czwartek, 24 maja 2012

Na czym polega fenomen sklepów typu second-hand?/ Why people like second-hand shops?

     
     When I was a child  I always wore second-hand clothes. But twenty years ago it wasn't trendy like nowadays. I had to wear them because my mum was poor and she didn't have any money for shopping clothes. All money she had she allocated for food, bills and shool for three children. But she had many friends and neighbours and they gave her clothes for her children. So I often had to wear unfashionable clothes, even boys clothes and it wasn't cool. Actually it was very bad. In my class all children had enough money to wear cool clothes and they don't like when someone was diffrent than they were. So I didn't have friends and mates. That's why I don't like those days and don't like shopping in second-hand shops and wear second-hand clothes even if it is very good now. When I look on all this clothes in sh I see only old and dirty clothes which I had to wear some times ago. It was very difficult times for me and I don't want to remember it. All this was twenty years ago. And now things change so much!
    With all those associations I don't understand why so many girls  want second-hand clothes. They are old, have poor quality and many times are broken. If You want something original, unique, go to small clothes shop in your housing estate or visiting street market. Clothes from second-hand come from chain of shops, big stores and aren't unique. And very often they aren't cheap. Many people doing shopping in this kind of shops not because they are poor but because it's tendency. I don't understand this tendency. Do You guys?


      No właśnie, na czym polega fenomen sklepów oferujących odzież używaną? Na dobrą sprawę często oferują one odzież gorszej jakości, nierzadko trzeba ją przerabiać, aby pasowała do osoby, lub naprawiać lekkie usterki. Gdy kupujemy w second-handach sprzedających odzież angielską, cieszymy się znajdując w stosie ubrań ciuchy z metkami Atmosphere czy Top Shop, a to przecież są takie same sieciówki, jakich pełno jest w Polsce. Bardzo rzadko można znaleźć ubrania projektantów mody czy naprawdę drogie marki. A nawet jeśli, to second-handy też wyceniają je wyżej niż inne ubrania. A jeśli chodzi o oryginalność… no cóż, i tak szukamy ubrań podobnych do tych, które nam się u kogoś innego spodobały, czy zauważyłyśmy na jakimś blogu, lub są zgodne z obowiązującymi trendami. A nawet jeśli nie zależy nam na trendach,  to wystarczy pójść na bazar i też kupić sobie coś, czego nikt inny nie będzie miał na sobie. Polecam też małe osiedlowe sklepiki. Oferują one często pojedyncze sztuki ubrań w kilku rozmiarach, w przeciwieństwie do sieciówek.

       Naprawdę nie rozumiem o co w tym wszystkim chodzi. Za moich czasów, czyli sto lat temu, noszenie ubrań po kimś równało się z biedą i obciachem. Pochodzę z niezbyt bogatej rodziny i gdy chodziłam do szkoły podstawowej, nosiłam ubrania znoszone do mamy przez najróżniejsze sąsiadki, a i zdarzało się, że były to męskie ubrania. Niestety w mojej klasie uczniowie dzielili się na tych, którzy pieniądze mieli oraz na takich, którzy mieli ich dużo. Gdy ktoś był biedny to nie miał przyjaciół ani zbyt wielu znajomych. Był kimś gorszym. Moje ubrania, z racji pochodzenia z drugiej czy trzeciej ręki, zawsze były niemodne, i mimo że nierzadko były ładne i dobre gatunkowo, to jednak nie były hitami sezonu. Jak to więc się stało, że obecnie trendy jest noszenie odzieży używanej? 20 lat temu trzeba było utrzymywać w ścisłej tajemnicy informację, że się coś kupiło taniej, po okazyjnej cenie, a już na pewno nie należało zdradzać, że ubrało się coś po starszej siostrze. Teraz dziewczyny z dumą pokazują „upolowane” za grosze ubrania z sh. Czy czasy aż tak się zmieniły? Czy może chodzi o to, że ludzie docenili wreszcie wartość pieniądza (którą to inflacja zżera z każdym dniem) i nie widzą potrzeby wydawania grubych pieniędzy na coś, co warte jest trzy razy mniej? Ale jak się mają w takim razie do tego sklepy internetowe typu DeeZee, Romwe i tym podobne, które oferują nie najtańsze ubrania, które wg mnie nie są warte swojej ceny?

       Tak sobie myślę… może to uraz z dzieciństwa blokuje we mnie zrozumienie tematu? A może to dlatego mam taką niechęć do chodzenia po sh, ponieważ nigdy nie mogę znaleźć nic interesującego i widzę same szmaty i ubrania, jak to mawia moje mama: „po starych Szwedach”:D? A może to te powalające czasem ceny, zupełnie nie przystające do tego, że lumpeksy sprzedają coś używanego, tak, jakby to było nowe? (Chyba wynika to z mody na sh, które owe sklepy szybko zaczęły wykorzystywać utrudniając sytuację tym, których stać tylko na rzeczy lumpeksowi). Nie wiem, czy kiedyś to zrozumiem, naprawdę nie wiem.

      A Wy jak się zapatrujecie na kwestie kupowania ubrań używanych? Nie macie oporów? Lubicie to? Zdarza się Wam często czy rzadko znaleźć coś godnego uwagi i za małe pieniądze?

7 komentarzy:

Shopaholic pisze...

ja bardzo lubię lumpeksy, dawno nie byłam- czas się wybrać ;)

TYSIA pisze...

Nie mam dużo pieniędzy, ale nigdy mnie nie ciągnęło to sh. Wolałam kupić ubrania w pobliskim ryneczku- nowe i w miarę dobrej jakości. Gdy przechodziłam obok sh odwracałam wzrok. Myślałam, że obciachem jest wchodzenie do takich sklepów. Ostatnią obok mnie powstał sh. Gdy przechodziłam obok zobaczyłam na wieszaku przepiękną sukienkę, taką o której marzyłam- w wisienki :D. Chciałam ją przymierzyć, ale nie mogłam się przełamać aby wejść do sh. Wróciłam do domu, wzięłam pieniążki i poszłam do sh. Sukienka leżała na mnie idealnie (jestem osobą skromną ale musiałam tak napisać XD). Do tego zobaczyłam drugą- u góry widnieje kokarda, dół jest trochę plisowany. Wzięłam obie. Może nie tak tanio, jak pokazują inne blogerki, które znajdują perełki po 3,4 zł. Bo za dwie sukienki zapłaciłam 50 zł. Ale u mnie w mieście takie są ceny w sh- no i jest mało ich (niedawno szukałam z koleżanką spodenki do przeróbki - obeszłyśmy wszystkie sh). Czyli na razie mam dwie rzeczy z sh. Ale myślę, że nigdy się do tych sklepów całkowicie nie przekonam. Jest lepiej niż kiedyś, spojrzę w witrynę sklepu (kiedyś obracałam wzrok)- ale mam jakieś opory aby wejść do tych sklepów.
PS Sukienki pokażę w następnych notkach.
PS 2 Ale się rozpisałam :D
PS 3 Dodaję do obserwowanych- ciekawy blog :)

Gone_With_The_Books pisze...

U mnie też nie jest tanio, a nieraz chciałoby się powiedzieć, że za takie szmaty takie ceny to rozbój. Ja jakoś w te sh nie wierzę ;) I nie wiem co tam zawsze robi tyle bab i co one tam tak wynoszą w tych worach kiedy są przeceny :D Ja to tam nigdy nic nie znajdę dlatego bierę tylko książki :D

Anonimowy pisze...

Mieszkam w małym miasteczku, robiąc zakupy mam wybór - sh lub osiedlowe sklepy/rynek. I odnosząc się do tego co napisałaś muszę sprzeciwić się co do jakości ubrań z sh. Mam stamtąd naprawdę wiele rzeczy i służą mi o wiele dłużej aniżeli rzeczy z małych sklepików. Kupując w sh np. koszulkę i widząc jej stan mam świadomość, że jest po kilku, jak nie kilkudziesięciu praniach. Kupując w zwykłych sklepach często musiałam je wyrzucać po kilku praniach, poza tym strasznie farbowały, a co fajniejszy model miała połowa miasta... Żal był na pewno większy niż po zniszczeniu się ciucha z sh, bo i cena była inna. Niestety, ostatnio sh rzeczywiście zrobiło się strasznie modne, a co za tym idzie jest mniejszy wybór i ceny wyższe... Ale i na to jest sposób, bo jeśli cena jest wysoka, to można poczekać do wyprzedaży, tak jak w sieciówkach, z tym że w sh następuje to znacznie szybciej;) Tak więc ja przerzuciłam się praktycznie tylko na używane ubrania i jestem bardzo zadowolona. Zmierzam do puenty ;D Takie zakupy na pewno nie są dla każdego - trzeba poświęcić na nie dużo czasu i przede wszystkim znaleźć odpowiednie sklepy, w których nie będzie szmat, a zadbane, czyste rzeczy. Bo w moim mieście często ciężko odróżnić sh od sklepów z nową odzieżą;) Pozdrawiam! Zmusiłaś mnie również do pewnych przemyśleń ;)

Gone_With_The_Books pisze...

No to się cieszę, że moje wynurzenia skłaniają ludzi do przemyśleń ;) Wiesz, ja często od znajomych słyszałam jakie fajne ubrania znaleźli w sh, więc się zawsze napalałam i szłam z głową pełną nadziei. I nie wiem czy za każdym razem trafiałam na towar powyprzedażowy czy po prostu nie potrafię szukać, ale naprawdę jedyne co znajdywałam to ogromne zmęczenie i ból w rękach od przesuwania wieszaków ;) W moim książkowym sh kupiłam z 6 spódnic, w tym trzy po kilku założeniach trzeba było reperować, a ze trzy razy zdarzało mi się kręcić głową z niedowierzaniem, gdy patrzyłam na podarte ubrania czy popsute paski w cenie 10 zł, podczas gdy ja takie od razu wyrzucam na śmietnik, bo nie nadają się nawet do oddania do Kościoła dla biedniejszych rodzin. Dlatego nie robię już ciuchowych zakupów w sh. Jak chcę coś oryginalnego to wyciągam swoje stare ciuchy sprzed 10 lat :D Ale może to tylko ja mam takiego pecha do sh :)Fajnie, że komentujecie laski, bo ja jestem zawsze ciekawa opinii innych ludzi na moje przemyślenia :)

Erill pisze...

My chyba ztych samych czasów bo za moich również szytem obciachu było chodzenie do sh i kupowanie rzeczy, czy noszenie czegoś niemodnego, nie posiadanie jeansów czy moznych butów, a ubranie sie w sztruksy (ktore bardzo kochalam i uparcie na zlosc modzie nosilam dzien w dzien) rownalo sie ze skrajnym ostracyzmem i jasnym komunikatem " nie masz jeansow, nie mozesz z nami siedziec". Nie bylo to latwe w czasach podstawowki i zaczynajacej rodzic sie samoocenie bo byla regularnie wbijana w ziemie jakkolwiek ja zawsze odkad pamietam chodzizlam w ciuchach po kuzynkach, kuzynach, bracie czasem., mamie i jakos nigdy az tak mi to nie przeszkadzalo. Nigdy sie nie wstydzilam sh ani wtedy ani teraz. A chodze tam dlatego, ze znajduje tam ubrania w dobrej cenie, z fajnym fasonem, wyprodukowane w czasach gdy liczyl sie material a nie metka (ja z tych co nie jara ich topshop w sh czy inne primarki czy H&My) ktore nawiazuja do mody lat 80 ktora pamietam najwyrsazniej z czasow swojego dziecinstwa. Dzisiaj na topie jest mowienie albo ze kupuje sie rzeczy bardzo drogie albo nadzwyczaj okazyjne. Jak dla mnie sh uruchamia wyobraznie. Pozwala na znalezienie rzeczy unikatowej, wymaga czasem spojrzenia ponad rozmiar albo odpowiedniej przerobki pod swoja figure. I dlatego lubie sh :) Wlasnie z uwagi na ta uruchomienie wyobrazni ktorej nie rzadko brakuje gdy kupuje sie "top mast hef" sezonu w sklepie sieciowym :)
A juz poza wszystkim. Uwielbiam ciuchy z historia :) polowa mojej szafy to ciuchy po mamie, babci albo jakies znalezione w piwnicy z dawnych paczek z usa :) i nie wyobrazam sobie zastapienia ich czymkolwiek innym :)

Gone_With_The_Books pisze...

Na pewno z tych samych czasów:) Ja niestety wciąż mam traumę z tymi używanymi ciuchami :)