niedziela, 12 sierpnia 2012

Dziennik Bridget Jones /Bridget Jones's Diary by Helen Fielding

 

           I know, everybody know Bridget and her problems with weight and men. But maybe there is one person who doesn’t know this book and looking something good and funny to read. So I tell this one person that he looking for “Bridget Jones’s Diary” by Helen Fielding. It’s story about being a single woman in her thirties who is looking for boyfriend to complete her life. Bridget has many complexes, she always worry about her weight, her look and non exist love life. Her married friends still asking about her love life and they are making her depressed. So for good humor Bridget drinks lot of alcohol, smoking cigarettes and eats unhealthy food . She is always in diet but still doesn’t lose her weight.
-->
          Bridget is unhappy because she doesn’t have a boyfriend and always meets an emotional fuckwittages men.  She is also obsessed in love with her boss Daniel Cleaver who seems like another man who doesn’t like be involved in real relationship. But when he at least notice Bridget, she forgets about doesn’t wanting fuckwitage man. He doesn’t want to go out with her properly but doesn’t mind to sleep with her when he likes and then doesn’t ring her up all weekend, when she waiting for his calls. But how to not involved herself when Daniel is so annoyingly self-confident and handsome? Bridget doesn’t know if she has a boyfriend or not and feel so confused… At the end they end their strange relationship.
           Then on her way appear rich and cute lawyer Mark Darcy, son of her parents’ friends. At first sight he was boring but when she met him more closely, she felt that she liked him much. When they start seeing each other suddenly Daniel Clever appear on stage. And then I have to stop here. If You are curious You should get this book and read because it’s worth your time ;) It’s good fun and laughing. And good time. Just try it ;)
     


         W zasadzie mogłabym nic o tej książce nie pisać, bo chyba każdy zna ten tytuł, choćby poprzez film z Renee Zellweger, Hugh Grantem i Colinem Firth. No ale przecież to już klasyk, a o klasykach też warto pisać :) Otóż ta książka, i to w oryginale, zupełnie przypadkowo trafiła w moje ręce podczas pobytu w Karkonoszach. Gdy ją zobaczyłam leżącą na półce na werandzie, w domu moich gospodarzy, od razu ją chwyciłam i zabrałam do pokoju, mimo że wzięłam ze sobą własną książkę (co tam, moja to poczeka, a Dziennik Bridget Jones musiał zostać w górach :)). No ale przecież nie przeczytać Dziennika Bridget Jones w oryginale- to byłby po prostu grzech!

-->
                Wprawdzie miałam już kiedyś okazję czytać „Dziennik Bridget Jones” po polsku, ale było to dość dawno temu. Jeśli więc nadarzyła się sposobność przypomnienia sobie tej zabawnej książki, nie mogłam nie skorzystać! Zwłaszcza jeśli była wydana w oryginale, czyli po angielsku (to dla mnie doskonała możliwość poćwiczenia języka). Już kiedyś pisałam, że jeśli mam do wyboru książkę napisaną przez angielskiego autora w wydaniu polskim oraz angielskim- to wolę wersję oryginalną. Wtedy sama mogę sobie tłumaczyć to, co czytam i wtedy zupełnie inaczej odbieram książkę. Czy Wy też tak macie? Może to dziwne, ale ja wierzę w umysł, w wyobraźnię, ona pozwala nam odbierać świat w wieloraki sposób. Ja wolę polegać na swojej własnej wyobraźni pod każdym względem. Dlatego też najczęściej wolę książki niż filmy nakręcone na podstawie książek- w filmach mamy wszystko podane na tacy, natomiast podczas czytania kreujemy swój własny, niepowtarzalny świat.
                A teraz kilka słów o samej książce, w razie gdyby przypadkiem się zdarzyło, że ktoś nie spotkał się jeszcze nigdy z tym tytułem, a chciałby poczytać coś lekkiego i zabawnego podczas pobytu na wakacjach. Jak sam tytuł wskazuje- historia opowiedziana jest w formie pamiętnika. Gdy Helen Fielding napisała swój bestseller w 1996 roku, taka forma pisania nie była bardzo rozpowszechniona. Myślę, że również temu książka zawdzięcza swój wielki sukces. Nagle po Bridget Jones  powstała moda na pisanie książek w formie pamiętników, jednak według mnie nikomu nie udało się pobić Helen Fielding. Bridget Jones to wciąż jedna z zabawniejszych książek, które w swoim życiu przeczytałam. Myślę, że duże znaczenie w kreowaniu sukcesu „Dzienników” jest pokazanie drugiego oblicza bycia singlem, kiedy jest się kobietą po trzydziestce. Jak się okazuje nie są to tylko beztroskie  imprezy i radosny seks bez zobowiązań, ale również życie pod znakiem upływającego czasu, kiedy rodzina i znajomi uważają cię za dziwaka, bo nie masz męża i dzieci oraz rozpaczliwego szukania drugiej połowy  wśród tej resztki mężczyzn, którzy nie są żonaci, lub którzy mają już swoją historię.  Tych zaś mężczyzn łączy jedno- strach przed zobowiązaniem.
                Książka opowiada o kobiecie po trzydziestce, z kompleksami i wielką chęcią znalezienia sobie mężczyzny na całe życie, borykającej się z własnymi niedoskonałościami (ciągłe liczenie kalorii i ważenie się nawet o 4 w nocy to dla Bridget norma) i próbującej jakoś przetrwać w gąszczu zwanym miłością. Jej własna rodzina i znajomi nie dają jej zapomnieć o tym, że jest jeszcze niezamężna oraz że czas ucieka szybciej niż jest ona w stanie biec, co doprowadza ją do depresji, którą próbuje odgonić alkoholem, niezdrowym jedzeniem i papierosami, co z kolei zmniejsza jej szanse na rynku miłosnym poprzez dodanie jej kilku kilogramów więcej niż ona sama potrzebuje. Tytułowa Bridget Jones czasami czuje się jak w matni, kiedy na każdym spotkaniu z rodzicami, znajomymi rodziców i zamężnymi znajomymi słyszy ciągle te same pytania o swoje życie miłosne, które nawiasem mówiąc za nic nie chce ruszyć do przodu. Bridget ma już serdecznie dość tych pytań jak i wybrakowanych mężczyzn, których spotyka na swojej drodze, którzy dodatkowo ani myślą spędzić z dziewczyną kolejnej nocy, a co dopiero całego życia. W tym poplątanym świecie jedyną ostoją Bridget są jej przyjaciele, również single, w tym homoseksualista Tom i jedynie  oni zdają się rozumieć położenie Bridget. Pomagają jej oni w największych chwilach rozpaczy, a także pomagają przetrwać różnorakie kryzysy związane z odżywianiem i innymi złymi nawykami, nad którymi Bridges stara się zapanować dla dobra własnego, starzejącego się ciała.
Grunt to żeby było wygodnie
                Gdy na drodze trzydziestolatki stają dwaj zupełnie różni, ale interesujący mężczyźni, którzy na dodatek zdają się odwzajemniać zainteresowanie Bridget (choć każdy z nich na swój sposób i w różnym czasie), pomoc przyjaciół zdaje się być nieodzowna. Bo jak wybrać pomiędzy swoim szefem, w którym jest się od dawna zakochaną, a który u kobiet szuka jedynie zabawy, za to jest piekielnie pociągający i pewny siebie, a między synem znajomych swoich rodziców, który podczas pierwszego spotkania wywarł kiepskie wrażenie, które z czasem zatarł swoim urokiem i opinią faceta z pierwszej półki? Czy wybrać niebezpieczny związek bez przyszłości a jednak z dużą dozą szaleństwa i dreszczy czy też postawić na dobrze zarabiającego i uroczego prawnika, którego chętnie przygarnęło by połowa mężatek w mieście? Czy Mark Darcy (ach to nazwisko… nieodmienne kojarzyć mi się będzie z „Dumą i uprzedzeniem”!) jest właśnie tym, kogo Bridget potrzebuje? Czy też może romans z szefem Danielem Cleaverem (wszystko na niebie i ziemi wskazuje, że jest on kolejnym emocjonalnym popaprańcem, do których Bridget ma niezwykłe szczęście) da jej satysfakcję i przede wszystkim faceta na stałe? Myślę, że warto wziąć książkę do ręki i samemu przekonać się co zrobi Bridget.
                Książka jest napisana w sposób bardzo zabawny. Rozterki Bridget i jej próby odnalezienia się w świecie, w którym bycie samotnym wciąż widziane jest jako wybryk natury niejednokrotnie wywołują uśmiech na twarzy. Nad jej osobą zdaje się ciążyć jakiś wyjątkowo uciążliwy pech, przez którego ciągle zdarzają jej się przeróżne zabawne wpadki. Czytając "Dziennik" można się wczuć w sytuację Bridget, zobaczyć jak wygląda walka o mężczyznę, gdy już się nie ma dwudziestu lat i trzeba walczyć o swoje, gdy nie ma się odpowiednich warunków (czyt. boska figura) a konkurencja zdaje się nie mieć sobie równych. Czy w tym świecie, w którym piękne ciało jest wyznacznikiem atrakcyjności,  można zdobyć faceta osobowością? Książka nie tylko zabawna, ale i ciekawa. Warto ją przeczytać choćby po to, żeby przestać myśleć o własnych kompleksach. Bo Bridget Jones  w braku pewności siebie i samobiczowaniu  pozostawia nas wszystkie daleko w tyle :)
           Jeszcze tylko wspomnę o zakończeniu. Jest troszkę infantylne, trywialne, na siłę. Chodzi mi o ten śmieszny kryminalistyczny wątek gdzie Mark Darcy, podobnie jak Pan Darcy z "Dumy i uprzedzenia", podąża w ślad za Juliem, który okradł ich znajomych i uciekł za granicę, po czym chwyta go podczas przyjęcia. Trochę to nieprawdopodobne, aby bogaty prawnik siedział całymi dniami za granicą próbując wytropić bandytę, a potem jeszcze go chwyta. Spójrzmy prawdzie w oczy, osoba zajmująca się pracą umysłową nie jest zbyt skłonna do bijatyk i nie ma do tego odpowiednich warunków (Ja podczas pięcioletniej pracy w biurze przytyłam 10 kg :)), nawet gdyby chodził na siłownię. I raczej mało mozliwe jest aby ganiał za bandytami porzucając pracę na tak długo. Ale oczywiście jest to tylko książka, rozumiem ze ten wątek miał być odwołaniem do "Dumy i uprzedzenia", która to książka została wspomniana przez Bridget, a także podobieństwo nazwisk skłania mnie do takich tez. Jednak uważam, że Helen Fielding mogła sobie darować tę część, która odrobinkę zepsuła mi odbiór książki. Zakończenie powinno być urzekające, interesujące, zabawne czy jak kto woli, ale nie śmieszne w ten negatywny sposób. No ale sama nie napisałam ani jednej książki, więc nie będę się już znęcać nad autorką, jakbym wszystkie rozumy pozjadała :)

Idealne miejsce do czytania i oglądania filmów

                Muszę jeszcze słówko powiedzieć o kontynuacji „Dziennika Bridget Jones” pod tytułem „W pogoni za rozumem”  („Bridget Jones: The Edge of Reason”/1999 rok).  Są to dalsze losy Bridget i oczywiście można się również dobrze ubawić podczas czytania, jednak moje zdanie jest takie, iż sequel był już troszkę zbyt przekoloryzowany, nie wniósł niczego nowego ani do gatunku ani do historii, więc co do przeczytania tej pozycji musicie sami podjąć decyzję. Ja tutaj zamilknę i nie powiem już ani słóweczka :)
Wieczorami filmik :) Uwielbiam!
Książki, które znalazłam na werandzie u moich gospodarzy

Brak komentarzy: