Dawno w moim kufrze z używanymi książkami nie ukrywał się
tak dobry i ambitny tytuł. Mam tam pełno pośrednich i słabych autorów,
romansidła i obyczajówki, słabsze i gorsze i czasem sama się zastanawiam,
dlaczego panuje tam taka różnorodność i jednocześnie jednakowość? Wygląda na
to, że instynktownie sięgam po te same historie, zwabiona kolorowymi okładkami
i obietnicą miłości, do której ciągnę jak mucha na lep. Przez to często
książki, o których piszę, są na pewnym poziomie, ale nie są wyjątkowe i czasem
ciężko jest o nich opowiedzieć, bo są do siebie bardzo podobne.
Jednak czasami trafiam na coś wyjątkowego lub głębszego od
reszty i wówczas cieszę się jak dziecko, które znalazło lizaka ukrytego w
plecaku i dawno zapomnianego. Bardzo lubię te wyjątkowe chwile spędzane z
książkami i każda perełka sprawia, że ten czas jest jeszcze milszy.
Ciekawe jest to, że książka o której chcę napisać, w
pierwszej chwili nie wzbudziła we mnie żadnych pozytywnych uczuć. Próbowałam
przeczytać jeden rozdział i nie mogłam, bo wydawał mi się nudny i pełen chaosu.
Nie wiem co się wówczas stało, ale myślę, że nie byłam odpowiednio skupiona i
nie rozumiałam o czym tak naprawdę czytam, język wydawał mi się za trudny
(czytałam w oryginale).
Za drugim podejściem wszystko zmieniło się diametralnie.
Wcześniejszy bełkot zmienił się w wyważony dobór słów i od pierwszej strony
zrozumiałam, że to nie będzie zwykła lekka książka o perypetiach miłosnych jakiejś
pary, coś na kształt komedii romantycznej, pomieszanej z obyczajówką. Styl
opowiadania Davida Nichollsa, autora książki, zapowiadał od pierwszych stron
coś głębszego, nad czym trzeba będzie się zastanowić. Nie było w tej książce
zwykłych zabawnych dialogów cechujących komedie romantyczno-obyczajowe, za to
wszędzie czyhał inteligentny i głęboki męski humor. Pisany w pierwszej osobie
przypominał nieco „Chłopców z ferajny” i tym podobne historie, które czyta się
lub ogląda wielokrotnie, nawet po latach. Nicholls nie zawiódł mnie na żadnym
etapie swojego opowiadania, a jego styl bardzo przypadł mi do gustu, mimo iż
jego bohater już nie tak bardzo. Ale to zwykłe rozdarcie między światem
mężczyzn i kobiet sprawia, że Brian Jackson nigdy nie będzie moim idolem, gdyż
zachowuje się jak typowy facet. Jak widać wszyscy są tacy sami niezależnie od
wieku i tego czy istnieją czy też są wytworem czyjejś wyobraźni (męskiej w tym
wypadku, co pozwala wiele zrozumieć J).
Do końca nie wiedziałam czym tak naprawdę była ta historia-
obyczajówką, dramatem, romansem? Myślę, że wszystkim po trochu. Może dlatego
tak mi się ją dobrze czytało, bo nie dało się jej zaszufladkować? Bo była
głębsza niż parę poprzednich książek wyłowionych z kufra? Wiecie, ja bardzo
lubię historie o nastolatkach, bo nie są one tak płaskie jak historie
opowiadające o dorosłym życiu. Wydaje się, że dużo łatwiej napisać dobrą
książkę o ludziach, którzy dopiero kształtują swoje osobowości w miarę
pogłębiania wiedzy o życiu. Takie książki częściej są ciekawe, a tematyka w
nich poruszana jest głębsza i bardziej zróżnicowana. A przynajmniej taka była
książka „Miłosna układanka” („Starter for ten” w oryginale) Davida Nichollsa.
Tematem książki są perypetie Briana Jacksona, chłopaka z
klasy robotniczej, który opuszcza małe rodzinne miasto i kolegów, z którymi spędził
młodość, aby studiować na prestiżowym uniwersytecie. Według Briana w życiu
najbardziej liczy się wiedza, więc studia były dla niego naturalną koleją
rzeczy, mimo że jego koledzy nie podzielali jego entuzjazmu.
Brian zamierza porządnie przyłożyć się do studiów, jednak
gdy przybywa na uniwersytet, wszystkie jego plany spełzają na panewce za sprawą
pochodzącej ze średniej klasy Alice Harbinson, w której zakochuje się bez
pamięci. Piękna Alice jest odzwierciedleniem marzeń Briana o miłości, mimo iż
prócz swego piękna zewnętrznego dziewczyna jest głupia jak but i skupiona
wyłącznie na sobie i swoich potrzebach. Do tego prowadzi bogate życie seksualne
i ma bardzo dziwne podejście do życia (jak i cała jej rodzina). Jednak to
wszystko Brianowi wcale nie przeszkadza i ugania się za nią jak pies, mimo iż
na pierwszy rzut oka widać, że nie ma żadnych szans i że dziewczyna bawi się
nim jak każdym innym facetem.
Niestety mężczyźni są ślepi i nie widzą co jest dla nich
dobre i Brian jest doskonałym tego przykładem. Zaślepienie pięknem Alice nie
pozwala mu spostrzec prawdziwego piękna wrażliwej intelektualistki Rebecci
Epstein. I mimo iż Brian stara się zasłużyć na względy Rebecci, tak jakby czuł,
że oboje do siebie pasują, to jednak niszczy wszystko swoją pogonią za
niedoścignionym, psując nie tylko swoje stosunki
z Rebeccą, ale także wszelkie swoje szanse na ukończenie studiów.
Ogólnie książka jest bardzo interesująca i dobrze się ją
czyta. Charaktery wszystkich bohaterów są ostre i wyraźne, widać, że autor ma w
sobie talent, a jego książki mają to głębokie coś, co odróżnia je od chłamu
pisanego pod publikę. Jednak będąc dziewczyną, nie da się nie czuć
rozdrażnienia skierowanego w stronę Briana. Jego postępowanie wobec Rebecci
oraz niesamowita ślepota sprawiają, że chce się nim wstrząsnąć i krzyknąć-
„Obudź się!”. I mimo iż wiem, że to dobrze świadczy o autorze i książce, to
jednak wolałabym mieć możliwość aby bardziej polubić głównego bohatera.
Tymczasem mogłam czuć wyłącznie irytację na cały męski rodzaj za to, jak faceci
potrafią być niesamowicie głupi. Jeśli o to chodziło autorowi- udało się,
gratulacje J
Myślę, że książka nada się dla obu płci i każdego wieku
powyżej dwudziestki. Młodsza część naszego społeczeństwa może nie zrozumieć
przesłania książki i widzieć w niej tylko dobrą i zabawną historię o
nastolatkach. Tymczasem jest to coś więcej niż umilacz czasu i tak należy tę
książkę odbierać. Jest to jakby nie patrzeć dramat i cały czas myślę o filmie
„American Beauty” gdy myślę o książce Davida Nichollsa. To jest ten sam poziom,
tylko historia nieco inna. Ale tak samo hipnotyzująca i tak samo nie możemy się
od niej oderwać, ciekawi co będzie dalej. Myślę, że na odbiór książki znacząco
wpłynęło to, że jest pisana w pierwszej osobie. Możemy dzięki niej poznać
wszystkie, nawet te najbardziej płytkie, myśli głównego bohatera. Dzięki temu
poznajemy kunszt autora, jak i lepiej widzimy to, kim naprawdę jest Brian
Jackson- chłopakiem z klasy robotniczej, którego nie zmieni nawet najlepszy
uniwersytet.
Jestem ciekawa następnego tytułu Davida Nichollsa i jeśli
przyjdzie mi jeszcze się z tym autorem spotkać, nie zawaham się i z radością
sięgnę po kolejne jego dzieła. I Wam polecam zrobić to samo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz