I love chocolate! I really do! But I have to stop it! Chocolate hates me and gave me as a present more kilos I need :) I put on weight a lot since I get a job where I'm only sitting (that was 4 years ago). Now I haven't what to wear! My clothes don't suits me ;( I have big chocolate belly. When I look into mirror I scream :) I really have to stop eating chocolate and other sweets! I'm on a diet for 3 weeks and sometimes I have big problem how to go in shop and to get out without any sweets. God help me!! :)
Dzisiaj poruszę sprawę odchudzania. Oczywiście wkurza mnie to, że na każdym kroku atakują nas reklamy środków odchudzających (jakby było ich mało w telewizji, to wrzucają je na każdą stronę internetową! A grrrrrrr!) ale mimo to jest to dla mnie całkiem ważna sprawa. Tylko ja nie potrzebuję reklam żeby wiedzieć kiedy muszę zacząć się odchudzać. Mam lustro :P No i przede wszystkim ja swoje odchudzanie nazywam „terapią” :D
Już spieszę wyjaśniać dlaczego właśnie „terapia”. Otóż mój
problem z nadwagą wyniknął przez dwa czynniki- brak ruchu, ponieważ mam pracę
siedzącą i po powrocie siedzę głównie w domu oraz uzależnienie od czekolady.
Właściwie to od wszystkich słodyczy, ale najczęściej sięgałam jednak po
czekoladę i wyroby czekoladowe. Zatem stwierdziłam, że moje odchudzanie będzie
polegało na walce z uzależnieniem. Już wiele razy mówiłam sobie: „od dziś nie
jem słodyczy” i zawsze jeszcze tego samego dnia biegłam do sklepu i wykończona
odchudzaniem kupowałam sobie tabliczkę ulubionej czekolady.
Aż w końcu powiedziałam sobie STOP! Ale tym razem tak na serio. Pomogło to, że w pracy koleżanki też przeszły na terapię antyczekoladową. Także teraz wzajemnie się wspieramy :) Jak policzę to mija właśnie trzeci tydzień bez czekolady. SZOK! Może się to wydać śmieszne, w końcu to tylko trzy tygodnie. Ale ci którzy mnie znają wiedzą, że jest to dla mnie wielkie osiągnięcie! Zanim przeszłam na terapię potrafiłam obudzić się rano i zjeść coś słodkiego. Kiedy byłam głodna to nie sięgałam po kanapkę tylko po coś słodkiego. Kiedy wyhaczyłam fajną promocję w sklepie to zdarzało mi się kupować cały kilogram cukierków "na zaś", po czym zjadać to w dwa, trzy dni. Nie mogłam mieć w domu zapasów słodyczy, bo ciągle o nich myślałam, dopóki ich nie zjadłam do ostatniego cuksa :) Także żarłok ze mnie był niemiłosierny. W ciągu 4 lat pracy przytyłam 10 kg! A jeszcze na studiach mama wpychała we mnie jedzenie, bo bała się, że będę miała anemię. A ja po prostu już tak byłam zbudowana. Byłam drobna i szczupła. no to teraz już nie jestem :P Dziękuję ci czekoladko :P Poniżej kilka zdjęć z przeszłości :)
Aż w końcu powiedziałam sobie STOP! Ale tym razem tak na serio. Pomogło to, że w pracy koleżanki też przeszły na terapię antyczekoladową. Także teraz wzajemnie się wspieramy :) Jak policzę to mija właśnie trzeci tydzień bez czekolady. SZOK! Może się to wydać śmieszne, w końcu to tylko trzy tygodnie. Ale ci którzy mnie znają wiedzą, że jest to dla mnie wielkie osiągnięcie! Zanim przeszłam na terapię potrafiłam obudzić się rano i zjeść coś słodkiego. Kiedy byłam głodna to nie sięgałam po kanapkę tylko po coś słodkiego. Kiedy wyhaczyłam fajną promocję w sklepie to zdarzało mi się kupować cały kilogram cukierków "na zaś", po czym zjadać to w dwa, trzy dni. Nie mogłam mieć w domu zapasów słodyczy, bo ciągle o nich myślałam, dopóki ich nie zjadłam do ostatniego cuksa :) Także żarłok ze mnie był niemiłosierny. W ciągu 4 lat pracy przytyłam 10 kg! A jeszcze na studiach mama wpychała we mnie jedzenie, bo bała się, że będę miała anemię. A ja po prostu już tak byłam zbudowana. Byłam drobna i szczupła. no to teraz już nie jestem :P Dziękuję ci czekoladko :P Poniżej kilka zdjęć z przeszłości :)
Poszłam do sklepu po pół kilo mieszanki wedlowskiej i za pierwszym razem wrzuciłam do torebki pół kilo co do grama! To się nazywa doświadczenie :) |
Galaretki w czekoladzie mniammm! To znaczy tfu! :D |
UWIELBIAM NYGUSKI! To znaczy uwielbiałam :P |
Uff jak sobie to przypomnę to aż mi się śmiać z samej siebie chce.
Po kilku dniach męczarni potrafiłam spojrzeć cukierkom prosto w oczy (a
raczej w papierki) i powiedzieć im "apfffff! Nie potrzebuję Was!" i
spacerować między półkami ze słodyczami z uśmiechem wyższości na ustach.
Oczywiście daleko mi do wyjścia z czekoladoholizmu, ale zaszłam dalej
niż kiedykolwiek. Nie budzę się już w nocy z krzykiem na ustach ;)
Wprawdzie dzisiaj miałam małe załamanie i chwilę szczerej rozmowy z
wafelkiem w Biedronce, ale po raz kolejny wygrałam tę walkę. Bo lody się
nie liczą, prawda? :D Lody to jeden z zamienników, którymi leczę
schorowaną duszę. Pewnie dlatego nie widzę żadnych pozytywnych zmian w
figurze ;) Ale najważniejsze że jestem o krok dalej niż byłam zazwyczaj,
kiedy zaczynałam odchudzanie :) Mam nadzieję, że uda mi się dotrwać i
zgubić choć połowę tych przybłąkanych przez 4 lata kilogramów :)
Na koniec filmik :D
P.S. Czy Wy też macie takie przeboje jak ja? :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz