piątek, 24 sierpnia 2012

Czy kobieta urodziła się tylko po to, by mieć dzieci?



      

        Hi everybody. I’ve got question for You. Many of You are girls so maybe you can tell me if I’m ill (and I mean: mentally ill) or am I completely normal person? I thought I’m fine, but now I have doubts.

         You know, some time ago member of my family ask me if I’ll be grandmother for one of his twins. I said “no” and his wife and others from my family and my friends told me I am mentally ill, I have real problem with my head, I am freak, weird and another definition of state of my mind. But I have really good reason to refuse. It’s something they know, because everybody know it, I never hide it from anybody. The truth is I don’t like children and I’ll be very bad godmother. That’s why I have to bear mark of being freak. But who told that woman HAVE TO like children? God create me like this, I am who I am because of Him, so I always thought I am normal person, because God create me, but people tell me I’m not.  I’m a woman and I don’t like children… how is it possible? She’s completely freak!! She lost her mind! She’s weirdo! But I was born like this and I am who I am. I don’t lie to anybody, I am honest to everybody I myself and that’s why I’m a freak?? It's a price of my sincerity. Do women live only to create a new life? I something wrong with me? What do You think people, hmm? Please don’t afraid to tell me what do You think truly.

       Dziś chciałam Was zaprosić do małej dyskusji, kompletnie nie związanej z tematyką bloga. Jednak jak można zobaczyć na moim blogu dyskusje na różne tematy pojawiają się tu sporadycznie. Ostatnio spotkało mnie coś nieprzyjemnego i chciałam się tym z Wami podzielić oraz zapytać o Wasze zapatrywania na ten temat. Zapewne zaglądaja tu same kobiety, więc będzie z kim o tym pogadać :)

      O czym będzie dyskusja? Poniekąd o roli kobiety w świecie. A wszystko zaczęło się od narodzin. Urodziła się dwójka dzieci- bliźniaki. Jako osoba najbliższa ojcu dzieci, spodziewałam się prośby o bycie chrzestną. Tutaj muszę cos o sobie opowiedzieć. Jestem kobietą, a nie lubię dzieci! Yyyyyyyyy! - pomyśli niejedna. Jak tak można? Przecież ma macicę, ma jajniki, ma serce! Dlaczego więc nie lubi dzieci?
      Czytałam gdzieś, na pewno w jakimś śmiesznym pisemku dla kobiet, że aby usidlić faceta, nie wolno mu pod żadnym pozorem pokazać, ze sie kocha dzieci, bo automatycznie włączy mu się lęk przed zobowiazaniem. A więc absolutnie nie należy podbiegać do przechodzącej z wózkiem kobiety i gaworzyć do dziecka, na spotkaniu ze znajomymi posiadającymi dzieci nalezy udawać całkowitą obojętnośc wobec dzieci, a nawet zapomnieć następującego po sobie układu słów: "dzieci", "są" i "fajne". Z kolei kobiety oczekują od innych kobiet zachowania całkowicie odmiennego. Kiedy idą z wózkiem ulicą, wręcz chcą, aby obce kobiety podawały ręce oślinionym rączkom ich pociech, brały na ręce, pytały jaką dziecko robi kupkę, miziały ubrudzone jedzeniem policzki. Dopiero wtedy, kiedy zachowuje się w ten sposób, jest sie prawdziwą kobietą. Można oszaleć, prawda? Każdy oczekuje od Ciebie czegoś innego i nikt nie myśli o Tobie, czego Ty pragniesz.

      A ja pragnę tylko jednego: żeby zostawiono mnie w spokoju! Jeśli patrzymy na tezy, które wypisałam wyżej- usidliłabym każdego faceta. Nie tylko nie widzę dzieci, ale nawet nie mam tego słowa w słowniku. Potrafię jedynie powiedzieć, z użyciem słowa "dziecko" tylko takie zdanie- "Nie lubię dzieci". Tak, to szokujace dla większości kobiet stwierdzenie. Nie lubię dzieci, nie szaleję na ich widok, są mi całkowicie obojetne, kiedy ktoś przychodzi do mojej mamy w odwiedziny z dzieckiem, ja salwuję się ucieczką, żeby tylko przypadkiem ktoś nie powiedział: idź się pobawić z Angelą" (czyli ze mną... brrrr!), moje koleżanki muszą mi obiecać przed wizytą, że nie będą wciskać mi swoich dzieci na ręce. Niejedna z Was pomyśli: "dlaczego ona taka jest"? Otóż nie wiem. Szczerze Wam powiem- nie wiem. Taka już jestem i nie zmienię się. Wariuję na punkcie zwierząt, a dzieci są mi obojętne. Kiedy mówię, że nie lubie dzieci, mam na myśli, że są mi obojetne, ale połowa świata słyszy wtedy, że ja dzieci nienawidzę, że należy trzymać dzieci ode mnie z daleka, bo nie wiadomo co im zrobię złego. A ja dziecku krzywdy nigdy bym nie zrobiła. Tylko nie chcę ani nie umiem się nimi zajmować, bawić itd. Czasem zniosę obecność dziecięcia, chwilę się pobawię, wytrzymam nawet godzinę, ale potem mam ochotę posiedzieć w samotności, czuję się strasznie zmęczona, jak po jakimś maratonie. A matki i ojcowie patrzą na mnie ze zdziwieniem, szokiem, zapominają że nieraz odczuwali tak samo jak ja: zniecierpliwienie, zmęczenie, myśl, że chciałoby się mieć choć jeden dzień spokoju bez dzieci (albo nie chcą się przyznać do takich myśli, bo przecież na jakich rodziców by wyszli?!).
        Czasem słyszę teksty, że moja szalona miłość do zwierząt kiedyś przemieni się w miłość do dzieci, ale mijają lata, a ja jestem cały czas taka sama, czyli obojętna na dzieci, ze skłonnościami do ich unikania. Większość moich znajomych wie, jaka jestem, akceptuje to, albo (jak się ostatnio okazało) udaje, że akceptuje, zaprasza mnie do siebie mówiąc, że będą ode mnie trzymali dzieci z daleka, robią sobie z tego żarty i wszystko jest w porządku. Ale od czasu do czasu zdarzy się coś, co mnie wytrąci z równowagi. Taka sytuacja zdarzyła się kilka dni temu.
Tak właśnie dzieci na mnie reagują :P


       Zatem wróćmy do chrztu. Jak już wspomniałam, wiedziałam że zostanę poproszona o bycie chrzestną i zanim dzieci się urodziły, poprosiłam przyszłych rodziców, żeby mnie nie prosili o to. Starałam się wytłumaczyć po raz kolejny jaka jestem, że tu nie chodzi o pieniądze, że będą złą chrzestną, nie będę odwiedzać dzieci, interesować się nimi, nie będę umiała kupować im prezentów, nie będę chciała przychodzić na roczki, dwulatki i inne coroczne imprezy. W odpowiedzi usłyszalam, że to przecież tylko godzinka w Kościele i 5 minut trzymania dziecka. Tak więc musiałam od początku tłumaczyć, że to nie jest 5 minut, godzina, 2 dni, tylko zobowiązanie na całe zycie, któremu nie bedę potrafiła sprostać. Myślalam, że dotarło... Niestety, po urodzeniu dzieci prośba wróciła. Została w to wszystko włączona moja mama. Po kilka razy dziennie musiałam tłumaczyć różnym ludziom dlaczego MUSZĘ odmówić. W końcu dookoła uwierzono, że się nie zgodzę. Niestety nikt mnie nie zrozumiał. Bo tradycja, bo dwoje dzieci, bo zabobon, bo przecież nieszczęście na całe życie... Powstał konflikt, nie zostałam zaproszona na chrzest (zrobiło się przykro mojej mamie, a nie mnie, co mnie najbardziej zabolało), była wielka obraza, chwilowe urwanie kontaktów, mimo że to najbliższa rodzina. Widziałam po matce dzieci, że nie jestem mile widziana, dlatego przestałam do nich przychodzić. Kilka dni temu udało się odnowić kontakt, wyjaśniłyśmy sobie kilka spraw, musiałam po raz setny wyjaśniać moje motywy. W odpowiedzi usłyszałam kilka przykrych słów, z powodu których powstał ten post. Otóż matka dzieci powiedziała, że się cieszy, że nie zostałam chrzestną (niektórzy naprawdę nie wiedzą, jak słowa potrafią zaboleć), ze jestem dziwna, nienormalna, mam cos z głową, że kiełbasy można nie lubić a nie dzieci.

      Takie słowa niestety słyszałam parokrotnie już wcześniej, tak od kobiet jak i od mężczyzn. Dodam więc do tego słownika jeszcze słowo psychiczna. Miło prawda? A więc pytam Was moje Panie: czy kobieta taka jak ja, obojętna na dzieci, faktycznie ma cos z głową? Czy to, że jesteśmy kobietami oznacza, że musimy kochać, chcieć dzieci? Czy to jest nasz obowiązek, abyśmy je chciały? Czy tylko po to jesteśmy na tym świecie? Czy choć jedna z Was zrozumiała mnie? Czy chociaż jedna z innych kobiet rozumie, że można się urodzić z takimi a nie innymi cechami, których nie można w sobie przezwyciężyć? Napiszcie moje drogie co o tym wszystkim sądzicie.

7 komentarzy:

Unknown pisze...

niesamowicie ciekawy blog;]

Gone_With_The_Books pisze...

O kurde, dziękuję! :) Naładowałaś mnie pozytywnie na cały dzień :)

Natalia pisze...

Przeglądnęłam Twojego bloga i z pewnością do kilku postów wrócę, by poczytać nieco więcej. Pisz częściej, masz niesamowity sposób prowadzenia bloga ! :) Pozdrawiam.

Unknown pisze...

Doskonale Cię rozumiem! Nigdy nie lubiłam dzieci. Jak byłam młodsza, byłam zazdrosna o uwagę dorosłych, a teraz - gdy zbliżam się do końca drugiej dekady mojego życia - po prostu cenię sobie święty spokój, bez kupek, krzyków i nie wiadomo co oznaczajączego płaczu ;) Może coś się zmieni i gdy znajdę faceta z moich snów będę chciała mu urodzić tuzin dzieciaków, ale teraz nie wyobrażam sobie, żebym mogła być matką. Nie mam zielonego pojęcia, jak się opiekuje dzieckiem. Czasem czułam się dziwnie, bo wszystkie moje koleżanki ubóstwiały i dalej ubóstwiają każde dziecko, mogą godzinami opowiadać o swoich małych kuzynach czy siostrzeńcach (a co będzie za parę lat, jak będą miały własne?!), ale potem przestałam o tym myśleć.
Przypadek z chrztem u Ciebie jest skrajny i naprawdę nie wiem, jak można nie rozumieć słowa "nie" i to powtarzanego kilkakrotnie. Inną sprawą jest podejście w stylu "godzinka w kościele i koniec", ale to już byłby zupełnie inny temat. Pozdrawiam :)

Gone_With_The_Books pisze...

Dzięki :) Takie słowa naprawdę pozwalają człowiekowi uwierzyć w sens tego co robią :)

W większości będą tu posty o książkach ale i czasem wrzucę tu coś z życia wziętego dla osób, które książkami się nie interesują:)

Gone_With_The_Books pisze...

No tak, gdyby to była tylko ta godzinka w Kościele... Ale gdybym się zgodziła i potem nie przychodziła na te wszystkie przyjęcia, nie brała dzieci na ręce, nie bawiła się z nimi... to by dopiero były narzekania na mnie i kłótnie. Tylko po co komuś mówić z zamiarem wbicia komuś szpili w serce, że się cieszy, iż nie zostałam chrzestną? Jeśli czegoś nie rozumiesz- nie rób chociaż komuś nieprzyjemności - takie jest moje zdanie.
Ja mam nadzieję, że podejście do takich osób jak ja kiedyś się zmieni i nie przestaniemy być wyklęte przez społeczeństwo. A Tobie życzę znalezienia księcia z bajki :) (Ja takiego mam ale wciąż nie chcę tego tuzinka śliniuchów o których wspomniałaś ;))

Karmi pisze...

Świetny blog!
Zapraszam do mnie:
karmelkowelife.blogspot.com
Jeśli Ci się spodoba to dodaj do obserwatorów.
Daj znać to się odwdzięczę:)