wtorek, 1 kwietnia 2014

Are these my basoomas I see before me? - 10 i ostatnia część "Zwierzeń Georgii Nicolson by Louise Renninson

 Umieszczam ten post jeszcze raz, ponieważ przypadkiem go usunęłam, wraz z wszystkimi komentarzami :)

Once again Georgia and her friends give us a good time. It’s the last part of her Confessions so I’ll be miss her very much. I used to her so much that I don’t know how my life will be without her. I don’t want to read anything else in this time. I need some time to used to that thought that she’ll never come back to my life. Maybe for a week or two I will be capable of read something new but now I only want to read previous parts of Confessions once again.
I do really like Louise Rennison’s writing. She makes me laugh a lot and makes my day always when I read her books. And now I miss not only Georgia but that previous time when I was young and full of life :)
So what’s going on in Georgia’s life? In last part Dave and Masimo had a little fight because of Gee and then Masimo went away without one word. Did he dump Georgia? She persuade Dave to go to Masimo and said him that they are just a mate and nothing more than a good friends. As an answer Masimo wrote a letter where he said he was a bit out for order, but he doesn’t know if Georgia is mature enough for a relationship with him. And that he have to think and he wants her to think about it too.
So Georgia made a plan: she wants to show Masimo her maturiosity and that she is sophisticate enough for being in full relationship with a guy. The plan includes no mad dancing, no mad laugh, stop seeing Dave for a while, stop wearing a false beard and horns and start behaving like a grown up woman. It’ll be really difficult for somebody like Georgia, especially with her mad friends JAnd why she can’t stop thinking about Dave? He’s got a nice girl and Gee wants to retrieve her relationship with her boyfriend. What she’s going to do? You’ll see in “Are these my basoomas I see before me?” :)

         No i skończyłam czytać zwierzenia. Tak jak się spodziewałam dziesiąta część była częścią ostatnią. Nareszcie Georgia wybrała swojego księcia z bajki, po długich i zabawnych poszukiwaniach. Oczywiście nie powiem Wam kto to był, bo nie chcę Wam zabierać radości czytania. Ja obecnie jestem w swoim poksiążkowym nastroju. Co oznacza, że będę snuć się po mieszkaniu i rozpamiętywać wszystkie książki Georgii. Nie mam ochoty sięgać na razie po żadną inną książkę, bo w mojej głowie siedzi Georgia i jej zwariowany świat. Przede mną weekend i wiele godzin na czytanie, a ja nie mam ochoty na nic nowego. Jedyne na co mam teraz ochotę to przeczytać od początku do końca wszystkie pamiętniki Gee. Czuję się uzależniona od tej książki. A takie książki, które potrafią zająć moje myśli na dłużej, uzależnić jak od narkotyku, doceniam najbardziej. Jestem pod wrażeniem tego, że autorce udało się utrzymać moją uwagę przez wszystkie 10 części, a nawet podsycać moją ciekawość przez cały czas trwania przygody z Gee. Gdy tylko kończyłam jedną książkę, od razu otwierałam następną. A gdy wreszcie doszłam do ostatniego zdania ostatniej części, pozostał niedosyt, który spowodował brak zainteresowania czymkolwiek innym. Nawet o czekoladzie myślę obojętnie i powiem Wam, że oddałabym ją bez wahania za możliwość przeczytania kolejnej części. A trzeba Wam wiedzieć, że jestem uzależniona od czekolady, kiedy więc czynię taką propozycję, oznacza to, że książka jest diabelnie dobra. Teraz właściwie mam dwa uzależnienia- czekoladę i Georgię. Z tą tylko różnicą, że po nową czekoladę mogę iść w każdej chwili do sklepu, a moja przygoda z Georgią już się skończyła, nad czym niezmiernie ubolewam. Silniej odczuwam teraz potrzebę sięgnięcia po kolejny pamiętnik Louise Rennison niż po moją wielką czekoladę Milki, którą ukrywam przed samą sobą w bieliźniarce. Wiem, że po jakimś tygodniu wróci zainteresowanie światem i innymi książkami, ale póki co przebywam w świecie swoich wspomnień.
                  A są to wspomnienia niezmiernie miłe. Przypominają mi się wszystkie dowcipy, wszystkie gafy Gee i jej charakterystyczne odzywki. Przypominam sobie jej koleżanki, z których każda jest inna, a idealnie dopełnia obraz całości. Najbardziej zwariowana, obok Gee, jest Rosie, ze swoim Svenem i miłością do noszenia sztucznej brody. Najbardziej fajtłapowata jest Ellen, której nawet najprostsze zdanie sprawia wielki kłopot. Najbardziej trzymająca się zasad i reguł jest Jas, która nawet na romantycznym spacerze ze swoim chłopakiem Tomem, potrafi poszukać borsuczej nory i ciągle o niej mówić, jakby znalazła bezcenny skarb. Dodajmy do tego Mabs, Hons i Jools i będziemy mieć Drużynę Asów, jedyny w swoim rodzaju zbitek osobowości. Gdy spojrzymy na Drużynę z punktu widzenia dorosłego człowieka, to można pomyśleć z lekceważeniem o dziewczynach. Ciągle tylko żarty im w głowie i strojenie się dla chłopaków. Ale gdy spojrzymy w głąb tego środowiska, odnajdziemy garstkę niezwykłych dziewczyn, które na swój specyficzny sposób starają się przetrwać w świecie dorosłych, a jednocześnie jedna na drugiej może polegać, mimo różnych niesnasek w grupie. Mówię tu głównie i Gee i Jas, choć i dla Ellen Georgia czasem traciła cierpliwość. Ale trudno jej się dziwić, że nie ma wolnej godziny na jej zmarnotrawienie podczas czekania, aż Ellen wreszcie ułoży porządne i zrozumiałe zdanie.
               Ale to głównie przepychanki Gee z Jas bawiły mnie najbardziej. Dziewczyny mają zupełnie inny pogląd na świat, mimo to są najlepszymi przyjaciółkami. A przynajmniej są nimi wtedy, gdy nie są na siebie obrażone. Georgia jest charyzmatyczna i pełna pomysłów, które często kończą się kozą w szkole lub jakąś draką. Jas jest zrównoważona i pełna obaw co do skutków pomysłów Gee. Jej obawy najczęściej się sprawdzają, mimo to wciąż daje się namówić dziewczynom do wspólnej zabawy, a po fiasku przedsięwzięcia pełna jest rad, których nikomu nie chce się słuchać. Mimo to czasem Georgia musi wysłuchać swojej porcji rad od Jas lub nudnych opowiadań, co robiła z Tomem (np. budowa akwarium), bo Jas szybko się denerwuje i obraża, a akurat Gee ma jakieś ważne pytanie do niej, np. którego z chłopaków Jas by wybrała: Masimo czy Dave’a. Często więc Georgia musi uważać przy Jas na to co mówi, żeby nie obrazić jej delikatnych uczuć, lub nie narazić się na morały Jas. To, że dziewczyny tak bardzo się różnią, bardzo mi się podoba, bo wywołuje różne zabawne sytuacje i nie pozwala się znudzić wiecznymi przepychankami. Mimo to zastanawiam się czasem, dlaczego one się lubią. Jedyną odpowiedzią, jaka przychodzi mi do głowy, jest właśnie ta różnica charakterów. Jas widocznie potrzebuje kogoś, kto by ją nieco rozruszał Gee czasem potrzebuje kuksańca od kogoś życzliwego.
                Bardzo też polubiłam samą Gee. Mimo, że trochę samolubna, to jednak nie jestem w stanie tego krytykować. Uśmiecham się tylko na myśl o tych wszystkich alarmowych spotkaniach Drużyny Asów, które Georgia zwoływała za każdym razem, gdy miała potrzebę opowiedzenia komuś o swoich problemach. O tym jak wydzwaniała do Jas, żeby opowiedzieć jej o swojej kolejnej trosce i wysłuchać rady i jak bardzo ją denerwowało, gdy rada Jas była nie taka, jakiej się spodziewała lub gdy Jas zamiast słuchać, opowiadała jej o swoich problemach. Bawiło mnie, gdy dziewczyny z Drużyny Asów tłoczyły się dookoła Georgii, by ta mogła umalować się w tajemnicy przed nauczycielami, lub chodzić po terenie szkoły bez beretu, bo za chwilę miała spotkać się ze swoim chłopakiem. Bawiła mnie ta jej cecha charakteru, która zawsze domagała się, aby być w centrum uwagi. Śmiać mi się chciało, jak narzekała, że dziewczyny ciągle tylko myślą o chłopakach, podczas gdy sama zawsze miała pod ręką przybory do makijażu, na wypadek spotkania z jakimś chłopakiem. A gdy miała się niespodziewanie spotkać z Masimo, zawsze biegła najpierw na 5 minut do łazienki, by poprawić włosy lub makijaż.
W jej głowie zawsze gotów był zaświtać ciekawy pomysł jak spędzić czas na lekcjach, czy jak z nudnej lekcji zrobić dobrą zabawę. Przy niej nie sposób się nudzić. I mimo że posiada cechę, której nie lubię, mianowicie chęć zdobycia za wszelką cenę chłopaka, który akurat jej się podoba, jednak u niej to aż tak nie razi, jako że wszystko jest tak sympatycznie opowiedziane, że nie mogę się gniewać na Gee, zwłaszcza jak musi odbić kolejnego chłopaka Lindsay, której jakoś znieść nie mogę. Georgia przywołuje powiew świeżości i chyba dlatego tak bardzo ją lubię. Ja w jej wieku byłam bardziej jak Jas, skrępowana ciągłymi obawami, jednak zawsze potrafiłam docenić takie osoby jak Georgia, pełne życia i wolne od prawdziwych trosk. Ona zdawała się nie przejmować niczym (poza swoim wyglądem, co do którego miała spore obiekcje) i wszędzie widziała dobrą zabawę, a zwłaszcza w nudnej szkole. Ja za moich młodzieńczych czasów nie cierpiałam szkoły, właśnie dlatego, że było tak sztywno i oficjalnie. Georgia znalazła na to sposób- swój dowcip. Dowcipkowała sobie ze wszystkich nauczycieli, nawet z samej dyrektorki, ale były to niewinne żarty. W żadnym razie nie mogłabym jej nazwać łobuziarą. Po prostu był to jej sposób na przeżycie w szkole. Potrafię sobie wyobrazić jaką udręką może być siedzenie na lekcjach dla osoby tak pełnej życiowej werwy jak Georgia.
             Myślę, że uzależniłam się właśnie od tej werwy życiowej. Georgia jest tak inna ode mnie i dlatego tak hipnotyzująca. Chciałabym być taka jak ona, pomijając oczywiście ciągłe myślenie o chłopakach ;) Ale ta radość życia jest naprawdę urzekająca. I pociągająca. Wiem, że wszystko to jest zmyślone. Mimo to przywołało we mnie tęsknotę za taką beztroską, która charakteryzuje tylko nastolatków. Czasu nie mogę cofnąć, za dużo mam lat i trosk żeby wrócić dożycia nastolatki. Ale za to mogę sobie od czasu do czasu pozwolić na ucieczkę od szarej codzienności i znowu, choć przez chwilę, pławić się w świecie młodości i nastoletnich „problemów”. Zapewne i tęsknota za minionymi czasami i młodością tak mnie ciągnie do tych książek. „Zwierzenia” przepełnione są gloryfikacją życia i ta młodość i energia wessała mnie całkowicie. Mam wrażenie, że po przeczytaniu „Zwierzeń” żyję w jakiejś cudownej, delikatnej otoczce, która chroni mnie przed okrutnym światem. Czuję, że nic nie może mnie teraz dotknąć, zranić, bo mam swój świat, o którym już zaczynałam zapominać, który niknął pod troskami dorosłego życia. Georgia odnalazła moje zagubione marzenia, moje prawdziwe „ja”, które potrafi cieszyć się młodością i życiem, nawet jeśli ta młodość objawia się w grupce hałaśliwych dziewczyn w autobusie. Innym razem widzę tę radość życia w grupce dziewczyn i chłopaków, siedzących na zimnych murowanych schodach, obejmujących się i całujących, wpatrzonych w rzekę, skąpanych w pierwszych dających odrobinę ciepła, promieniach wiosennego słońca. Ogarniała mnie prawdziwa radość, gdy na nich patrzyłam. Dziewczyny przytulone do swoich chłopaków, raz po raz wszyscy wybuchali śmiechem, w pewnym momencie wszyscy się rozłożyli na schodach, pozdejmowali kurtki, łaknąc słońca na swoich ciałach, nie zważając na zimno sączące się ze zmarzniętej ziemi. Byli tacy radośni i beztroscy. Nie mogłam oderwać od nich oczu. Zdawało mi się, że widzę Drużynę Asów i że najgłośniejsza dziewczyna z grupy to właśnie Georgia. Ja siedziałam bezpiecznie wtulona w mój zimowy płaszcz, ściśle obwiązana szalem, na ławeczce, jak przystało na starszą panią. Patrzyłam tęsknym wzrokiem na to widowisko, na to umiłowanie życia i myślałam nad tym, jak zmieniłam się pod wpływem Georgii. Jeszcze niedawno patrzyłabym na to wszystko z ironią, raz po raz wymieniając sobie w głowie, co mi się nie podoba w zachowaniu tych dzieciaków. Kazałabym im w duchu pozakładać kurtki, wstać z ziemi, przestać się całować publicznie i obnosić tak jawnie ze swoją młodością. Obecnie walczyłam z chęcią, aby usiąść koło nich, powiedzieć im jak bardzo cieszę się z tego co mają i posłuchać ich beztroskich rozmów, w których na pewno nie przewijałyby się żadne dzieci, choroby, praca, pieniądze. Tak bardzo żałowałam, że nie mogłam tego zrobić i znowu poczuć pełną piersią, że żyję. Ale może to i lepiej, pewnie zostałabym uznana za wariatkę, gdybym sobie koło nich przycupnęła i powiedziała, jacy są fajni :)

                  Choć może jestem w błędzie… Może odnaleźlibyśmy wspólny język. W końcu też jeszcze nie tak dawno byłam nastolatką. A może tylko wydaje mi się, że to było niedawno. Może to Georgia sprawiła, że te 15 lat, dzielące mnie od mojej młodości, zdaje się skracać do lat zaledwie pięciu w mojej świadomości. A może naprawdę się zmieniłam? Zaczynam w to wierzyć, odkąd usłyszałam od jednego nastolatka, że nie spodziewał się, że jeszcze można z kimś normalnie porozmawiać w autobusie. Miał tu oczywiście na myśli mnie, osobę dorosłą. Zapewne uśmiałby się setnie, gdyby się dowiedział, że pomyślałam dokładnie to samo, tyle że w kontekście młodzieży. Nie spodziewałam się bowiem, że po dwóch hałaśliwych nastolatkach płci męskiej, ubranych w dresy i przeklinających od czasu do czasu, kryje się grzeczność i dobre wychowanie. Przypadkowe zderzenie stóp w zatłoczonym autobusie było katalizatorem krótkiej i zabawnej rozmowy z przedstawicielami kolejnego pokolenia, z której wyszłam zwycięsko, z komplementem i grzecznym „do widzenia” oraz z uśmiechem igrającym na moich wargach. Chyba już nigdy z moich ust nikt nie usłyszy zdania wypowiedzianego z westchnieniem: „Ach ta dzisiejsza młodzież…”, chyba że będzie to westchnienie tęsknoty za tym co przeminęło.
                  Ale wróćmy do Georgii. Znowu stanęła przed trudnym momentem życiowym. W ostatniej części przez swoje karygodne zachowanie i ciągłe przypadkowe spotkania z Davem sprawiły, że Masimo prawie pobił się ze swoim rywalem, po czym odszedł bez słowa. Czy to oznacza, że zerwał z Georgią? Gee prosi Dave'a, żeby pomógł jej rozwiązać tę patową sytuację, na co chłopak zgadza się pójść do Masimo, by przekonać go, iż są z Georgią tylko dobrymi kumplami. Jednak, gdy to mówi, wydaje się, jakby nie do końca było to prawdą... Gdy przychodzi list od Masimo, w którym chłopak zawiera swoje wątpliwości, czy aby Gee jest wystarczająco dorosła na to, aby być z nim, dziewczyna postanawia udowodnić mu, że tak. Układa "dojrzały" plan, w którym najważniejszymi punktami było: przez jakiś czas nie widywać się z Davem, nie tańczyć szalonego tańca, nie nosić rogów i sztucznej brody. Jednak jak tego dokonać, gdy dookoła dzieje się tyle zabawnych rzeczy? Jak utrzymać nogi na miejscu, gdy Drużyna Asów tańczy szaloną congę, gdy Sven i Rosie mają założone identyczne kostiumy z lateksu, a w głowie wciąż dźwięczy prześmiewczy głos Dave’a sugerujący, że Masimo jest dziewczyną? I jak odpędzić natrętne myśli o Dave’ie? Powstaje też pytanie jak często spotykać się z Masimo i co robić z chłopakiem dzień w dzień, gdy się ma tak małe doświadczenie w tej kwestii? W końcu ze swoimi chłopakami Georgia spotykała się rzadko i głównie jej czas wypełniało wtedy całowanie. Najważniejszym jednak pytaniem jest czy Georgia jest gotowa na poważny związek, wyjazd z chłopakiem i może nawet na pracę za granicą? W końcu w wieku 15 lat nie myśli się nawet o małżeństwie. W tej części Georgia staje przed wieloma wyborami. Jak sobie poradzi? Tego dowiecie się z części pt. „Are these my basoomas I see before me?”. Jednego możecie być pewni- w przypadku Georgii każda opcja jest możliwa :)

2 komentarze:

Unknown pisze...

Proszę powiedz kogo wybrała ! <3

Gone_With_The_Books pisze...

Tego, którego dyktuje Ci serce :) Przepraszam, że dopiero teraz odpisuję, ale nie zauważyłam tego komentarza. Jak chcesz, mogę Ci przesłać moje nędzne tłumaczenie i sama sprawdzisz :)