niedziela, 27 stycznia 2013

Zdrada - czy da się z nią żyć?

      Co właściwie oznacza to złowrogie słowo? Przede wszystkim to zawiedzenie czyjegoś zaufania i narażenie drugiej osoby na straty moralne. Gdy się spojrzy na definicję zdrady wydaje się ona niczym strasznym. Przecież codziennie ktoś nadużywa naszego zaufania i to nie tylko w relacjach partnerskich. Może być to koleżanka w pracy, która podpisała się pod naszym projektem i dzięki temu dostała awans, może to być kolega, któremu się zwierzyliśmy z naszych największych sekretów i teraz za sprawą jego gadulstwa nie możemy odnaleźć spokoju w firmie. Zdradzić może nas przyjaciel, członek rodziny i czasami wystarczy jakaś drobnostka, żebyśmy poczuli się zdradzeni. Wystarczy, że poczujemy, że druga osoba zawiodła zaufanie, którym ją obdarzyliśmy. Jednak są takie zdrady, które silnie wpływają nie tylko na nasze emocje, charakter, ale i na całe nasze życie.
Mówię o zdradzie partnerskiej. Nieważny jest tu staż związku, pierścionki ani obrączki. To zawsze boli tak samo. I boli w momencie odkrycia zdrady, a także po czasie, kiedy pozornie przebaczamy partnerowi jego potknięcie, boli też po latach, bo nie da się wyrzucić tak wielkiego zranienia z umysłu, a czas jedynie pozwala nie myśleć o tym codziennie. Jednak w tym przypadku nie można powiedzieć, że czas goi rany, bo taka rana nigdy się nie zagoi i osoba zdradzona już nigdy nie będzie mogła w pełni zaufać swojemu partnerowi, czy to temu, któremu zostały winy "przebaczone", czy też każdemu następnemu. Kiedy znajdujemy partnera, z którym się wiążemy, obdarzamy go tak wielkim zaufaniem, jakie możemy spotkać tylko pomiędzy dwojgiem ludzi. Gdy druga osoba zawiedzie to zaufanie, niszczy bezpowrotnie nasz stosunek do niej, czasem nawet do całego gatunku. Zdradę boleśnie przeżywamy nawet wtedy, gdy z drugą osobą nie łączy nas wielkie szczere uczucie, nazywane miłością. Oczywiście jeśli dwoje ludzi łączy miłość, zdrada staje się tym boleśniejsza, im większa miłość i więcej nadziei, pokładanych w partnerze. Ale nawet jeśli dwoje ludzi łączy tylko pasja i namiętność i nie mają wobec siebie szczególnych planów na przyszłość, to nawet w takim związku zdrada boli. Nie lubimy przegrywać, a utrata partnera na rzecz innej osoby nie może zostać pominięta obojętnością. Jesteśmy dla siebie samych największym skarbem. Kiedy dotyka nas zdrada , jest to jednocześnie cios w samoświadomość. Zdrada godzi w naszą pewność siebie. Czujemy się gorsi od osoby, z którą przegraliśmy.  Nasza samoocena obniża się gwałtownie i cierpimy z tego powodu coraz bardziej. Przestajemy wierzyć, że jesteśmy coś warci, czujemy się jak nikomu niepotrzebne śmieci, które ktoś wyrzucił bez żadnych skrupułów. Nikt nie jest w stanie bez bólu spojrzeć prawdzie w oczy: że zostaliśmy wymienieni na lepszy model. Oczywiście w naszym mniemaniu jesteśmy gorszym modelem, a prawda jest w rzeczywistości taka, że zostaliśmy wymienieni na inny model, który wcale nie musi być lepszy. Po prostu w pewnym momencie nasz partner zaczął sobie zdawać sprawę, że tamta/tamten jest zupełnie inna/ inny od nas i bardziej odpowiada jego potrzebom. Taki już jest człowiek, ciągle wydaje mu się, że za rogiem czeka go coś lepszego. Dlatego bez opamiętania rzuca się na coś, co wydaje mu się inne niż to, do czego przywykł. A nierzadko zdarza się, że po jakimś czasie nagle dostrzega, że to co go olśniło, jest dokładnie tym samym, co miał. Wtedy albo czuje wyrzuty sumienia i stara się wyprosić wybaczenie osoby, którą zranił, albo postanawia być z tą drugą osobą, do czasu, aż inny diament olśni go blaskiem, który wydaje się inny i bardziej lśniący od dotychczasowego. Człowiek jest niezwykły. Można by go porównać do poszukiwacza. Ciągle szuka czegoś lepszego. Nawet jeśli się do tego nie przyznaje nawet przed samym sobą, to uważa się za bardzo wartościowego człowieka, który zasługuje na najlepsze. Dlaczego tak często narzeka na to co ma, bo przecież należy mu się znacznie więcej.  Człowiek ma duże wymagania, w każdej dziedzinie życia oczekuje najlepszych gratyfikacji za to, że jest jaki jest, czyli wspaniały.
To ciągłe poszukiwanie lepszego ciągnie nas do zdrady i wtedy nie patrzymy na konsekwencje naszych czynów. Czasem, jeśli nie jesteśmy zbyt zaślepieni w siebie, wreszcie zauważymy, że skrzywdziliśmy. Jednak najczęściej przemy do przodu nie patrząc ile się za nami trupów sieje. Te trupy to wiara, nadzieja, zaufanie, pewność, samoocena. Jest ich dużo więcej, ale te bolą najbardziej. Osoba, która raz straci zaufanie, może go już nigdy nie odzyskać. A ciężko żyć bez zaufania. Tak samo z brakiem pewności siebie, bez wiary i nadziei na przyszłość. Zdrada może zniszczyć drugiego człowieka bezpowrotnie. Szkoda, że nasi partnerzy tak rzadko o tym pamiętają.  Jeśli jednak spojrzeć na to wszystko bez emocji, to trudno im się dziwić. Kiedy spotkamy kogoś, kto lśni zupełnie innym blaskiem niż nasz dotychczasowy diament (oczywiście w naszych własnych wyobrażeniach), przestajemy raptownie liczyć się z drugą osobą. Liczymy się tylko my i nasze osobiste pragnienie szczęścia. Nagle nasze dotychczasowe życie wydaje się bezbarwne i bez blasku. Teraz już widzimy, że wcale nie byliśmy szczęśliwi, i że nasze dotychczasowe życie było wegetacją. Raptem uświadamiamy sobie, że całe życie czekaliśmy na ten blask bijący od tej osoby, którą obdarzyliśmy palmą pierwszeństwa, odbierając ją naszemu dotychczasowemu partnerowi. W takim momencie przestajemy myśleć o partnerze i zatrzymujemy się wyłącznie na swoich potrzebach. Stawiamy je na piedestale i dążymy do nich nie patrząc na szkody, uczynione przez nas samych. Nie zdając sobie z tego sprawy zaczynamy się tłumaczyć sami przed sobą, że całe życie czekaliśmy właśnie na tę nową osobę i przecież nie możemy się nagle odwrócić od prawdziwego szczęścia, które los zsyła nam tak późno. A skoro los nam je zsyła, to naszym obowiązkiem jest porzucić dotychczasowe kajdany i brać od życia to, co ono nam daje. Tłumaczymy sobie, że to także dla dobra naszego partnera, bo przecież teraz, kiedy już wiemy czym jest prawdziwe szczęście i gdzie leży, będziemy tylko ranić partnera, pozostając z nim w tym pustym związku bez prawdziwych uczuć. Im szybciej więc odejdziemy, tym będzie lepiej dla wszystkich. Jesteśmy wręcz pewni, że nasi partnerzy nam kiedyś podziękują, znajdując takie samo szczęście w ramionach innej kobiety czy mężczyzny. Dzieci też oczywiście jakoś sobie poradzą, bo przecież będziemy je odwiedzać i kochać tak samo.
Czasami zdarza się, że człowiek nie jest na tyle odważny, by od razu zostawić partnera i rzucić się w nowe szczęście. Albo nie jest do końca przekonany, czy to już na pewno to, próbuje więc nowego szczęścia po trochu, po kryjomu, a kiedy okazuje się, że diament szybko stracił blask, cieszy się ze swojej ostrożności. Czasami nawet nie ma wyrzutów sumienia, bo przecież tylko sprawdzał, czy aby szczęście nie leży gdzie indziej. A skoro już się okazało, że tam gdzie szukał przed chwilą, wcale nie ma szczęścia, żyje dalej z dotychczasowym partnerem, mając nadzieję, że  jego skok w bok nigdy się nie wyda. I wcale nie ma ochoty mówić o tym drugiej osobie. Po pierwsze boi się konsekwencji własnych działań, bo nagle to, co miał a co tak bezmyślnie naraził na zepsucie, wydaje mu się  najcenniejsze, po drugie uważa, że gdy pojawia się okazja na szczęśnie, to należy ją sprawdzić, po trzecie wreszcie nie chce drugiej osoby zranić, mimo że jeszcze kilka dni temu w ogóle się tym nie przejmował. Często jednak jego występek wychodzi na światło dzienne, bo nie zachował wystarczającej ostrożności, ktoś go zobaczył lub pod wpływem nagłych wyrzutów sumienia i strachu przed karą stał się inny, cichszy, może bardziej nerwowy i jego partner to wyczuwa. A czasem już na etapie zalotów do nagle odnalezionego prawdziwego szczęścia tak bardzo się zapomina, że daje swojemu partnerowi tak wyraźne znaki ostrzegawcze, że niepotrzebnie tylko wydłuża jego udrękę niepewności. A kiedy wszystko wychodzi na światło dzienne, dzieje się prawdziwy dramat, spowodowany jego bezmyślnością.
Czy się przyznać czy nie? Na to każdy musi sobie sam odpowiedzieć. Nie warto tłumaczyć sobie, że niewiedza jest lepsza od wiedzy, ponieważ jest duże prawdopodobieństwo, że wszystko i tak prędzej czy później się wyda. Ja jestem zdania, że należy ponosić konsekwencje własnych działań. Gdy byliśmy dziećmi i coś zbroiliśmy, staraliśmy się ukrywać własne występki, by uniknąć kary. Kara zaś zawsze była dotkliwa. Wiek dziecięcy jest czasem największej nauki. Z tego okresu wynosimy najwięcej informacji. Dzięki temu okresowi prób i błędów wiemy, że każdy wybryk będzie ukarany i najlepszym sposobem aby tego uniknąć jest milczenie do samego końca, wypieranie się dopóki nie przedstawi się wobec nas dowodów. Jednak uważam, że jako ludzie dorośli jesteśmy na tyle myślący, że potrafimy rozróżnić co jest dobre, a co złe. Kiedy więc decydujemy się na zło, powinniśmy to robić z pełną świadomością konsekwencji i pochylić pod nie głowy. Skok w bok to nie tylko narażanie partnera na zabijające go emocje, ale też igranie z jego zdrowiem. Jeśli już więc wyobrażamy sobie, że osoba, która nagle staje nam na drodze i wydaje się diamentem, jest tą jedyną osobą, która może dać nam szczęście, powiedzmy o tym swojemu partnerowi. I tak będzie cierpiał, jak się dowie prawdy po latach, lepiej więc od razu przedstawić sprawy jak dorosły z dorosłym i dać wybór. Oczywiście najprawdopodobniej nasz partner sam odejdzie, ale dajmy mu szansę na podjęcie decyzji. Nie bądźmy egoistami do końca. Łatwiej znieść  słowa, niż zdradę. Jeśli zaczynamy myśleć o kimś innym, powiedzmy to partnerowi. Niech ma szansę o nas powalczyć, lub przynajmniej o spokój swojego sumienia. Pozwólmy jej/ jemu odejść, zanim zranimy tę drugą osobę jeszcze bardziej.
A czy zdrada to jedynie niewierność, która polega na stosunku cielesnym? Byłoby wtedy dużo prościej. Niestety, wiele zależy od płci. Dla  wielu mężczyzn zbliżenie cielesne ich kobiet jest największą zdradą. A to dlatego, że tak właśnie pojmują oni zdradę. Dla nich cielesność liczy się najbardziej, zatem kiedy kobieta dzieli się swoją cielesnością z innymi, jest to dla jej stałego partnera zniewaga nie do zniesienia. Dla kobiety natomiast zdrada znaczy dużo więcej. Zdrada duchowa i fizyczna bolą ją tak samo, a dla wielu kobiet zdrada duchowa jest boleśniejsza. Bo to oznacza dla kobiety przegraną na każdym froncie. Straciła nie tylko ciało swojego mężczyzny, ale i duszę. Straciła jego miłość, bo oto on zakochał się w innej.
Dla różnych kobiet różne oblicza zdrady bolą mniej lub bardziej. Dla mnie zdradą jest choćby myśl o innej kobiecie. Przytulenie innej, usadowienie na jej twarzy pocałunku, oglądanie się za inną kobietą, ciągłe myślenie o niej- to wszystko prowadzi do zdrady. A także jest samą zdradą. Mając jedną kobietę, nie powinno się myśleć o drugiej. Kiedy ja kocham, inni mężczyźni dla mnie nie istnieją. Tego samego oczekuję od mojego mężczyzny. Nie dajmy się oszukać. Kiedy mężczyzna zaczyna zwracać swoje myśli ku innej kobiecie, zawsze ma to jakiś cel. Lepiej więc zdusić w zarodku kiełkujące zainteresowanie. Kiedy wydaje nam się, że nasz mężczyzna zaczyna wykazywać niezdrowe zainteresowanie drugą kobietą, najpewniej mamy się czego obawiać. Zresztą każda kobieta, znając swego mężczyznę wie, kiedy jego zainteresowanie zaczyna mieć poważniejsze zamiary. Zresztą wystarczy przypomnieć sobie jak nasz mężczyzna zachowywał się kiedy starał się o nas. Na pewno startując do innej kobiety będzie zachowywał się dokładnie tak samo. Jeśli więc już zauważymy takie akcje naszego mężczyzny w stosunku do innej kobiety, najpewniej będzie to prowadziło do zdrady. Od nas tylko zależy czy od razu podejmiemy walkę czy pozwolimy na rozwinięcie się tego kiełkującego uczucia. Oczywiście z obawy przed utratą partnera kobiety często pozwalają im na zbyt wiele, ale kiedy już jego uczucie względem innej kobiety osiągnie wysokie stadium, ostatecznie on może i tak odejść. Czasem warto więc postawić wszystko na jednej szali i od razu rozpocząć walkę i nie czekać na konsekwencje swojego  tchórzostwa.
Co nas, kobiety, bardziej boli? Fizyczna czy duchowa zdrada? Myślę, że obie bolą podobnie. Ale chyba jednak zdrada duchowa bardziej niszczy kobietę, jej poczucie własnej wartości. Taka zdrada to osobista porażka, o której trudno zapomnieć. Zdrada zaufania pada cieniem na życie kobiety i zmienia ją właściwie do końca życia. Gdy bardzo kochamy i nagle dowiadujemy się, że nasz partner kocha inną, jesteśmy zdruzgotane. Okazuje się, że nie jesteśmy nic warte, że inna kobieta tak szybko odebrała nam kogoś, kto był całym sensem naszego istnienia. Dla kobiety posiadanie mężczyzny, którego mogłaby kochać i założyć z nim rodzinę, jest najważniejszą rzeczą pod słońcem. Dlatego kiedy on zaczyna interesować się inną kobietą, grunt pod naszymi nogami zaczyna gwałtownie drżeć, aby wreszcie zapaść się razem z nami pod ziemię, kiedy partner opuszcza nas dla innej. Zaczynamy wmawiać sobie, że to wszystko nasza wina, że nie jesteśmy niczego warte, że nie zasługujemy na miłość. Nagle okazuje się, że nic nam nie zostało, czym mogłybyśmy się pocieszyć, bo często kiedy zdobywamy mężczyznę naszych marzeń, porzucamy swoje dotychczasowe zainteresowania, które miały nam umilić czas oczekiwania na księcia z bajki. Gdy książę znika z naszego horyzontu, zostaje czarna, ziejąca pustka, której nie ma czym wypełnić. A na pewno łatwiej byłoby wylizać rany mając czym zająć myśli. Jak tu jednak przekonać kochającą kobietę, że nie tylko mężczyzna liczy się w życiu, ale i jej zainteresowania, które ją kształtują. Szkoda, że tak wiele kobiet o tym zapomina i skupia się wyłącznie na krążeniu wokół mężczyzny.
O zdradzie wiele można by napisać. Ale co zrobić, gdy nasz mężczyzna zdradził a mimo to postanowił zostać przy nas? Wybaczyć czy nie? Zostać z nim czy odejść? Niestety nie ma złotego środka. Każda z nas musi sama odpowiedzieć sobie na to trudne pytanie. Jedno jest pewne- życie ze zdradą nie jest łatwe. Zawiedzione zaufanie nie potrafi zapomnieć. Nawet jeśli zdecydujemy się wybaczyć, jeśli będziemy potrafiły to zrobić, pamięć o zdarzeniach zostanie w nas na zawsze. Takie już są kobiety. Mogą wybaczyć, ale nie zapomną nigdy. Zwłaszcza, gdy zmuszone były na wszystko patrzeć. Łatwiej przeżyć coś, o czym się dowiedziało już po fakcie. Kiedy natomiast trzeba na to wszystko patrzeć w czasie teraźniejszym, straty są dużo bardziej bolesne i na zawsze wrzynają się w mózg. Kiedy decydujemy się zostać z mężczyzną, który zdradził, musimy zdawać sobie sprawę z trudności zadania, na jakie same się decydujemy. Wystawiamy się wtedy na naprawdę ciężką próbę, jeśli nie najcięższą w życiu. Jeśli przetrwamy pierwsze miesiąca po zdradzie bez codziennego przypominania partnerowi jaki jest podły, możemy pogratulować sobie siły. Jednak nigdy nie wolno stracić czujności. Bo zadra na zawsze zostanie w naszym sercu i zacznie wypływać w najmniej oczekiwanych momentach. Kiedy wyda nam się już, że prawie zapomniałyśmy o wydarzeniu, lub przynajmniej potrafimy z tym żyć, nie myśląc o tym codziennie, nagle jeden przypadkowy telefon, w którym słyszymy damski głos, jeden sms o późnej porze, jedno spóźnienie mężyczyny może pozbawić nas odzyskanej pewności siebie. Zaczynamy przypominać sobie wszystko ze zdwojoną siłą i nagle wszystko wydaje nam się podejrzane. Mamy ochotę śledzić każde poczynania partnera, ciągle pytamy kto dzwonił, rzucamy się pierwsze na telefon, zaglądamy mu przez ramię podczas wpisywania hasła na pocztę mailową, aby podczas jego nieobecności sprawdzić pocztę od A do Z. Zaczynamy czuć niepokój, który rzuca się cieniem na nasze życie. Podejrzenia powoli zaczynają niszczyć nas od środka, a my zaczynamy mimowolnie niszczyć nasz związek. Bo który mężczyzna wytrzyma długo ciągłe pytania? Jeśli myślicie, że on nie wie, dlaczego pytacie, jesteście w błędzie. Nawet jeśli jest niewinny, zaczyna czuć się winnym. Przypomina sobie to, co zrobił i przestaje czuć się dobrze w związku. Nikt nie lubi, aby przypominać mu jego grzechy. Chcemy czuć się dobrze z samym sobą, chcemy myśleć o sobie jak o nieskalanej tafli, kiedy więc ktoś nam burzy ten obraz, słusznie czy niezasłużenie, przestajemy czuć się swobodnie w swoim dotychczasowym życiu z partnerem. Łatwo jest zniszczyć coś, co się tak pieczołowicie odbudowywało.  Ciężko jest powściągnąć emocje, ale czasem tak trzeba, jeśli nie chcemy zniszczyć swojego związku. Jeśli więc nie czujemy się na siłach, lepiej po prostu od razu odejdźmy i nie silmy się na odwagę. Bo żeby zostać z partnerem, który nas zdradził, potrzeba wyjątkowej odwagi. I siły panowania nad własnymi emocjami i słowami, których nie da się cofnąć. Odgrzewanie starych przewinień niczemu nie służy, tylko zniszczeniu.
Jak więc żyć z zadrą zdrady? Nie jest to łatwe. Trzeba być przygotowanym na codzienną walkę. Trzeba wiedzieć, że nigdy nie będzie tak samo jak kiedyś, zaufania nie da się odbudować. Ciągłe myśli o zdradzie zburzą niejedną chwilę spokoju. Będzie to walka o duszę i zapomnienie. Zapomnienie czegoś, czego nie da się zapomnieć, a co można jedynie upchnąć jak najgłębiej w zakamarki wspomnień. Łatwiej jest odejść od razu i cierpieć przez jakiś czas niż zostać i cierpieć zawsze, codziennie. Tak więc życie ze zdradą to życie w ciągłym cierpieniu, bez zaufania i w kręgu powracających podejrzeń. Kto się na to zdecyduje, nie zazna już spokoju. Przede wszystkim trzeba uzbroić się w cierpliwość. Czas wreszcie rzuci łunę na wspomnienia, aż staną się one przyblakłe i mniej będą boleć. Ale zanim to się stanie, będziemy codziennie zastanawiały się jak to się stało, szukały u siebie powodów. Jednego dnia znajdziemy w sobie wiele winy, często wyimaginowanej i wtedy będziemy się czuły źle z powodu własnych słabości. Będziemy sobie obiecywać, że będziemy bardziej rozrywkowe, pomysłowe, że zburzymy rutynę związku i odzyskamy uczucie partnera. Innego dnia całą winę zrzucimy na niego, będziemy walczyły z nienawiścią do niego i  z myślami wartymi umieszczenia w celi więziennej, gdy nasza myśl powędruje do tej drugiej kobiety. Jeśli będziemy znały jej dane osobowe, będziemy starały się śledzić każdy jej krok w sieci i pilnować, czy jej słabość do naszego partnera nie powraca, zwłaszcza z wzajemnością. Tymi detektywistycznymi zapędami będziemy same sobie burzyły spokój, będziemy tego świadome, ale nie będziemy potrafiły przestać. Będziemy czuć zazdrość wobec tej kobiety, być może będziemy chciały być takie jak one, tak w zachowaniu, jak w wyglądzie zewnętrznym, mając nadzieję odzyskania dawnego ognia w swoim związku dzięki upodobnieniu się do tej kobiety, która bez wysiłku odebrała nam naszego mężczyznę. Codziennie będziemy się łapać na szukaniu dowodów jego wykroczeń przeciwko Waszemu uczuciu i z dużą dozą podejrzeń będziemy przeszukiwać mieszkanie w poszukiwaniu włosów, tajemniczych rachunków i Bóg wie czego jeszcze. Codziennie będą nam się cisnęły oskarżenia, pytania o tamten związek i tamtą kobietę, tym samym odgrzebując rany, które chcemy wyleczyć. Codziennie będziemy miały chęć przypominania partnerowi o jego zbrodni. 
Powstrzymajmy jednak wszystkie te zapędy. Jeśli chcemy się dowiedzieć całej historii tamtego związku i uczuć, które mu towarzyszyły, wypytajmy o wszystko co nas interesuje z najdrobniejszymi szczegółami od razu, jak się dowiemy o występku partnera. Powiedzmy mu jak bardzo nas zranił. Zarzućmy mu wszystko to, co chcemy mu zarzucić. Powiedzmy mu o swoim braku zaufania i możliwości jego nieodzyskania. Powiedzmy mu wszystko co nam leży na sercu. A potem zamknijmy ten rozdział. Od następnego dnia nie wracajmy już do tamtych wydarzeń. Być może będziemy myśleć, że jak nie będziemy partnera ranić codziennym przypominaniem mu jego przewin, to on pomyśli, że my już zapomniałyśmy, że mu wybaczyłyśmy. Ale on na pewno tak nie pomyśli. Będzie wiedział bądź wyczuwał, że droga do wybaczenia jest długa. Ale dla własnego spokoju nie rozdrapujcie swych ran. Myślenie, że skoro my cierpimy codziennie, to on też powinien, jest drogą błędną. Jeśli nasz partner wciąż nas kocha, będzie cierpiał bez względu na to, czy mu będziemy o tym przypominać czy nie. Jedyna różnica polega na tym, że rozdrapywanie ran spowoduje, że ucierpi Wasz związek, który po zdradzie potrzebuje spokoju, a nie negatywnych emocji. Bardzo trudno jest milczeć, gdy chce się krzyczeć, ale jedynie to może uratować resztkę tego, co zniszczył nasz partner. Jeśli już decydujemy się na ratowanie związku, zróbmy to z pełnym poświęceniem. Odrzućmy myśli, że to teraz on powinien się poświęcić, skoro już zrobił nam tak wielkie świństwo. Ale bądźmy pewne, że on czuje się winny i będzie się poświęcał bez względu na nasze przypomnienia. A to dlatego, że będzie widział naszą udrękę i będzie starał się naprawić to, co zepsuł. Jeśli natomiast nie zauważymy żadnych oznak jego cierpienia, żadnych starań z jego strony, jest to raczej znak, że nasz parnter nie czuje się winny i nie warto go zatrzymywać na siłe przy sobie. Być może i tak odejdzie raz zasmakowawszy zdrady, więc może lepiej będzie oszczędzić sobie podwójnej udręki.
Życie ze wspomnieniem zdrady jest chyba najtrudniejszą rzeczą na świecie. Dlatego zanim podejmie się tę ciężką walkę, trzeba się najpierw zastanowić czy ma się na to wystarczająco sił i czy nagroda za ciągłą udrękę jest tego warta. Bo nikt nie będzie w stanie nam zagwarantować, że przeszłość nie odnajdzie drogi powrotu w formie nowej kobiety w życiu naszego mężczyzny.

3 komentarze:

Karmi pisze...

Cieszę się,że ktokolwiek będzie czekał;)
A właśnie czy to Tobie miałam kiedyś wysłać zdjęcie kotka?

Gone_With_The_Books pisze...

:) Mnie :) Ciągle czekam ;)

Karmi pisze...

Mogłabyś podać mi swojego maila,nie znalazłam go na blogu;)