poniedziałek, 9 lipca 2012

Sto dni po ślubie- Emily Griffin


     No prosze, odwiedziłam koleżankę i co u niej znalazłam? Książkę z interesującym tytułem, która leżała sobie na półce i czekała na mnie. Właściwie była to pierwsza rzecz, która przykuła moją uwagę po wejściu do pokoju. Nie ciastka, które leżały na okrągłym stoliczku, przygotowane specjalnie dla mnie, nie piękny widok za oknem, tylko ta książka, krzycząca do mnie tytułem. Zaraz obok leżała kolejna książka Emily Griffin zatytułowana "Dziecioodporna". Ten tytuł również wpadł mi w oko, gdyż jednym słowem opisywał mnie samą, tak więc musiałam, po prostu musiałam po nie sięgnąć! Wcześniej czytałam inną książkę tej autorki pt.: " Coś pożyczonego" (godna uwagi, polecam), wiedziałam wiec, że Emily Griffin zajmuje się tematyką związków. Kiedy więc znajoma, widząc mój zaintrygowany wzrok, zapytała czy chce pożyczyć którąs z książek, niemal krzyknełam: "TAK!", nie zważając na to, ze były to nowe, niedawno zakupione przez koleżankę pozycje, jeszcze przez nią nie przeczytane oraz na to, że sama byłam w trakcie czytania innej książki. A musicie wiedzieć, że nie mam w zwyczaju zaczynać nastepnej historii, póki nie ukończyłam poprzedniej. Znam osobę, która potrafi czytać kilka tytułów na przemian- ja nigdy nie popełniłam tego grzechu. Z prostej przyczyny- kiedy już wkroczę w jeden wyimaginowany świat jednego autora, to nie mam ochoty go opuszczać i do rzeczywistości powracam dopiero wtedy, gdy ten świat sam mnie wyrzuca poprzez dotarcie do ostatniej strony. Dopiero wtedy, po dniu czy dwóch przerwy jestem w stanie otworzyc się przed innym światem. Natomiast gdy ksiązka jest naprawdę dobra , kiedy naprawde mnie pochłonie, to czasem nawet tydzien nie jestem w stanie ruszyć następnej książki. Tak było np.  z "Przeminęło z wiatrem". Czy Wy też tak macie? Czy tez czasem tak głęboko zatracacie się w jakiejś opowieści, że potem trudno Wam wrócić do rzeczywistości?
  
   No ale wróćmy do tematu. Jak moje wrażenia ze "Sto dni po slubie"? Ja tej książki nie przeczytałam, ja ją pochłonęłam. Podejrzewam, że gdyby nie praca, obowiązki to mogłabym ją przeczytać w jeden dzień, pamiętając jedynie o takich obowiązkach jak jedzenie i picie. Zastanawiam się dlaczego ta książka zrobiła na mnie takie wrażenie. Wydaje mi się, że dlatego, iż interesuje mnie tematyka zdrady w związku, a "Sto dni po ślubie" odebrałam jako pewnego rodzaju studium zdrady. Autorka pokazała w interesujący sposób stan umysłu osoby zdradzającej. Emily ukazała za pomocą swojej bohaterki Ellen, krok po kroku, jakie procesy umysłowe zachodzą w głowie osoby, która będąc w stałym związku, zainteresowała się kimś innym. Opisała drobne kłamstwa, zaprzeczanie samemu sobie, że to co się dzieje to coś wielkiego, ważnego, że jest to powód do niepokoju dla partnera, wymyślanie usprawiedliwień dla swoich czynów, wmawianie sobie, że przecież to nic takiego napisać do kogos smsa, porozmawiać przez telefon (tylko dlaczego w takim razie robi się to po kryjomu, czując podniecenie i rozgorączkowanie a także obawę nakrycia na tym występku?), niewinna kawa czy złapanie kogoś za rękę, nagle nieakceptowanie pewnych zachowań partnera, irytujacych cech których wczesniej sie nie zauważało. To wszystko, a takze oczekiwanie na decyzję Ellen którego z męzczyzn wybierze oraz droga do tej dezycji (mój partner zabrał mnie z miasta, które kocham, z życia, które lubię- do swojego życia bogatej rodziny, gdzie żona nie musi pracować, mimo że swoją dotychczasową pracę lubiła - tak więc mam prawo być wściekła, sfrustrowana i sprawdzić, czy gdybym wybrała tego drugiego, moje życie potoczyłoby się inaczej i czułabym się szczęśliwsza; po prostu muszę to sprawdzić...).

   Cała historia rozpoczyna się dokładnie sto dni po ślubie pochodzącej z niezbyt bogatej rodziny Ellen, z Andym, bogatym synem prawnika z Atlanty i bratem swojej najlepszej przyjaciółki. Wtedy to Ellen przypadkowo spotyka na ulicy swojego byłego chłopaka, swoja pierwszą i prawdziwą miłość- Leo. Związek ten był bardzo intensywny i skończył się tak jak to bywa ze związkami- jedna strona się wypaliła, przestała czuc zainteresowanie i fizyczny pociąg, druga musiała się z tym pogodzić i odejść. A właściwie to Leo swoim zachowaniem doprowadził Ellen do nieprzemyślanych i podyktowanych przez emocje słów: "Nie wychodzi nam. Powinnismy się rozstac".Dla jednej strony była to tylko zaczepka, rozpaczliwa próba sprawdzenia uczuć , zachęta do rozmowy na temat problemów w związku (Ellen), natomiast dla drugiej strony była to tylko wygodna furtka by zakończyc coś, czego nie umiało się samemu zakończyć, a co zaczynało powoli ciążyć (Leo). Kiedy więc Ellen nieopatrznie rzuciła te słowa w przestrzeń, nie mogąc ich już cofnąć, Leo skwapliwie z nich skorzystał i zgodził się ze słowami swojej partnerki. Podczas czytania tego fragmentu potrafiłam fizycznie odczuć ból Ellen, niespodziewającej sie takiego obrotu spraw, chcącej cofnąć te słowa, wciąż rozpaczliwie kochającej, porzuconej przez faceta, z którym kilka godzin wcześniej uprawiała seks. Kto kiedykolwiek doświadczył choc podobnej sytuacji, potrafi sobie wyobrazic co może czuć porzucona w ten sposób osoba (wspaniale.żywo opisana scena, podczas jej czytania czulam się tak, jakbym to ja była w pokoju z Leo).

    Nietrudno wiec zgadnąć jakie wrażenie na Ellen zrobiło spotkanie po 7 latach zupełnego braku kontaktu z mężczyzną, którego nigdy nie przestało się kochać, mimo że jest się w bezpiecznym związku, przeciwnym do tego w jakim się było w przeszłości i kiedy ma sie to, czego zawsze sie chciało: rodzinę.
    Zszokowana Ellen, po wymianie zdawkoego przywitania udała sie do najbliższej restauracji , usiadła, zamówiła byle co i oddała sie rozmyślaniom o przeszłosci, nie mogąc uwierzyc w to co się stało. Gdy po chwili dzwoni telefon i okazuje sie, że to Leo, rownie zdziwiony spotkaniem, problemy wydają się byc już tylko kwestią czasu. Kiedy Leo przychodzi do niej do restauracji, dawne uczucie, choć nasączone nutką nienawiści, odżywa w Ellen ze zdwojoną siłą. Kiedy otrzymuje od Leo propozycję pracy, nie waha się długo. Jest to też pierwszy krok do zguby....

     Kogo wybierze Ellen?Swojego spokojnego męża Andy'ego czy seksownego Leo, którego miała nareszcie szansę odzyskać? Czy bardziej będzie sie dla niej liczyć jej nowa rodzina czy dawne życie, z aktórym tak dlugo tęskniła, a które znowu staje przed nią otworem? Ciągłe porównywanie tych dwóch tak róznych mężczyzn zbliza Ellen coraz bardziej do decyzji, której skutków nie da się cofnąć.
 

    Jednym zdaniem: przyjemna lektura :)

Brak komentarzy: