Nie jestem stylowa, nie podążam za modą, kiedy jeżdżę rowerem, liczy się dla mnie wygoda, a nie piękny wygląd, a kiedy idę do pracy, czy na piknik, wolę czuć się swobodnie, niż modnie i trendy. Ale znalazłam coś, co jest idealnym kompromisem między światem mody a światem wygody i praktyczności. Jest to kurtka typu parka. Kupiłam ją w zeszłym roku, przyznam, że pod wpływem chęci bycia modną, chociaż raz w życiu. I okazało się, że dokonałam najlepszego zakupu w życiu.
Moja parka jest bawełniana, z poliestrową podszewką, wpasowuje się kolorystyką w
trendy zeszłorocznej mody i tym samym pasuje mi kolorystycznie do niemal każdej
stylizacji, jeśli już bawię się w pogoń za modą. Ma piękny, neutralny,
zielonkawy kolor. Posiada kaptur, chroniący mnie przed niewielkim deszczem i
wiatrem. Ma duże, poręczne kieszenie, które służą mi nie tylko za powierzchnię
do przechowywania telefonu komórkowego, mp3 i portfela, ale także przydają się,
kiedy udam się na niespodziewane zakupy. Mieści się w nich także książka
formatu A5.
Kupiłam ją za ok. 70 zł, w H&M i nie sądziłam jeszcze
wtedy, że zapałam do niej taka miłością. Kocham ją za to, że jest taka
wszechstronna. Że pasuje do spódniczek, koturnów, krótkich spodenek, tenisówek,
spodni typu rurki. Ale przede wszystkim uwielbiam ją za to, że tak dzielnie
służy mi za osłonę przeciwwietrzną, kiedy pędzę na moim rowerze. Idealnie
chroni przed wiatrem, nawet kiedy jest zimny wieczór, a ja zjeżdżam z obłędną
prędkością z największych pagórków. Zakładając dodatkowo sweterek, jestem
jeszcze chroniona przed zimnem.
Mam już ją cały rok, niemal codziennie mi służy w sezonie
wiosenno- jesiennym i nadal uważam, że nie mogłam dokonać lepszego zakupu. Jest
najbardziej praktyczną kurtką, jaką kiedykolwiek miałam, czuję się w niej tak
swobodnie, jakbym nic na sobie nie miała. Jest uszyta z materiału na tyle
cienkiego, że mogę ją nosić także latem, kiedy nastaje chłodniejszy wieczór lub
po prostu w chłodne dni. Kiedy robi się cieplej, a ja potrzebuję tylko
ochrony przed wiatrem, mogę podwinąć rękawy mojej super kurtki i znowu mam
wszystko, czego potrzebuję. Czasem pogoda latem nas tak zaskakuje, że w jednej
chwili robi się na tyle gorąco, że kurtka staje się zbędnym kawałkiem
materiału. Ale nawet wówczas moja parka nie stanowi problemu, ponieważ mogę ją
zwinąć w zgrabną kulkę i wrzucić do torby i kłopot z głowy. Jest lekka, więc
nie ciąży mi w torbie, zatem zabieram ją na wszystkie wyjazdy. A kiedy chcę się
pobawić w modnisię, nie ma nic łatwiejszego, jak zestawić parkę o uniwersalnym
kolorze z jakąkolwiek częścią garderoby. Tym sposobem nawet na rowerze mogę
wyglądać stylowo, jeśli mi na tym zależy. A kiedy udaję się na zakupy ciuchowe
i wiem, że torebka będzie mi przeszkadzać, narzucam moją parkę, chowam po
kieszeniach najpotrzebniejsze rzeczy, zapinam guzik i mogę ruszyć w miasto.
Uwielbiam takie praktyczne rzeczy, które nadają się do wszystkiego
i każdą swoją rolę spełniają wzorowo. Dlatego też muszę się tu pochwalić
jeszcze jednym zakupem, tym razem tegorocznym. Są to tenisówki firmy BENSIMON,
które stały się moją własnością na początku sierpnia tego roku. Zawędrowałam
tego dnia do galerii handlowej, głodna przecen i okazji. I taką okazję
znalazłam w sklepie Office Shoes, gdzie na jednej przestrzeni mogłam znaleźć
same znane i drogie marki. Lacoste,
Converse, Vans i wiele innych, znanych marek obuwniczych w zasięgu mojej ręki.
Tak natrafiłam na markę BENSIMON. Nie znałam jej wcześniej, nie usłyszałam dotąd
ani słowa o niej, ale moją uwagę przyciągnęła niezwykle atrakcyjna cena
tenisówek tej marki. Kosztowały zaledwie 44 zł. Przecenione ze 147 zł, dały mi
nadzieję, że tym razem trafiłam na tenisówki warte grzechu, jakim było dla mnie
wydanie kasy w momencie, kiedy tak naprawdę nie było mnie stać na kolejną parę
butów, które mogły okazać się warte tylko tego, aby wyrzucić je do śmieci.
Tak się jednak złożyło, że odnalazłam te tenisówki w momencie mojego buntu przeciwko sklepom obuwniczym typu CCC i Deichman. I tak naprawdę potrzebowałam tenisówek. Moje ostatnie, kupione w Deichmanie, nie nadawały się do noszenia, jeśli planowałam później spotkać się z jakąś istotą ludzką. Nawet jeśli tą istotą miał być tylko mój mąż, pozostawiony w domu. Po prostu po zdjęciu tenisówek musiałam czym prędzej lecieć pod prysznic i dwukrotnie myć stopy, by pozbyć się cuchnącego odoru na stopach. Do tego moje stare tenisówki nie nadawały się na cieplejsze dni, powyżej 20 stopni Celsjusza, ponieważ natychmiast czułam dyskomfort stopy i narażałam się na otarcia. Nie wiem, z czego wykonano tamte trampki, ale na pewno z jakiegoś kompletnie nie oddychającego materiału. Jedyna ich zaletą był wygląd. Były smukłe, czarne jak węgiel i pasowały do każdej stylizacji. Lecz ich nieprzepuszczalność powietrza potrafiła zniszczyć nawet najbardziej bujne życie towarzyskie.
Kiedy ujrzałam tenisówki BENSIMON, nie potrafiłam się już
oprzeć pokusie przymierzenia. A kiedy miałam je już na stopie, wiedziałam, że
będą moje. Początkowo obawiałam się o wygodę, ale ja przy każdej parze obuwia,
nieważne za jaką cenę kupionej, ryzykuję otarcia i odciski. A za 44 zł
potrafiłam zaryzykować z tą nieznaną mi marką.
Mam je już 2 tygodnie i już teraz mogę powiedzieć, że dokonałam
właściwego zakupu. Nawet zastanawiam się, czy nie kupić sobie kolejnej pary,
póki trwa promocja, by przez lata cieszyć się wygodnymi tenisówkami. Ich
podeszwa, wykonana z kauczuku, jest tak wygodna, że nie czuję, iż mam na sobie
but. Nic mnie nie ściska, nie ugniata. Podeszwa ugina się delikatnie, nie
ocierając palców. Dodatkowo palce chronione są przez warstwę kauczuku, więc nie
musze się obawiać, że obiję je sobie, uderzając o krawężnik, gdy idę jak
sierota, co czasem mi się zdarza. Materiał, z jakiego wykonano trampki, to płótno,
dzięki któremu moja stopa oddycha i nie przegrzewa się przy wyższych
temperaturach. Wprawdzie noszę je na skarpetki, a nie na gołe ciało, ale mam
dobre przeczucia nawet w tym obszarze. Płotno dostosowuje się do wymagań mojej
stopy z szeroko rozstawionymi palcami, dzięki czemu moje małe paluszki,
uciskane przez większość butów, mogą nareszcie czuć swobodę, na jaką zasługują.
Dodatkowo moje nowe tenisówki są bardzo praktyczne. Dobrze
wyglądają zarówno z krótkimi spodenkami, jak i długimi spodniami, nieważne, czy
mają rozszerzane nogawki, czy są to rurki, a ich kolor nude mogę bez problemu
dopasować do każdej codziennej stylizacji. Czuję w kościach, że obok parki,
staną się one moimi najlepszymi przyjaciółmi i będę je zabierać na wszystkie wyprawy,
jakie przyjdą mi do głowy. Myślę też nad drugą parą w kolorze turkusowym, ale
chyba brak pieniędzy powstrzyma mnie przed tym zakupem. Cóż, może za rok
również uda mi się trafić na fajną przecenę w Office Shoes i będę mogła skończyć
z zadowalaniem się byle jakim obuwiem, które do tej pory kupowałam w
sieciówkach CCC i DDD ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz