Anastasia
Steel, młoda studentka, musi przeprowadzić wywiad w zastępstwie koleżanki z
wpływowym i bogatym jak krezus 27-letnim biznesmenem. Ana chce jak najszybciej
zrobić swoje i szybko umknąć z powrotem do swojego szarego życia.
Niestety,
tak jak się obawiała, jej wejście do gabinetu prezesa Christiana Greya nie
odbyło się tak, jak by chciała. Zamiast wejść z gracją i zasiąść w fotelu
naprzeciw prezesa, potyka się i pierwsze, co widzi Christian Grey na swoim
progu to młodą kobietę na klęczkach. To zdarzenie, a także sposób zachowania
onieśmielonej władzą i bogactwem Any, budzi żywe zainteresowanie Greya. Anastasia
nawet nie była w stanie przypuścić, że wzbudziła w tym bogaczu i pięknym,
władczym mężczyźnie, zainteresowanie jego mrocznej natury, ukrywanej głęboko
przed światem.
Kiedy
pada nieoczekiwana propozycja spotkania na kawie, Ana, wbrew swoim obawom co do
tego pociągającego mężczyzny, godzi się na spotkanie, nie przeczuwając nawet,
jak bardzo ten fakt zmieni jej dotychczasowe życie i spojrzenie na własną
seksualność.
Robiący
wrażenie na każdej napotkanej kobiecie, Grey składa niewinnej, młodziutkiej
Anastasii nietypową propozycję dziwnego, mrocznego związku, opartego na władzy
z jednej strony i poddaniu z drugiej. Dlaczego Ana przystaje na dziwną
propozycję? Wytłumaczenia tego faktu można szukać we wzajemnym przyciąganiu,
jakiego nigdy jeszcze nie czuła oraz zwykłej kobiecej ciekawości.
Od tej pory życie Any zaczyna biec zupełnie innym torem i przyspiesza do granic możliwości. Czy Ana znajdzie szczęście w związku pełnym mrocznych tajemnic, dzikiego pożądania i perwersyjnego seksu? Czy uda jej się wynegocjować własne warunki umowy, którą przedstawił jej Grey? Czy swoim przeciwstawianiem się apodyktycznemu i seksownemu Christianowi Greyowi uda się jej trafić do zatwardziałego serca mężczyzny, czy też da się wciągnąć w mrok jego przeklętego świata? Odpowiedzi na te pytania, a także fascynującą historię miłosną przemieszaną z pikantnymi scenami seksu- to wszystko przyniesie książka „Pięćdziesiąt twarzy Greya”.
Tytuł oryginału: Fifty Shades of Grey
Seria: Pięćdziesiąt odcieni
Autor: E L James
Rok wydania oryginału: 2011
Rok I wyd. polskiego: 2013
Wydawnictwo: Sonia Draga
Nie chciałam tego czytać. Nie interesowała mnie pornograficzna książka. A takie odniosłam wrażenie, czytając komentarze jej dotyczące. Byłam wręcz przekonana, że nie przeczytam książki, o której mówi cały świat. Nie lubię iść w tłumie, nie jestem też typem, który ślepo podąża za stadem. Lubię własne ścieżki i własne wybory.
Seria: Pięćdziesiąt odcieni
Autor: E L James
Rok wydania oryginału: 2011
Rok I wyd. polskiego: 2013
Wydawnictwo: Sonia Draga
Pierwsza wersja niniejszej powieści zatytułowana "Master of Universe" ukazała się wcześniej w Internecie. Autorka wydała ją w formie odcinków, z innymi bohaterami, pod pseudonimem Snowqueen's Icedragon.
Nie chciałam tego czytać. Nie interesowała mnie pornograficzna książka. A takie odniosłam wrażenie, czytając komentarze jej dotyczące. Byłam wręcz przekonana, że nie przeczytam książki, o której mówi cały świat. Nie lubię iść w tłumie, nie jestem też typem, który ślepo podąża za stadem. Lubię własne ścieżki i własne wybory.
Jednak moje nastawienie z czasem się zmieniło. Trochę mnie
to wszystko zaciekawiło. Dlaczego wszyscy rzucili się na tę książkę i zaczytują
się w niej z takim zainteresowaniem? Zastanowiło mnie to zainteresowanie świata.
W końcu doszłam do momentu, w którym chciałam się dowiedzieć, czym ludzie się
tak fascynują.
Z pomocą przyszła mi koleżanka. Tak się złożyło, że akurat
pożyczyła tę książkę od kogoś i zapytała, czy nie mam ochoty jej poczytać.
Zgodziłam się chętnie, pomimo podejrzliwości, dotyczącej zawartości tomu. Ale
odłożyłam to uczucie na bok, pomna tego, że ciekawość nie zawsze prowadzi do
piekła. Miałam do przeczytania jeszcze dwie inne książki, Greya zostawiłam więc
na koniec. Z prerii i indiańskich obozów wpadłam prosto w objęcia historii
miłosnej. Zupełnie różne światy, a tak szybko się przystosowałam do tego
zupełnie innego świata.
Przeczytałam kilka stron… i po chwili wiedziałam już, że
przepadłam. Od momentu pierwszego spotkania Anastasii Steel i Christiana Greya
wiedziałam, że to coś dla mnie. Wyczułam wszystkimi zmysłami to napięcie między
dwojgiem obcych sobie ludzi i zyskałam pewność, że zaciekawienie nie opuści
mnie aż do końca powieści. Z każdym zaś spotkaniem i rozmową tych dwojga,
upewniałam się w słuszności swej decyzji. Cieszyłam się, że przemogłam swoje
uprzedzenia co do tej książki. Spodziewałam się wyłącznie pornografii, a
znalazłam piękną historię miłosną, ukrytą pod mrokami ludzkiej, zranionej
wspomnieniami z przeszłości duszy. I zatraciłam się całkowicie. A po dobrnięciu
do ostatniego słowa, poczułam ogromny niedosyt, przemieszany z niepokojem o
kolejny tom. Bałam się. Autentycznie się bałam, że kolejny tom nie przyniesie
tego napięcia i uczucia oczekiwania, tego wyglądania w przyszłość i próby
odgadnięcia wydarzeń. Bałam się, że zabraknie tej niecierpliwości, z jaką
przewracałam kartki książki,
poszukiwaniu choć odrobiny czystego uczucia w nieodgadnionym i mrocznym
Greyu.
Choć domyślałam się, jak zakończy się pierwszy tom, bolało
mnie to, co się wydarzyło. Tak bardzo dałam się wciągnąć w tę historię, że
naprawdę, na równi z Aną, miałam nadzieję, że Grey jest zdolny do miłości i
miałam nadzieję, że uda się go wyciągnąć z mrocznych oparów jego zamkniętej dla
świata duszy. Uwielbiam książki, w których mogę się zatracić i wczuć w sytuację
bohaterów i ta była jedną z takich pozycji.
W pierwszym tomie Grey niewiele zdradził ze swej
przeszłości, która miała tak ogromny wpływ na jego teraźniejszość i
zapatrywania seksualne. Podobało mi się to powolne odkrywanie sekretu, krok po
kroku i to, że do ostatniej strony pierwszego tomu tak niewiele dowiedzieliśmy
się o Greyu. Mam też nadzieję, że w kolejnych tomach odsłanianie kurtyny
przeszłości nie wywrze ujemnego wpływu na odbiór książki. Nie mogę się
doczekać, aż wrócę dziś do domu i zatopię się w kolejnej odsłonie, tym razem
ciemniejszej strony Christiana Greya.
Myślę, że wiem, skąd się wziął sukces tej powieści. Wydaje
mi się, że nie chodzi tu wcale o tę stronę związaną z seksem, mimo iż, potrafi w jakiś sposób zatrzymać uwagę czytelnika. Wydaje mi się, że wszystko, cała
fascynacja książką, zaczyna się od samego początku. Od sposobu przedstawienia
Greya i Anastasii Steel przez autorkę E L James. Oboje różnią się od siebie jak ogień i
woda. Ona jest niedoświadczona seksualnie, spokojna, nieśmiała i wycofana. Nie wierzy w
swoją moc kobiecą i peszy ją Grey. Na początku wydaje nam się prawdziwą
fajtłapą, zwłaszcza, kiedy jej wejście do gabinetu Christiana Greya jest takie
niefortunne. Wchodzi, potyka się i pada jak długa na ręce. Swoim nietypowym
wejściem przyciąga uwagę człowieka, z którym miała przeprowadzić wywiad, a gdy
wiemy mniej więcej, o czym jest ta książka, i znając oryginalne upodobania Greya
w sprawach seksu, możemy poczuć iskierkę napięcia na myśl, jak Grey musiał
odebrać to wejście, a także jak musiała podziałać uległość Any na wyobraźnię Christiana. Znając te sekretne upodobania, trzymane w tajemnicy przed rodziną, przestajemy się wówczas dziwić, jak bogaty i charyzmatyczny biznesmen mógł się zainteresować taką szarą gęsią i Miss uległości na pierwszy rzut oka.
Przedstawienie mężczyzny jako apodyktycznego i surowego, w
porównaniu z pechową i nieatrakcyjną we własnych oczach dziewczyną, powoduje,
że od razu nadstawiamy uszy, węsząc niezłą historię. To łapie naszą uwagę. A
kiedy docieramy do momentu, kiedy władczy Grey przesuwa swoje spotkania
biznesowe, aby dokończyć wywiad z Anastasią, wyczuwamy, że nie jest to w
zwyczaju mężczyzny, aby zmieniać swoje plany, jeśli chodzi o interesy. Zaczynamy więc zauważać zainteresowanie Greya dziewczyną, a kiedy ten odprowadza ją do drzwi,
dając powód do zdziwienia swoim atrakcyjnym sekretarkom, pisarka wyraźnie daje
do zrozumienia, że nie będzie to ostatnie spotkanie mężczyzny i młodej
dziewczyny.
I tym sposobem autorka trzyma nas w szachu. Wiemy, że coś z
tego będzie i chcemy się dowiedzieć, co. Czujemy, że to będzie mocne, więc brniemy z zapamiętaniem w kolejne rozdziały, szukając potwierdzenia naszych przeczuć. Powolne zagęszczanie
napięcia między dwojgiem tak różnych ludzi zwiększa nasze zainteresowanie
książką i ani się obejrzymy, porywa nas fascynacja, kiedy autorka częstuje nas
skrawkami zupełnie innego, zrelaksowanego i szczęśliwego Greya, przebłyskującego pomiędzy Panem Kontrolerem i Panem Apodyktycznym i Panem Władczym i Panem Którego Nie Obchodzi Miłość . A kiedy
mężczyzna odrzuca nieme oddanie dziewczyny, które widzi w jej oczach, kiedy
mówi Anastasii, że powinna się od niego trzymać z daleka, nie jesteśmy już w
stanie opanować ciekawości. Wplecenie historii miłosnej między arkana seksu,
dodaje książce sporej dawki pikanterii, ale według mnie głównym wątkiem, który
wzbudza taki zachwyt w kobietach, jest temat trudnej miłości i walki pomiędzy
siłą miłości, a siłą mroku. Ja przynajmniej dałam się usidlić tą historią, z
niecierpliwością wypatrując momentów, kiedy Grey stawał się normalnym mężczyzną
bez przeszłości, trzymając kciuki za Anę, aby udało jej się wyprowadzić Christiana
z mroku do światła. Ta nadzieja na magię podtrzymywała napięcie i moją
ciekawość.
Jakiś czas temu przeczytałam męską opinię na temat tej
książki. Ktoś napisał, że Ana jest ciapowata, nudna i rozlazła, że pokazuje, iż każda
kobieta w głębi duszy chce być traktowana jak szmata. To mnie również trochę
zraziło do tego tytułu. Ale teraz wiem, że to wszystko, co wówczas przeczytałam
w komentarzu, jest nieprawdą. Owszem, Ana była przedstawiona na początku jako
fajtłapa i kobieta bez wiary we własne siły, ale potem jej wizerunek zaczął się
zmieniać. Okazała się osobą upartą, która wie, czego chce. To, że podobały jej
się gry i ostre pieprzenie, zamiast kochania się, nie oznaczało, że lubiła
traktowanie jej źle. Pozwoliła się zbić, ponieważ robiła to dla człowieka,
którego kocha.
Jej niedoświadczenie w sprawie seksu powodowało, że nie była pewna siebie w tych kwestiach, ale szybko zaczęła się zmieniać i coraz pewniej poruszać się w temacie swojej seksualności. Nie godziła się na wszystko, czego chciał Grey, sprzeciwiając mu się na każdym kroku, jeśli chodzi o życie codzienne. Pozwalała sobie na uległość tylko w „sypialni”, wiedząc, że to Grey jest tym bardziej doświadczonym kochankiem i chcąc poznać tajemnice seksu, dotąd przed nią skryte. Więc naprawdę nie mogę się zgodzić z komentarzem, aby Ana była jakąś szarą, nudną myszką, która lubiła złe traktowanie. W pewnym momencie nawet Grey musiał stwierdzić, że w Anie nie ma ani odrobiny uległości. Trudno się z nim nie zgodzić, kiedy patrzymy, jak niepewna siebie kobieta, pod wpływem zainteresowania mężczyzny, który obudził w niej drzemiące pragnienia, zmienia się coraz bardziej i pod względem świadomości seksualnej i kobiecej. W pewnym momencie zaczyna walczyć nie tylko o miłość tego trudnego i fascynującego mężczyzny, ale i o swoją zagrożoną niezależność, nadając tym samym zupełnie nowy kierunek relacji, jaka łączyła ją z Christianem i zapoczątkowując przyszłe zmiany jego źle ukształtowanego charakteru. Widać Ana dlatego była taka szara, zanim poznała Christiana, ponieważ robiła to, co większość z nas- czekała na tego jedynego, który mógł ją przemienić w księżniczkę. (Ach ta moja wrodzona naiwność... :))
Jej niedoświadczenie w sprawie seksu powodowało, że nie była pewna siebie w tych kwestiach, ale szybko zaczęła się zmieniać i coraz pewniej poruszać się w temacie swojej seksualności. Nie godziła się na wszystko, czego chciał Grey, sprzeciwiając mu się na każdym kroku, jeśli chodzi o życie codzienne. Pozwalała sobie na uległość tylko w „sypialni”, wiedząc, że to Grey jest tym bardziej doświadczonym kochankiem i chcąc poznać tajemnice seksu, dotąd przed nią skryte. Więc naprawdę nie mogę się zgodzić z komentarzem, aby Ana była jakąś szarą, nudną myszką, która lubiła złe traktowanie. W pewnym momencie nawet Grey musiał stwierdzić, że w Anie nie ma ani odrobiny uległości. Trudno się z nim nie zgodzić, kiedy patrzymy, jak niepewna siebie kobieta, pod wpływem zainteresowania mężczyzny, który obudził w niej drzemiące pragnienia, zmienia się coraz bardziej i pod względem świadomości seksualnej i kobiecej. W pewnym momencie zaczyna walczyć nie tylko o miłość tego trudnego i fascynującego mężczyzny, ale i o swoją zagrożoną niezależność, nadając tym samym zupełnie nowy kierunek relacji, jaka łączyła ją z Christianem i zapoczątkowując przyszłe zmiany jego źle ukształtowanego charakteru. Widać Ana dlatego była taka szara, zanim poznała Christiana, ponieważ robiła to, co większość z nas- czekała na tego jedynego, który mógł ją przemienić w księżniczkę. (Ach ta moja wrodzona naiwność... :))
Nie lubię Christiana Pana. Ta strona jego osobowości jest mi
szczególnie niemiła. Nie potrafię znieść myśli o mężczyźnie poniżającym kobietę
dla własnej satysfakcji, nawet jeśli wiem, że u źródeł takiego zachowania są poważne
urazy z dzieciństwa. Kiedy tylko pojawia się Christian Pan, ja mam ochotę od
razu zamknąć książkę, lub poszukać miejsca, gdzie zastępuje go ukryty w tym
poranionym ciele i zamkniętym sercu, beztroski i radosny chłopak. Dziwię się też
Anastasii, że znosi to jedno z wielu oblicz Greya, a także że mu się poddaje.
Walczę ze sobą, żeby jej nie potępić, na siłę przypominając sobie, że ona robi
to z powodu uczucia, którego jeszcze w sobie nie rozpoznaje. Poza tym rozumiem,
że Christian Pan musi się pojawiać, aby pokazać nam stopień deprawacji
mężczyzny, spowodowanymi tajemniczymi, traumatycznymi wydarzeniami z
przeszłości. Rozumiem, że muszę ścierpieć to oblicze, aby później dostrzec
drobinki nadziei, jakie wznieca w nim młoda i niedoświadczona kobieta, nadziei
na przemianę wewnętrzną.
Uwielbiam za to te przebłyski normalności u Greya, które
wydobywa niczym cenne perły Anastasia i jej nieuległa część charakteru. Lubię
go takiego troszczącego się o swoją kobietę, chorobliwie zazdrosnego, a nawet
apodyktycznego. Sama nie wiem, jak by mi się żyło z takim człowiekiem, ale miło
mi patrzeć, jak mężczyzna walczy o swoje terytorium z taką zaciętością jak
Grey, ponieważ wiem, z czego to wynika. I mimo, iż Greyowi dużo czasu zajęło,
aby zrozumieć, że żywi do Any uczucia silniejsze, niż do kogokolwiek w swoim
pogmatwanym, 27-letnim życiu, ja, jako obiektywny obserwator od razu wyczułam,
że z tej historii będzie coś więcej niż tylko seks.
Właściwie to nie potrzebuję tak naprawdę tych wszystkich
mnożących się scen seksu, gdzie Anie wystarczy jeden dotyk Christiana, by mieć orgazm, a jedno jego spojrzenie sprawia, że robi się wilgotna- co jest w pewnym momencie dość denerwujące. Tak jak powielanie zakończenia sceny miłosnej, kiedy Christian wykrzykuje imię Any, ma orgazm zaraz po niej i ciągle ją prosi o to, aby szczytowała dla niego, co ona posłusznie robi, chwilę po tym, jak on wyartykułuje swój przykaz. Jestem też zadziwiona zdolnościami Christiana, by się kochać, czy pieprzyć, raz za razem, praktycznie bez odpoczynku. Christian potrafił być gotowy właściwie w kilka sekund po poprzednim orgazmie. Hmmmm, nie jestem pewna, czy fizycznie jest to możliwe. Bo chyba co innego pamiętam z lekcji biologii. Coś o fazie niewrażliwości na bodźce zaraz po orgazmie. Ale ja się w sumie nie znam, nie jestem mężczyzną ;)
Tak więc, jak już wspomniałam, nie szukam nigdy w książkach erotyzmu, a więc i w przypadku tego tytułu nie potrzebowałam tak naprawdę tego całego seksu. Ani tego waniliowego, ani tym bardziej perwersyjnego. Owszem, sceny te dodają one pikanterii, i to sporej, nadają pewnego oryginalnego charakteru opowieści, ale ja tak naprawdę czytam tą książkę, aby wyłuskać z niej to, czego potrzebuję, a więc nadziei na to, że siła miłości zwalczy mroki zaniedbanej duszy. Tak, tak, jestem tak samo naiwna jak Ana. Wierzę w miłość i w jej uzdrawiającą moc. Może dlatego tak bardzo dałam się wciągnąć w tę historię. Właśnie przez tę walkę ciemności ze światłem. I przez wiarę w to, że wszystko zakończy się szczęśliwie.
Tak więc, jak już wspomniałam, nie szukam nigdy w książkach erotyzmu, a więc i w przypadku tego tytułu nie potrzebowałam tak naprawdę tego całego seksu. Ani tego waniliowego, ani tym bardziej perwersyjnego. Owszem, sceny te dodają one pikanterii, i to sporej, nadają pewnego oryginalnego charakteru opowieści, ale ja tak naprawdę czytam tą książkę, aby wyłuskać z niej to, czego potrzebuję, a więc nadziei na to, że siła miłości zwalczy mroki zaniedbanej duszy. Tak, tak, jestem tak samo naiwna jak Ana. Wierzę w miłość i w jej uzdrawiającą moc. Może dlatego tak bardzo dałam się wciągnąć w tę historię. Właśnie przez tę walkę ciemności ze światłem. I przez wiarę w to, że wszystko zakończy się szczęśliwie.
Denerwujące w książce są powtarzające się opisy. Jakby
zabrakło w książce korekty, jak stwierdziła moja koleżanka. Być może są to
braki wynikające z tłumaczenia na język polski. Ale możliwe, iż to właśnie E L James nie poświęciła zbyt wielkiej uwagi na
sposób przedstawienia treści, z powodu swojego niedoświadczenia. I tak jak dość szybko przetrawiłam przygryzanie
wargi, które przecież potrzebne było do uwodzenia Greya, tak zaciskanie ust w
wąską linię stało się moim krzyżem, który ciężko było mi nieść. Ciągłe warczenie
na siebie postaci w powieści, przywoływanie świętego Barnaby, rozpadanie się na
milion kawałków, milionowe powtarzanie w myślach okrzyku zdumienia ("rety") i kilka innych drobiazgów, psuło mi nieco odbiór książki. Ale
wszystko da się przeżyć. W końcu najważniejsza jest historia.
Podobało mi się w książce stopniowanie napięcia. Najpierw
powolne podchody podczas pierwszych spotkań mężczyzny i kobiety, które
zapowiadały oczywisty finał, czyli związek. I nieważne, czy związek oparty był
na ściśle określonej umowie, czy na typowych, życiowych warunkach. Wiadomo było
od początku, że tych dwoje złączy się ze sobą, taki bowiem od początku istniał
przekaz. Potem powolne odkrywanie kart przeszłości Greya, które spowodowało u
mnie maksymalne zainteresowanie tą głęboko skrywaną tajemnicą, która miała
widoczny wpływ na dalsze życie Christiana. W ślad za Aną zastanawiałam się, czy
to przez swoje dzieciństwo Christina stał się „taki” i miałam nadzieję, że da
się to wyleczyć, ponieważ bardzo chciałam znaleźć w nim człowieczeństwo i
zdolność do miłości. Po prostu bardzo chciałam szczęśliwego zakończenia, czyli
bajki ;)
James stosuje również stopniowanie napięcia, jeśli chodzi o
powolne odkrywanie arkanów dziwnego związku, w który chciał wciągnąć dziewczynę
Christian. Jego ostrzeżenie, że powinna się od niego trzymać z daleka, tylko
wzmogło mój apetyt na połączenie się tych dwojga. Oczywiście miałam świadomość
dobrze przemyślanego chwytu literackiego, ale chętnie i ufnie dałam się w to
wciągnąć. Ja po prostu lubię książki, które porywają mnie w świat fikcji od
pierwszych kart, nawet jeśli służące temu zabiegi widoczne są dla mnie jak na dłoni.
Kiedy czytam książkę, zawsze stawiam się na miejscu
bohaterów i odczuwam to, co oni. Zatem nie dziwię się Anie, że straciła głowę
dla tego mężczyzny, mimo ciągłej obawy, jaką odczuwała podczas spotkać z Greyem - obawy kary i onieśmielenie jego potrzebą sprawowania kontroli we wszystkich
dziedzinach życia. Też pewnie bym się dała wciągnąć w ten dziwny, "greyowski" świat. Świat doznań, jakich się przedtem nie znało. Władza i bogactwo Greya są
bardzo pociągające. Jego postawa człowieka, który zdobywa wszystko, czego chce,
jest jak magnes. Zdobycie serca takiego mężczyzny, za którym oglądają się setki
kobiet, może podnieść ego najbardziej nieśmiałej kobiety. Nic dziwnego, że Ana
daje się porwać w przedziwny układ, mimo iż czuje, że rola uległej nie bardzo
jej pasuje i pomimo ciągłego uczucia buntu przeciw tej roli. A także buntu przeciwko
obliczu Christiana Pana i władcy. Owocem tego wewnętrznego buntu jest cichy cel
kobiety, aby przeciągnąć Christiana na jasną stronę, aby obudzić w nim tego wesołego,
młodego mężczyznę bez mrocznej przeszłości, którego czasem udało jej się
przywołać.
Siła przyciągania Greya jest zbyt duża, by Anastasia mogła
się jej oprzeć i decyduje się na wejście do pokoju zabaw, gdzie Grey odkrywa
przed nią arkana dzikiego, ostrego seksu. Robi to odważnie, z pewną dozą
ciekawości, przemieszanej ze strachem. Ale nawet strach przed karą z ręki
Christiana Pana nie powstrzymuje jej przed pozostaniem w tym związku. Ponieważ
trzyma ją przy Greyu uczucie nadziei. Kiedy
drugi człowiek jest tak niedostępny i poważny, jak Christian Grey, każda doza
światła, uśmiechu, dostępności, staje się wtedy dla nas ważna. Chcemy wówczas
wzbudzać w takim człowieku te szczęśliwe momenty beztroski, oczekujemy ich z
drżeniem serca, przeczekując z cierpliwością te gorsze momenty, mając nadzieję,
że to właśnie my jesteśmy powodem jego szczęśliwego uśmiechu. Odczuwamy wówczas
bezgraniczne szczęście. Ana uzależniła się od tych krótkich przebłysków
normalności i beztroski u Christiana i zakochała się w nich. Te ulotne momenty
dały jej nadzieję na prawdziwe uczucie, do którego na pierwszy rzut oka Grey
nie był zdolny.
Gdy usłyszałam o tej książce po raz pierwszy, pomyślałam, że
jest to powtórzenie motywu, znanego nam z filmu „9 i pół tygodnia”. Początkowo więc stwierdziłam, że nie
muszę poznawać dwóch tych samych historii. Wydaje mi się, że niewiele się
pomyliłam. Jednak cieszę się, że jednak poznałam tę drugą historię, ponieważ była tak
samo dobra, i miała też inne odsłony. Co więcej, jeszcze się nie skończyła i to
mnie niezmiernie cieszy. Czuję też dreszczyk emocji na myśl o ponownym
spotkaniu z Greyem. Tak, chyba się zakochałam w Christianie Greyu. I też pod tą
całą zbroją, którą się otoczył, chcę odnaleźć w nim rycerza, którego szuka
każda kobieta.
2 komentarze:
Najgorsza książka o bdsm, jaką napisano, zupełnie błędnie przedstawiająca taką relację... Nie wspominając już o tym, że postaci są po prostu płaskie i mało wiarygodne.
A tu link z wytłumaczeniem, co w opisywaniu bdsm poszło nie tak: http://lychnis.soup.io/post/305569859/Let-me-just-fucking-drop-some-fucking
Hmmm, szczerze mówiąc, ta cała relacja BDSM najmniej mnie interesowała, co więcej, nawet nie chcę wiedzieć, o co w niej chodziło ;) Może autorka postanowiła nie wgłębiać się w tę tematykę (co uważam oczywiście za złe, bo jak chce się być wiarygodnym, powinno się troszkę powęszyć w tematyce, w której chce się autor poruszać) i po prostu skupiła się na całej reszcie, czyli uczuciach.
Ja zrobiłam tak samo. Chciałam historii miłosnej i takową znalazłam. Na pewno nie pomogło mi w krytycznym odbiorze książki to, że zostałam wychowana na Harlequinach (wstyd się przyznać ;)). Po prostu dałam się porwać historii, bohaterowie utkwią mi w pamięci na długo. A rozsądzenie tego, czy bohaterowie są wiarygodni, zostawię prawdziwym recenzentom, bo zdaję sobie sprawę, że jestem tylko czytelnikiem, który wyraża swoje subiektywne opinie na temat przeczytanych książek i nikim więcej :)
Prześlij komentarz