wtorek, 29 maja 2012

Beautiful life

Piosenka z lat mojej młodości, kiedy miała naście lat i zero trosk na głowie. To był najlepszy czas mojego życia, a ta piosenka zabiera mnie w te piękne czasy za każdym razem kiedy jej słucham...

Song from the best time of my life, when I was teenager :)
 
Kiedy widzę coś tak pięknego, zapominam o wszelkich troskach i kłopotach i cieszę się życiem. Życie jest piękne! Zawsze szukam ukojenia w naturze i ona jeszcze nigdy mnie nie zawiodła. Dzisiaj miałam kiepski dzień, więc ten post będzie idealny jako lekarstwo :)

When I have problems I always look for solace in nature. World is so beautiful! When I see all this beautiful pictures I calm down and sort out all things in my head and find peace. I had very bad day so I need help from nature :)

God is watching us :)


How beautiful world can be?


Jak skutecznie odstraszyć potencjalnych klientów :D
Pierwsze zboże na polach :) Nie mogę się doczekać maków i chabrów :)
 

Czy czasem słuchacie śpiewu ptaków? Ja to uwielbiam, zwłaszcza kiedy jestem na wsi. Kocham śpiew skowronków. Niezmiernie kojarzy mi się z latem i wakacjami. Ale również w mieście można cieszyć się ptasim koncertem. Uwielbiam krzyk jeżyków, ponieważ obwieszcza zbliżające się lato i długie gorące dni :)

Do You like listening bird's song? I love it! It always makes me feel so good and relaxed. I love lark's song. It remainds me summer, happines, long hot days and beautiful worm summer evenings when You don't have to do nothing and hurry nowhere :)

Może tego nie widać, ale tam jest oczko wodne :)








 



I know, it's a bunch of clouds but I love that kind of photos. They make me feel better :)

Wiem wiem, ciągle robię zdjęcia chmur i słońca, ale czy nie czujecie się lepiej, kiedy patrzycie na takie zdjęcia? :) Albo na takie widoki, gdy jesteście na spacerze?

czwartek, 24 maja 2012

Na czym polega fenomen sklepów typu second-hand?/ Why people like second-hand shops?

     
     When I was a child  I always wore second-hand clothes. But twenty years ago it wasn't trendy like nowadays. I had to wear them because my mum was poor and she didn't have any money for shopping clothes. All money she had she allocated for food, bills and shool for three children. But she had many friends and neighbours and they gave her clothes for her children. So I often had to wear unfashionable clothes, even boys clothes and it wasn't cool. Actually it was very bad. In my class all children had enough money to wear cool clothes and they don't like when someone was diffrent than they were. So I didn't have friends and mates. That's why I don't like those days and don't like shopping in second-hand shops and wear second-hand clothes even if it is very good now. When I look on all this clothes in sh I see only old and dirty clothes which I had to wear some times ago. It was very difficult times for me and I don't want to remember it. All this was twenty years ago. And now things change so much!
    With all those associations I don't understand why so many girls  want second-hand clothes. They are old, have poor quality and many times are broken. If You want something original, unique, go to small clothes shop in your housing estate or visiting street market. Clothes from second-hand come from chain of shops, big stores and aren't unique. And very often they aren't cheap. Many people doing shopping in this kind of shops not because they are poor but because it's tendency. I don't understand this tendency. Do You guys?


      No właśnie, na czym polega fenomen sklepów oferujących odzież używaną? Na dobrą sprawę często oferują one odzież gorszej jakości, nierzadko trzeba ją przerabiać, aby pasowała do osoby, lub naprawiać lekkie usterki. Gdy kupujemy w second-handach sprzedających odzież angielską, cieszymy się znajdując w stosie ubrań ciuchy z metkami Atmosphere czy Top Shop, a to przecież są takie same sieciówki, jakich pełno jest w Polsce. Bardzo rzadko można znaleźć ubrania projektantów mody czy naprawdę drogie marki. A nawet jeśli, to second-handy też wyceniają je wyżej niż inne ubrania. A jeśli chodzi o oryginalność… no cóż, i tak szukamy ubrań podobnych do tych, które nam się u kogoś innego spodobały, czy zauważyłyśmy na jakimś blogu, lub są zgodne z obowiązującymi trendami. A nawet jeśli nie zależy nam na trendach,  to wystarczy pójść na bazar i też kupić sobie coś, czego nikt inny nie będzie miał na sobie. Polecam też małe osiedlowe sklepiki. Oferują one często pojedyncze sztuki ubrań w kilku rozmiarach, w przeciwieństwie do sieciówek.

       Naprawdę nie rozumiem o co w tym wszystkim chodzi. Za moich czasów, czyli sto lat temu, noszenie ubrań po kimś równało się z biedą i obciachem. Pochodzę z niezbyt bogatej rodziny i gdy chodziłam do szkoły podstawowej, nosiłam ubrania znoszone do mamy przez najróżniejsze sąsiadki, a i zdarzało się, że były to męskie ubrania. Niestety w mojej klasie uczniowie dzielili się na tych, którzy pieniądze mieli oraz na takich, którzy mieli ich dużo. Gdy ktoś był biedny to nie miał przyjaciół ani zbyt wielu znajomych. Był kimś gorszym. Moje ubrania, z racji pochodzenia z drugiej czy trzeciej ręki, zawsze były niemodne, i mimo że nierzadko były ładne i dobre gatunkowo, to jednak nie były hitami sezonu. Jak to więc się stało, że obecnie trendy jest noszenie odzieży używanej? 20 lat temu trzeba było utrzymywać w ścisłej tajemnicy informację, że się coś kupiło taniej, po okazyjnej cenie, a już na pewno nie należało zdradzać, że ubrało się coś po starszej siostrze. Teraz dziewczyny z dumą pokazują „upolowane” za grosze ubrania z sh. Czy czasy aż tak się zmieniły? Czy może chodzi o to, że ludzie docenili wreszcie wartość pieniądza (którą to inflacja zżera z każdym dniem) i nie widzą potrzeby wydawania grubych pieniędzy na coś, co warte jest trzy razy mniej? Ale jak się mają w takim razie do tego sklepy internetowe typu DeeZee, Romwe i tym podobne, które oferują nie najtańsze ubrania, które wg mnie nie są warte swojej ceny?

       Tak sobie myślę… może to uraz z dzieciństwa blokuje we mnie zrozumienie tematu? A może to dlatego mam taką niechęć do chodzenia po sh, ponieważ nigdy nie mogę znaleźć nic interesującego i widzę same szmaty i ubrania, jak to mawia moje mama: „po starych Szwedach”:D? A może to te powalające czasem ceny, zupełnie nie przystające do tego, że lumpeksy sprzedają coś używanego, tak, jakby to było nowe? (Chyba wynika to z mody na sh, które owe sklepy szybko zaczęły wykorzystywać utrudniając sytuację tym, których stać tylko na rzeczy lumpeksowi). Nie wiem, czy kiedyś to zrozumiem, naprawdę nie wiem.

      A Wy jak się zapatrujecie na kwestie kupowania ubrań używanych? Nie macie oporów? Lubicie to? Zdarza się Wam często czy rzadko znaleźć coś godnego uwagi i za małe pieniądze?

wtorek, 22 maja 2012

Czekoladoholiczka/ Chocoholic

      Kolejny post na temat inny niż książki :D A co tam, lubię różnorodność :D 

      I love chocolate! I really do! But I have to stop it! Chocolate hates me and gave me as a present  more kilos I need :)  I put on weight a lot since I get a job where I'm only sitting (that was 4 years ago). Now I haven't what to wear! My clothes don't suits me ;( I have big chocolate belly. When I look into mirror I scream :) I really have to stop eating chocolate and other sweets! I'm on a diet for 3 weeks and sometimes I have big problem how to go in shop and to get out without any sweets. God help me!! :)   

      Dzisiaj poruszę sprawę odchudzania. Oczywiście wkurza mnie to, że na każdym kroku atakują nas reklamy środków odchudzających (jakby było ich mało w telewizji, to wrzucają je na każdą stronę internetową! A grrrrrrr!) ale mimo to jest to dla mnie całkiem ważna sprawa. Tylko ja nie potrzebuję reklam żeby wiedzieć kiedy muszę zacząć się odchudzać. Mam lustro :P No i przede wszystkim ja swoje odchudzanie nazywam „terapią” :D

      Już spieszę wyjaśniać dlaczego właśnie „terapia”. Otóż mój problem z nadwagą wyniknął przez dwa czynniki- brak ruchu, ponieważ mam pracę siedzącą i po powrocie siedzę głównie w domu oraz uzależnienie od czekolady. Właściwie to od wszystkich słodyczy, ale najczęściej sięgałam jednak po czekoladę i wyroby czekoladowe. Zatem stwierdziłam, że moje odchudzanie będzie polegało na walce z uzależnieniem. Już wiele razy mówiłam sobie: „od dziś nie jem słodyczy” i zawsze jeszcze tego samego dnia biegłam do sklepu i wykończona odchudzaniem kupowałam sobie tabliczkę ulubionej czekolady.

     Aż w końcu powiedziałam sobie STOP! Ale tym razem tak na serio. Pomogło to, że w pracy koleżanki też przeszły na terapię antyczekoladową. Także teraz wzajemnie się wspieramy :) Jak policzę to mija właśnie trzeci tydzień bez czekolady. SZOK! Może się to wydać śmieszne, w końcu to tylko trzy tygodnie. Ale ci którzy mnie znają wiedzą, że jest to dla mnie wielkie osiągnięcie! Zanim przeszłam na terapię potrafiłam obudzić się rano i zjeść coś słodkiego. Kiedy byłam głodna to nie sięgałam po kanapkę tylko po coś słodkiego. Kiedy wyhaczyłam fajną promocję w sklepie to zdarzało mi się kupować cały kilogram cukierków "na zaś", po czym zjadać to w dwa, trzy dni. Nie mogłam mieć w domu zapasów słodyczy, bo ciągle o nich myślałam, dopóki ich nie zjadłam do ostatniego cuksa :) Także żarłok ze mnie był niemiłosierny. W ciągu 4 lat pracy przytyłam 10 kg! A jeszcze na studiach mama wpychała we mnie jedzenie, bo bała się, że będę miała anemię. A ja po prostu już tak byłam zbudowana. Byłam drobna i szczupła. no to teraz już nie jestem :P Dziękuję ci czekoladko :P Poniżej kilka zdjęć z przeszłości :)
Poszłam do sklepu po pół kilo mieszanki wedlowskiej i za pierwszym razem wrzuciłam do torebki pół kilo co do grama! To się nazywa doświadczenie :)

Galaretki w czekoladzie mniammm! To znaczy tfu! :D

UWIELBIAM NYGUSKI! To znaczy uwielbiałam :P
       No cóż, zdjęcia mówią same za siebie :D Nie wierzyłam w to,ale nareszcie się udało! Oczywiście nie zgubiłam tych 10 kg ale potrafię przeżyć dzień bez czekolady! Piszę "przeżyć, ponieważ jest to prawdziwa walka o przetrwanie. Pierwszego dnia mojego postu wybrałam się do sklepu po owoce (chcę zabić głód czekolady owocami i innymi zamiennikami, często zawierającymi cukier, ale tym zajmę się później, kiedy opanuję głód czekolady ;)) i jakoś tak przypadkiem przechodziłam koło półek ze słodyczami i  myślałam, że nie wyjdę z tego sklepu. Czułam jak ślina napływa mi do ust. Już nawet trzymałam w ręku taką tabliczkę czekoladową,znaną wszystkim za czasów PRL-u, która bardziej smakuje jak masło niż jak czekolada. Przez dobre 5 minut wpatrywałam się w tę tabliczkę, przekonując siebie że to nie jest prawdziwa czekolada, więc mogę sobie na nią pozwolić... aż w końcu siłą woli odłożyłam ją na półkę i szybko udałam się do kas. A tam....leżał sobie bezpański wafelek, porzucony przez kogoś przy samej kasie. Możecie sobie wyobrazić jakie katusze przeszłam, żeby go nie przygarnąć! 

    Uff jak sobie to przypomnę to aż mi się śmiać z samej siebie chce. Po kilku dniach męczarni potrafiłam spojrzeć cukierkom prosto w oczy (a raczej w papierki) i powiedzieć im "apfffff! Nie potrzebuję Was!" i spacerować między półkami ze słodyczami z uśmiechem wyższości na ustach. Oczywiście daleko mi do wyjścia z czekoladoholizmu, ale zaszłam dalej niż kiedykolwiek. Nie budzę się już w nocy z krzykiem na ustach ;) Wprawdzie dzisiaj miałam małe załamanie i chwilę szczerej rozmowy z wafelkiem w Biedronce, ale po raz kolejny wygrałam tę walkę. Bo lody się nie liczą, prawda? :D Lody to jeden z zamienników, którymi leczę schorowaną duszę. Pewnie dlatego nie widzę żadnych pozytywnych zmian w figurze ;) Ale najważniejsze że jestem o krok dalej niż byłam zazwyczaj, kiedy zaczynałam odchudzanie :) Mam nadzieję, że uda mi się dotrwać i zgubić choć połowę tych przybłąkanych przez 4 lata kilogramów :) 

    Na koniec filmik :D


P.S. Czy Wy też macie takie przeboje jak ja? :)

niedziela, 20 maja 2012

Cień wiatru i second-handowy plecaczek/ second-hand rucksack

      Jakiś miesiąc temu dostałam do przeczytania książkę od koleżanki. Bardzo ją zachwalała, więc zdecydowałam się ją przeczytać. Wprawdzie tytuł kierował moje myśli na literaturę przemyśleń, jak to jest np. u Paulo Coelho, a ja osobiście nie znoszę takich książek, to jednak tej jednej dałam szansę. Zaczytana w przygodach Georgii nie miałam wcześniej czasu zagłębić się w innej lekturze, jednak wczoraj znalazłszy trochę czasu wzięłam książkę na przejażdżkę rowerem. Nie miałam za dużo czasu, więc przebrnęłam przez zaledwie 4 krótkie rozdziały. No i powiem szczerze, że trochę się obawiam. Mianowicie tego, że dobrze ten tytuł oceniłam. A to może oznaczać tylko jedno: trzeba będzie ją dodać do niechlubnej listy nie przeczytanych książek. Na początku mojego bloga wspominałam, że była tylko jedna książka, której nie dałam rady przeczytać do końca i nie chcę tej listy poszerzać. Może to śmieszne, ale wydaje mi się, że każda książka ma duszę która cierpi, kiedy odkładamy nie przeczytaną książkę na półkę. W związku z tym dam jej jeszcze szansę i spędzę z nią dzisiaj niedzielę. Oczywiście pod chmurką a jakże! Jest ponad 20 stopni i wspaniała okazja do opalania się. Zatem połączę obie przyjemności (mam nadzieję, że czytanie to będzie przyjemność), dorzucę płatki cini-minis i za jakiś czas zdam recenzję. Jak widać na zdjęciach książka jest dosyć pokaźna, ale jeśli ten świat mnie wciągnie to ani się nie obejrzę a umieszczę post na blogu :)

 
Cóż... :) Ale ja lubię wyzwania :)


      When it comes to buying things in second-hand I don't believe in good shopping in this kind of shops.  Yesterday I went to my favorite sh where I'm buying books (and only books because I don't have patient and good eye to search for nice clothes and prices are high) to look for some good books and went next to shelves when they have bags and I took a butcher's cause recently I was looking for some small rucksack for my bike's trips. And i tell You, it was miracle! The rucksack of my dreams was there and was waiting for me! It was not so cheap as it should be (because it second-hand shop for God's sake!!) but yesterday was day of lower prices. So I took my new beautiful rucksack and bought it. I get out from the shop all happy with song on my mouth. But when I was at home I noticed that my new sweet rucksack was broken! ;(( Braces was broken. They were unravel in that kind of way that cannot be fix. That's why I don't like doing shopping in sh!

     Druga sprawa to plecaczek, który towarzyszył mi wczoraj w podróży. Od dłuższego czasu myślałam o zakupie ładnego plecaczka do moich wycieczek rowerowych. Ponieważ ja zawsze muszę wziąć coś ze sobą. A to coś do jedzenia, a to coś do czytania, a to znowu telefon czy aparat. Tak więc wczoraj idąc do Biedronki wstąpiłam do mojego ulubionego (i jedynego :D) sklepu sh zerknąć czy nie ma jakichś ciekawych angielskich książek. Przechodząc obok kosza z torebkami rzuciłam od niechcenia okiem, ot tak sobie, nie wierząc nawet przez moment że będzie tam to, czego szukałam od dłuższego czasu. Jakież więc było moje zdziwienie kiedy zobaczyłam słodki mały plecaczek, idealny, taki jaki szukałam od dawna. Wprawdzie był za mały na duże książki, ale na podstawowe artykuły do przeżycia wystarczył.
       W ogóle uważam, że w moim sh ceny są zbyt wygórowane. W końcu sprzedają tam używane ubrania! A cenią się  dużo bardziej. W dodatku często jakość tych ubrań pozostawia wiele do życzenia. Dlatego nie lubię kupować ubrań w second-handach, bo bywa że ubrania wiszące na wieszakach nie nadają się do niczego. No chyba że do podłogi. Zatem cena 10 zł za plecaczek była trochę za duża. Na szczęście wczoraj był dzień obniżek (50%) więc za mój plecaczek dałam 5 zł. Zadowolona wyszłam ze sklepu z piosenką na ustach, wróciłam do domku i zaczęłam pakować strawę na wycieczkę, na którą się wybierałam. Jakiż więc był mój żal, kiedy zobaczyłam że przy szelkach materiał był oderwany! I to w taki sposób, że przyszycie go nie gwarantowało długiego życia tych szelek :( Tak oto wyglądają zakupy w moim sh. Także ja nie polecam. Podjęłam decyzję, że będę tam kupować jednak tylko książki. Ot co! Niech to będzie mój protest przeciwko zachłanności :)



Guziczki do poszerzania plecaczka. Będę je często rozpinać :D

 


czwartek, 17 maja 2012

The Confessions of Georgia Nicolson by Louise Rennison/ Zwierzenia Georgii Nicolson

    
     I’ll try to write something in english about The Confessions of Georgia Nicolson by Louise Rennison. I’m only beginner in this language so it will be a lot of mistakes and ungrammatical phrases, but I’ll try although my little abilities  in it.
      Confessions are kind of diary about teenagers girl called Georgia. She lived with her weird parents and young sister Libby. And wild cat Angus who is weirdest cat in the whole world. He likes attack people and small dogs and only Libby know how to play with Angus without fear.  Only Libby can do with him what she wants, even attire him in a dress for a doll.
      Georgia Nicolson has few best friends called Ace Gang but her best best friend is Jas, who often really annoying Georgia but she need her to listen about her problems. And Georgia has many problems. She has huge nose and big breast and crazy family. She like joking with teachers and many times has to stay after class because of her sense of humour.  She likes boys and always has to wear make up because You never know when you can meet a boy.
      When she met Robbie, who is dating with Wet Lindsay, she knew that she had to get him in her own hands. It’s difficult cause Robbie is  older than she and he doesn’t want dating with younger girl even if he likes Georgia very much and likes snogging with her.
      At last the Sex God (that is how Georgia called Robbie) trapped in Georgia’s hands and at the beginning of their dates they were dating in secret, because Robbie didn’t want that anybody know that he is dating with younger girl. When they met each other they didn’t talk much but only snogging. After couple days Robbie broke  up with Georgia because of her age and he wrote a letter to her when it is said: “My brother has a really nice mate called Dave. He’s a good laugh. You’d like him”. Georgia has to show him her maturosity and that she can be serious and behave as a grown up girl. So she went to Dave the Laugh to raise jealousy in Robbie.  It’s worked and Robbie came back to Georgia. But Dave still liked her and she liked him and ... You should read these books if You want to know what  happened next. I'll tell you guys only this that Robbie and Dave won’t be the last boys that  Georgia meet in her ways.
      It’s very good and funny book. We have ten parts od the book and all parts get better and better. If You like laughs a lot You have to read The Confessions of Georgia Nicolson! You will laugh like  loons on a loon  tablets!


     Jakiś czas temu wpadła mi w ręce niepozorna książeczka, którą wyszukałam podczas buszowania w moim ulubionym second-handzie (właściwie jedynym, do jakiego chodzę:P). Był to wtorek, więc wszystko co się do ręki wzięło, kosztowało 2 zł i zdaje się, że było to na początku mojej przygody ze sklepem typu sh. Szukałam wtedy tanich książek anglojęzycznych do nauki angielskiego, a raczej do oswojenia się z tym językiem, bo do podjęcia decyzji o nauce języka dopiero dojrzewałam. W księgarniach wszystko kosztowało powyżej 20 zł, a ja jak zwykle nie miałam pieniędzy. Wtedy kumpela dała mi cynk, że w second-handzie z odzieżą angielską widziała książki za dużo mniejszą cenę niż w księgarniach, a jeśli pójdę we wtorek to już zupełnie dostanę poszukiwane przeze mnie książki prawie za darmo. Nie mogłam więc takiej okazji zbyć wzruszeniem ramion, zaopatrzyłam się więc w 4 zł ( z tego co pamiętam wygrzebałam je ze skarbonki :D) i ruszyłam na podbój sh.

     Kobiet było w nim co niemiara, ale na szczęście rozpychały się przy wieszakach, a nikt nie interesował się koszem z tyłu sklepu. Ja oczywiście swoje kroki skierowałam tam od razu, bo kumpela dokładnie mi opisała jak do niego trafić. Sklep był dosyć duży, a ona chciała oszczędzić mi poszukiwań. Jako, że był to ostatni dzień "wyprzedaży" przed dostawą świeżego towaru, w koszu z książkami zobaczyłam dno i zaledwie kilka książek. Jedna uśmiechnęła się do mnie różowiutką okładką, więc ją sięgnęłam, przeczytałam opis z tyłu (a jako że byłam początkującą uczennicą angielskiego, niewiele zrozumiałam z krótkiego opisu, który okazał się niewielkim wycinkiem dialogu ze środka książki), obejrzałam okładkę - nie wiem czemu, ale kiedy okładka jest za "drętwa" to często nawet interesujący opis nie przekona mnie do wzięcia książki do domu- i zdecydowałam się na kupno. Decydującym argumentem był intrygujący tytuł, który był jedyną rzeczą napisaną po angielsku, którą zrozumiałam - It's ok, I'm wearing a really big knickers!


     No cóż, zabawny tytuł, tekst angielskojęzyczny i do tego za 2 zł? Dlaczego nie! To było właśnie to czego szukałam. Książka nie była długa, więc czułam, że będzie idealna na pierwszy raz. Po zakupie długo przeleżała na półce, w międzyczasie kupiłam kilka innych książek, w tym "Pamiętniki Księżniczki", więc Georgia Nicolson musiała poczekać na wakacje w górach, na które się wybierałam. Ja zawsze na wakacje biorę ze sobą książkę na wypadek gdyby padał deszcz,a nie było telewizora w pokoju. Przezorny zawsze przygotowany :)

      Gdy zaczęłam czytać książeczkę, nie wiedziałam jeszcze, że jest to druga część serii, dlatego po kilku pierwszych rozdziałach nie mogłam się za bardzo ogarnąć ze zwierzeniami Georgii Nicolson i połapać o co w niej chodzi. Niewątpliwie przeszkadzało mi w tym również to, że były to wakacje i więcej było z tego opalania się w hamaku niż czytania. Zatem niesprawiedliwie oceniłam tę książkę jako dość nudną i pokręconą. Myślę, że bariera językowa też miała tutaj duże znaczenie. Mimo, że wcześniej przeczytałam "Princess Diaries" to jednak język jakim pisane są "Zwierzenia" jest nieco trudniejszy niż w 'Pamiętnikach", jako że znajdziemy tu wiele kombinowania ze słowami i słowotwórstwo.

     Kiedy jednak znalazłam więcej czasu i przede wszystkim spokoju, a także gdy zabrnęłam na kolejne strony "Zwierzeń" i przyporządkowałam bohaterów do odpowiednich kategorii, książka niesamowicie mnie wciągnęła. Napisana w formie pamiętnika przenosiła mnie coraz głębiej i głębiej w skomplikowany świat Georgii i jej zabawnych problemów wyolbrzymianych przez żywiołową bohaterkę i odciągała mnie tym samym od moich zmartwień. W bardzo zabawny sposób napisana i z zaskakującym zakończeniem wskazującym na kolejną część, książka pozostawiła po sobie smak niedosytu. Okazało się że po skończeniu ostatniego rozdziału wcale nie mam ochoty rozstawać się z tym światem nastoletnich problemów, w tak komiczny sposób opisany przez autorkę.

      Zaczęłam nachodzić mój second-hand z nadzieją na upolowanie kolejnej części i gdy już całkiem straciłam nadzieję i ostatnie grosze z portfela na inne tytuły (tak tak, mimo że zauroczona jedną książką, znalazłam w sobie siły by czytać w międzyczasie co innego ;)) mój wzrok wyłowił kolejną, trzecią część przygód Georgii! Zatem mogłam zobaczyć, co się będzie dalej działo, tym razem w odpowiedniej kolejności. A że poszłam w dzień nowej dostawy (chciałam zwiększyć swoje szanse kupienia następnych części przygód Georgii i wolałam wydać więcej pieniędzy niż pozwolić, aby ktoś zgarnął mój długo szukany tytuł) kolejna część nie była kupiona tak okazyjnie, jak pierwsza, bo kosztowała mnie całe 6 zł. Po kilku dniach ku mojej radości i niedowierzaniu znalazłam w koszu z cudami część pierwszą! Po przeczytaniu pierwszej, wręcz genialnej części, rozszerzyłam swoje poszukiwania na Internet i tam, na stronie chomikuj.pl znalazłam kolejne części i to po polsku! Choć na początku nie mogłam się przemóc, by czytać Georgię nie w oryginale, po kilku rozdziałach bardzo polubiłam tłumaczenie Pani Aldony Móżdżyńskiej. Wykonała ona kawał dobrej roboty, zachowując nawet zabawne słowotwórstwo rozśmieszające mnie na każdym kroku. Okazało się też, że książka jest jeszcze bardziej zabawna i wciągająca, kiedy się wszystko rozumie i nie ma bariery językowej! Rzuciłam się na tłumaczenia i czytałam kolejne części bez robienia sobie przerw. W 3 dni przeczytałam kolejne 3 części. To było najszybsze czytanie w mojej karierze :)

     Brnęłam więc coraz głebiej i głebiej w opowieść o nastolatce Georgii i każda kolejna część wywoływała u mnie coraz większe emocje. Życie Georgii robiło się coraz bardziej zagmatwane i nagle po przeczytaniu cześci ósmej, z zakończeniem zapowiadającym kolejne smaczki, okazało się, że część 9. jest niedostępna! Cóż to był dla mnie za szok! Miałam wprawdzie część 10. w oryginale, ściągniętą z Internetu, ale ja koniecznie musiałam się dowiedzieć, co było dalej! Strasznie mnie ta zabawna seria wciągnęła, ogarneła mnie jakaś gorączka i nie mogłam wziąć do ręki żadnej innej książki. Chodziłam co tydzień do second-handu z nadziejami, które szybko gasły po pobieżnym przejrzeniu kosza z książkami. I nagle, po kilku tygodniach weszłam na stronę chomikuj.pl i ZNALAZŁAM!! 9. część! Ktoś wreszcie wrzucił upragnioną przeze mnie część i nawet nie miałam tej osobie za złe, że nie zdobyła jej dla mnie w tłumaczeniu na język polski. Po tylu dniach oczekiwania byłam w stanie przeczytać ją nawet po niemiecku, mimo że nie znam ani słowa w tym języku :D Wprawdzie było to jakieś dwa dni temu i nie miałam jeszcze czasu otworzyć tej książki, ale i tak na dzień dzisiejszy jestem zakochana w serii o Georgii Nicolson! Kilka części przeczytałam po dwa razy i właśnie jestem na etapie zastanawiania się czy nie odświeżyc sobie w pamięci części 6, 7 i 8 zanim dorwę się do 9 :) Jest to tak wesoła, zabawna i ciekawa seria, że czuję, iż będę do niej co jakis czas wracać.


     A właściwie o czym jest seria? No cóż, dla osób szukających ambitnych książek i głębokich przemyśleń, polecam szukanie ich gdzie indziej. Myślę, że w założeniu miała to być seria dla nastolatek, ponieważ opowiada o problemach z jakimi musi się zmierzyć nastolatka: a więc problemy w szkole, w domu, problemy z własnym cialem, a także ciężkie wybory zwiazane z miłością (w nastoletnim umyśle wszystko wydaje się takie ważne:)). Wprawdzie Georgia sama tych kłopotów szuka, ale to nie znaczy, że potem nie musi ich rozwiązywać :)
     Największym problemem z jakim musi się zmierzyć Georgia jest jej własny nos, który zajmuje połowę twarzy, a nawet 3/4 jeśli się zapomni i uśmiechnie szeroko. Stale przegrywające walkę z grawitacją piersi też nie pomagają jej w życiu. Przez to, że Georgia jest pełna życia i poczucia humoru, ciągle wpada w tarapaty w szkole. Wiecznie musi zostawać w szkole po lekcjach, pomagać podczas przedstawień, czasami bywa zawieszona na tydzień i wtedy potwornie nudzi się w domu pełnym szleńców, czyli ciągle "miziających się" rodziców, zwariowanego wujka i szalonej młodszej siostry. Do tego kot Angus półdzikiej rasy, który poluje na małe pieski, zamyka obraz oryginalnego domu, w kórym Georgia próbuje przetrwać.
     Żeby odwrócic uwagę od ogromnego nosa, za ktorego dostała od przyjaciółki 0 punktów w skali piękności oraz od dyndaków, na które gwizdają wszyscy chłopcy w okolicy, Georgia zakłada krótkie spódniczki oraz maluje usta błyszczykiem, bez którego nie wychodzi poza drzwi domu. Nigdy nie wiadomo, kiedy spotka sie jakiegoś przedstawieciela płci przeciwnej i należy być na to przygotowanym.
     Ciągle gnębiona przez nauczycieli za to, że jej życie dopiero sie zaczęło, podczas gdy ich zachodzi jak słońce za horyzont, stara się przetrwać w szkolnym piekle, które nazywa Stalag 14, malując sobie paznokcie w ostatniej ławce,  podczas lekcji religii, żartując sobie z nauczycieli i od czasu do czasu z nudów odrabiając lekcje.
     Georgia ma wokół siebie swoje szkolne kumpelki z "Drużyny Asów", które wspierają się wzajemnie w zakresie porad sercowych, pożyczania kosmetyków, chodzenia na imprezy i usidlania chłopców. Od czasu do czasu tańczą "piekielne disco", żeby poprawić sobie humor przed szkołą, a także w trakcie lekcji. Jej najlepsza przyjaciółka Jas często ją irytuje, dziewczyny ciagle sie kłócą z powodu różnych charakterów i zainteresowań, ale obie siebie potrzebują i zawsze sobie wybaczają i mogą na sobie polegać.
    Gdy w życiu Georgii pojawia się przystojny chłopak Robbie, jej życie zmienia się w pogoń za miłością. Opracowuje plan odbicia Robbiego z rąk jego dziewczyny Lindsay, co jest o tyle trudniejsze, że Robbie jest od niej o kilka lat starszy. Jednak dzięki pomocy kumpelek i własnej żywiołowości, udaje jej się w końcu zdobyć upragnionego chłopca. I wcale nie jest problemem, że przy Robbiem mózg Georgii kompletnie odmawia posłuszeństwa i na "cześć" potrafi odpowiedzieć tylko "ahgrgsgh", skoro i tak lepiej nie tracić czasu na rozmowę skoro można ten czas spędzić na całowaniu.
    A jeśli ktoś myśli, że po zdobyciu Robbiego życie Georgii wraca na normalne tory, to grubo się myli. Była dziewczyna Robbiego, Lindsay, nie odpuszcza, a i sam Robbie zaczyna mieć wyrzuty sumienia, że chodzi z dużo młodszą od siebie dziewczyną, w związku z czym Georgia musi nie tylko walczyć z Lindasy ale i pokazać Robbiemu swoją dojrzałość, co jest trudne dla dziewczyny, która ma w głowie tylko żarty i ciągle wpada w tarapaty.
     Gdy Robbie zrywa z Georgią i poleca jej swojego kolegę Dave'a, który ponoć lubi sobie robić z wszystkiego jaja i będzie lepiej do niej pasował, Georgia w odwecie postanawia zdobyć chłopaka i wywołać w Robbim zazdrość, tak aby mógł on wrócić do Georgii jak gumka (porada z gazety młodzieżowej:). Tak oto poznajemy Dave'a Jajcarza (jak zaczeła nazywać go Georgia), jedynego chłopaka, przy którym Georgia potrafi zachowywać się normalnie, być sobą i rozmawiać. Wreszcie zdobywa z powrotem serce Robbiego, ale przy okazji też i serce Dave'a. Mimo, że Georgia chciała go tylko wykorzystać do odbicia Robbiego z rąk Lindsay, Dave staje się jej wiernym przyjacielem i kumplem od strojenia żartów i od przypadkowego całowania się.
     Chociaż nie jestem zwolenniczką odbijania chłopaków, to jednak Georgia robi to w taki zabawny sposób, że nie potrafię się na nią gniewać. Tym bardziej, że Lindsay też ma swoje na sumieniu. Kiedy z areny znika Robbie i pojawia się trzeci chłopak, Masimo, obie dziewczyny ruszają do ataku, aby zdobyć jego uwagę. I jakoś nie potrafiłam wtedy kibicować Lindsay. Mimo, że sama mam szerszy krąg zainteresowań niż Georgia i w jej wieku miałam zupełnie inne problemy, to jednak polubiłam tę dziewczynę przez jej podejście do życia i poczucie humoru. Książkę czytałam jednym tchem, co chwila wybuchając śmiechem. A mam 30 lat. Także mogę tę książkę polecić nie tylko nastolatkom, ale wszystkim, którzy lubią się pośmiać i doceniają poczucie humoru innych.
    Może nie wszyscy się ze mną zgodzą, ale ja osobiście uważam, że im się sięga po kolejną część, tym bardziej robi sie gorąco. Coraz więcej dowcipu, chłopaków i problemów. Po każdej kolejnej części mam coraz wiekszy niedosyt.
    Obecnie po 8 częściach przygód Georgii, jestem zakochana w Dave'ie, świetnym przyjacielu, dowcipnisiu i chłopaku, na którym zawsze można polegać, nawet jeśli chcemy od niego porady jak zdobyć innego chłopaka, wiedząc że on sam chętnie zdobyłby nas. I mimo, że lubiłam również Robbiego, to jednak mam nadzieję, że to właśnie Dave'a ostatecznie wybierze Georgia Nicolson :)

     Polecam serię książek o Georgii Nicolson dla wszystkich tych, którzy chcą zapomnieć o swoich problemach i dobrze sie bawić :)
     Poniżej podaję tutyły poszczególnych części. Niestety niektóre są po angielsku, bo nie znam tłumaczenia.

1. Angus, thongs and full-frontal snogging (Angus, stringi i przytulanki)
2. It's ok, I'm wearing a really big knickers! (Spokojnie, założyłam bardzo duże gacie)
3. Knocked Out by My Nunga-Nungas (Kłopoty z dyndakami)
4. Dancing in my nuddy pants (Tańcząc na golasa)
5. Jak rozkochać w sobie każdego chłopaka
6. Ciao bella czyli w sidłach miłości
7. Jak oswoić wloskiego rumaka
8. Miłość ci wszystko wypaczy
9. Stop in the name of pants
10. Are these my bassomas I see before me?


Gdzie się pochowały książeczki? :)



wtorek, 15 maja 2012

Majowa wycieczka

Nie miałam ostatnio czasu czytać książek, bo wolałam korzystać z pięknej pogody. Kilka zdjęć z wycieczki, oczywiście rowerowej. Miłe takie wspomnienie kiedy za oknem chmury i nie chce się wychodzić z domu, a jedyną rozrywką jest praca :)

Uwielbiam ten biały domek w centrum miasta








Nie miałabym nic przeciwko gdyby był mój :D


Kocham bzy, to jak pachną i jak cudownie wyglądają!

Widok jak z obrazu

Trza się spieszyć do domku

KTOŚ  SIĘ  TU  NUDZIŁ :)