Rebecca
zerwała z Patrickiem prawie pół roku temu, a wciąż nie może o nim zapomnieć.
Chociaż zapomnieć to nie jest odpowiednie słowo. Ona obsesyjnie o nim myśli. Po
2,5 roku bycia razem, może nie w idealnym związku, ale połączeni miłością i
najlepszym seksem w życiu, kończą
burzliwy związek i wracają do swojego życia. No, może nie do końca wracają, bo
Rebecca utknęła w swoim żalu, nie potrafiąc rozstać się ze wspomnieniami o
kochanku, czując, że jest to jedyna więź z Patrickiem, która jej pozostała. I nie
do końca kończą, bo kobieta nie miała nic do powiedzenia, gdy Patrick
postanowił uciec od niej do Nowego Jorku, by dalej wieść odpowiadające mu życie
samotnika, odpowiedzialnego tylko za siebie. Chociaż rzucenie mu w oczy jakim
jest tchórzem oznaczało, że jednak miała coś do powiedzenia. To jednak nie
zmieniło decyzji Patricka o rozstaniu. Czasem łatwiej jest uciec niż walczyć o
to, co w życiu ważne.
Pięć
miesięcy to dużo czasu na zagojenie ran. Jednak gdy codziennie spogląda się na
rozlepione wszędzie zdjęcia swojego byłego, po kilka razy na dzień słucha się
nagrań na automatycznej sekretarce, zachowanych po tchórzliwej ucieczce
Patricka, gdy jeszcze oboje udawali, że ten związek nadal istnieje czy czyta się e-maile jako ostatnie ślady po
zniszczonym związku, ciężko jest rozstać się z przeszłością. Zwłaszcza gdy te
obsesyjne myśli chowa się przed całym światem, nie mogąc ich zdradzić nawet
najlepszemu przyjacielowi. Ale to przecież całkowicie normalne widzieć wszędzie
odbicia Patricka w przypadkowo spotkanych mężczyznach, prawda? I całkiem
naturalne jest dzwonienie do niego z nadzieją, że usłyszy się jego głos nagrany
na sekretarkę. A gdy ten przypadkiem odbierze, powinno się szybko odłożyć
słuchawkę. Tak przecież postępują dorośli, prawda? To tylko część żałoby,
normalny odruch, który każe oglądać całą serię show, prowadzonego przez
mężczyznę tak łudząco podobnego do Patricka.
Jednak
Davey, najlepszy przyjaciel, któremu mówi się o wszystkim (no może za wyjątkiem
świątyni, jaką się urządziło swojemu byłemu w mieszkaniu), uważa, że 5 miesięcy
to więcej niż potrzeba, aby wrócić do życia po zerwaniu. Gdy więc przypadkowo
dowiaduje się, że Rebecca nie tylko nie przeszła jeszcze wszystkich stadiów
swojej żałoby, lecz utknęła gdzieś na początku, maltretując się dodatkowo
wspomnieniami o Patricku, postanawia działać. Jako były alkoholik, aktywnie
udzielający się na spotkaniach AA zbyt dobrze wie, co znaczy obsesja.
On
jeden próbuje pomóc kobiecie uporać się z demonami przeszłości i bez jej zgody
umieszcza w gazecie zaproszenie dla osób, które borykają się z podobnymi
problemami i nie potrafią poradzić sobie ze zżerającą ich obsesją (aczkolwiek
Rebecca wcale by tego nie nazwała obsesją, tylko naturalną koleją rzeczy po
utracie kogoś, kogo się bardzo kochało), na wspólne spotkania pod kierunkiem
nie kogo innego, jak właśnie Rebecci. Mimo początkowej niechęci kobieta godzi
się na prowadzenie spotkań przez wzgląd na śliczną Daisy, przyjaciółkę, która
raz po raz pakuje się w kłopoty damsko-męskie i właśnie przeżywa kryzys
związany z ostatnim niewypałem, Lewisem, mężczyzną na jedną noc, który
wykorzystał ją do własnych biznesowych celów. A także dla Finna, swojego szefa,
przygniecionego wiadomością, iż jego brat Barney żeni się z Vanessą, Finna byłą
dziewczyną, jakby mało było tego, że w dzieciństwie zabierał mu wszystkie
zabawki. W dodatku w głębi duszy Rebecca wie, że jej uczucie do Patricka nie
jest tak do końca normalne i że chyba czas rozstać się z nim tak naprawdę.
Spotkania
porzuconych czyli Exes Anonymus stają się bardzo ważne dla wszystkich jej
uczestników, a zwłaszcza dla Rebecci, która pomimo iż tak naprawdę nie chce rozstawać się
ze swoimi wspomnieniami o Patricku, bo wówczas będzie musiała przyznać przed
samą sobą, że to naprawdę już koniec, czuje, że to, co od pięciu miesięcy
dławiło ją w ciszy i samotności, wreszcie dojrzewa, aby opowiedzieć o tym innym
i pozwolić temu odejść. Bo gdy to, co nas dręczy, zostanie wyrzucone na
zewnątrz, wreszcie daje szansę na to, aby zobaczyć, jakie było naprawdę. I
mimo, iż boli, będzie można wreszcie przyznać przed samym sobą, że ten drogi
związek wcale nie był taki idealny, jak przekonywaliśmy siebie przez ponad dwa
lata. I wreszcie pozwoli zobaczyć, że to ten związek nas stłamsił, a nie
rozstanie. Bo być może to właśnie rozstanie było dla nas ratunkiem, a nie
ramiona ukochanej osoby.
Poza
tym życie ma dla Rebecci przygotowaną jeszcze jedną niespodziankę, mimo iż ona
sama nie sądziła, że ma jeszcze w sercu miejsce na miłość. A może to nie
miłość, a próba zapomnienia się w innym człowieku? Ale czy porównywanie innych
mężczyzn do swojego byłego nie jest całkiem naturalne? Cóż, tego nie można
powiedzieć nikomu, nawet swojemu protektorowi i nauczycielowi Jake’owi.
Zwłaszcza, gdy codziennie lubi się go coraz bardziej.
Z trzech ostatnich książek
romantycznych angielskich pisarek- Szukam męża, szukam żony, Other people’s lives
i Exes Anonymus, ta ostatnia była najlepsza. Najciekawszy wątek, najbardziej
spójna, najbardziej kąśliwa i zabawna. Gdybym chciała polecić koleżance jakąś
współczesną romantyczną książkę, wybór padłby właśnie na tą. Co więcej z racji
tego, że traktuje o bardzo ważnym problemie uporania się z uczuciami do naszych
byłych, poleciłabym tę książkę każdej osobie, która przeżywa lub przeżywała
męki rozstania. Bez względu na powód i bez względu na to, kiedy nasz związek
się rozpadł. Te z nas, które dopiero co się rozstały, znajdą w tej książce
pocieszenie i porady, jak zachować zdrowy rozsadek (przechodziłam przez to,
więc wierzcie mi, to są ponadczasowe porady, których warto się trzymać; nawet
jeśli napisane są z humorem, dadzą nam wsparcie w trudnych chwilach, a może
nawet rozśmieszą, gdy dojrzymy w nich swoje własne zachowania. To, że nie
jesteśmy sami, to, że inni przeżywają swoją rozpacz i złość dokładnie tak samo
jak my, jest pocieszające i daje nadzieję na przyszłość). Te zaś, które już
dawno zakopały wspomnienia po swoich nieudanych związkach we wspólnym
anonimowym grobie, na który nie zanosi się kwiatów w każdą rocznicę, będą mogły
pośmiać się z siebie i swoich dawnych udręk i na pewno poczują się jeszcze
lepiej, wiedząc, że same poradziły sobie ze swoimi uczuciami, które tak
naprawdę nie były warte zachodu.
No ale cóż, jesteśmy dziewczynami i
uczucia to nasza domena. Nie potrafimy ich wyłączyć, ani nawet panować nad nimi
(wiele z Was jeszcze się o tym przekona, gdy trochę pożyje i zobaczy świat),
dlatego dobrze jest czasem pocieszyć się tym, że inni przeżywają te same
katusze i tak samo reagują na podobne sprawy. Myślę, że lepiej nie pokazywać
tej książki mężczyznom, bo pomimo tego, iż pojawia się w niej parę męskich
postaci, które również potrafią rozmawiać o swoich uczuciach (jak to określiła
aktorka- nowy typ macho), to jednak lepiej, żeby nie widzieli oni jakimi
jesteśmy wariatkami :) Chociaż może
okazać się, że mężczyźni, choć rzadziej, również chorują na tę powszechną
przypadłość. Obsesja jest jedną z największych ułomności ludzkiego umysłu i
łatwo w nią popaść we wszystkich dziedzinach życia.
Mimo iż książka opowiada o żałobie i
negatywnych uczuciach, takich jak złość, depresja czy wyrzekanie się siebie dla
drugiego człowieka, jest ona wyjątkowo zabawna. Autorka potrafi opowiadać o tym
w sposób ciepły i lekko ironiczny. Myślę, że dobrze jest pośmiać się ze swoich
słabostek, może dzięki temu łatwiej nam będzie się do nich przyznać, kiedy
będziemy potrzebować czyjejś pomocy.
W tej książce autorka drwi sobie tak z
mężczyzn jak i kobiet, jakby chciała nam uświadomić, że zerwanie to jeszcze nie
koniec świata i że nigdy, będąc w związku, nie należy bać się mówić, co
naprawdę się myśli, bez względu na obawy, że w ten sposób możemy utracić
kochaną osobę. Jakby chciała nas ostrzec, że tracąc swoją indywidualność, sami
wystawiamy się na niebezpieczeństwo. Może jest to jej sposób, aby ostrzec nas w
porę, abyśmy nie musieli przeżywać późniejszych mąk i żali, że tyle z siebie
oddaliśmy, tyle się wyrzekliśmy z własnej osobowości i wszystko na nic.
Przesłanie tej książki jest bardzo wyraźne- nie powinniśmy rezygnować ze swoich
potrzeb w obawie przed tym, że nie sprostamy oczekiwaniom naszego partnera.
Powinniśmy bronić swoich przekonań i nie oddawać meczu walkowerem tylko
dlatego, że wydaje nam się, że nasz partner tego od nas wymaga. Bo w
rzeczywistości często jest tak, że jest to tylko gra naszej wyobraźni, a te
wygórowane wymagania stawiamy sobie sami, a nasz partner nie ma zielonego
pojęcia, jak bardzo się dla niego poświęciliśmy. Trzeba pamiętać, że poświęcenie
a ustępstwo to dwie różne rzeczy i że to drugie należy czynić po obu stronach,
aby związek był szczęśliwy i satysfakcjonujący. Poświęcenie zaś to za dużo i
żaden partner nie powinien od nas tego wymagać.
Nie wiem, czy to tylko moje wrażenie,
ale wiele sytuacji w książce Exes Anonymus jest jakby wyciągnięte z mojego
własnego życia. Spostrzeżenia autorki są bardzo trafne i sprawiają wrażenie,
jakby i ona przechodziła przez te wszystkie trudności, jakie opisała w swojej
książce. Podobieństwo do sytuacji, które przeżywałam w przeszłości sprawiło, że
książka była mi bardzo bliska. Ale nawet gdybym zignorowała to całe
podobieństwo, wiem, że i tak bardzo by mi się spodobała. Była naprawdę zabawna,
bliska prawdziwemu życiu, a złośliwość autorki wytłumaczona. Czasem po prostu
trzeba spojrzeć na relacje damsko-męskie z przymrużeniem oka, aby nie stracić
rozumu i zachować dystans. Bo czasem tylko trzeźwość umysłu i dystans do tego
wszystkiego, co się wiąże z miłością, może nas uratować. I chociaż czasem
wydaje się nam to niemożliwe, nawet z perspektywy czasu, bywa, że ludzie nie są
sobie pisani i trzeba przejść nad tym do porządku dziennego i nie zagrzebywać
się w swojej żałobie. Zwłaszcza jeśli czujemy, że nas związek daleki jest od
ideału i zbyt nas wyczerpuje emocjonalnie. Dopiero jak nam klapki ekscytacji
opadają, jesteśmy w stanie zobaczyć wszystkie odcienie szarości naszego
partnera. A jak wszyscy wiemy, gdy kochamy, nie widzimy pewnych rzeczy albo
udajemy, że ignorowanie minusów przychodzi nam z łatwością, bo przecież
kochamy. Gdy zaś jesteśmy w związku odmawiamy ludziom z zewnątrz prawa
widzenia, jaka jest prawda. Nie chcemy słuchać ich porad, zwłaszcza tych, które
mówią o tym, że powinniśmy znaleźć sobie innego partnera i czasem dopiero po
latach dostrzegamy plusy rozstania i doceniamy to, co nastąpiło po rozstaniu.
Bo jak mówi powiedzenie, po każdej
burzy zawsze wychodzi słońce, a po nocy nastaje dzień. Jeśli więc nie
zagrzebiemy się w żalu tak głęboko, że bez pomocy nie jesteśmy się w stanie
wydostać z tego grobu za życia, zawsze odnajdzie nas coś dobrego. Jeśli nie
nowy związek, to nowe sytuacje, które pomogą odbudować zniszczone ego i na
powrót poczuć szczęście. A wcale nie trzeba być w czepku urodzonym, aby odnalazł
nas nowy związek. Od nas tylko zależy, jaką lekcję wyniesiemy z poprzedniego
związku i kogo wybierzemy sobie na partnera. Jeśli postanowimy ukarać się
powtórką z rozrywki, nic nas przed tym nie powstrzyma. Tylko my sami jesteśmy w
stanie uchronić się od złego.
I tego też próbuje nas nauczyć Lauren
Henderson. Że tylko my sami mamy zdolność regeneracji swojego serca i swojego
rozumu. Nie następny chłopak, który przyjdzie po tamtym. Ten da nam tylko
możliwość porównywania tego co było z tym co jest. Prawdziwe katharsis zależy
od nas. Tylko pamiętajcie, to nie znaczy, że macie odrzucać zaloty każdego
mężczyzny, który się będzie kolo Was kręcić. Upewnijcie się tylko, że
przeszłość należy do przeszłości, zanim rzucicie się w kolejny związek. Wówczas
na pewno będziecie potrafiły rozpoznać Tego Jedynego.
No właśnie, Mr Right, jak to się mówi
po angielsku. Życie ma dla Rebecci jeszcze parę niespodzianek, a autorka chowa
kilka asów w zanadrzu, łącznie z zaskakującym zakończeniem, którego oczywiście
nie zdradzę. Jednak zastanawiam się, czy faktycznie mnie to zakończenie
zaskoczyło. Wiele znaków przemawiało za tym, że będzie właśnie tak, jak sobie
to na końcu Lauren wymyśliła. Z drugiej strony zastanawiam się, czy nie była to
decyzja podjęta w jednej chwili, aby pokazać, że być może Rebecca ma po prostu
słabą głowę jeśli chodzi o facetów? Wiem, że gdy chodzi o miłość, nigdy nie
można być pewnym, kiedy trafi nas strzała Kupidyna, jednak to, w jaki nagły
sposób Rebecca odnajduje w sobie zaskakujące ją uczucia każe zwątpić w jej
rozsądek. Tak sobie myślę, że może ona po prostu należy do tych kobiet, które
po prostu lubią czuć motyle w brzuchu, a potem pogrążać się w żałobie? Czy to
właśnie autorka chciała mi powiedzieć? Że nasza główna bohaterka tylko w ten
sposób potrafiła czuć, że żyje? Szczęśliwa lub nieszczęśliwa, ważne że z
miłości? Przyznam, że nie rozgryzłam tego tak do końca, ale patrząc na nagłe
zwroty akcji jestem w stanie w to uwierzyć. A może to był zwykły chwyt, mający
zagęścić akcję? Bo przyznam, że poczułam lekki gwałt na mojej wyobraźni, gdy ni
stad ni zowąd akcja obróciła się tak gwałtownie, że nie mogłam się przez chwilę
pozbierać, wciąż czując chwiejącą się podłogę, gdy moje wyobrażenie o tej
książce zadrżało w fasadach. Uważam, że lepiej by było od razu dążyć do takiego
zakończenia, bez tego całego „pomiędzy”. Brzmi tajemniczo, prawda? Ale nie mogę
nic więcej powiedzieć. Dowiecie się, jak książkę przeczytacie. Choć pewnie
niektórzy z Was już się domyślili o co chodzi, bazując na bogatym zapalonej czytelniczki
komedii romantycznych :)
Ostatecznie, bez względu na
zakończenie, które bądź co bądź zepsuło nieco urok książki, Exes Anonymus była
wciągająca i śmieszna, kąśliwa i ciepła. Była świetnym towarzyszem na długie
ponure wieczory, kiedy kryłam się przed depresyjną pogodą w wannie z gorącą
wodą i pod kocem z ciepłą herbatą. Cieszę się, że ją znalazłam, bo umiliła mi długie
godziny oczekiwania na święta. Przed nami zaś Sylwester, więc może dla kogoś też
będzie wspaniałym towarzyszem na te parę dni, które zostały nam do końca roku?
Polecam sprawdzić :)
1 komentarz:
Dr Аgbazara-świetny człowiek, ten lekarz pomoże mi odzyskać mojego kochanka Jenny Williams, który zerwał ze mną 2 lata temu z jego potężnym zaklęciem, i dzisiaj wróciła do mnie, więc jeśli potrzebujesz pomocy, skontaktuj się z nim przez e-mail: ( agbazara@gmail.com ) lub zadzwoń / WhatsApp +2348104102662. I rozwiąż swój problem jak ja.
Prześlij komentarz