Georgia and
Dave the Laugh together again. It guarantees a good fun. Now Georgia is a
girlfriend of a Luuurve God. Finally! But she’s got talent to mess everything up,
so it will be a lot to think about love life and accidental snogging with mates
who aren’t her boyfriends.
Being a
girlfriend of a Luuurve God is really hard work. You always have to look good even if
your boyfriend is in another country. You have to think what to wear on a date
even if it’s only a phone call date. And you have to behave properly even if
your mates really likes you and you really like him and he’s got a nice girl
and you are a girlfriend of future pop star. But being a girlfriend of a Luurve
God has got bright side too: you can tell or show of everybody that you are a girlfriend of a
Luuurve God :D Even if you saw him only couple of times for two months ;)
And what
about Robbie? Now he’s back to octopussy girl, Wet Lindsay, who won’t let
Georgia mess up in her relationship again. But how Gee can leave Robbie alone,
without any help with a girl who wears thongs and oranges in her bra?
Gee has got
other problems too. It’s her parents who are arguing each other a lot lately and there
are a really big chance for divorce. And a problem is: with whom will be better
to stay after a divorce :D Another problem is how to get money for a trip to Italy, to Masimo?
And Jas had a little fight with Tom about their future and future of their
relationship. And now she’s still rambling on and on about Tom and herself when Georgia has got vair important problems to deal with. And Jas figured out about snogging Dave in the
forest during a school camp and she’s angry about it and saying morals to
Georgia like a Wise Woman.
When Angus
has an accident and can die, Dave is helping Georgia to get over with it and
they are getting close to each other. When Masimo come back from Italy, he is
seeing Georgia and Dave together couple of times and even for foreign boy, who
isn’t speak English well, there is something weird about Dave and Georgia’s
behaving. So it’ll be really messy situation here. As usual when it comes to
Georgia’s red bottomosity J
So you
can’t miss Georgia’s new confessions. I bet you’ll have a real fun with
Georgia, like I did J If you didn’t understand something, I
apologize you. I’m bad in English and I know I should leave writing in English
better than me, but I wanted to get to as many readers as I can. Because I
wanted all you guys to know how good is “Stop in the name of pants!” book J
Po raz kolejny spotkałam się z Georgią Nicolson i znowu się
nie zawiodłam. Przez te pół roku, kiedy ostatni raz się widziałyśmy, nic nie
straciła ze swojego poczucia humoru i niezwykłego talentu do popadania w
tarapaty miłosne. A zaczęło się jak zwykle niewinnie, od małego,
„przypadkowego” pocałunku z kolegą Dave’m w lesie, podczas campingu szkolnego.
I właśnie w takiej sytuacji zostawiliśmy Georgię przy okazji 8. części.
Niefortunnie się stało, że właśnie w tak ciekawym momencie zakończyła się część
pod tytułem „Miłość ci wszystko wypaczy”, ponieważ nagle zabrakło w Polsce
przetłumaczonej części 9. W akcie desperacji czytelnika wciągniętego w
zwierzenia Georgii szukałam nawet
e-booka w oryginale, ale znalazłam tylko część 10- oczywiście po angielsku. Pamiętam, że próbowałam ją czytać, ale ostatecznie porzuciłam tę część na rzecz powrotu do części poprzednich, przetłumaczonych na nasz piękny ojczysty język. W ogóle ta cała historia mojej przyjaźni z Georgią była tak zagmatwana, jak zagmatwany jest umysł tej zabawnej nastolatki. Sama się sobie dziwię, że ogarnęłam ten nieład w głowie.
e-booka w oryginale, ale znalazłam tylko część 10- oczywiście po angielsku. Pamiętam, że próbowałam ją czytać, ale ostatecznie porzuciłam tę część na rzecz powrotu do części poprzednich, przetłumaczonych na nasz piękny ojczysty język. W ogóle ta cała historia mojej przyjaźni z Georgią była tak zagmatwana, jak zagmatwany jest umysł tej zabawnej nastolatki. Sama się sobie dziwię, że ogarnęłam ten nieład w głowie.
A było to tak (spokojnie, w wielkim skrócie zdam Wam relację
z moich bliskich spotkań z panną Nicolson)… Były to czasy kiedy szaleńczo
chciałam nauczyć się języka angielskiego. Wymyśliłam więc sobie, że kupię kilka
angielskich powieści i łącząc przyjemne z pożytecznym, poznam kilka nowych
tytułów i podszlifuję swoje wątłe umiejętności językowe. Tak oto przypadkowo
trafiłam na drugą część przygód Georgii. Nie miałam pojęcia co to takiego, nie
wiedziałam nawet, że jest to seria. Skusiłam się na książkę bo była tania.
Kosztowała mnie jedyne 2 zł (kupiona w secondo-handzie), wiedziałam więc, że w
razie fiaska, tak czytelniczego, jak i uczniowskiego, nie będę żałować tak
drobnej kwoty.
Zaczęłam czytać zwierzenia i pomyślałam sobie: „Jaka dziwna książka”… Zapewne we właściwym odbiorze przeszkodziła mi bariera językowa oraz nieświadomość tego, iż próbowałam wczytać się w historię od środka, a także rozproszenie myśli, ponieważ akurat znajdowałam się na wakacjach w górach. Do tego odciągające towarzystwo chłopaka i żar lejący się z nieba (czytałam na dworze, leżąc na hamaku, żeby nie marnować wakacji spędzanych w tak pięknym miejscu jakim są góry) nie wpływały pozytywnie na wciągnięcie się w czytaną historię.
Wreszcie wróciłam z wakacji i zaczęło mi się lepiej powodzić z Georgią. W pewnym momencie stwierdziłam, że książka jest nawet zabawna. Potem znalazłam w tym samym second-handzie trzecią część i wreszcie, po kilku tygodniach wpadła mi w ręce część pierwsza. Czytałam właśnie w tej kolejności, co już zakrawało na absurd. Po części pierwszej byłam już przekonana o walorach książki. I pierwszą część zrozumiałam najlepiej, bo było tam chyba najmniej słowotwórstwa Georgii. A może po prostu moje umiejętności językowe trochę wzrosły? Potem miałam ochotę na kolejną część, ale koniecznie musiała być po angielsku. Chciałam dalej szlifować mój angielski, przy okazji czytając dobrą książkę. Nie mogąc nic znaleźć, ściągnęłam sobie którąś z części w polskim przekładzie. Jednak po kilku stronach stwierdziłam, że nie mogę czytać w przekładzie. Jakoś mi to wszystko nie pasowało, i paczyło zbudowane na oryginale postaci, jakie stworzyłam sobie w głowie. Po kilku tygodniach udało mi się zdobyć część 10., po angielsku oczywiście i tak jak już wspomniałam na początku posta, jakoś po kilku stronach odłożyłam tę część. Nie mogłam się skupić, czasu też brakło, wiele nie mogłam zrozumieć. Minęło znowu trochę czasu, aż wreszcie odważyłam się sięgnąć po polski przekład tej części, którą sobie ściągnęłam z Internetu. Była to bodajże część 6.
Na początku było mi jakoś dziwnie, odpychałam od siebie to, co czytałam, nie mogłam się pogodzić z tą nową Georgią, której wkłada się w usta polskie wyrażenia. Nie wiem dlaczego miałam taki wstręt do przekładu, ale nagle gdzieś to wszystko zniknęło, nawet nie wiem kiedy, i zaczęłam się cieszyć z możliwości czytania o przygodach szalonej Georgii po polsku. Nareszcie wszystko zrozumiałam i książka stała się jeszcze zabawniejsza. W pewnym momencie nie wyobrażałam już sobie nawet, że mogę wrócić do czytania w oryginale.
Zaczęłam czytać zwierzenia i pomyślałam sobie: „Jaka dziwna książka”… Zapewne we właściwym odbiorze przeszkodziła mi bariera językowa oraz nieświadomość tego, iż próbowałam wczytać się w historię od środka, a także rozproszenie myśli, ponieważ akurat znajdowałam się na wakacjach w górach. Do tego odciągające towarzystwo chłopaka i żar lejący się z nieba (czytałam na dworze, leżąc na hamaku, żeby nie marnować wakacji spędzanych w tak pięknym miejscu jakim są góry) nie wpływały pozytywnie na wciągnięcie się w czytaną historię.
Wreszcie wróciłam z wakacji i zaczęło mi się lepiej powodzić z Georgią. W pewnym momencie stwierdziłam, że książka jest nawet zabawna. Potem znalazłam w tym samym second-handzie trzecią część i wreszcie, po kilku tygodniach wpadła mi w ręce część pierwsza. Czytałam właśnie w tej kolejności, co już zakrawało na absurd. Po części pierwszej byłam już przekonana o walorach książki. I pierwszą część zrozumiałam najlepiej, bo było tam chyba najmniej słowotwórstwa Georgii. A może po prostu moje umiejętności językowe trochę wzrosły? Potem miałam ochotę na kolejną część, ale koniecznie musiała być po angielsku. Chciałam dalej szlifować mój angielski, przy okazji czytając dobrą książkę. Nie mogąc nic znaleźć, ściągnęłam sobie którąś z części w polskim przekładzie. Jednak po kilku stronach stwierdziłam, że nie mogę czytać w przekładzie. Jakoś mi to wszystko nie pasowało, i paczyło zbudowane na oryginale postaci, jakie stworzyłam sobie w głowie. Po kilku tygodniach udało mi się zdobyć część 10., po angielsku oczywiście i tak jak już wspomniałam na początku posta, jakoś po kilku stronach odłożyłam tę część. Nie mogłam się skupić, czasu też brakło, wiele nie mogłam zrozumieć. Minęło znowu trochę czasu, aż wreszcie odważyłam się sięgnąć po polski przekład tej części, którą sobie ściągnęłam z Internetu. Była to bodajże część 6.
Na początku było mi jakoś dziwnie, odpychałam od siebie to, co czytałam, nie mogłam się pogodzić z tą nową Georgią, której wkłada się w usta polskie wyrażenia. Nie wiem dlaczego miałam taki wstręt do przekładu, ale nagle gdzieś to wszystko zniknęło, nawet nie wiem kiedy, i zaczęłam się cieszyć z możliwości czytania o przygodach szalonej Georgii po polsku. Nareszcie wszystko zrozumiałam i książka stała się jeszcze zabawniejsza. W pewnym momencie nie wyobrażałam już sobie nawet, że mogę wrócić do czytania w oryginale.
W ogóle całe to moje czytanie zwierzeń było naprawdę dziwne.
Po części 6 przyszedł czas na 7, potem zdecydowałam się przeczytać część 5,
następnie 4, a na końcu sięgnęłam po część 8. Naprawdę do tej pory nie wiem co
mi strzeliło do głowy, żeby tak skakać po częściach. Najdziwniejsze jest zaś
to, że nic mi nie umknęło i wszystko potrafiłam poukładać sobie w głowie. A
najbardziej ucieszyłam się, jak z horyzontu zniknęły Koszmarne Bliźniaczki, szkolny
postrach. Jakoś mnie te postaci denerwowały i uważam, że książka dużo zyskała
na stracie tych dwóch złych dziewczyn. Mimo że takie osobistości zdarzają się w
szkołach po dziś dzień, to jednak nie mogłam znieść wspominek o nich. No i o Paulinie
Green, dziewczynie-nieszczęściu. Gdy usunięto z pola mojego widzenia te trzy
nudne postacie (wzmianek o Paulinie było coraz mniej, jak tylko zniknęły
Koszmarne Bliźniaczki), zostały najważniejsze tematy, a więc problemy rodzinne
i problemy z chłopakami :)
I powiem Wam, że tak mi się spodobały te polskie przekłady, że ubolewam, iż
część dziewiąta nie dotarła jeszcze do Polski i musiałam się męczyć po
angielsku. Ale osiągnęłam sukces i po półtora roku nauki języka w szkole
językowej, nareszcie udało mi się całkiem dobrze zrozumieć tekst. Po tych
wszystkich częściach nabrałam też wprawy w poruszaniu się po określeniach
typowych dla Georgii i jej sposobie myślenia.
Ale wróćmy do Georgii. W ostatniej części zostawiliśmy ją
jako szczęśliwą posiadaczkę chłopaka. Nareszcie po długich zabiegach udało jej
się zdobyć włoskiego rumaka o imieniu Masimo. I jak tylko wszystko zaczęło się
układać po jej myśli, oczywiście musiało dojść do zdarzenia, które zagroziło
spokojnemu życiu z Bogiem Miłości. Jak już wiemy Georgia nie należy do osób
zdolnych utrzymać myśli tylko przy jednym chłopaku. W związku z tym nie potrafi
się oprzeć urokowi Dave’a Jajcarza, który według mojego osobistego zdania
pasowałby do niej najbardziej. W końcu ma podobne poczucie humoru jak Georgia, potrafi ją
rozśmieszyć, a swoją zuchwałością i pewnością siebie przyciąga
jak magnes. I w zasadzie jakby tak wrócić do pozostałych części, to tylko przy
Davie Georgia mogła zachowywać się jakby była sobą. Nie musiała się obawiać, że
przy nim powie coś głupiego, co zostanie źle odebrane, on jeden rozumiał jej
żarty i nawet do nich zachęcał. To właśnie z Dave’m najczęściej rozmawiała,
podczas gdy ani z Robbiem, ani z Masimem nie rozmawiała zbyt dużo, bo albo
była zajęta całowaniem, albo słuchaniem piosenek, albo chłopacy przebywali akurat za granicą. Dlatego wciąż nie mogę
zrozumieć, dlaczego Georgia wciąż ugania się za innymi chłopakami, gdy ma fajny
kąsek pod nosem, który w dodatku sam wskakuje w jej sieć. Zamiast więc go brać,
to używa go jako słuchacza i opowiada mu o swoich problemach z chłopakami. Ale
najwidoczniej taka już jest Georgia- zawsze chce mieć to, czego mieć nie może.
Tak więc przebywając na kampingu, daje się namówić Dave’owi
na samotny spacer po lesie i tam dochodzi do owego przypadkowego pocałunku z
numerem 5 na skali całowania oraz do wyznania miłości. I tak oto Georgia po raz
kolejny znajduje się na rozdrożu miłości, mając ochotę zjeść ciasteczko Masimo
i eklerka Dave’a. W tym właśnie ciekawym momencie skończyła się część 8. a ja z
cieknącą ślinką zostałam na lodzie.
No i właśnie wczoraj, po kilku miesiącach od rozstania z częścią 8., skończyłam czytać część 9. i od razu
rzucam się do jej opisywania. Znając Georgię i zakończenie poprzedniej części,
mogłam się łatwo domyślić co miał przynieść tytuł: „Stop in the
name of pants!”- totalną katastrofę. Oczywiście miałam rację. No bo jak inaczej
mogło się skończyć igranie z miłością?
Tak więc po tym drobnym, nie wartym wspominki incydencie w
lesie, Dave i Georgia trochę się pokłócili o to, kto się na kogo rzucił i kto
jest winny całej sytuacji. Dave wypomniał Georgii, że to wszystko ona zaczęła,
używając go jako przynęty na Robbiego. W końcu się pogodzili i powiedzieli
sobie, że nie ma sensu wspominać o tym incydencie ich partnerom, ponieważ Dave
miał dziewczynę i nie chciał jej ranić. Georgia natomiast stwierdziła, że
Masimo nie zrozumiałby tego wszystkiego. Zresztą kto by zrozumiał? ;)
I niby wszystko było dobrze, ale Georgia wciąż myślała o
Dave’ie, co więcej wciąż się na niego natykała. Nawet wygadała się przed
dziewczynami z Drużyny Asów, że coś się wydarzyło między nią a chłopakiem podczas
ich leśnego spaceru, co spotkało się z dezaprobatą Jas. Jakby tego było mało, Masimo
przebywał we Włoszech u swojej rodziny, a Georgii nie było stać na to, aby go
odwiedzić, a jakoś rodzice nie kwapili się, aby dać jej pieniądze na wyjazd.
Georgia musiała się uporać także z innymi problemami: jej rodzice ciągle się
kłócili i wszystko wskazywało na rychły rozwód, a ciągłe nieporozumienia z ojcem
i dziwne zachowania wujka Eddiego przekonywały dziewczynę, że ma najdziwniejszą
rodzinę na świecie. Do tego jej przyjaciółka Jas zaczęła mieć problemy z Tomem,
który postanowił dać ich związkowi trochę oddechu, aby mogli zobaczyć jaka jest
siła ich związku. Oczywiście do kogo Jas przybiegła w pierwszej kolejności ze
swoim problemem? Jakże by inaczej- do Georgii. Ta zaś była zbyt pochłonięta
swoimi sprawami, aby się przejmować problemami Jas, z czego wynikło wiele
zabawnych sytuacji. Do tego wypadek Angusa zbliżył Georgię i Dave’a
jeszcze bardziej. Dodatkowo Georgia postanawia wybawić Robbiego z rąk Lindsay,
Dziewczyny Ośmiornicy, jako że podejrzewa, iż to ona tak zraniła chłopaka, gdy wybrała Masimo, iż
ten w geście samotności skierował swoje uczucia do Lindsay, swojej byłej
dziewczyny. Tym samym dziewczyna naraziła się samej Lindsay, która nie pozwoli, aby
Georgia po raz kolejny mataczyła w jej związku.
Wreszcie do kraju wraca Masimo i co widzi? Ciągłe „przypadkowe”
spotkania Dave’a i Georgii. Nawet osoba z innego kraju, słabo mówiąca po
angielsku, jest w stanie zauważyć, że coś jest nie tak. Szykuje się więc
prawdziwa jatka. Kto z niej wyjdzie zwycięsko? Ja Wam tego na pewno nie powiem.
Ale jak tylko sięgnięcie do pamiętnika Georgii, nie tylko dowiecie się wszystkiego,
ale zostaniecie uwikłani w prawdziwe nastoletnie problemy i wiele zabawnych
sytuacji. A potem to już prosta droga do ponownego uzależnienia się od Gee :)
Niestety chyba będziecie musieli w ślad za mną przeczytać tę część po angielsku, chyba że znajdziecie gdzieś w księgarniach tłumaczenie. A jeśli, nie to pomęczcie się, bo naprawdę warto. Ja już nie mogę doczekać się jak zacznę czytać część 10. Obawiam się, że to może być już ostatnia część serii. Ale trzymam kciuki za autorkę i jej wenę twórczą, bo doprawdy nie wiem jak będę żyć bez Gee. Pociesza mnie fakt, że potrafię ją czytać na okrągło, więc jak mi się znudzi moje dorosłe życie, to zawsze mogę sobie odświeżyć świat zwariowanej Georgii i jej jeszcze bardziej zwariowanej rodziny. Zaliczam bowiem tę serię do książek, które mogę czytać w kółko i bez końca. Gdzieś przeczytałam, że "Zwierzenia..." to Dziennik Bridget Jones dla dorosłych. Ja uważam, że Gee jest o wiele zabawniejsza, a mam już 30 lat. Powinnam więc czuć większą więź z Bridget, ale zapewniam Was, że tak nie jest. Georgia zawładnęła moim sercem i nie wstydzę się tego. Dla mnie liczy się dobra zabawa podczas czytania, a Gee sprawdza się w 100% :) A może chcę się w ten sposób odmłodzić? Możliwe. Nawet jeśli, to uważam, że nie mam się czego wstydzić, a to czego dowiem się o nastolatkach, może mi się w przyszłości przydać w wychowywaniu dzieci. Na pewno wtedy przydadzą mi się informacje o tym, jak to jest, gdy jest się młodym i ma się jeszcze życie przed sobą :D
Wczoraj obejrzałam też film "Angus, stringi i przytulanki", który znalazłam na youtube. I naprawdę muszę stwierdzić, że Georgia z filmu to blady cień tej z książki. W książce to Georgia była inicjatorką wszystkiego, wszystkich szalonych pomysłów. A Drużyna Asów tylko jej pomagała w zdobyciu tego, co chciała. Wierzyła też w siebie i w swoją moc zdobycia chłopaka. W filmie natomiast zdawało się, że bez wsparcia duchowego Drużyny Asów nie jest w stanie przedsięwziąć nic. Georgia z filmu mniej mi się spodobała. Miała za małą siłę przebicia. Także postać Dave'a wyszła bladziutko, nie dało się go polubić. Myślę że to po prostu zbyt trudna książka i ciężko było przenieść na ekran pokręcony umysł Georgii. Tym razem twórcom filmu się nie udało. Był to tylko zwykły młodzieżowy filmik o przyjemnej fabule. Książka zasługuje na dużo lepszą ekranizację i raczej nie warto się za nią zabierać, jeśli się nie ma dobrego pomysłu na to jak odtworzyć postać Georgii, dla której zdobycie chłopaka było podstawowym celem jej życia, tuż obok tego, aby zawsze dobrze wyglądać, na wypadek spotkania z jakimś chłopakiem.
Także cała reszta postaci była jakaś taka fałszywa. Jas z książki jest raczej śmieszna i szybko się denerwuje; często się kłóci i obraża na Georgię i jej niewybredny humor, ma w zanadrzu przygotowane rady dla Georgii na każdą sytuację i są to zazwyczaj rady, które tylko Georgię rozśmieszają. W filmie Jas była po prostu dobrą przyjaciółką i bardzo sympatyczną dziewczyną. Ellen z książki jest bardzo nieśmiała i ciągle się jąka, w filmie nie zająknęła się ani razu. Gdybym nie znała oryginału, to film nie zachęcił by mnie do przeczytania książki. A naprawdę dużo bym straciła. "Zwierzenia..." są idealne na poprawę humoru i polecam ją każdemu, kto potrafi docenić dobry dowcip :) Nawet jeśli czujecie się za starzy na tę książkę, pozwólcie sobie na mały oddech od problemów życia dorosłego, a od razu spojrzycie na to, co Was otacza z zupełnie innej perspektywy. Zostawiam Was więc z częścią dziewiątą i sama zabieram się za "Are these my basoomas I see before me?" :D
6 komentarzy:
Jeżeli "Zwierzenia Georgii Nicolson" polecasz każdemu, kto potrafi docenić dobry dowcip to chyba ja jestem taką osobą, przynajmniej tak mi się wydaje, a poprawa humoru by mi się przydała. :)
No to zdecydowanie Georgia Ci w tym pomoże, a jej nastoletnie problemy i sposoby na ich rozwiązanie usuną Twoje troski w cień :)
Chciałabym Cię bardzo prosić o to abyś mogła napisać szczegółowe streszczenie tej książki.Jestem osobą która jest na poziomie początkującym języka angielskiego i tak naprawdę nie poradziłabym sobie z przetłumaczeniem tej książki.Dlatego po prostu błagam na kolanach abyś napisała streszczenie.Jeśli oczywiście byś mogła i miała na to ochotę.Czytając twoją wypowiedź wywnioskowałam , że dopiero co ją przeczytałaś więc wszystko pamiętasz :)
Przetłumaczyłam sobie książkę, ale streszczenia napisać nie mogę. Opowieść straciłaby cały urok, a ja nie mogę przyłożyć do tego ręki :)
Hej! Naprawdę przetłumaczyłaś sobie 9-tą część? Jest zachowana stylem jak najbliżej innych części? Chętnie bym kupiła od Ciebie kopię, bo nie wyobrażam sobie tłumaczenia jej od zera. Daj znać proszę: infree6@gmail.com.
Jest 2019 rok a nadal nie ma tłumaczenia angielskiego a ja z angielskiego wcale nie jestem dobra żeby zrozumieć choć 50% tekstu:(
Prześlij komentarz