środa, 28 września 2016

Tracy Beaker Gra w wyzwania/ Jacqueline Wilson



Nie wiem, jak mogłam tak długo patrzeć na tę książkę nieprzychylnym wzrokiem. Kupiłam ją całkiem przypadkiem, w sklepie z używaną odzieżą. Nie wiem nawet jak to się stało. Okładka przecież była niezachęcająca, a nie przypominam sobie, abym czytała opis umieszczony z tyłu. Bo gdybym tak zrobiła, na pewno bym tej książki nie zabrała do domu. Możliwe że był to akurat ostatni dzień wyprzedaży i nic innego nie było w koszu z książkami, a ja koniecznie chciałam coś kupić. Naprawdę nie pamiętam, co się wtedy stało. Cała historia z tą książką była naprawdę dziwna. Przeleżała pół roku na półce pod ławą, gdzie wrzucam różne papierowe śmieci, które czekają na segregację (czasem parę miesięcy) by ostatecznie osiąść na stałe w pudle przeznaczonym na książki. Pudło to kupiłam po przeprowadzce do mieszkania męża, gdy nie wiedziałam gdzie pomieścić tomy zakupione swego czasu w  sklepie second-hand.
Zaraz po zakupie pudła miałam okazję przejrzeć wszystkie używane książki, które kupiłam kiedyś niemal hurtowo i porzuciłam. I właśnie wtedy przyjrzałam się tej konkretnej książce uważniej. To, co ujrzały moje oczy, gdy patrzyłam na okładkę, wreszcie trzeźwym okiem, zniechęciło mnie do tej pozycji kompletnie. Okazało się bowiem, że przez przypadek kupiłam tytuł dla dzieci! Musiałam naprawdę być w amoku, gdy wchodziłam do tamtego sklepu. Kolejne trzy lata książka przeleżała w swoim pudle, ciągle przekładana, gdy otwierało się wieko. Jakoś nie miałam serca, żeby choćby do niej zajrzeć i sprawdzić, co w sobie skrywa. Przecież miałam już 30 lat i nie dla mnie były bajki dla dzieciaków. Byłam przekonana w duszy, że ta książka dokona żywotu w swoim pudle, dopóki jej komuś nie wydam.
 I nagle zdarzył się cud. Znowu pośpiech, potrzeba szybkiej decyzji, planowany na szybko wyjazd, potrzebna książka do samolotu. Nie chciałam się wczytywać w żadną nową książkę, gdyż akurat czytałam jakiś inny opasły tom, a koniecznie chciałam mieć towarzystwo w samolocie i pociągu. „Tracy Beaker” miała być lekka i nieciekawa- idealne towarzystwo na parę godzin podróży. Mogłam bez obaw poczytać trochę, żeby zabić nudę podróżowania, bez obaw, że wczytam się w coś nowego, gdy w domu czekała inna, zaczęta książka.
I nagle szok- parę pierwszych stron i już byłam stracona. Bajka dla dzieciaków okazała się żywą i zabawną opowieścią o życiowych problemach z punktu widzenia dziecka. Coś w stylu „Zwierzeń Georgii Nicolson”, tylko dla trochę młodszych ludzi. Po kilku rozdziałach nie mogłam się sobie nadziwić, że tak długo ta książka musiała czekać na moją uwagę. Była przecież doskonała- szybka, pełna humoru, zabawna w swój oryginalny sposób, niesamowicie wciągająca. I tak naprawdę wcale nie jestem przekonana, czy jest to typowa książka dla dzieci, pomimo licznych nagród dla książek dziecięcych, które otrzymała. Uważam, że śmiało można ją polecić także dla rodziców lub nastolatków. Myślę, że problemy dzieci i nastolatków niewiele się różnią i ta niewielkich rozmiarów książka zabawi nie tylko dzieci, ale i dorosłych, a także tych „prawie dorosłych”. Problemy dziecięce przedstawione są tu naprawdę żywo, aż się nie chce odkładać książki, tak ciekawie Tracy opowiada o swoim życiu. Przemyślenia są pokazane w zabawny sposób, a to, jak Tracy patrzy na świat, jest tak prawdziwe, że wiele rodziców może się nauczyć od tej dziewczynki, jak mają postępować ze swoimi własnymi pociechami, aby w rodzinie panowała harmonia. Oczywiście do pewnych zasad wymyślanych przez dzieci nie można się nagiąć, bo inaczej szybko byśmy zbankrutowali, nie zyskując wcale tym samym miłości dzieci, jak wydawało się Tracy. Ale od tego właśnie jesteśmy my- dorośli, aby umieć oddzielić ziarna od plew, rzeczy istotne z punktu wychowania dziecka i te, które mogą nam tylko pomóc w rozpuszczeniu pociechy, która stanie się źródłem utrapień. Jednak mimo tych wszystkich mądrych i jakże dorosłych spostrzeżeń miło było choć raz ujrzeć te sprawy w krzywym zwierciadle oczu dziecięcych. Jakaż to była cudowna odmiana po latach życia w kręgu sztywnego i rozsądnego dorosłego myślenia!
Jeśli ktoś lubi czytać Georgię Nicolson i tęskni za jej szalonymi pomysłami, śmiało może ją zastąpić Tracy Beaker. Nie będzie tam wprawdzie problemów z chłopakami, gdyż Tracy nie dorosła jeszcze do wieku, w którym się myśli o płci przeciwnej, ale jest niewiele mniej zabawna niż Georgia. Inne są ich problemy z racji wieku, jednak pomysłowość podobna. Naprawdę nie wiem, jak mogłam przez tyle lat sądzić, że książka jest nudna i nie dla mnie. Jest bardzo dla mnie, bo odpowiada mojemu poczuciu humoru, a może nawet przyda mi się w przyszłości, gdy zostanę matką i nie będę potrafiła zrozumieć swojego dziecka. Lub gdy będę chciała zarekomendować mojemu dziecku jego pierwszą książkę, zaraz po bajkach o misiach i księżniczkach.
Jest to doskonała pozycja dla większych dzieci, jak i dla rodziców. Można się uśmiać z małej Tracy i poznać świat dzieci trochę bardziej. Zabawne, jak Jacquelin Wilson trafnie zobrazowała małe i duże problemy dzieci i ich sposób widzenia świata. Książkę czyta się jednym ciągiem. I jednym tchem. I wcale nie przeszkadza trochę dziecięcy język, bardzo szybko można się do niego przyzwyczaić. Nie sposób nie polubić Tracy od pierwszych linijek. I choć trafiłam na drugą część przygód Tracy, nie mogę się już doczekać, aż wpadnie mi w ręce pierwsza część- „Historia Tracy Beaker”. Mam nadzieję, że znajdę ją w Internecie, bo bardzo chcę ją przeczytać i poczuć się znowu trochę w klimatach Georgii, za którą tęsknię już od paru lat. A jeśli nie możesz mieć jednego, musisz sobie znaleźć zastępstwo, prawda? Tracy zaś idealnie się do tego nadaje. Nawet jeśli książka jest zilustrowana typowo dla dzieci, nawet taka trzydziestolatka uśmieje się przy tym żywym dzieciaku, jakim jest Tracy. I nawet jeśli wiem, jak skończy się jej historia, chcę wrócić do jej początków, do momentu, w którym pisała swój dziennik z domu dziecka. Musiało to być jeszcze zabawniejsze niż druga część. Wiadomo jakie dzieci potrafią być okrutne i wygrać z tym okrucieństwem może tylko ktoś obdarzony taką wyobraźnią i odwagą jak mała Tracy.
Doprawdy nie mogę się doczekać tamtej pierwszej części. Gorąco rekomenduję nie tylko drugą część, którą miałam przyjemność czytać, ale i pierwszą, której mogę się tylko domyślać. Ale poznałam już trochę styl Wilson i bardzo chcę poznać wszystkie jej książki, także te dla dorosłych. Chociaż tych ostatnich trochę się obawiam, bo mogą nie być tak obrazowe i żywe jak te, pisane dla dzieci. No ale jak się nie spróbuje… Nie chcę zmarnować kolejnych lat czytając książki, które nie są nawet w połowie tak ciekawe, jak historia Tracy. Już dość zmarnowałam czasu, każąc czekać Tracy Beaker tyle lat w ciemnym pudle. Mój plan na najbliższe tygodnie to przeczytać tyle książek Jacquelin Wilson, ile tylko znajdę. Mówię tak, jak kiedyś, gdy miałam naście lat i gdy umiłowałam sobie jakiegoś autora, czytałam wszystko, co napisał i co leżało na półkach w bibliotece. Czy to nie wspaniałe? Znowu czuję się jak dziecko! I to jest bardzo ekscytujące! Wilson jest cudowną powieściopisarką, jeśli potrafiła mnie cofnąć w czasie do najlepszego etapu mojego życia. Dzisiaj po pracy biegnę do mojej szkoły języka angielskiego. Ostatnio mignęła mi tam jakaś inna książka Wilson. Nie mogę się doczekać, aż wpadnie w moje ręce! Wy też nie czekajcie dłużej i biegnijcie do biblioteki w poszukiwaniu jej książek. Wilson jest tego warta. Już dawno tak gorąco nie rekomendowałam współczesnej i to angielskiej książki! Mam nadzieję, że jest ona też dostępna w polskim przekładzie, dla tych, którzy nie znają angielskiego. Szkoda byłoby przegapić tak świetne książki.

P.S. W poszukiwaniu informacji o autorce dowiedziałam się, że seria o Tracy Beaker jest bardzo znana i na jej podstawie nakręcono film (serial?). Pomyśleć, że tak długo byłam nieświadoma skarbu, jaki trzymałam w swoim pudle z zapomnianymi książkami! Cieszę się, że wreszcie tam zajrzałam!

Brak komentarzy: