodsza siostra Jane, Lizzy, pewna siebie młoda kobieta, wygłaszająca zdecydowane jak na swój wiek i tamte czasy opinie, przypadkowo odsłuchała niepochlebną opinię Pana Darcyego na temat swojej urody. To ją mocno dotknęło, mimo że starała się nie poznać tego po sobie. Jako serdeczna przyjaciółka swojej siostry cieszyła się razem z nią jej szczęściem, ponieważ nie dało się nie zauważyć, że oboje z Charlesem bardzo przypadli sobie do gustu.

       Przez to, że Pan Darcy był bliskiem przyjacielem Charlesa a Jane siostrą i najbliższą przyjaciółką Lizzy, oboje byli skazani na siebie. W pewnym momencie pomiędzy wierszami można dostrzec, jak Pan darcy zmienia swoje myślenie na temat Lizzy, która jest tego kompletnie nieświadoma. Cały czas pała do niego niechęcią, która wzrasta za sprawą niejakiego Pana Wickhama, który wpadł jej w oko, a który był dawnym znajomym Pana Darcyego. Opowiada on Lizzy o tym, jak został przez Darcyego niesprawiedliwie potraktowany. Po tej opowieści osoba Darcyego całkowicie zostaje pogrążona w oczach Lizyy. Kiedy nagle, bez żadnego uprzedzenia, Charles Bingley opuszcza majątek, bez zamiaru powrotu, Lizzy od razu wie, kogo winić za tę niespodziewaną dla nikogo decyzję. Od samego początku czuć było, że ani siostra Bingleya, Karolina ani Darcy nie są przychylni zwiazkowi Bingleya i Jane. W ich oczach był to mezalians, na który nie mogli dopuścić. Gdy Lizzy widzi rozpacz swojej siostry, jej uprzedzenie do pana Darcyego wzrasta niemal do nienawiści. Nie wie nawet, że podczas gdy ona hołubi w sercu niechęć do Darcyego, ten w tym samym czasie zaczyna pałać do niej gorącym uczuciem, a to sprawia, że jest on gotów popełnić ten sam mezalians, przed którym wcześniej starał się uchronić swego przyjaciela Charlesa Bingleya. Co może z tego wyniknąć? Nietrudno się domyśleć, że będzie naprawdę ciekawie :)

       Jane Austen wstawiła do swojej powieści cały szereg ciekawych postaci. Najzabawniejszą jest Pani Bennet, której życie kręci się wokół swatania. Do tego wcale sie z tym nie kryje. Wygłasza swoje nieprzemyślane uwagi nawet w najlepszym towarzystwie i czasem zdaje się mieć umysł swoich najmłodszych córek, dla których najważniejsze są bale i towarzystwo, w którym można "bywać". Z kolei najciekawszą dla mnie osobą jest oczywiście Pan Darcy. Od samego początku, mimo jego pozornej wyniosłości i dumy darzę go największą sympatią. Jest inteligenty, z własnymi przekonaniami, dodającymi mu uroku, pragnący zachować pewien status, do którego jest przyzwyczajony (nic dziwnego, kiedy porównuje sie go do Pani Bennet:). Jego osobowość jest magnetyzująca, przyciaga mnie; nie mogłam sie doczekać, kiedy znów pojawi się na horyzoncie, aby odegrać ciekawą scenę z Lizzy.

      Książka mnie urzekła, zwłaszcza językiem jakim jest napisana oraz wspaniałymi scenami miłosnymi. Już w połowie książki byłam zakochana w Darcym, ale podczas głównej sceny miłosnej, gdzieś w połowie książki, kiedy Darcy wyznaje miłość Lizzy w sposób tak haniebny, że zostaje odrzucony przez swoją wybrankę, oddaję mu swe serce :) Książka naprawdę wciąga, nie ma nudnych opisów, jest cały szereg charakterystycznych postaci, jak choćby Pan Collins, z którego zapatrzenia w swoja protektorkę, Lady Katarzynę de Bourgh, której imię wymawia przy każdej sposobności, nie sposób się nie śmiać. Do tego ten wątek miłosny między Lizzy i Darcym... jeden z najciekawiej opisanych wątków miłosnych, zaraz obok wątku Scarlet O'Hary i Rheta Buttlera, jaki kiedykolwiek czytałam. Jest to jedna z dwóch moich ukochanych książek i chciałabym ją Wam serdecznie polecić. Nie jest to "Antek", jest tam trochę do czytania, ale za to czyta sie jednym tchem. Ale raczej nie jest to książka dla mężczyzn, mimo że może doceniliby ciekawy opis sytuacji społecznej tamtych czasów i barwne postacie, które w książce królują. Za to kobiety na pewno docenią mozliwość "poznania" takiego mężczyzny jakim jest Pan Darcy :)

    Dodam jeszcze kilka słów o filmie pod tym samym tytułem, który ukazał się w 2005 roku, a w którym główne role zagrali Keira Knightley i Matthew Macfadyen. Pierwsze moje wrażenie było podobne do tego, o którym ktoś inny wspomniał w internecie - Lizzy zagrana przez Keirę było nieco zbyt rozchichotana, trochę odbiegająca od poważnej, inteligentnej Elizabeth, którą znałam z wcześniejszej produkcji, gdzie Pana Darcyego zagrał Colin Firth (miniserial). Jednak z czasem, porównujac oba te filmy, zauważyłam, że jednak Keira bardziej spodobała mi się w roli Lizzy, była mniej sztywna, mniej oficjalna. W końcu była tylko dwudziestoletnią dziewczyną, która również marzyła o miłości, która lubiła bale i towarzystwo. Tamta dziewczyna w serialu wydała mi się teraz nudną w porównaniu z żywiołową i pełną inteligencji Elizabeth Bennet, jaką zaserwowała nam Keira Knightley. Pan Darcy zagrany przez Matthew również wygrał porównanie z Colinem Firthem- był bardziej męski, bardziej skryty, bardziej mnie pociagał. A i sceny miłosne odegrane przez tych dwojga były bardziej żywe, bardziej poruszające. Teraz jest to jeden z moich ulubionych filmów, i gdy tylko mam ochote na odrobinę romansu, a nie mam czasu na książkę, wtedy odpalam nagraną na płytę (a jakże :)) "Dumę i uprzedzenie". Dodam, że rola Pani Bennet i Pana Colinsa zostały odegrane po prostu po mistrzowsku. Oboje wydają się tak śmieszni ze swoimi przekonaniami, jak chciała ich ukazać Jane Austen. Kłaniam się obojgu aktorom. Kiedyś widziałam aktora, który grał Pana Collinsa w innym filmie, grał tam człowieka poważnego, a ja po prostu nie mogłam przestac myśleć o nim jak o krewnym Pani Bennet, wygłaszającym swoje wcześniej przygotowane, delikatne komplementy, który sądzi, że jak kobieta odmawia swojej ręki mężczyźnie, to robi to tylko dlatego, żeby nie wydać się łatwą i jeszcze bardziej zaognić serce mężczyzny :)

 Ach jedna z moich ulubionych scen :)

Zabawny Pan Collins. Nawet mordkę ma zabawną :)

Pani Bennet ze swoimi młodszymi córkami, po spojrzeniu tej pierwszej od razu widać, że będą kłopoty :)
     Jest to bardzo dobra i co więcej, wierna ekranizacja powieści. Nie łatwo jest przenieść na ekran słowo pisane z zachowaniem charakterów postaci i uczuć, które znamy z książki. Reżyserowi Joe Wrightowi oraz scenarzystce Deborah Moggach udało się znakomicie uchwycić klimat tego romansu oraz uczucia, jakie szarpały serca bohaterów. Najważniejsze sceny miłosne aż kipiały od emocji. Gdy para tańczyła na balu, widz mógł przeżywać to co czuła Elizabeth, gdy rzucała swoje ironiczne uwagi do człowieka, którego nie darzyła sympatią oraz złość Pana Darcyego, gdy padły oskarżenia dotyczące Pana Wickhama. Atmosfera zgęstniała od uczuć i emocji, które z łatwością można było kroić nożem. Idealnie odwzorowana była scena, gdy Pan Darcy przyszedł w odwiedziny do Elizabeth, gdy ta przebywała u przyjaciółki i Pana Collinsa na probostwie. Tak podczas czytania książki jak i oglądania filmu uśmiechałam się do siebie podczas tej sceny, bo zażenowanie Pana Darcyego, gdy przyszedł wyznać miłość Lizzy a nie potrafił nawet zbliżyć się do tematu, tylko chodził po pokoju jak lew w klatce, a w końcu wyszedł nic nie rzekłszy, było widoczne jak na dłoni. Najważniejsza zaś scena wyznania miłości po mszy odpowiadała moim własnym wyobrażeniom, których nabyłam podczas książki.  Gdy czytałam powieść musiałam wczytać się w ten moment dwa razy, uroniłam kilka łez i zapamiętałam ją jako najlepszą scenę miłosną wszechczasów. Film nie zawiódł mnie i pod tym względem. Nie dość, że był doskonały wstęp, a więc uchwycenie wzroku Lizzy przez Pana Darcyego podczas mszy, jej ucieczka w deszczu (doskonała muzyka) i natknięcię się na Darcyego w swojej samotni przyprawiło mnie już o westchnienie, natomiast ich kłótnia była równa swojemu pierwowzorowi. Na szczęście scenarzystka nie kombinowała przy tej scenie i włożyła w usta bohaterów dokładnie te same słowa, które można było przeczytać w powieści. Dodała jedynie od siebie zbliżenie twarzy Pana Darcyego do napiętej od negatywnych emocji twarzy Lizzy tak, jakby zamierzał ją pocałować. A kiedy odszedł, zostawił Lizzy wstrząśniętą całym wydarzeniem: wyznaniem, które ją kompletnie zaskoczyło, formą tego wyznania, swoimi własnymi niegrzecznymi i wynikającymi z uprzedzenia słowami (słusznie Pan Darcy rzekł, że gdyby nie obraził dumy Lizzy, ta nie odpowiadałaby mu w tak ujmujący jej godności sposób). Scena idealna, z mimiką twarzy bohaterów wpasowującą się idealnie w oskarżenia, którymi się nawzajem obrzucali, piękno Lizzy podkreślone kroplami deszczu, wzburzenie Darcyego, gdy przyszło do oskarżania go o kiepski los Pana Wickhama, podczas gdy prawda była zupełnie inna, zszokowanie Darcyego, gdy domyślił się, że wybranka jego serca oddała je człowiekowi, który uczynił wiele zła jego rodzinie... Emocje, widoczne na twarzach bohaterów oraz napięte, nabrzmiałe od uczuć słowa płynące z ich ust sprawiły, że bardzo cenię ten film. Cenię go wysoko za jego wierne odwzorowanie nie tylko w kwestii scen, ale samych charakterów postaci, za wierne odwzorowanie uczuć jakie się w nich kłębiły, za podkreślenie nacisku społecznego do wychodzenia za mąż za bogatych mężczyzn, choćby bez miłości. To wszystko zostało idealnie wprowadzone do filmu i nadało mu właściwego klimatu, sprawiającego, że mogę go oglądać wiele razy na zmianę z czytaniem książki.
    Oczywiście reżyser pozwolił sobie na drobne ustępstwa od oryginału, jak choćby przekazanie przez Darcyego listu z wyjaśnieniami dla Lizzy tuż po ich miłosnym spięciu w altance. W książce spotkali się w ogrodzie, natomiast w filmie Darcy przyszedł do Lizzy do probostwa. Jednak nawet one nie zmieniły charakteru scen. Ponieważ w obu scenach- książkowej i filmowej, Lizzy była wstrząśnieta, kiedy zobaczyła Pana Darcyego w ogrodzie i takie same uczucia targały nią w domku przyjaciółki, gdy po wyjściu Pana Darcyego odwróciła się nagle, jakby chciała mu coś powiedzieć, ale nie zdążyła. Nie mam nic przeciwko drobnym zmianom w scenariuszu, jeśli mają one wzbogacić historię, a nie ją zepsuć. A w filmie wszystko było udane, zatem czapki z głów dla reżysera i scenarzystki.
     Cóż, jedyne co mogę teraz zrobić, to polecić zarówno książkę jak i film :) Ale uwaga! Najpierw i przede wszystkim książka! Jeśli widzieliście film, to wyobraźcie sobie, że książka jest sto procent lepsza! Tak jakbyście mieli wybrać banknot 10 zł (film) lub 100 zł (książka)- większość z Was wybrała by stówkę. No chyba że lubicie minimalizm to już nie namawiam :) Wspomnę tylko, że żaden film nie jest w stanie oddać tego, co się dzieje w książce a to dlatego, że podczas czytania uruchamiamy wyobraźnię i sami tworzymy swój własny, osobisty scenariusz. W filmie nie było czasu na ukazanie szczegółowo niektórych scen, które moim zdaniem nadają całej opowieści klimat. Także jeśli nie chcecie nic uronić- to tylko książka!

9 komentarzy:

Anonimowy pisze...

czytałam- rewelacyjna książka:)

varpunen pisze...

Oh, po prostu nie da się napisać jak bardzo kocham "Dumę i uprzedzenie"! Film został nieźle zrealizowany, ale zdecydowanie nie umywa się do książki. Chociaz Keira bardzo dobrze zagrała według mnie. Aż sobie chyba znowu obejrzę :)

WatermelonSquare pisze...

zachecilas mnie do ksiazki, bo film baaardzo mi sie podobal :) teraz czas na ksiazke!

pozdrawiam i zapraszam do mnie jak masz ochote:
www.watermelonsquare.blogspot.com

Erick Salach pisze...

czytałem, bardzo lubię :) ZAPRASZAM!!! Trochę męskiej mody :) http://www.hausoferick.blogspot.com/

Gone_With_The_Books pisze...

A ja bardzo lubię mężczyzn, którzy czytają, zwłaszcza dobre książki :)

Gone_With_The_Books pisze...

Koniecznie obejrzyj, ja też mam czasem napady ochoty na ten film :) Zdecydowanie się z Tobą zgadzam, że się nie umywa do książki, jej po prostu nie można zastąpić żadnym filmem :)

Gone_With_The_Books pisze...

Słuszna decyzja :) Tylko zarezerwuj sobie czas bo książka trochę długa. Za to czyta się jednym tchem, więc dwa dni przy dobrych wiatrach i po książce :)

Lady Lukrecja pisze...

Kocham Dumę i Uprzedzenie, a pan Darcy... ideał ;)

Gone_With_The_Books pisze...

A ja kocham Pana Darcy'ego :D