środa, 21 października 2015

Olivia Goldsmith - Bad Boy/ Niegrzeczny chłopiec


Jonathan Delano i Tracie Higgins są przyjaciółmi od wielu lat. W niedzielne wieczory spotykają się na kolacji, aby obgadać najważniejsze wydarzenia całego tygodnia. Głównie polegają one na skargach Tracie na swoich chłopaków, którzy jeden po drugim okazują się nic nie wartymi draniami i na szefa, redaktora Seattle Times, który marnuje jej talent pisarski skracając każdy artykuł wychodzący spod jej pióra w literackiego potwora, niczym szalony doktor Henry Frankenstein, ze szczątków ludzkich tworzący żywą istotę. Z kolei kariera Jona jest godna pozazdroszczenia, podczas gdy jego życie towarzyskie kuleje. Jon boryka się z traumą związaną z rozwiązłym ojcem i swoją własną beznadziejnością jeśli chodzi o kobiety. Ich wspólne kolacje grają rolę spotkań terapeutycznych dla obojga, nawet jeśli Jonathan całą swoją uwagę skupia na Tracie, angażując się bardziej w jej życie, niż w swoje. I nawet jeśli Jon jest zawsze punktualnie, a Tracie spóźnia się co wieczór i przez myśl jej nie przejdzie, aby chociaż raz zapłacić rachunek za kolację, ich przyjaźń jest silna, trwała i ważna dla obojga.
Pewnego dnia role się odwracają i to Jon staje się centrum ich cotygodniowych rozmów. Po dwóch nieudanych randkach, z których jedna nie doszła do skutku, Jon stwierdza, że potrzebuje pomocy Tracie. Mężczyzna ma już dosyć słuchania z ust kobiet, jakim dobrym chłopcem jest, bo po usłyszeniu tych słów nigdy więcej już ich nie widzi. Chce stać się obiektem pożądania, a nie tylko dobrym synem, wspaniałym przyjacielem, genialnym pracownikiem i kolegą, którego koleżanki w pracy nie zauważają. Jon dostrzega swoją ostatnią szansę w Tracie. Chce wykorzystać jej bogate doświadczenie w związkach z tzw. niedobrymi chłopcami i zmienić się dobrowolnie z łabędzia w brzydkie kaczątko, ponieważ łabędzie wyszły z mody dawno temu. Jonathan prosi Tracie o to, aby pomogła mu zmienić się w niedobrego chłopca i uratować jego życie miłosne i seksualne. Początkowo niechętna, Tracie wreszcie godzi się, skrycie licząc na to, że jej kariera wreszcie ruszy z kopyta po opublikowaniu artykułu o Jonie i jego przemianie. Zapomina tylko wspomnieć o tym drobnym szczególe swojemu przyjacielowi.
Tracie uczy Jonathana jak być niedobrym chłopcem. Zmienia jego image, nadając mu nowe, lepiej brzmiące imię Johnny, kupując mu nowe ubrania (płacąc oczywiście jego kartą kredytową) i zabierając do swojego fryzjera, najlepszego w swoim fachu. I co najważniejsze – uczy go, jak ranić kobiety, aby zdobyć ich zainteresowanie. Ponieważ prawda okazuje się banalna- kobiety lubią drani, gdyż uziemienie takiego jawi się jako ogromne wyzwanie, a nagroda w postaci zazdrości koleżanek warta jest każdego cierpienia z tym związanego. Niestety Jon okazuje się kiepskim studentem. Podważa każdą regułę, dziwi się kobiecemu myśleniu i nie potrafi wprowadzić w życie najprostszych rad od Tracie. Nadal zachowuje się obciachowo, nie potrafiąc zdobyć kobiety pomimo wszystkich jej nauk. Nawet gdy sprawy zaczynają iść dobrze jeden moment paniki niweczy nie tylko dobry start ale i wiarę w siebie i motywację do dalszego działania. Wreszcie zaklęcie pęka, gdy Tracie umawia Jona ze swoją koleżanką z pracy, Beth, która walczy z obsesyjną miłością do własnego szefa po krótkim romansie, w jaki się uwikłała.
Jedna udana randka, która dla Beth miała być lekarstwem na obsesję, wobec egoistycznego szefa, staje się punktem wyjścia dla nowego życia dla Jona jako podbijacza niewieścich serc, a także nową obsesją dla Beth. Jednak Jon nie zamierza się wiązać z pierwszą kobietą, która obdarzyła go swoim zainteresowaniem, bo tak mówią nauki Tracie. Jonathan zdobywa kolejne kobiety na te same wypróbowane sposoby, zostawiając za sobą coraz więcej zawiedzionych kobiet i coraz bardziej przypominając własnego ojca. Tracie zaś zaczyna się zastanawiać, czy nie stworzyła potwora, raz na zawsze zabijając w Jonie to, co było w nim najlepsze, a czego do tej pory nie doceniała. Czuje się jakby zdradziła wszystkie kobiety świata, hodując na własnej piersi żmiję podobną do tych, które nieraz łamały jej serce. I dlaczego zaczęła się tak bardzo złościć na Jona za jego sukcesy w łóżku? Przecież to nie mogła być zazdrość, skoro jedyne na czym jej zależy to jej głupkowaty i zapatrzony w siebie basista Phil?

Książka Olivii Goldsmith jest typową komedią romantyczną. I chociaż nie była tak zabawna i ciepła, jak to wszędzie się opisuje, to jednak stała się dobrym kompanem na samotne wieczory i podczas długich kąpieli. Dobrze się ją czytało i przez cały czas trwania mojej przygody z „Bad Boy” towarzyszyło mi zainteresowanie. Byłam ciekawa, co się za chwilę stanie i czy Jonowi uda się osiągnąć cel.
Jednak czasem odczuwałam lekkie znudzenie tą stroną charakterów pierwszoplanowych postaci, które miały sprawić, że ich postacie miały być głębsze. Niestety zabieg się nie udał, bo traumy z dzieciństwa Jona i Tracie nie miały większego wpływu na ich obecne życie, mimo iż autorka bardzo starała się wcisnąć mi ten kit. Jednak wybory Tracie co do facetów, z jakimi się wiązała nie miały nic wspólnego z tym, że musiała dorastać bez matki. Jej kłopoty z szefem nie wynikały z tego, że była wychowywana bez matki, tylko z jej braku asertywności i siły na walkę o to, co dla niej ważne. 
Z kolei traumy Jona związane z porzuceniem przez jego ojca swojej rodziny, gdy Jonathan był jeszcze młody, nie miały nic wspólnego z jego charakterem miłego gościa i tego, że chciał dawać, a nie brać. Wielu mężczyzn wychowywanych przez obojga rodziców wyrasta na dobrych ludzi i jakoś nie widziałam związku ani potrzeby wikłać Jona w takie nic nie znaczące dla akcji problemy. Robienie z Jona przeciwności własnego ojca- dobrego faceta i świetnego pracownika, nie miało wpływu na historię. Z kolei gdy Jon zaczął odnosić sukcesy na polu uwodzenia, myśl o tym, że upodabnia się niebezpiecznie do ojca, nie powstrzymała Jonathana przed umówieniem się z kolejną kobietą i wylądowaniem z nią w łóżku na niezobowiązujący seks. Myślę, że te jego cechy były potrzebne autorce, aby zmienić go diametralnie i stworzyć problem, który z kolei wykorzystała później, aby otworzyć Tracie oczy.
Nudziłam się więc niemiłosiernie, gdy Jon odwiedzał wszystkie swoje macochy w Dzień Matki, aby pokazać, jakim dobrym jest człowiekiem i gdy wspominał ojca, który skrzywdził rodzinę. Były to nudne wątki, niepotrzebne i przydługawe. Już wolałam czytać o problemach Tracie w pracy, mimo iż też były one nudnawe. Przyjazd przyjaciółki Tracie, Laury, również był zbędny i właściwie nie wiem czemu miał służyć. Była to trzecioplanowa postać, która była zbyt monotonna, aby poświęcać jej choćby jedną stronę w książce. Ku mojemu zaskoczeniu najciekawsze z tych pobocznych wątków były problemy Tracie z Philem, skupionym na sobie muzykiem bez sukcesów na polu zawodowym, a nie traumatyczne przeżycia z dzieciństwa czy problemy zawodowe Tracie, choć było to pobożne życzenie autorki. I pomimo tego, że na końcu egoista Phil zmienił się w posłusznego baranka, gotowego wreszcie dorosnąć, jego postać i charakter był rozbrajający i słodki, nawet jeśli wykorzystywał Tracie i jej pieniądze do wygodnego życia bez zobowiązań. Już dużo bardziej denerwujący był Jon, ze swoim brakiem stanowczości i nowym podejściem do życia, niż Phil, który troszkę pogubił się w życiu.
Trzeba tu przyznać, że bohaterzy byli trochę płascy, mimo starań autorki, aby stworzyć postacie, które mogłyby przejść do historii literatury niczym Rett Butler i Scarlett O’Hara. Ale w komediach romantycznych wystarcza lekka historia i powierzchowni bohaterzy, bo taka książka czy film ma bawić i wprawić w dobry humor. W przypadku książki „Bad Boy” ta prosta rola została osiągnięta.
Na końcu muszę stwierdzić przed samą sobą, że trochę zbyt często towarzyszyła mi irytacja. Irytowałam się na Tracie za to, że jest zbyt głupia aby wyciągnąć lekcję ze swojego życia i wciąż wikłała się w te same, beznadziejne związki. Na to, że Jon był mało męski, gdy chodziło o kobiety i jego wpadki pasowały mi bardziej do głupiutkiej Rebecki Bloomwood z książki „Wyznania zakupoholiczki”, niż do jakiegokolwiek mężczyzny, a już zwłaszcza takiego, który jest odpowiedzialny za wielki Projekt mający w założeniu całkowicie zmienić oblicze komunikacji. I pomimo tego, iż zawsze doceniałam w mężczyznach chęć dawania, niż tylko brania, a także wrodzone dobro, to jednak potrzebuję też, aby mężczyzna był mężczyzną, potrafił zagadać do kobiety bez głupich tekstów i radził sobie z kobietami bez pomocy swoich przyjaciółek. A jeszcze bardziej denerwowało mnie, że Jon nie potrafił rozpoznać, kiedy rady Tracie zadziałają, a kiedy należało spróbować własnych sposobów gdy sytuacja stawała się kryzysowa. A zmieniony Jonhnny’ego nie tylko mnie irytował, ale wręcz nie mogłam go znieść. A to dlatego, że za powierzchownymi zmianami dokonała się w Jonie również wewnętrzna przemiana. Stał się zwykłym nudnym macho, który ocenia kobiety na podstawie wyglądu i ciągle szuka tej ładniejszej, mimo iż sam wie, że nie są to kobiety, które by mogły umilić mu życie na starość, ponieważ przeważnie są dla niego za głupie. Wydawało mi się na początku, że Jon był na tyle inteligentny żeby rozpoznać, co się w życiu liczy, jednak jego późniejsze wybory i zachowanie po przemianie nieco mnie zawiodły.
Pomimo wszystkich drobnych niedogodności książka jest poczytna i godna polecenia jako zamiennik dla telewizji na długie jesienne deszczowe wieczory. Jest przewidywalna jak większość komedii romantycznych ale spełnia swoją rolę- zajmuje wolny czas i sprawdza się jako rozrywka. Bawi swoim lekkim podejściem do związków i co więcej, kończy się szczęśliwie, jak każda szanująca się komedia romantyczna. Jeśli ktoś nie spodziewa się zaskakujących zwrotów akcji i nadzwyczajnych wydarzeń i wystarcza mu miła historia, przy której zapomni o głupotach życia codziennego i obowiązkach dorosłego człowieka, książka Olivii Goldsmith „Bad Boy” będzie dobrą opcją na spędzenie wolnego czasu.

1 komentarz:

Michał Stanek pisze...

"traumy Jona związane z porzuceniem przez jego ojca swojej rodziny, gdy Jonathan był jeszcze młody, nie miały nic wspólnego z jego charakterem miłego gościa i tego, że chciał dawać, a nie brać. Wielu mężczyzn wychowywanych przez obojga rodziców wyrasta na dobrych ludzi..."

Nie masz dziewczyno pojęcia jak bardzo jedno wynika z drugiego. Bardzo często chłopcy wychowywani przez samotne matki wyrastają na mężczyzn pozbawionych męskości, asertywności, biernych, niedecyzyjnych, z zerową samooceną. W największym skrócie - brak ojca powoduje brak wzorca. Bad Boy, którego stwarza Tracie, to oczywiście uproszczona wersja, ale w rzeczywistości chodzi o zbudowanie w sobie właśnie męskości, decyzyjności, mocnego fundamentu poczucia własnej wartości, a co za tym idzie - pewnej nonszalancji w podejściu do kobiet. Nie ma to nic wspólnego z byciem dobrym człowiekiem, tylko z wyzbyciem się uległości (wyuczonej przez matkę, bo chłopiec bez wzorca męskiego przenosi model z domu, a matka nie była dla niego równorzędną partnerką, bo był jej podległy), z umiejętnością budowania swojego autonomicznego męskiego świata i umiejętności stawiania oraz obrony jego granic przed zdominowaniem przez partnerkę (która z kolei często dąży instynktownie do zdominowania męskiego życia, a jednocześnie testuje te granice sprawdzając podświadomie czy jej facet po prostu ma jaja i się jej nie boi). W tej książce mamy do czynienia oczywiście z wersją popkulturową, uproszczoną, ale zapewniam cię, że podłoże psychologiczne Jonathana jest stuprocentowo wiarygodne. Zapytaj jakiegoś znajomego psychologa.