Logicznym i oczywistym następstwem mojego poprzedniego
wyboru czytelniczego jest „Manon Lescaut”. To właśnie książkę Prévosta
otrzymała Małgorzata Gautier od swojego Armanda, z intrygującym podpisem „pokora”.
To tę książkę ciągle czytała w czasie swojej przemiany duchowej i to o głównej
bohaterce powtarzała, że kobieta, która kocha, nie postępuje jak Manon. Nawet
nie starałam się walczyć z ciekawością i od razu wiedziałam, po jaką książkę
sięgnę, jak tylko skończę czytać „Damę kameliową”. Koniecznie chciałam się
dowiedzieć, jakie zachowanie tak bardzo potępiała była kurtyzana.
W książce Prévosta mamy kolejny przykład tworzenia akcji na
podstawie opowiadań głównego bohatera, który w momencie spotkania z pisarzem
stracił już ukochaną, a swoim opowiadaniem pielęgnuje pamięć o niej. Jako, że
Prévost żył wcześniej niż Aleksander Dumas, należy przypuszczać, że to Dumas
pożyczył pomysł od swojego poprzednika. Obie książki utrzymane są w podobnym
tonie. Obie panie trudniły się nierządem, z tym, że Manon robiła to
nieoficjalnie. Sprzedawała swoje wdzięki za pieniądze temu, kto da najwięcej,
ponieważ w jej życiu liczyła się tylko rozrywka i dla niej była w stanie
poświęcić wiele. Gdyby zaś mogła cieszyć się beztroskim życiem przy boku
ukochanego mężczyzny, gdyby ten miał odpowiednią ilość pieniędzy, wówczas
żyłaby układnie jak szanująca się dziewczyna.
Manon była sprytna i pewna siebie. Mimo iż z premedytacją
wodziła mężczyzn na pokuszenie, aby wydobyć z nich pieniądze, była przekonana,
że niczego im nie zawdzięcza, a już na pewno nie daje nikomu praw, aby za
pieniądze mężczyźni mogli mieć pretensje wobec niej tak długo, jak im będzie to
odpowiadało. Świadczą to jej słowa, gdy wypowiadała się lekceważąco o swoim pierwszym
kochanku, któremu się sprzedała: „Zostawię mu meble – rzekła- są jego, ale jak
każe sprawiedliwość, zabiorę klejnoty i blisko sześćdziesiąt tysięcy franków,
które wycisnęłam zeń przez dwa lata. Nie ma żadnych praw do mnie (…)” Manon nie
tylko nie uważała tego, co robiła, za złe i haniebne, mimo iż można to było
nazwać nierządem. Co więcej miała także zakusy, aby ograbiać swoich amantów,
obiecując im swoje wdzięki, a potem uciekając z fantami, nie „płacąc” za nie
swoimi usługami. Nie uważała też, aby było w tym coś, czego należałoby się
wstydzić lub co można by jej było wymawiać. A już najbardziej nie uważała tego
za zdradę, bo przecież kochała swojego kawalera des Grieux, a jej skok w bok
był wyłącznie troską o swoje przyjemności, których potrzeby nikt nie powinien
jej uważać za złe i wypominać. Uważała sprzedawanie się za tak naturalne, że aż
trąciło to naiwnością, jeśli nie wyrachowaniem. Gotowa była nawet swoim
nierządem utrzymywać nie tylko kawalera
des Grieux, którego zdradzanie nie przeszkadzało jej go kochać, ale i swojego
leniwego brata. Ponadto nie miała nic przeciwko temu, aby po jej trzeciej
zdradzie kawaler pocieszył się w ramionach innej kobiety, byle tylko zostawił
jej pole do działania i nie przestawał jej kochać. Dziwne było oblicze miłości
Manon do kawalera des Grieux i muszę to przyznać z całą szczerością, że dla
mnie niepojęte. Ponieważ ja mam zupełnie inne pojęcie miłości, niż miała je
Manon Lescaut.
Dla tej młodej i zepsutej kobiety liczyły się głównie rozrywki.
Jeśli jej czegoś brakowało, bez skrupułów obmyślała sposoby poratowania swojej
sytuacji materialnej, nawet za cenę opuszczenia kawalera, którego przekonywała
o swojej miłości.. Zaklinała się, że kocha go miłością najtkliwszą, a jednak w
jednej chwili była w stanie porzucić młodzieńca, gdy ten nie był w stanie
zaspokoić jej potrzeb. Domagała się od niego tylko miłości, wierność nie była
dla niej ważna. I być może właśnie dlatego nie umiała być wierna mężczyźnie,
który kochał ją jak szaleniec i zdolny był jej wybaczyć największe okrucieństwa.
Jednak Manon, zamiast być wdzięczna za taki dowód miłości, raniła kawalera des
Grieux raz za razem, nie czując w ogóle wyrzutów sumienia, ponieważ wierzyła,
że wystarczy, że go kocha i ta wiedza, że jest kochany, powinna mu wystarczyć,
nawet wtedy, gdy odchodziła do innego, aby nierządem zarobić na swoje rozrywki.
Wydaje mi się również, że miłość młodego człowieka
przeszkadzała jej niejednokrotnie w swobodzie działania. Nie potrafię inaczej
wytłumaczyć, dlaczego tak chłodno odmówiła ślubu z kawalerem, który chciał
postąpić zgodnie z zasadami Kościoła i moralnymi i najpierw wziąć ślub, a
dopiero potem zamieszkać ze swoją ukochaną. Chciał w ten sposób chronić jej
honor i dobre imię, które ta tak lekko była gotowa skalać.
Manon Lescaut była młoda i trzpiotowata. Wydała mi się na
pierwszy rzut oka kobietą bez zasad i sumienia, z pustą i narwaną główką, która
myśli wyłącznie o sobie i której nawet złe doświadczenia nie potrafią zwieść z
raz obranej, występnej drogi. I której jedynym celem jest wieść wygodne życie,
urozmaicane codziennymi rozrywkami. Jej lekkomyślność i egocentryzm
doprowadziły młodego chłopaka z porządnej rodziny do zejścia z dobrej, obranej
mu przez ojca drogi. Przywiązanie młodej dziewczyny do rozrywek i ciągła
potrzeba posiadania pieniędzy sprawiły, że kawaler zaczął uprawiać hazard i
trzymać się szemranego towarzystwa, które oszukiwanie w karty doprowadziło do
perfekcji. Ciągła obawa utraty Manon wymusiła wreszcie u kawalera des Grieux
przymknięcie oczu na charakter Manon, zamknięcie swojej męskiej dumy w głęboko
ukrytym schowku i godzenia się na pewne ustępstwa, które raniły jego zakochane do
szaleństwa serce.
Gdy czytałam książkę, zastanawiałam się cały czas, jak to
możliwe, aby ktoś był tak kompletnie wyzuty z wyrzutów sumienia jak Manon,
która potrzebą posiadania pieniędzy tłumaczyła wszystkie swoje postępki. Nie
mogłam też uwierzyć, że mężczyzna może tyle razy wybaczyć kobiecie zdradę i
nadal ją kochać do szaleństwa, tak jak kawaler des Grieux kochał swoją Manon.
Poświęcił dla niej przyjaźń, swoją przyszłość, dobre stosunki z ojcem, swoje
dobre imię, a w zamian dostał tylko zapewnienia miłości, które były warte tyle,
co czcze słowa.
Kiedy poznałam Manon w Amiens, gdzie rodzice jej chcieli
umieścić niesforną dziewczyną w zakonie, by w ten sposób uchronić ją od pustoty
i głupoty młodego wieku, od razu wyczułam, że będą z nią kłopoty. Mimo iż
niemal od razu zaklinała, że zakochała się w kawalerze des Grieux, który w
pierwszej chwili, jak ją zobaczył, uległ jej powabom, nie potrafiłam uwierzyć w
tę miłość. Widziałam w tym uczuciu tylko ratunek dla młodej panny przed
zgryzotą, jaką chcieli jej zafundować rodzice. Gdy pierwszy raz zdradziła
kawalera z panem de B***, generalnym poborcą, utwierdziłam się w tym
przekonaniu. Kiedy po dwóch latach od burzliwego rozstania z kawalerem,
przyszła do niego do zakonu i mówiła o swoim uczuciu do niego, znowu nie
potrafiłam jej uwierzyć. Jednak siła miłości, jaką czuł mężczyzna, była tak
wielka, że nie tylko zmieniła w pył postanowienie kawalera, aby zapomnieć o Manon, ale kazała mu jej wybaczyć,
a nawet porzucić święcenia kapłańskie dla tej gorejącej namiętności, której nie
sposób było ugasić. Już drugi raz kawaler poświęcał dla swojej ukochanej
wszystko, co posiadał, a jego wiara w jej miłość jeszcze się wzmocniła.
Zaślepienie kazało mu tłumaczyć ją przed sobą samym ze wszystkich jej wad: „Nie
było na świecie dziewczyny obojętniejszej na pieniądze…”- mówił. Potem jednak
dodał, że wie, iż jej miłość i wierność może trwać tylko tak długo, jak będzie
w stanie zapewnić jej rozrywki, bez których nie umiała żyć. Ciągły strach przed
utratą pieniędzy i tym samym Manon, wpędził młodego człowieka w hazard i
narzucił przyjaźń z bratem Manon, gwardzistą Lescautem który był tak samo
pozbawiony skrupułów jak siostra.
Gdy tylko dowiedział się, że jego siostra żyje z nierządu, postanowił
wprowadzić się do młodej pary, aby czerpać korzyści z sytuacji siostry. Jego
obecność w domu młodych przyczyniła się do kolejnej zdrady, której przyczyną
była utrata niewielkiego majątku w pożarze. To waśnie brat Manon podsunął
dziewczynie pomysł, aby oddała się bogatemu i staremu de G***M***. Był on na
tyle bezczelny, aby przedstawić tę propozycję najpierw kawalerowi des Grieux, a
gdy ten stanowczo odrzucił pomysł, który wydawał mu się ohydny, w tajemnicy
przed młodym mężczyzną doprowadził do spotkania Manon ze starcem. Ta zaś od
razu rzuciła się w ramiona starego uwodziciela, nie widząc w tym nic złego, ani
tym bardziej nie czując, że tym uczynkiem zdradza miłość do swojego ukochanego.
Gdy kawaler des Grieux i tę zniewagę wybacza Manon, a nawet
zabija dla niej strażnika więziennego, a potem ryzykuje dla niej swoją własną
wolność, aby wydobyć ją z więzienia dla kobiet, by dalej ją kochać i hołubić,
jest mi żal tej straconej miłości, która, gdyby wybrała sobie inny przedmiot
kochania, mogłaby przynieść wiele szczęścia, a tak była przyczyną wielu
cierpień i zgryzot.
Gdy Manon po raz trzeci wystawia swojego kawalera, a ten
mimo wszystko z niej nie rezygnuje, zaczynam wierzyć w siłę miłości. Kawaler
des Grieux jest jednocześnie godny pożałowania, litości i współczucia, a
jednocześnie powoduje u mnie wzruszenie. To dla niego przymykam oczy na wybryki
Manon i powtarzam w głowie jak mantrę: „Oby im się udało, oby im się udało”,
chociaż w głębi duszy wiem, że moje zaklęcia na nic się nie zdadzą w obliczu
głupoty i zepsucia Manon. Jak to stwierdził Maupassant: „Oto Manon Lescaut,
najprawdziwsza kobieta, jaką kiedy stworzono; naiwnie zepsuta, kochająca,
odurzająca, sprytna, niebezpieczna i urocza. W tę postać tak pełną pokusy i
wrodzonej przewrotności pisarz wcielił, zda się, wszystko, co może być
najbardziej wdzięcznego, pociągającego i haniebnego w istocie niewieściej”.
Jak oceniam tę książkę? Bardzo wysoko. Jest krótka, uboga w
fabułę, ale wciągająca i zapadająca w pamięć. Postać niewiernej Manon Lescaut,
sposób jej myślenia, który nie wyklucza kochania jednego mężczyzny, podczas gdy
z premedytacją planuje zdradzić go z innym, kompletny brak skrupułów i
przekonanie o swoich racjach jest tak doskonale odmalowana, że nie sposób nie
uwierzyć w tę postać. Zaś kawaler des Grieux, zaślepiony i oszalały w swej
miłości, naiwny do bólu, a jednocześnie potrafiący dostrzec wady w tej, którą
tak hołubił, gotów pokłócić się dla Manon z ojcem, ograniczyć swoje wydatki,
byle tylko jej nic nie zbywało, wykorzystywać przyjaciół dla dobra swojej
ukochanej, jest tak godny pożałowania i jednocześnie szacunku, że łza się w oku
kręci, gdy życie rozdziela go na zawsze z ukochaną. Te dwa charaktery są tak
różne, że nie sposób nie zastanawiać się, jak to możliwe, że te serca się do
siebie zbliżyły. Ta historia namiętności i szalonej miłości, dla której tylko
śmierć jest przeszkodą, jest godna tego, aby po kilku wiekach wspominać ją i
polecać następnym pokoleniom. Dlatego też z całego serca polecam tę lekturę
wszystkim, którzy kochają ponadczasowe historie i uwielbiają zatopić się w
książce, która opowiada o miłości targanej przez wichry przeciwności losu. Jest
to książka, o której się nie zapomina i której bohaterowie powodują w nas
sprzeczne uczucia, zapisując się tym samym w naszej pamięci. Ja pamięć o tej
książce nosiłam w sobie kilkanaście lat. Czy tak długo będę pamiętać Greya i
Crossa? Nie sądzę ;)
3 komentarze:
Wspaniała recenzja :)
zapraszam do siebie na http://ksiazkostrefa.blogspot.com/
Bardzo dziękuję :)
Świetna recenzja, taka mała powtórka z lektury na pewno mi się przyda na kolokwium, które mam w czwartek, dziękuję i miłego dnia!
Prześlij komentarz