piątek, 14 lipca 2017

Miłosna układanka/ David Nicholls

Dawno w moim kufrze z używanymi książkami nie ukrywał się tak dobry i ambitny tytuł. Mam tam pełno pośrednich i słabych autorów, romansidła i obyczajówki, słabsze i gorsze i czasem sama się zastanawiam, dlaczego panuje tam taka różnorodność i jednocześnie jednakowość? Wygląda na to, że instynktownie sięgam po te same historie, zwabiona kolorowymi okładkami i obietnicą miłości, do której ciągnę jak mucha na lep. Przez to często książki, o których piszę, są na pewnym poziomie, ale nie są wyjątkowe i czasem ciężko jest o nich opowiedzieć, bo są do siebie bardzo podobne.
Jednak czasami trafiam na coś wyjątkowego lub głębszego od reszty i wówczas cieszę się jak dziecko, które znalazło lizaka ukrytego w plecaku i dawno zapomnianego. Bardzo lubię te wyjątkowe chwile spędzane z książkami i każda perełka sprawia, że ten czas jest jeszcze milszy.
Ciekawe jest to, że książka o której chcę napisać, w pierwszej chwili nie wzbudziła we mnie żadnych pozytywnych uczuć. Próbowałam przeczytać jeden rozdział i nie mogłam, bo wydawał mi się nudny i pełen chaosu. Nie wiem co się wówczas stało, ale myślę, że nie byłam odpowiednio skupiona i nie rozumiałam o czym tak naprawdę czytam, język wydawał mi się za trudny (czytałam w oryginale).
Za drugim podejściem wszystko zmieniło się diametralnie. Wcześniejszy bełkot zmienił się w wyważony dobór słów i od pierwszej strony zrozumiałam, że to nie będzie zwykła lekka książka o perypetiach miłosnych jakiejś pary, coś na kształt komedii romantycznej, pomieszanej z obyczajówką. Styl opowiadania Davida Nichollsa, autora książki, zapowiadał od pierwszych stron coś głębszego, nad czym trzeba będzie się zastanowić. Nie było w tej książce zwykłych zabawnych dialogów cechujących komedie romantyczno-obyczajowe, za to wszędzie czyhał inteligentny i głęboki męski humor. Pisany w pierwszej osobie przypominał nieco „Chłopców z ferajny” i tym podobne historie, które czyta się lub ogląda wielokrotnie, nawet po latach. Nicholls nie zawiódł mnie na żadnym etapie swojego opowiadania, a jego styl bardzo przypadł mi do gustu, mimo iż jego bohater już nie tak bardzo. Ale to zwykłe rozdarcie między światem mężczyzn i kobiet sprawia, że Brian Jackson nigdy nie będzie moim idolem, gdyż zachowuje się jak typowy facet. Jak widać wszyscy są tacy sami niezależnie od wieku i tego czy istnieją czy też są wytworem czyjejś wyobraźni (męskiej w tym wypadku, co pozwala wiele zrozumieć J).
Do końca nie wiedziałam czym tak naprawdę była ta historia- obyczajówką, dramatem, romansem? Myślę, że wszystkim po trochu. Może dlatego tak mi się ją dobrze czytało, bo nie dało się jej zaszufladkować? Bo była głębsza niż parę poprzednich książek wyłowionych z kufra? Wiecie, ja bardzo lubię historie o nastolatkach, bo nie są one tak płaskie jak historie opowiadające o dorosłym życiu. Wydaje się, że dużo łatwiej napisać dobrą książkę o ludziach, którzy dopiero kształtują swoje osobowości w miarę pogłębiania wiedzy o życiu. Takie książki częściej są ciekawe, a tematyka w nich poruszana jest głębsza i bardziej zróżnicowana. A przynajmniej taka była książka „Miłosna układanka” („Starter for ten” w oryginale) Davida Nichollsa.
Tematem książki są perypetie Briana Jacksona, chłopaka z klasy robotniczej, który opuszcza małe rodzinne miasto i kolegów, z którymi spędził młodość, aby studiować na prestiżowym uniwersytecie. Według Briana w życiu najbardziej liczy się wiedza, więc studia były dla niego naturalną koleją rzeczy, mimo że jego koledzy nie podzielali jego entuzjazmu.
Brian zamierza porządnie przyłożyć się do studiów, jednak gdy przybywa na uniwersytet, wszystkie jego plany spełzają na panewce za sprawą pochodzącej ze średniej klasy Alice Harbinson, w której zakochuje się bez pamięci. Piękna Alice jest odzwierciedleniem marzeń Briana o miłości, mimo iż prócz swego piękna zewnętrznego dziewczyna jest głupia jak but i skupiona wyłącznie na sobie i swoich potrzebach. Do tego prowadzi bogate życie seksualne i ma bardzo dziwne podejście do życia (jak i cała jej rodzina). Jednak to wszystko Brianowi wcale nie przeszkadza i ugania się za nią jak pies, mimo iż na pierwszy rzut oka widać, że nie ma żadnych szans i że dziewczyna bawi się nim jak każdym innym facetem.
Niestety mężczyźni są ślepi i nie widzą co jest dla nich dobre i Brian jest doskonałym tego przykładem. Zaślepienie pięknem Alice nie pozwala mu spostrzec prawdziwego piękna wrażliwej intelektualistki Rebecci Epstein. I mimo iż Brian stara się zasłużyć na względy Rebecci, tak jakby czuł, że oboje do siebie pasują, to jednak niszczy wszystko swoją pogonią za niedoścignionym, psując  nie tylko swoje stosunki z Rebeccą, ale także wszelkie swoje szanse na ukończenie studiów.
Ogólnie książka jest bardzo interesująca i dobrze się ją czyta. Charaktery wszystkich bohaterów są ostre i wyraźne, widać, że autor ma w sobie talent, a jego książki mają to głębokie coś, co odróżnia je od chłamu pisanego pod publikę. Jednak będąc dziewczyną, nie da się nie czuć rozdrażnienia skierowanego w stronę Briana. Jego postępowanie wobec Rebecci oraz niesamowita ślepota sprawiają, że chce się nim wstrząsnąć i krzyknąć- „Obudź się!”. I mimo iż wiem, że to dobrze świadczy o autorze i książce, to jednak wolałabym mieć możliwość aby bardziej polubić głównego bohatera. Tymczasem mogłam czuć wyłącznie irytację na cały męski rodzaj za to, jak faceci potrafią być niesamowicie głupi. Jeśli o to chodziło autorowi- udało się, gratulacje J
Myślę, że książka nada się dla obu płci i każdego wieku powyżej dwudziestki. Młodsza część naszego społeczeństwa może nie zrozumieć przesłania książki i widzieć w niej tylko dobrą i zabawną historię o nastolatkach. Tymczasem jest to coś więcej niż umilacz czasu i tak należy tę książkę odbierać. Jest to jakby nie patrzeć dramat i cały czas myślę o filmie „American Beauty” gdy myślę o książce Davida Nichollsa. To jest ten sam poziom, tylko historia nieco inna. Ale tak samo hipnotyzująca i tak samo nie możemy się od niej oderwać, ciekawi co będzie dalej. Myślę, że na odbiór książki znacząco wpłynęło to, że jest pisana w pierwszej osobie. Możemy dzięki niej poznać wszystkie, nawet te najbardziej płytkie, myśli głównego bohatera. Dzięki temu poznajemy kunszt autora, jak i lepiej widzimy to, kim naprawdę jest Brian Jackson- chłopakiem z klasy robotniczej, którego nie zmieni nawet najlepszy uniwersytet.

Jestem ciekawa następnego tytułu Davida Nichollsa i jeśli przyjdzie mi jeszcze się z tym autorem spotkać, nie zawaham się i z radością sięgnę po kolejne jego dzieła. I Wam polecam zrobić to samo.

Brak komentarzy: