sobota, 24 listopada 2012

Samotny wieczór/ Lonely evening

   I really like to be alone at my home. I like just sitting and do nothing, just relaxing. Yesterday when my husband went to work i fired scented candles, ate sweets (my favourite jelly with chocolate), read a new e-book (I prefer reading paper's book but "Life of Pi" was available only as a e-book) and then watched beautiful movie "Salsa" from 1988. The best salsa music and the greatest salsa dance! And when the movie was finish I danced too :)

     Pamiętam wiele takich wieczorów przed ślubem. I wcale nie muszą być one tak naprawdę samotne i smutne. Ja bardzo je lubiłam. Czasem potrzebuję samotności, by móc się zrelaksować psychicznie, robiąc to co kocham. Lubię przebywać w swoim towarzystwie i myślę, że każdy potrzebuje czasem posiedzieć sam ze sobą.

     I właśnie wczoraj po powrocie do domu z pracy zastałam mieszkanie puste. Mąż był w pracy do 22:00. Wcale się tym nie zmartwiłam, bo miałam cenny czas tylko dla siebie, gdzie nie interesowało mnie sprzątanie, gotowanie i tego typu rzeczy. A co można robić bez męża? Wszystko na co ma się ochotę oczywiście! Oto jak ja spędziłam mój "samotny" wczorajszy wieczór:

Świeczuszka, zapachowy imbryczek i ulubione cukierki. Uwielbiam galaretki w czekoladzie!


Nowa książka w mojej kolekcji- nie mogłam się powstrzymać i pod wpływem impulsu kupiłam ją za całe 5 zł :)






Nie cierpię czytać książek w formie e-booków bo szybko męczą wzrok, ale kiedy nie mam innego wyjścia to nie wybrzydzam ;)





Ulubiony film a potem tańczenie przy napisach :)





Chyba najbardziej znana scena z filmu "Salsa"

Kilka drobiazgów z mojego mieszkanka




     
     And there are couple things from my apartment. It's really small but cozy. And it's the most important for me- I feel very happy and it's my real "home" :)

I kto powiedział, że bez faceta jest nudno? :)

     P.S. Obejrzałam dziś film "Atlas chmur" i aż muszę się podzielić tą informacją. Mam mieszane uczucia co do tego filmu... Przed pójściem do kina obejrzałam oczywiście trailer, więc wiedziałam co mnie czeka, ale już wtedy powiedziałam, że nie wiem jak wytrzymam takie natrzęsienie historii w jednym filmie. Ale zachęciło mnie kilka rzeczy- ciekawy trailer, nazwiska twórców filmu (Matrix cz. 1 podobała mi się bardzo) i rozmach, z jakim przygotowano ten film, a także wrodzona ciekawość i to, że lubię filmy fantasy i s-f. Ale po obejrzeniu tych 170 minut nadal nie wiem czy był to film dobry, czy bardzo dobry. Nie znudziłam się, choć na początku dość trudno było mi się wciągnąć, tyle różnych historii i aktorów przewinęło się przez pierwsze minuty. Ostatecznie dałam się ponieść dźwiękom, muzyce, obrazom... Był to film zupełnie inny niż cokolwiek, co do tej pory obejrzałam. I myślę, że może nie dojrzałam jeszcze do tego filmu. Zainteresowałam się, dobrze mi się go oglądało, ale naprawdę nie potrafię właściwie ocenić tego filmu. Tak jak po obejrzeniu trzeciej części "Batmana" byłam zachwycona, tak teraz nie wiem co powiedzieć. Nie wiem czy mam go polecać czy nie. Jednak mimo, że jestem nieco zagubiona, to coś w tym filmie poruszyło we mnie jakąś tajemniczą nutkę. Nie paplałam o nim mojemu chłopcowi całą drogę do domu, jak zawsze gdy coś mi się bardzo spodoba, jednak film ten utkwił gdzieś głęboko we mnie i nie mogę przestać o nim myśleć. Gdy wracaliśmy autobusem ciągle przesuwały mi się twarze i obrazy w głowie, nie chciało mi się rozmawiać bo tkwiłam myślami przy dopiero co obejrzanym filmie. Najbardziej poruszył mnie motyw Sonmi i jej wybawiciela. Cały czas mam ich historię w głowie, było coś niezwykłego w tej dziewczynie, tak wspaniale zagrała swoją rolę, że na długo zapadnie mi w pamięć. Nic więcej nie napiszę. Jeśli ktoś wybiera się na ten film niech otworzy umysł i przygotuje się na coś innego. Jego własnej intuicji pozostawiam odbiór "Atlasu chmur".

2 komentarze:

Kinga pisze...

Ja też bardzo lubię kiedy mam możliwość spędzenia samotnego wieczoru. Tylko ja, właśnie dobra książka, film, albo chociażby zrobienie sobie domowego SPA.;)
Zważywszy na to, że za niecałe 7 miesięcy, zostaniemy z moim ukochanym rodzicami i już nic nie będzie takie jak dawniej. Co cieszy mnie, bo jestem bardzo szczęśliwa z tego, że będę mamą.
Z tej małej namiastki tego co pokazałaś widać, że macie bardzo fajne i przytulne mieszkanko.
Pozdrawiam.;)

Gone_With_The_Books pisze...

Oj to korzystaj kochana jak najczęściej możesz z tych samotnych wieczorów, bo jak pojawi się Maleństwo to będzie Ci trudniej skraść dla siebie te kilka cennych chwil, które ładują nam nasze wewnętrzne baterie na kilka następnych dni.

Mieszkanko jest małe ale bardzo przytulne i mam tu wszystko czego mi potrzeba. Ciszę, spokój, męża, balkon ;) I przede wszystkim nie mam telewizora więc naprawdę spędzamy czas razem z mężem kiedy oboje jesteśmy w domu. Bo czasem widzę sąsiada przez okno i za każdym razem widzę go w tej samej pozycji- siedzącego na kanapie przed telewizorem ;) Ja się czuję bardzo szczęśliwa bez tego szmelcu, a przed komputerem siedzę tylko jak coś piszę albo przeglądam inne blogi :)