niedziela, 5 marca 2017

Sukienki dla małych i grubych- gdzie szukać

                 Czy znacie to uczucie? Chodzicie po sklepach, w rękach dziesiątki wieszaków z sukienkami różnych materiałów i krojów, wiele godzin krążenia po sklepach i nic? Nieważne, czy sukienka jest za 50 zł czy 150 zł? Nieważne czy jest zwiewna, czy w kształcie tuby, w każdej wyglądacie jak dojna krowa, pod warunkiem, że jesteście w stanie przełożyć ją przez głowę? A na końcu tego koszmaru wychodzicie sfrustrowane, zmęczone i załamane? Obiecujecie sobie nawet, że na zawsze już rezygnujecie z sukienek, bo już nigdy w żadnej nie będziecie wyglądać tak, żeby nie oglądało się za Wami  zniesmaczone społeczeństwo?

                 Cóż, jeszcze parę dni temu myślałam, że sukienki będę oglądać już tylko na zdjęciach. Połowa fatałaszków wiszących na wieszakach wyglądała na mnie jak starodawne koszule nocne sięgające do ziemi, inne jak podkradane córce sukienki z liceum. Jedne opinały jak parówkę, inne wisiały jak sprane piżamy zakrywające kolana, a w każdej wyglądałam koszmarnie. Już po minucie, jak tylko widziałam swoje odbicie w lustrze, zdejmowałam kieckę i ze wstrętem odwieszałam na wieszak, po czym obiecywałam sobie, że raz na zawsze kończę z sukienkami, skoro nie uszyto jeszcze takiej, która by na mnie pasowała.

                  Aż zdarzył się cud. Weszłam na stronę zalando, którą odwiedzałam tylko wtedy, gdy potrzebowałam butów i tam znalazłam miliony sukienek, które sięgały przed kolana, były zwiewne i na tyle duże, żeby zmieścić 20 kilo dodatkowej, wyhodowanej pieczołowicie, wagi. Co więcej, wszystkie były w przyzwoitych cenach, wahały się od 59 zł do 150 zł. Wiele z nich można było kupić po cenach wyprzedażowych. Były też i takie, na które nie zarobiłabym przez dwa miesiące, ale te od razu wykluczyłam, obniżając cenę do 199 zł.

                  Fakt, wybranie tych, które podobały mi się najbardziej i odpowiadały mi pod każdym względem, zajęło mi parę dobrych godzin, ale z pięciu zamówionych na oko, bez mierzenia i męczenia się w sklepach, wszystkie 5 było jakby szyte na mnie. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom, gdy zaczęłam je wyjmować z opakowań. Już na pierwszy rzut oka wydawały się idealne, po przymierzeniu nie zmieniłam o nich zdania.

                  O ironio, okazało się to prawdziwym problemem, ponieważ zamówiłam aż tyle od razu, bo byłam przekonana, że żadna z nich nie będzie na mnie pasowała i będę musiała je odesłać. Znalazłam się więc w prawdziwej kropce, bo musiałam zrezygnować z połowy zamówienia jeśli nie chciałam się żywić przez następny miesiąc tynkiem ze ścian.

              Po dokładnym przestudiowaniu odbicia w lustrze oraz metek, odesłałam dwie uszyte z najgrubszych materiałów i najbardziej przylegające do ciała. Za 5 sukienek zapłaciłam 470 zł. Odzyskałam 200, mimo  że chętnie zostawiłabym sobie wszystkie. Teraz wiem, że zalando będzie moim jedynym wyborem gdy będę szukać kolejnych sukienek. Czas spędzony na takich zakupach, bez ruszania się z domu, był prawdziwą, choć odrobinę męczącą, przyjemnością. Sugeruję zakupy rozłożyć sobie na parę dni, nikt Wam przecież nie wykupi wszystkich sukienek z magazynów zalando. A jeśli sprzątnie Wam ktoś sprzed nosa ulubioną kieckę, znajdą się ich całe dziesiątki w zastępstwie.

             Selekcja sukienek, gdy już wpadniemy w szał zakupów, nie jest łatwa. Trzeba być twardym wobec siebie i przede wszystkim szczerym. To, że wszystkie 5 sukienek zamówionych przeze mnie okazało się sukcesem, wynikało tylko i wyłącznie z ciężkiej pracy. Ale szczerze przyznam, obyło się bez sprawdzania wymiarów. Niesamowite, prawda?

             Jak tego dokonałam? Nie było łatwo. Pierwszym krokiem jest filtrowanie. Ja wybrałam sukienki z wyprzedaży i ograniczyłam cenę do 199 zł. Nie ograniczałam się materiałowo, choć wiedziałam, że ostatecznie najważniejszym dla mnie czynnikiem będzie oddychalność materiałów. Z 12 stron przepięknych sukienek wybrałam wstępnie 80 (!). Podczas przeglądania stron poddałam sukienki procesowi wstępnej selekcji, czyli próbowałam sobie wyobrazić, patrząc jak sukienka leży na modelce, jak ja będę w niej wyglądać. Obserwowałam zwłaszcza okolice biustu, pupy i pasa. Wybierałam te luźniejsze. Odrzucałam te, co do których miałam wątpliwości i były wykonane z poliestru. Nie da się w tym chodzić latem, a moje sukienki miały być całoroczne.

             Po wybraniu 80 potencjalnych sukienek, następnego dnia przyjrzałam się im uważniej. Myślałam trzeźwiej, miałam też w pamięci to, że nie mogę przecież kupować i odsyłać 80 kiecek, bo zabrałoby mi to parę miesięcy. Wyrzucałam z ulubionych te, które w drugim etapie selekcji wydawały się za ciasne. Gdy sukienka wydawała się za krótka, sprawdzałam wymiary modelek, wiedząc, że jestem od wszystkich niższa o jakieś paręnaście cm. Pamiętajcie, modelki, które prezentują ciuchy mają Wam służyć tylko do ogólnego sprawdzenia jak układają się na ciele, jak leżą w okolicach problematycznych i jak długie mogą być. Nie dajcie się omamić wyglądem modelek, my nigdy nie będziemy wyglądać w prezentowanych przez nich ciuchach tak samo!

                   Ostatnim etapem było odrzucenie tych, które nie mogły być całoroczne, czyli nie służyły moim oczekiwaniom. Czytałam też opinie, gdy nie wiedziałam, co zrobić, zostawić czy odrzucić. Opinie te okazały się bardzo pomocne. Każda sukienka pokazana jest także bez modelki, tym zdjęciom przypatrywałam się najuważniej, bo dzięki nim od razu mogłam zauważyć, czy wyglądałabym w kiecce grubo. To ostatnie zdjęcie jest dla Was drogowskazem. Dzięki niemu obędzie się bez nerwów, sprawdzania wymiarów i stresu.
                  Ja nie stroniłam też od sukienek dla kobiet w ciąży. Niestety wszystkie firmy oferujące ekstra duże rozmiary zaczynały się od rozmiarówki 50, a ja szukałam rozmiaru 40, w którym wyglądałabym przyzwoicie. Wiecie, nawet z zalando nie spodziewajcie się cudów. Żadna sukienka Was nie odchudzi, ale wiele z nich sprawi, że będziecie w stanie patrzeć na swoje odbicie w lustrze z przyjemnością, której dawno nie odczuwałyście.

                 Gdy z 80 kiecek zostało mi 15, zamówiłam te, co do których miałam największe nadzieje- niekoniecznie były to te, które najbardziej mi się podobały. Były to raczej te, które spełniały najwięcej moich potrzeb. Okazało się, że z każdą trafiłam w dziesiątkę. Było to niesamowite przeżycie po wszystkich tych poszukiwaniach w sklepach stacjonarnych.

                 Po wybraniu trzech z pięciu i odesłaniu dwóch najmniej odpowiadających moim potrzebom, całym wysiłkiem woli oparłam się pokusie posłania po kolejne. Myślę, że będzie na to czas w przyszłości, bo wiem, że magazyny zalando pełne są sukienek uszytych specjalnie dla mnie.

            Oto moje wybory:
1. TWINTIP- sukienka letnia off white/red/black

             Sukienka z wiskozy (konieczne ręczne pranie, dosłownie ręczne) w piękną stonowaną kratę, na grubych ramiączkach. Można nosić na luźno, tak jak jest skrojona, lub z wąskim paskiem wygrzebanym gdzieś w szafie, ot tak, dla podkreślenia talii. Pięknie leży, delikatne falbany ślicznie się układają, chowając całkowicie mankamenty figury w okolicy brzucha i do tego nie sprawia, że wyglądam jak w ciąży (lub jak mleczna krowa). Będę nosić wiosną i jesienią oraz zimą z grubymi rajstopami i golfem ukrytym pod sukienką. Na upały raczej się nie nada ze względu na wiskozę, która nie należy do najbardziej oddychających materiałów, jednak na niższe letnie temperatury będzie jak znalazł. Nada się do pracy przez swój skromny krój, a także na imprezę, dzięki fikuśnej kratce. Nadaje dziewczęcości w nienachalny sposób, dzięki czemu 30-tka nadal będzie wyglądać jak 30-tka, tylko lekko podrasowana.

            Rozmiar L (mój standardowy), cena 54,50 zł (Uważajcie na ceny na zalando, jednego dnia kiecka kosztuje 54 zł, innego 65 zł, w zależności od zainteresowania; tak samo jest widzę z innymi kupionymi przeze mnie sukienkami; dlatego czasem nie należy się zastanawiać, gdy cena jest niska, z nadzieją, że będzie jeszcze niższa, bo można się niemiło zdziwić)

2. Vila- VIFUNDA sukienka letnia pristine/cashmere blue

            Przepiękna sukienka z klasą, nieco w stylu Pocahontas ze względu na szerokie rękawki zakończone drobniutkimi frędzelkami. Sukienka z delikatnej bawełny, także wymaga ręcznego prania, jeśli nie chcemy jej pozaciągać. Wygląda klasycznie i jednocześnie świeżo i odmładzająco, dzięki czemu będzie idealna tak do pracy jak i na każdą rodzinną imprezę, a także na niedzielny spacer czy tańce w klubie, wszystko zależy od dodatków, jakie zastosujecie. Układa się naprawdę fajnie, można nosić na luźno lub związać się doszytym paskiem. Świetna na każdą porę roku, także na upały, dzięki cienkiemu, jakby dzierganemu, materiałowi. Oddychająca. Dorzucicie grube rajstopy, botki i płaszcz i już macie propozycję na zimę. Zmienicie płaszcz na kamelową kurtkę lub zamszową ramoneskę i macie stylizację na jesień i wiosnę. Zakładacie sandały i kapelusz słomkowy i można się tak pokazać na greckich wyspach.

            Bawełna za 113,40 zł, rozmiar L (mój standardowy, choć waham się między M a L, zależnie od firmy i kroju- dla pewności wzięłam opcję maksimum).

3. Benetton- sukienka letnia offwhite.

            Typowo letnia sukienka z bawełny, bardzo luźna, na grubych ramiączkach i o dziurkowanej górze. Raczej nie do noszenia na okazje inne niż letnie wypady do Grecji czy do biura, kiedy nie da się żyć przez upały. Zatrzymałam, bo bardzo potrzebuję sukienek na lato, tak do biura jak i na wakacje, a ta fajnie leży i skromnością swoją uspokoi najostrzejszego szefa. Można nosić na luźno lub skromnie spiąć paskiem aby pokazać, że mimo swoich rozmiarów ma się talię.

              Bawełna, koszt 99,50 zł, rozmiar M (wzięłam mniejszy ze względu na komentarze).

              Koniecznie wziąć rozmiar mniejszy, może nawet dwa, ponieważ sukienka jest bardzo luźna. Mi się to podoba, więc zamówiłam tylko jeden rozmiar mniej (często noszę rozmiar M, ale jeszcze częściej L) i leży świetnie.

4. Espirit- sukienka z dżerseju, black.

              Sukienka o kształcie tuby w czarno-białe drobne paseczki, z wszytym paskiem. Gruba bawełna, ubrana na luźno wygląda trochę zbyt piżamowo, lepiej wygląda spięta paskiem. Założona luźno trochę się źle układa na plecach, jest zbyt luźna. To oraz grubość materiału zdecydowała o tym, że właśnie ją wybrałam na odesłanie. Gdyby nie potrzeba odzyskania pieniędzy i nieco inny zamysł na noszenie sukienek (wolę luźne i zwiewne, żeby pasowały do każdej pory roku), zapewne bym ją zatrzymała.

              Koszt 84,50 zł, rozmiar L

5. edc by Espirit- sukienka z dżerseju old pink.

              Przepiękna elegancka sukienka w kolorze pudrowego różu. Bardzo elegancka, ładnie układająca się tuba. Odesłałam ze względu na pieniądze (naprawdę nie oczekiwałam, że wszystkie kiecki będą ładnie na mnie wyglądać, spotkała mnie zatem miła niespodzianka) i materiał (polyester kompletnie nie nadaje się na lato). Trochę widać brzuszek, ale i tak ślicznie się układa. Mini rękawki dodają uroku. Można dorzucić pasek dla zaznaczenia talii. Minusem jest inny materiał z tyły sukienki, przez co za bardzo odznacza się linia bielizny. Ale zapewne pomaga to w elastyczności i ułożeniu się sukienki na plecach. Delikatne rękawki, drobne rozcięcia na dole sukienki i dwie duże kieszenie przełamują klasykę sukienki, dzięki czemu możemy ją nosić zarówno do botków i kurtki zamszowej, niejako do stylu boho, jak i do szpilek na rozmowę o pracę.

              Cena 119,40 zł, rozmiar L

***

              Jak już wspomniałam zakupy na zalando to niebezpieczna sprawa. Zalando uzależnia, zwłaszcza gdy wszystko co zamówimy pasuje nam idealnie. Radzę zachować ostrożność i trzeźwość umysłu. Pamiętajcie, jak nie teraz, to zamówicie coś przy okazji następnej wypłaty. Nie ma potrzeby się spieszyć. A wyprzedaże są praktycznie co sezon, więc na pewno coś ładnego znajdziecie i dla siebie. Cóż, zakupy z zalando to prawdziwa przyjemność. Nawet dla małych i grubych :)

             P.S. Pamiętajcie, że na zwrot pieniędzy czekacie z zalando nawet do dwóch tygodni. Taki mały zawór bezpieczeństwa ;)

Brak komentarzy: