Ostatnio
przeczytałam dziwną książkę. Tak dziwną, że nawet nie potrafię sobie
przypomnieć tytułu, ani autora. Mój mózg uznał prawdopodobnie, że są to
informacje niegodne zapamiętania. Nie dziwię mu się, pewnie oboje doszliśmy do
tego samego wniosku, mianowicie, że autorka nie miała kompletnie pomysłu na
swoją książkę.
Miała
ona być bardzo zabawna, według tego, co przeczytałam na odwrocie książki, ale
szczerze mówiąc tematyka nie bardzo nadawała się na strojenie sobie żartów.
Problemy małżeńskie i zdrada, opisane w
najbardziej humorystyczny sposób, jakoś tak godzą w moralny system człowieka,
zabraniając mu się śmiać. A co dopiero, gdy książka nie ma polotu i jest
napisana tyle o ile, aby coś stworzyć? Wówczas naprawdę nie ma o czym mówić.
Jako dramat- ten pomysł wydawał się sensowny. Ale z drugiej strony pisać
książkę bez zakończenia, to chyba też nie ma większego sensu. Bo moim zdaniem
zabierając się za pisanie, musimy mieć jakiś przekaz do opowiedzenia. Inaczej
jest nudno i bez sensu. Gdy do tego wpleciemy pojawiające się i znikające
dzieciaki, które nie wiadomo po co kręcą się wokół wszystkich postaci, robi się
prawdziwa gmatwanina wiejąca nudą. Czy trzeba było aż tak często wprowadzać
maluchy na scenę, aby podkreślić, że bohaterka ma dzieci i żyje życiem
niepracującej matki i wspierającej męża wiernej żony?
Może
miało to sens, ale potrzeba prawdziwego kunsztu, aby opisać to życie w taki
sposób, aby nie zanudzić czytających osób na śmierć. Choć być może taki był
tego cel- aby pokazać, jak nudne życie miała bohaterka i jak bardzo dawało jej
to prawo zboczyć z dawno obranego kursu, aby dać upust narastającej przez lata
frustracji. Nawet jeśli było to słuszne, to i tak przekazane nieumiejętnie.
Marzyłam, aby te wtrącenia o dzieciach skończyły się, a one jak na złość wlekły
się niemiłosiernie przez całą opowieść, jakby chciały podkreślić, że dokonałam
złego wyboru, decydując się na tę książkę.
Mimo
tych wszystkich negatywnych słów na początku, muszę podkreślić, że książka nie
była tragiczna. Owszem, często wiało nudą, brak pomysłu uwidocznił się na końcu
opowieści, a źle podany morał zmuszał człowieka do zastanawiania się, po co w
ogóle ta książka powstała, ale mimo tego wszystkiego temat był dobry i ciekawy,
zabrakło tylko pomysłu, co z nim zrobić.
O
czym jest książka? W skrócie- o życiu małżeńskim. O tym jak nasze życie
zawodowe wpływa na to, jakimi jesteśmy partnerami. O tym, jak życie naszych
przyjaciół wpływa na nasze własne. I wreszcie o tym jak poświęcenie dla
partnera wpływa na nas samych, a co za tym idzie- na wszystko inne.
Carla,
główna bohaterka, matka dwójki dzieci, żona odnoszącego sukcesy kreatora
designerskich krzeseł, od lat żyje w swoim ustabilizowanym życiu. Wspiera
dzieci w rozwoju, a także stoi murem za mężem, którego podziwia i kocha całym
sercem. A jednak na ich idealnym życiu pojawia się rysa, kiedy pewna lokalna
gazeta postanawia opisać dom, w którym mieszka Carla z rodziną. Dom, który
oboje z mężem wyremontowali z takim gustem, że aż zasłużyli na wyróżnienie w
prasie. Kiedy pojawia się na planie reporterka i usilnie próbuje wmówić
wszystkim, że za obraz całości odpowiada Tom, mąż Carli, po raz pierwszy
widzimy, jak bardzo kobieta zrezygnowała z siebie na rzecz kariery swojego
męża. Mimo frustracji, jaką odczuwa, gdy słyszy jak pomijany jest jej wkład w
stworzenie domu, usuwa się w cień, rzucając tylko od czasu do czasu uwagi do reporterki
i męża, przypominając im o swojej obecności i dokonaniach na polu dekorowania
wnętrz.
Również
później zauważamy, że Carla pozwala mężowi grać pierwsze skrzypce w sprawach
mogących mieć wpływ na życie całej rodziny. Mimo iż jest niezadowolona z tego,
jak mąż prowadzi interesy, pozwala mu ostatecznie podejmować ważne decyzje tak,
jak tego chce Tom. Pozwala mu także narzucać swoje zdanie w sprawie sprzedaży
ukochanego domu w razie gdyby sprawy z interesami nie poszły tak, jak było
zaplanowane. Wreszcie pozwala Tomowi na flirtowanie z ekstrawagancką Danielle
na jej oczach, nie mówiąc ani słowa tylko dlatego, że Tom zaraz się obrusza i
gniewa parę dni, jeśli Carla zwróci mu uwagę na jego złe zachowanie. Do tego
dochodzi rozpad związku przyjaciół, którzy po paru latach małżeństwa decydują
się na dziwny rodzaj separacji, w którym każde z nich miało mieć osobne życie
seksualne, mimo iż dalej mieszkali razem dla dobra dzieci i nadal okazyjnie
uprawiali seks ze sobą. Ta ostatnia sprawa tak bardzo absorbuje Carlę, że za
wszelką cenę pragnie się ona dowiedzieć, co było przyczyną tak dziwnej decyzji,
z której oboje przyjaciół wydaje się być zadowolonych. Carla czuje, że jeśli
się tego nie dowie, jej pielęgnowany od lat pogląd na życie małżeńskie legnie w
gruzach i co za tym idzie, całe jej życie.
Wreszcie
pod wpływem rozmyślań nad sensem bycia w związku oraz nad sensem swojego
ułożonego życia, coś w Carli pęka i pod wpływem alkoholu decyduje się na
zdradę, szybki skok w bok, którego potem żałuje do końca książki i waha się z
decyzją, czy powiedzieć o tym mężowi, czy nie.
Tematyka
jest bardzo ciekawa, do tego wyjęta z życia, co jeszcze dodaje pieprzyku
historii. Czytelnik przeżywa z bohaterką jej rozterki, zastanawiając się razem
z nią co się właściwie przyczyniło do zdrady i czy słuszne jest pozbycie się
ciężaru z serca, aby tylko móc znowu oddychać swobodnie. Nic nie jest
czarno-białe i to powoduje, że te urywki czyta się bardzo dobrze, dopóki nie
zostają przerwane życiem szkolnym dzieci Carli i jej kręgu znajomych i
wszystkim, co jest z tym związane.
Rozterki
Carli są najciekawszym wątkiem tej książki. Można zaobserwować jak dochodzi do
zdrady, jakie czynniki na to wpływają i jak sama zdrada wpływa na nas.
Natomiast wszystkie wybory już po zdradzie wydają się złe. A jednak trzeba coś
wybrać i to kładzie się cieniem na całe nasze życie. Bo ukrycie zdrady i
uciekanie od konsekwencji własnych działań może popchnąć do kolejnych głupich
kroków i w efekcie rozpadu związku, natomiast przyznanie się niemal gwarantuje
rozpad związku, ale i komfort czystego sumienia, do którego dąży człowiek
pchany narzuconymi przez społeczeństwo normami.
Czytelnik
nie wie, co ma począć i razem z Carlą prowadzony jest przez autorkę po drodze
przez piekło. Z jednej strony wszyscy czujemy, że prawo Carli do odegrania się
na mężu jest święte, z drugiej nie możemy słuchać przyjaciółki Carli, która z
jednej strony namawia ją na ciągnięcie romansu dla wyzwolenia własnej duszy, a
z drugiej wypomina jej lekkomyślność, gdy Carla okazuje choćby cień zazdrości o
swojego męża. Z jednej strony zgadzamy się z tą przyjaciółką, że Carla zbyt
długo musiała w milczeniu cierpieć z powodu swojego męża i braku własnego
życia, z drugiej nasz system moralny buntuje się przeciw kłamstwu. Jednak
podjąć decyzję jest coraz trudniej, zwłaszcza gdy widzimy coraz więcej
ukrywanych do tej pory przez Carlę skaz na jej małżeństwie. Kobieca natura
buntuje się przeciw temu, czego dowiaduje się o Tomie i przez co musiała
przechodzić Carla, z drugiej strony czepiamy się ślepo braku dowodów,
przekonania o tym czym jest miłość oraz tego, jak powinna zachowywać się
kobieta szanująca się i kochająca swojego mężą. Nic nie jest proste, nic nie
jest jasne, a im więcej się o tym myśli, tym sprawa wydaje się coraz bardziej
zagmatwana. Jedno jest pewne, szybko przekonujemy się, że Carla wcale nie jest
zadowolona ze swojego życia, bo widzimy, że czegoś jej w nim brakuje i że cały ten biznes ze
zdradą nigdy by się nie wydarzył, gdyby kobieta nie zrezygnowała ze swoich
potrzeb z miłości do człowieka, który wydaje się coraz mniej na tę miłość
zasługiwać.
Czytelnik
jest trzymany w pewnym napięciu, co jest najsilniejszą stroną tej książki, i
ciągle się zastanawia, co z tego wszystkiego wyniknie. I wiecie co dostaje na
koniec? Nic. Zero odpowiedzi. Jedynie frustrację i gniew na samego siebie, że
oczekiwał odpowiedzi na trudne życiowe tematy z literatury przeznaczonej na
poprawienie nam humoru.
Wiem,
że naiwne było to z mojej strony oczekiwać odpowiedzi na tak fundamentalne
pytania z takiej książki, ale pomyślałam, że skoro już autorka zabrała się za
ten trudny temat, to ma dla mnie jakąś odpowiedź, może wziętą z własnego
doświadczenia. Że dowiem się czegoś ważnego, co pomoże mi zrozumieć, o co w tym
wszystkim tak naprawdę chodzi. Tymczasem nie otrzymałam żadnej odpowiedzi prócz
zapewnienia, że jak będziesz siedzieć cicho, to wszystko się samo ułoży i że Twój
partner nagle zrozumie, jaki skarb ma przy sobie.
No
cóż, przyznam że bardzo się zawiodłam. Nie spodziewałam się rozwiązania
wszystkich swoich życiowych problemów, jednak spodziewałam się znaleźć chociaż
parę odpowiedzi. Tymczasem książka jest jedną wielką pochwałą zdrady i
podsumowaniem, które można by nazwać happy endem, bez rozwiązania problemów
oraz ich źródeł. A co za tym idzie, nie ma ona zbyt wielkiej wartości w moich
oczach. Można przeczytać, ale dla relaksu, jeśli w ogóle można się zrelaksować
przy prawdziwych problemach. Może nie jest to książka dla kobiet? Może to taki
przewodnik dla mężczyzn o kobietach, aby uświadomić im, że kobiety też
zdradzają i że zdrada zupełnie nie wpływa na ludzkie życie? No nie wiem.
Naprawdę nie rozumiem tej książki ani całego zamysłu. Pozostaje Wam zdać się na
własną opinię. Przeczytajcie i zobaczcie sami. Mi się książka nie podobała. Dla
Was może być świetna. Ale mimo to nie spodziewajcie się, że będziecie pękać ze
śmiechu lub że na Waszych ustach będzie igrać wesoły uśmiech przez całą lekturę,
jak nas zapewnia wydawca. Nie, tego na pewno nie będzie. A na jakie uczucia
możecie liczyć podczas lektury? Cóż, zobaczcie sami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz