piątek, 12 kwietnia 2019

Eurotrip part 5. Szwajcaria- Berno, Lozanna


Szwajcaria jest interesującym krajem. Ładnym, czystym, bogatym, z ciekawą architekturą i nie narzucającą się kulturą. Dużą połać kraju zajmują Alpy, więc widok ośnieżonych szczytów na horyzoncie dodaje uroku już i tak pięknemu od strony krajobrazu krajowi. Miasta są zadbane, uporządkowane i niejednolite, gdzie nowoczesność spotyka się z tradycją, a ruchliwość miast wkomponowuje się w spokój wsi, pełnej zieleni i zagospodarowanych rolniczo terenów. Jeśli lubicie takie klimaty, nie będziecie rozczarowani Szwajcarią.
Jako, że państwo to nie było na naszej liście podróżniczej i wydarzyło się
niejako przypadkiem, z powodu bliskości francuskiego regionu, w którym akurat przebywaliśmy, powodowani ciekawością obraliśmy sobie dwa najbliższe odległościowo i jedne z bardziej znanych miast szwajcarii. Mimo, że różnią się one od siebie pod względem zabudowań i wielkości, to jednak w obu przypadkach byłam zadowolona, że zdecydowałam się na taki odstęp od pierwotnych planów. Bo zarówno Lozanna, jak i Berno, spodobały mi się, polubiłam klimat tam panujący i zaczęłam się na poważnie zastanawiać, czy nie przeprowadzić się kiedyś do Szwajcarii na podstawie tego, co zobaczyłam w tych dwóch miastach.
Lozanna
Bardzo ładne, ponad stutysięczne miasto, na granicy z Francją,
sąsiadujące z Lyonem po stronie francuskiej i Genewą po stronie szwajcarskiej. Leży nad Jeziorem Genewskim, na wzniesieniu, które sprawia, że miasto układa się w charakterystyczne schody, które tak uwielbiam. Bo stojąc na wyższych partiach stoku, można oglądać miasto z góry i przede wszystkim mieć widok na dachy budynków, co dla mnie jest największym urokiem każdego miasta.
Lozanna to stare budynki z okiennicami z drewna, ozdobione czerwonymi dachówkami, z długimi balkonami, rzeźbionymi frontami i ciasno ustawionymi obok siebie zabudowaniami. Lozanna to stare przepiękne budownictwo, od którego ciężko oderwać wzrok. To strzelista katedra na wzniesieniu, pod
stopami której rozciąga się kojący widok na miasto. To długie ciche uliczki obsadzone ślicznymi, przyklejonymi do siebie kamienicami i strzeliste wieże kościołów widoczne z daleka, dumnie wyciągające się do słońca. To zapierające dech w piersiach zdobnictwo katedr i wnętrz kościołów urządzonych bogato i ze smakiem. To szczyty gór majaczące nad miastem w swoim monumentalnym pięknie. To jednocześnie miasto nowoczesnych budynków i ruchliwych ulic z tramwajami, autobusami i samochodami, gdzie ruch uliczny przypomina mrowisko, pełne harmonijnej i zorganizowanej pracy, gdzie wszystko ma swoje miejsce, gdzie nikt na siebie nie trąbi i każdy stosuje się do przepisów.
Jest to miasto wolności, gdzie każdy przechodzi przez ulicę gdzie chce, jednocześnie zachowując zasadę poszanowania drugiego człowieka i praw kierowców. Gdzie ludzie są panami swojego czasu i gdy chcą, włączają się do głównego nurtu przepływających przez miasto ludzi, a gdy zapragną ciszy w porze lunchu, szukają dla siebie miejsca w ukrytych przed zgiełkiem głównych ulic małych uliczek i placów ukrytych pomiędzy starymi kamienicami. Tam przysiadają na murkach, schodach, z kanapką w ręku i książką, lub wystawiają twarze na zbawienny wpływ słonecznego światła na przygotowanych dla nich krzesłach ze stolikami, choć tak naprawdę nie wiadomo, kto te stoliki przygotował- wiadomo jedynie, że przeznaczone są na odpoczynek i na w pełni skorzystanie z przerwy w pracy, która należy się każdemu w południe.
Lozanna to też miasto rowerów. Widać je wszędzie na ulicy, zaparkowane całymi grupami, lub rozsiane po mieście w pojedynczych sztukach lub mknące ze swoimi właścicielami po ulicach miasta. Ludzie tam wydają się być swobodni, pozbawieni stresu życia codziennego, mogąc skorzystać ze swojej przerwy w pracy jak tylko chcą, a po pracy pójść na miasto, aby delektować się resztą dnia. Wszystko to daje im dobra pensja, która przynosi im spokój i możliwość zadbania o swoje potrzeby, tak kulturalne jak i materialne.
Ludzie w szwajcarskich miastach ubierają się dobrze i nie szczędzą na ubraniach, a iphony w ich dłoniach świadczą, że kupienie dobrego telefonu nie jest tam jakimś wielkim przedsięwzięciem. Aż miło było przechadzać się wśród ludzi, którzy tak spokojnie podchodzą do życia, gdy wszędzie słychać śmiech i ożywione rozmowy, gdzie otaczają nas spokojne i uśmiechnięte twarze i nikt nie podnosi głosu, chyba że w ferworze dyskusji na jakiś interesujący temat. Wiem, że może to tylko pierwsze wrażenie, że parę godzin spędzonych w kraju niczego nie przesądza, ale to, co tam zobaczyłam i czego doświadczyłam pozwala mi jednoznacznie stwierdzić, że Szwajcaria to dobre miejsce do życia.
Z racji tego, że Lozanna znajduje się tak blisko Francji, jest to miasto
dwujęzyczne. Tyle samo słychać w nim francuskiego, co niemieckiego, chociaż odniosłam wrażenie, że jednak przeważa ten pierwszy. I to jeszcze dodało uroku miastu, ponieważ francuski brzmi bardzo melodyjnie, dobrze się go słucha, natomiast niemiecki jest językiem twardym, kaleczącym moje uszy. Dla mnie wszystko, co mówione jest po francusku ma więcej czaru i brzmi piękniej. Do tego dołóżcie Park Hermitage, z którego widok roztacza się na położone poniżej jezioro, to robi się naprawdę przyjemne miejsce do zwiedzania.
Na terenie Lozanny jest znacznie więcej parków niż ten, który wymieniłam i każdy z nich jest wart zobaczenia i polecam bardzo taki odpoczynek w ukradzionym z miejskiego zgiełku spokoju. Polecam również odejść trochę od głównych ścieżek i wejść w jakąś przypadkowo napotkaną uliczkę, bo uważam, że tak najlepiej zwiedzać miasta południowo-zachodniej Europy. Zobaczyć je od strony tej mniej znanej, bo można napotkać najpiękniejsze miejsca i najfajniejszy klimat.
Berno
Nieformalna stolica Szwajcarii leżąca nad rzeką Aare, gdzie mówi się już w
języku niemieckim. Jest to również ponad stutysięczne miasto, równie urokliwe co Lozanna. Majaczą nad nim dumnie alpejskie szczyty. W Bernie czeka nas miły spacer głównymi ulicami starego miasta, wzdłuż rzeki, przekraczając urokliwe mostki łączące dwie części miasta. Berno jest podobne do Lozanny, ruchliwe na głównych ulicach i spokojne na ukrytych placach i ulicach oddalonych od centrum.
Najciekawszą częścią tego spaceru będzie spacer po drugiej stronie rzeki,
gdzie zaczynają się osiedla mieszkalne złożone z ładnych domków otoczonych ogródkami, małych bloczków pnących się w górę na szczyt wzniesienia i wspinanie się schodami wijącymi się między zabudowaniami, w ciszy normalnego dnia pośród niewielkiego ruchu ulicznego, zakłóconego od czasu do czasu przez przejeżdżający skuter, słuchając ptaków, delektując się spokojem jaki panuje na osiedlach, patrząc na życie toczące się na dole, obserwując sposób życia w tym mieście, który rząd szwajcarski obrał sobie za siedzibę.
Zobaczycie wówczas ten spokój, o którym pisałam na wstępie. Rowery zaparkowane przy ogrodzeniach, słońce wpadające przez okna, zero tłumów i turystów, po prostu Wy i ciekawa architektura. Na głównych ulicach zaś zobaczycie, że Berno, jak i cała Szwajcaria, nie jest tak opanowana przez cudzoziemców, jak to się dzieje z innymi państwami europejskimi. Można więc spokojnie poruszać się po mieście w pojedynkę i wieczorami cieszyć się piękną letnią pogodą bez obaw.

Szwajcaria to kraj spełnionych marzeń i spokojnego życia, przepięknych krajobrazów, dostatków i wolności decyzji. To chyba zasługa prawdziwej demokracji, która jest prowadzona przez szwajcarski rząd i neutralności od 1815 roku, od czasu kongresu wiedeńskiego. Jeśli nie planujecie odwiedzać Szwajcarii, a znajdujecie się w pobliżu, polecam znaleźć chociaż jeden dzień na wjechanie na teren tego interesującego miasta, bo jest co oglądać, wjazd do kraju jest wolny z racji strefy Schengen, a do najciekawszych miast można dojechać omijając płatne odcinki autostrad bez większych problemów. A oddychanie czystym powietrzem Szwajcarii i zaczerpnięcie chociaż odrobiny tego spokoju i obejrzenie na własne oczy dobrobytu w jakim żyją Szwajcarzy jest wart nagięcia planów. Zresztą czy zdjęcia nie mówią za siebie?

Brak komentarzy: