Walka o duszę Greya trwa. Po trzech dniach rozłąki,
bólu i cierpienia oraz prób poradzenia sobie z nieodwzajemnionymi uczuciami do
Christiana Greya, Anastasia otrzymuje od niego kwiaty i propozycję spotkania.
Po długich godzinach milczenia i rozłąki, Ana nie potrafi oprzeć się pokusie i
postanawia zobaczyć się z Greyem. Ten zaś ma dla niej propozycję nowego układu…
Autor: E L James
Wydawnictwo: Sonia Draga
Rok I wyd. polskiego: 2013
Trylogia: Pięćdziesiąt odcieni
Jak już wspominałam
przy pierwszej części Greya, nigdy mnie nie ciągnęło, aby czytać to, co
wszyscy. Łatwo można to zauważyć na mojej stronie. Zawsze miałam swój gust
czytelniczy i próbowałam wszystkiego, co mnie zaciekawiło, po przeczytaniu
opisu z tyłu książki lub tytułu. Nigdy nie kierowałam się modą, zwłaszcza jeśli
chodzi o czytanie. Może jestem taką czarną owcą czytelniczą, ale nigdy mi to
nie przeszkadzało. Czytałam już książki z różnej tematyki i różnych rzeczy w
nich poszukiwałam. I zawsze sama sobie radziłam w wyborach. Ale jeśli ktoś mi
przynosi książkę do rąk własnych i nie muszę w zdobycie jej wkładać żadnych
wysiłków, to najczęściej godzę się z moim losem.
Książka ma swoich
zagorzałych zwolenników i przeciwników. Jedni wychwalają ją pod niebiosa, inni
mieszają z błotem. Moja koleżanka uważa historię za naiwną i twierdzi, że gdyby
nie pikantne sceny erotyczne, nigdy nie zyskałaby na takiej popularności. Twierdziła
też, że brak jej fabuły. Jej osąd ukształtował się po pobieżnym przejrzeniu
książki i nie wgłębieniu się nawet w pierwszy rozdział. Nie wiem, być może
historia faktycznie jest naiwna, ciężko mi powiedzieć. To trochę taka współczesna
bajka z pogmatwanym księciem i sporą dozą seksu, dla podkreślenia nowoczesności
spojrzenia. Jest w niej odwieczna walka dobra ze złem, więc może tak, może jest
w tym spojrzeniu spora naiwność, ale ja po prostu nie potrafię oprzeć się
miłości. Inna znajoma zauważyła, że zniechęciły ją recenzje, które czytała i
nie zamierza książce dać nawet cienia szansy.
Ja natomiast
uważam, że książce, która wzbudza tak skrajne uczucia, warto poświęcić trochę
uwagi. Sama byłam sceptyczna, również z powodu krańcowych opinii. Trochę mnie
ten cały seks odrzucał, bo nigdy nie szukałam w książkach zaspokojenia własnej
ciekawości w tej kwestii. Masowe zainteresowanie książką również miało
negatywny wpływ na moje poglądy na temat tego tytułu. Jednak jestem
zwolennikiem dawania szansy. Nie odmówiłam też tego Greyowi. I nie zawiodłam
się. Mój sceptycyzm, przewijający się przez pierwsze strony pierwszego tomu, szybko
znikł i kompletnie się zatraciłam.
Wiem, może jestem
naiwna, może łatwo mnie zafascynować prostymi uczuciami, może nie mam
wyrobionego gustu czytelniczego, ale nie będę udawać, że książka mnie nie poruszyła.
Poruszyła i to bardzo. Właściwie to zapomniałam o całym bożym świecie. Czytałam
ją po nocach i w ciągu dnia. Wciąż sobie mówiłam: „tylko ten rozdział i
koniec”, ale kończyło się to zazwyczaj na czczym gadaniu. Uwielbiam książki,
które potrafią wykraść mnie światu, więc niestety muszę się z dumą przypisać
do jej fanów.
Pierwsza część była
intrygująca, interesująca, fascynująca, wyzwalająca najgłębsze pokłady ciekawości,
wzbudzająca we mnie skrajne uczucia co do Greya. Obawiałam się, że pociągnięcie
tematu w drugim tomie może stracić otoczkę innowacyjności. Myślałam, że po
prostu będę się nudziła, że nie znajdę tam nic nowego, co mogłoby utrzymać moją
uwagę. I faktycznie, przez pierwsze strony wydawało mi się, że moje obawy
okazały się słuszne. Grey stracił nieco na swojej wyrazistości. Nie był już
taki surowy i apodyktyczny i nie zmieniał już tak często swoich twarzy,
wywołując zamieszanie w moim postrzeganiu tej książki. Jakoś tak spokorniał i
mi to nie bardzo pasowało. Za szybko się to stało. Spodziewałam się, że jego
przemiana wewnętrzna będzie trwała nieco dłużej, a tymczasem już na początku
drugiej części otrzymaliśmy niemal gotowe tworzywo. Grey postanowił spróbować
stworzyć z Aną taki związek, jakiego ona oczekiwała i od początku zmierzał w
tym kierunku.
Przez tę nagłą
zmianę, przez pośpiech autorki, aby utemperować Greya, czułam pewnego rodzaju
niezadowolenie, tak, jakbym się nieco zawiodła. Dziwne mi było to uczucie, bo
przecież sama bardzo chciałam, aby Grey zmienił się i porzucił swoje
sadystyczne potrzeby. A kiedy to otrzymałam, nieco się zawiodłam. Dziwne, ale
tak właśnie było. Musiałam przyzwyczaić się do tego nowego Greya, który
postanowił zawalczyć o związek, a także o swoją duszę i przyszłość.
Po kilku
rozdziałach przetrawiłam tą nagłą przemianę, tłumacząc sobie, że odejście dziewczyny miało na Christiana tak ogromny wpływ, że postanowił się zmienić i mogłam na powrót cieszyć się
książką. I dałam się jeszcze bardziej wciągnąć, niż podczas czytania pierwszej
części. Nie potrafię też powiedzieć, która z części według mnie była ciekawsza.
Szybko też polubiłam nowego Greya. Jego próby przezwyciężenia demonów
przeszłości były wzruszające. Tym razem to Grey musi poświęcić swoje
przyzwyczajenia, aby utrzymać przy sobie kobietę, która go kocha. Musi przekroczyć swoje granice bezwzględne, aby wygrać związek z Aną i uleczyć zranioną duszę. Ciągły strach, że dziewczyna odejdzie, jest motorem napędzającym jego walkę z samym sobą i swoimi demonami. Anastasia zaś musi
zwalczyć w sobie niepewność jego uczuć do siebie i uwierzyć, że to właśnie ona
jest kobietą, która może dać mu szczęście. Musi zwalczyć w sobie zwątpienie, u którego podstaw leży myślenie, że gdyby nie rana na duszy Christiana, to on nigdy by się nią nie zainteresował.
Przeczytałam książkę w dwa dni, kompletnie zaniedbując swoje obowiązki. I cieszę się z tego, bo naprawdę już dawno nie czytałam książki, która tak bardzo by mnie wciągnęła.
Przeczytałam książkę w dwa dni, kompletnie zaniedbując swoje obowiązki. I cieszę się z tego, bo naprawdę już dawno nie czytałam książki, która tak bardzo by mnie wciągnęła.
Z tytułu drugiej
części można wnioskować, że Grey będzie jeszcze bardziej mroczny, niż ten z
części poprzedniej. Lecz ostatecznie muszę stwierdzić, że chyba chodziło o to,
że w drugiej odsłonie wreszcie Grey odkrywa przed nami wszystkie tajemnice
swojej trudnej przeszłości, które miały tak ogromny wpływ na jego psychikę. Potem
jest już tylko trudna walka o uwolnienie się od tego, co było i o postawienie
pierwszego kroku ku przyszłości.
A wszystko to dzięki miłości dziewczyny, która miała być jedną z wielu drobnych brunetek, przewijających się przez „pokój zabaw” Greya, a okazała się być tą jedną, jedyną, potrafiącą dać Christianowi to, czego potrzebował, a czego sobie nigdy nie uświadamiał. Mianowicie bezwarunkową miłość, której zabrakło mu w dzieciństwie, a której brak był powodem gniewu, rozsadzającego go, gdy był nastolatkiem. Kiedy Ana, na końcu pierwszego tomu, wyznała mu swoją miłość, Grey przestraszył się tego uczucia, które dawno w nim wykiełkowało, tylko ukrywało się do tej pory pod osłoną nieświadomości, przez co Ana uciekła, bojąc się, że mężczyzna ten jest niezdolny do miłości. Jego uporządkowane dotychczas życie, pod kontrolą i z dystansem do innych ludzi, która miała chronić go przed cierpieniem, nagle, wraz z odejściem dziewczyny, rozsypało się na kawałki i okazało się, że to, co z takim trudem zbudował, okazało się nic nie warte. Cierpienie po utracie Any było tak wielkie, że wreszcie uświadomiło Greyowi, że kocha tę dziewczynę i nie może bez niej żyć. A żeby móc być z nią, musi przezwyciężyć swój strach przed dotykiem. Walka z przeszłością i swoją potrzebą kontroli wydaje się być teraz jedyną szansą, aby być z Aną, Christian więc dla niej i dla siebie walczy ze sobą ze wszystkich sił, a jego walka wzruszała mnie do głębi. Chyba nigdy nie znudzi mi się Christian, szalejący z rozpaczy, że kobieta, którą kocha, może od niego odejść, zabierając mu tym samym oddech, potrzebny do życia. Ana jest dla jego szarego życia jak powiew świeżego powietrza, który wreszcie pozwala mu tak naprawdę żyć, a nie udawać, że żyje.
A wszystko to dzięki miłości dziewczyny, która miała być jedną z wielu drobnych brunetek, przewijających się przez „pokój zabaw” Greya, a okazała się być tą jedną, jedyną, potrafiącą dać Christianowi to, czego potrzebował, a czego sobie nigdy nie uświadamiał. Mianowicie bezwarunkową miłość, której zabrakło mu w dzieciństwie, a której brak był powodem gniewu, rozsadzającego go, gdy był nastolatkiem. Kiedy Ana, na końcu pierwszego tomu, wyznała mu swoją miłość, Grey przestraszył się tego uczucia, które dawno w nim wykiełkowało, tylko ukrywało się do tej pory pod osłoną nieświadomości, przez co Ana uciekła, bojąc się, że mężczyzna ten jest niezdolny do miłości. Jego uporządkowane dotychczas życie, pod kontrolą i z dystansem do innych ludzi, która miała chronić go przed cierpieniem, nagle, wraz z odejściem dziewczyny, rozsypało się na kawałki i okazało się, że to, co z takim trudem zbudował, okazało się nic nie warte. Cierpienie po utracie Any było tak wielkie, że wreszcie uświadomiło Greyowi, że kocha tę dziewczynę i nie może bez niej żyć. A żeby móc być z nią, musi przezwyciężyć swój strach przed dotykiem. Walka z przeszłością i swoją potrzebą kontroli wydaje się być teraz jedyną szansą, aby być z Aną, Christian więc dla niej i dla siebie walczy ze sobą ze wszystkich sił, a jego walka wzruszała mnie do głębi. Chyba nigdy nie znudzi mi się Christian, szalejący z rozpaczy, że kobieta, którą kocha, może od niego odejść, zabierając mu tym samym oddech, potrzebny do życia. Ana jest dla jego szarego życia jak powiew świeżego powietrza, który wreszcie pozwala mu tak naprawdę żyć, a nie udawać, że żyje.
Poznajemy też
prawdziwe oblicze Pani Robinson, czyli Eleny, która uwiodła Christiana, kiedy ten
był zbuntowanym 15-latkiem. Z jej ostatniej konfrontacji z Aną dowiadujemy się,
że zazdrość Anastasii o tę kobietę była słuszna. Z rozmowy zaś Eleny z
Christianem i jego oskarżeń o brak miłości z jej strony, nasuwa się pytanie,
czy aby przypadkiem Elena, znając wszystkie fakty z jego przeszłości i wiedząc,
że jako dziecko nie zaznał uczucia miłości, specjalnie trzymała go z daleka od
jakichkolwiek dowodów tego uczucia, aby go uzależnić od siebie i od sposobów
rozładowania złych emocji, których go nauczyła, czy też sama nie była zdolna do
takich uczuć.
Po przeczytaniu
drugiej części, miałam uczucie spełnienia. Wydawało mi się, że wszystko, co
było do wyjaśnienia, już się wyjaśniło, że temat został wyczerpany. Zastanawiam
się więc z niepokojem, o czym będzie trzecia część? Czy będzie tak samo
uzależniająca, jak dwie poprzednie? Mam spore obawy, zwłaszcza, że końcówka
drugiej części jakby nieco odbiegała od zasadniczego tematu i zmieniała się w
książkę sensacyjną. Wątek mszczącego się Jacka Hyde'a, byłego dyrektora
wydawnictwa, w którym pracowała Anastasia Steel, wydaje mi się wciśnięty na
siłę. A jego zdolności, aby wywołać awarię śmigłowca Greya, uważam za przesadzone. No ale
zobaczymy. Pozostawiam umysł otwarty i niedługo będę mogła skonfrontować swoje
obawy z rzeczywistością.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz