środa, 6 listopada 2013

Historia Manon Lescaut i kawalera des Grieux / Antoine François Prévost d'Exiles



Logicznym i oczywistym następstwem mojego poprzedniego wyboru czytelniczego jest „Manon Lescaut”. To właśnie książkę Prévosta otrzymała Małgorzata Gautier od swojego Armanda, z intrygującym podpisem „pokora”. To tę książkę ciągle czytała w czasie swojej przemiany duchowej i to o głównej bohaterce powtarzała, że kobieta, która kocha, nie postępuje jak Manon. Nawet nie starałam się walczyć z ciekawością i od razu wiedziałam, po jaką książkę sięgnę, jak tylko skończę czytać „Damę kameliową”. Koniecznie chciałam się dowiedzieć, jakie zachowanie tak bardzo potępiała była kurtyzana.
W książce Prévosta mamy kolejny przykład tworzenia akcji na podstawie opowiadań głównego bohatera, który w momencie spotkania z pisarzem stracił już ukochaną, a swoim opowiadaniem pielęgnuje pamięć o niej. Jako, że Prévost żył wcześniej niż Aleksander Dumas, należy przypuszczać, że to Dumas pożyczył pomysł od swojego poprzednika. Obie książki utrzymane są w podobnym tonie. Obie panie trudniły się nierządem, z tym, że Manon robiła to nieoficjalnie. Sprzedawała swoje wdzięki za pieniądze temu, kto da najwięcej, ponieważ w jej życiu liczyła się tylko rozrywka i dla niej była w stanie poświęcić wiele. Gdyby zaś mogła cieszyć się beztroskim życiem przy boku ukochanego mężczyzny, gdyby ten miał odpowiednią ilość pieniędzy, wówczas żyłaby układnie jak szanująca się dziewczyna.



Manon była sprytna i pewna siebie. Mimo iż z premedytacją wodziła mężczyzn na pokuszenie, aby wydobyć z nich pieniądze, była przekonana, że niczego im nie zawdzięcza, a już na pewno nie daje nikomu praw, aby za pieniądze mężczyźni mogli mieć pretensje wobec niej tak długo, jak im będzie to odpowiadało. Świadczą to jej słowa, gdy wypowiadała się lekceważąco o swoim pierwszym kochanku, któremu się sprzedała: „Zostawię mu meble – rzekła- są jego, ale jak każe sprawiedliwość, zabiorę klejnoty i blisko sześćdziesiąt tysięcy franków, które wycisnęłam zeń przez dwa lata. Nie ma żadnych praw do mnie (…)” Manon nie tylko nie uważała tego, co robiła, za złe i haniebne, mimo iż można to było nazwać nierządem. Co więcej miała także zakusy, aby ograbiać swoich amantów, obiecując im swoje wdzięki, a potem uciekając z fantami, nie „płacąc” za nie swoimi usługami. Nie uważała też, aby było w tym coś, czego należałoby się wstydzić lub co można by jej było wymawiać. A już najbardziej nie uważała tego za zdradę, bo przecież kochała swojego kawalera des Grieux, a jej skok w bok był wyłącznie troską o swoje przyjemności, których potrzeby nikt nie powinien jej uważać za złe i wypominać. Uważała sprzedawanie się za tak naturalne, że aż trąciło to naiwnością, jeśli nie wyrachowaniem. Gotowa była nawet swoim nierządem  utrzymywać nie tylko kawalera des Grieux, którego zdradzanie nie przeszkadzało jej go kochać, ale i swojego leniwego brata. Ponadto nie miała nic przeciwko temu, aby po jej trzeciej zdradzie kawaler pocieszył się w ramionach innej kobiety, byle tylko zostawił jej pole do działania i nie przestawał jej kochać. Dziwne było oblicze miłości Manon do kawalera des Grieux i muszę to przyznać z całą szczerością, że dla mnie niepojęte. Ponieważ ja mam zupełnie inne pojęcie miłości, niż miała je Manon Lescaut.
Dla tej młodej i zepsutej kobiety liczyły się głównie rozrywki. Jeśli jej czegoś brakowało, bez skrupułów obmyślała sposoby poratowania swojej sytuacji materialnej, nawet za cenę opuszczenia kawalera, którego przekonywała o swojej miłości.. Zaklinała się, że kocha go miłością najtkliwszą, a jednak w jednej chwili była w stanie porzucić młodzieńca, gdy ten nie był w stanie zaspokoić jej potrzeb. Domagała się od niego tylko miłości, wierność nie była dla niej ważna. I być może właśnie dlatego nie umiała być wierna mężczyźnie, który kochał ją jak szaleniec i zdolny był jej wybaczyć największe okrucieństwa. Jednak Manon, zamiast być wdzięczna za taki dowód miłości, raniła kawalera des Grieux raz za razem, nie czując w ogóle wyrzutów sumienia, ponieważ wierzyła, że wystarczy, że go kocha i ta wiedza, że jest kochany, powinna mu wystarczyć, nawet wtedy, gdy odchodziła do innego, aby nierządem zarobić na swoje rozrywki.
Wydaje mi się również, że miłość młodego człowieka przeszkadzała jej niejednokrotnie w swobodzie działania. Nie potrafię inaczej wytłumaczyć, dlaczego tak chłodno odmówiła ślubu z kawalerem, który chciał postąpić zgodnie z zasadami Kościoła i moralnymi i najpierw wziąć ślub, a dopiero potem zamieszkać ze swoją ukochaną. Chciał w ten sposób chronić jej honor i dobre imię, które ta tak lekko była gotowa skalać.




Manon Lescaut była młoda i trzpiotowata. Wydała mi się na pierwszy rzut oka kobietą bez zasad i sumienia, z pustą i narwaną główką, która myśli wyłącznie o sobie i której nawet złe doświadczenia nie potrafią zwieść z raz obranej, występnej drogi. I której jedynym celem jest wieść wygodne życie, urozmaicane codziennymi rozrywkami. Jej lekkomyślność i egocentryzm doprowadziły młodego chłopaka z porządnej rodziny do zejścia z dobrej, obranej mu przez ojca drogi. Przywiązanie młodej dziewczyny do rozrywek i ciągła potrzeba posiadania pieniędzy sprawiły, że kawaler zaczął uprawiać hazard i trzymać się szemranego towarzystwa, które oszukiwanie w karty doprowadziło do perfekcji. Ciągła obawa utraty Manon wymusiła wreszcie u kawalera des Grieux przymknięcie oczu na charakter Manon, zamknięcie swojej męskiej dumy w głęboko ukrytym schowku i godzenia się na pewne ustępstwa, które raniły jego zakochane do szaleństwa serce.
Gdy czytałam książkę, zastanawiałam się cały czas, jak to możliwe, aby ktoś był tak kompletnie wyzuty z wyrzutów sumienia jak Manon, która potrzebą posiadania pieniędzy tłumaczyła wszystkie swoje postępki. Nie mogłam też uwierzyć, że mężczyzna może tyle razy wybaczyć kobiecie zdradę i nadal ją kochać do szaleństwa, tak jak kawaler des Grieux kochał swoją Manon. Poświęcił dla niej przyjaźń, swoją przyszłość, dobre stosunki z ojcem, swoje dobre imię, a w zamian dostał tylko zapewnienia miłości, które były warte tyle, co czcze słowa.
Kiedy poznałam Manon w Amiens, gdzie rodzice jej chcieli umieścić niesforną dziewczyną w zakonie, by w ten sposób uchronić ją od pustoty i głupoty młodego wieku, od razu wyczułam, że będą z nią kłopoty. Mimo iż niemal od razu zaklinała, że zakochała się w kawalerze des Grieux, który w pierwszej chwili, jak ją zobaczył, uległ jej powabom, nie potrafiłam uwierzyć w tę miłość. Widziałam w tym uczuciu tylko ratunek dla młodej panny przed zgryzotą, jaką chcieli jej zafundować rodzice. Gdy pierwszy raz zdradziła kawalera z panem de B***, generalnym poborcą, utwierdziłam się w tym przekonaniu. Kiedy po dwóch latach od burzliwego rozstania z kawalerem, przyszła do niego do zakonu i mówiła o swoim uczuciu do niego, znowu nie potrafiłam jej uwierzyć. Jednak siła miłości, jaką czuł mężczyzna, była tak wielka, że nie tylko zmieniła w pył postanowienie kawalera, aby  zapomnieć o Manon, ale kazała mu jej wybaczyć, a nawet porzucić święcenia kapłańskie dla tej gorejącej namiętności, której nie sposób było ugasić. Już drugi raz kawaler poświęcał dla swojej ukochanej wszystko, co posiadał, a jego wiara w jej miłość jeszcze się wzmocniła. Zaślepienie kazało mu tłumaczyć ją przed sobą samym ze wszystkich jej wad: „Nie było na świecie dziewczyny obojętniejszej na pieniądze…”- mówił. Potem jednak dodał, że wie, iż jej miłość i wierność może trwać tylko tak długo, jak będzie w stanie zapewnić jej rozrywki, bez których nie umiała żyć. Ciągły strach przed utratą pieniędzy i tym samym Manon, wpędził młodego człowieka w hazard i narzucił przyjaźń z bratem Manon, gwardzistą Lescautem który był tak samo pozbawiony skrupułów jak siostra.


Gdy tylko dowiedział się, że jego siostra żyje z nierządu, postanowił wprowadzić się do młodej pary, aby czerpać korzyści z sytuacji siostry. Jego obecność w domu młodych przyczyniła się do kolejnej zdrady, której przyczyną była utrata niewielkiego majątku w pożarze. To waśnie brat Manon podsunął dziewczynie pomysł, aby oddała się bogatemu i staremu de G***M***. Był on na tyle bezczelny, aby przedstawić tę propozycję najpierw kawalerowi des Grieux, a gdy ten stanowczo odrzucił pomysł, który wydawał mu się ohydny, w tajemnicy przed młodym mężczyzną doprowadził do spotkania Manon ze starcem. Ta zaś od razu rzuciła się w ramiona starego uwodziciela, nie widząc w tym nic złego, ani tym bardziej nie czując, że tym uczynkiem zdradza miłość do swojego ukochanego.
Gdy kawaler des Grieux i tę zniewagę wybacza Manon, a nawet zabija dla niej strażnika więziennego, a potem ryzykuje dla niej swoją własną wolność, aby wydobyć ją z więzienia dla kobiet, by dalej ją kochać i hołubić, jest mi żal tej straconej miłości, która, gdyby wybrała sobie inny przedmiot kochania, mogłaby przynieść wiele szczęścia, a tak była przyczyną wielu cierpień i zgryzot.
Gdy Manon po raz trzeci wystawia swojego kawalera, a ten mimo wszystko z niej nie rezygnuje, zaczynam wierzyć w siłę miłości. Kawaler des Grieux jest jednocześnie godny pożałowania, litości i współczucia, a jednocześnie powoduje u mnie wzruszenie. To dla niego przymykam oczy na wybryki Manon i powtarzam w głowie jak mantrę: „Oby im się udało, oby im się udało”, chociaż w głębi duszy wiem, że moje zaklęcia na nic się nie zdadzą w obliczu głupoty i zepsucia Manon. Jak to stwierdził Maupassant: „Oto Manon Lescaut, najprawdziwsza kobieta, jaką kiedy stworzono; naiwnie zepsuta, kochająca, odurzająca, sprytna, niebezpieczna i urocza. W tę postać tak pełną pokusy i wrodzonej przewrotności pisarz wcielił, zda się, wszystko, co może być najbardziej wdzięcznego, pociągającego i haniebnego w istocie niewieściej”.
Jak oceniam tę książkę? Bardzo wysoko. Jest krótka, uboga w fabułę, ale wciągająca i zapadająca w pamięć. Postać niewiernej Manon Lescaut, sposób jej myślenia, który nie wyklucza kochania jednego mężczyzny, podczas gdy z premedytacją planuje zdradzić go z innym, kompletny brak skrupułów i przekonanie o swoich racjach jest tak doskonale odmalowana, że nie sposób nie uwierzyć w tę postać. Zaś kawaler des Grieux, zaślepiony i oszalały w swej miłości, naiwny do bólu, a jednocześnie potrafiący dostrzec wady w tej, którą tak hołubił, gotów pokłócić się dla Manon z ojcem, ograniczyć swoje wydatki, byle tylko jej nic nie zbywało, wykorzystywać przyjaciół dla dobra swojej ukochanej, jest tak godny pożałowania i jednocześnie szacunku, że łza się w oku kręci, gdy życie rozdziela go na zawsze z ukochaną. Te dwa charaktery są tak różne, że nie sposób nie zastanawiać się, jak to możliwe, że te serca się do siebie zbliżyły. Ta historia namiętności i szalonej miłości, dla której tylko śmierć jest przeszkodą, jest godna tego, aby po kilku wiekach wspominać ją i polecać następnym pokoleniom. Dlatego też z całego serca polecam tę lekturę wszystkim, którzy kochają ponadczasowe historie i uwielbiają zatopić się w książce, która opowiada o miłości targanej przez wichry przeciwności losu. Jest to książka, o której się nie zapomina i której bohaterowie powodują w nas sprzeczne uczucia, zapisując się tym samym w naszej pamięci. Ja pamięć o tej książce nosiłam w sobie kilkanaście lat. Czy tak długo będę pamiętać Greya i Crossa? Nie sądzę ;)

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Wspaniała recenzja :)
zapraszam do siebie na http://ksiazkostrefa.blogspot.com/

Gone_With_The_Books pisze...

Bardzo dziękuję :)

Sabina pisze...

Świetna recenzja, taka mała powtórka z lektury na pewno mi się przyda na kolokwium, które mam w czwartek, dziękuję i miłego dnia!