Ta wspomniana próba, jeśli wierzyć opisowi pod filmem, nie
była wyreżyserowana ani zagrana. Była to zwykła próba, zwykłe odczytywanie
scenariusza, a ja przyłapałam się na tym, że nie wiedziałam, kiedy Dominique
Swain gra swoją rolę, a kiedy jest naturalna, tak słabo było widać różnicę. Gdzieś
przeczytałam, że kiedy reżyser urządził casting na rolę Lolity i zobaczył
Dominique – miała wtedy 17 lat- od razu wiedział, że to właśnie jej szukał. A
oglądając odczytywanie scenariusza, ja też wiedziałam, że Dominique jest
stworzona do roli Lolity. Zupełnie, jakby właśnie po to się urodziła. Idąc w
ślad za Humbertem, mogę powiedzieć, że Dominique w wieku 17 lat była prawdziwą
nimfetką. Jeszcze dziecko, a już tak emanujące nieświadomym seksem, była tak
trafnie odpowiadająca opisowi nimfetek z książki Nabokova, że aż dziw bierze.
Czasem się zastanawiam, czy Nabokov wymyślił Lolitę, czy
naprawdę ją spotkał. Czy na rzecz książki wymyślił nimfetki i Humberta, czy też
coś z Humberta w nim samym drzemało. Czy ta książka była taka genialna dzięki
ogromnemu talentowi i wyobraźni autora, czy też należy szukać przyczyn jej
geniuszu w umyśle autora? Czy to możliwe, aby Nabokov nie stworzył nimfetek
tylko po to, aby napisać „Lolitę”? Czy gdzieś w nim siedział mały chochlik,
który kazał mu dostrzegać wśród młodych dziewcząt seksowne diablątka, o których
pisał? Widząc, w jaki naturalny sposób Dominique Swain wpasowała się w rolę Dolores
Haze, zaczynam myśleć, że Nabokov dostrzegał wokół siebie nimfetki, a nawet
mógł, podobnie jak Humbert, nosić w sobie zalążek obsesji wobec tych ledwo
rozkwitłych kwiatów. Tak genialnie opisał przemyślenia Humberta, tak dokładnie potrafił
skupić się na wewnętrznych przeżyciach Humberta i narastającej obsesji do nimfetek
i do Dolores Haze w szczególności, że zaczynam wątpić, aby wypływało to
wyłącznie z geniuszu pisarskiego. Zaczynam w to wątpić, kiedy widzę młodą
Dominique Swain na odczytywaniu scenariusza, która emanuje tym nieświadomym,
przedwcześnie rozkwitłym , seksualnym wdziękiem, tą seksualną wulgarnością,
która przyciąga wzrok, a jednocześnie każe pamiętać, iż ciało, które nim
emanuje, jest jeszcze ciałem niedorosłego dziewczęcia, do którego wstęp jest
surowo wzbroniony. Kiedy jednak pomyślę nad wszystkimi zagadkami słownymi, które podpowiadają nam kim jest Kuku, w którym zakochuje się Lo, oraz odniesieniami do innych dzieł literackich, zaczynam wątpić w moje podejrzenia i wierzyć, że wszystko co przeczytałam, pochodzi z genialnego umysłu.
Dominique Swain była dokładnie taka, jaką spotykamy na
kartach książki. Nadymała usta, rozkraczała się siadając, wbijała się w
tapczan, rzucając się na niego całym ciężarem ciała, zupełnie nieświadoma,
jakie jej zachowanie jest prowokacyjne, pobudzające zakazany popęd seksualny,
nieco wulgarne i nie pasujące do zachowania młodej dziewczyny. Jednocześnie,
kiedy się na nią patrzy, ma się świadomość, że gdyby tak zachowywała się
dorosła kobieta, byłoby to niesmaczne, śmieszne, nie pasujące, rzucające cień
na urok i powab owej kobiety. Swain zdawała się być nimfetką żywcem wyjętą z
książki, zawieszoną między dorosłością a dzieciństwem, prowokacyjnie seksualną,
a jednocześnie niewinną. Była takim zakazanym owocem, po który chętnie się
sięga pod osłoną nocy, wiedząc jednocześnie, że gdy na niebie pojawi się
słońce, spotka nas surowa kara za taką zachłanność.
Dominique Swain doskonale odegrała swoją rolę. Była
jednocześnie dziewczęca, i prowokująca. Poruszała się jak dziecko, ale kusiła
jak dorosła kobieta, świadoma swoich potrzeb. Była roztrzepana jak dziecko, a
jednocześnie siadała z rozmysłem na kolanach dorosłego mężczyzny, jakby
czekając na jego ruch, wyczuwając, że jest obiektem jego zainteresowania.
Bawiła się tym zainteresowaniem, ukrywając to przed matką, sprawdzając jaką ma
władzę wobec Humberta. Lolita, jaką pokazała nam Swain, była taką właśnie
nimfetką uwięzioną w umyśle dwunastolatki, jaką opisywał Nabokov.
Jednak widzę różnicę w tych dwóch obrazach: literackim i
filmowym. Przede wszystkim Lo. W filmie była ona bardziej świadoma swojej seksualności,
a także obsesji Humberta na swoim punkcie. W książce nie do końca wiedziałam,
czy Lolita zachowuje się prowokująco, bo świadoma jest swojej mocy i swojej
seksualności, czy też robi to wszystko podświadomie. Nie było dla mnie jasne,
co powodowało nią, gdy zbliżała się do Humberta, aby drażnić jego zmysły. Do
dzisiaj nie wiem, czy było to uczucie do niego, czy też próba sprawdzenia, czy
ma władzę nad dorosłym mężczyzną. A może był to jakiś eksperyment lub
fascynacja dorosłością i seksem. A może była to zwykła złośliwa próba
pokrzyżowania planów matki, jako kara za jej surowe wychowywanie i skupianie
się wyłącznie na sobie. Książka postawiła przede mną wiele pytań, na które do
dziś nie potrafię sobie odpowiedzieć.
Natomiast reżyser
jasno dał do zrozumienia, że Lo kochała się w Humbercie, wprowadzając nas do
pokoju Dolores i wskazując na plakat, na którym narysowane było czerwoną
szminką serce, a w środku inicjały H.H. (Humbert Humbert). Wprawdzie w książce
też mamy taki moment, kiedy Humbert jest pewien miłości Lolity (gdy zauważa, że
Dolores po wyjeździe na obóz zmieniła się, ma inne zainteresowania, powiedział
sobie, ze to nic nie szkodzi, bowiem odzyska ją jak się ponownie spotkają), ale
ta miłość nigdy słowami nie została potwierdzona przez Lo. Raz tylko,
wyjeżdżając z Kolonii Q, Dolores stwierdziła, że widzi, iż Humbertowi już na
niej nie zależy, ale ciężko mi to uznać za wyznanie miłości. Oczywiście nie
twierdzę, że tej miłości nie było. Chcę tylko zauważyć, że książka tak jest
prowadzona, że nic nie wydaje się oczywiste i jednokierunkowe.
Również sama akcja jest nieco inaczej przedstawiona w
filmie, niż w książce. Gdy czytałam „Lolitę”, miałam wrażenie, że autor
podzielił książkę na dwie części. Pierwszą, w której skupia się na Humbercie,
jego obsesji, jego pierwszej miłości do Annabel i prawdopodobnych powodów, dla
których pojawiła się u dorosłego mężczyzny fascynacja młodymi dziewczętami. W
tej pierwszej części przedstawiona jest dokładna analiza umysłu człowieka,
pochłoniętego obsesją na punkcie nimfetek, jego myśli, spostrzeżenia i sposób
patrzenia na młode dziewczyny i dojrzałe kobiety. Lolitę oglądamy jego oczami,
taką, jaką on chce widzieć. To Humbert sugeruje nam, że Lo jest pieszczoszką,
że sama się naprasza o uwagę, więc tak naprawdę nie wiemy, czy jego
spostrzeżenia są słuszne, czy zabarwione namiętnością chorego umysłu.
Z innej strony niektóre zachowania Dolores mogą świadczyć,
że bohater nie do końca się mylił w swojej ocenie tego dziwnego dziecka. Gdy
czytałam książkę, nie wiedziałam, czy Lo jest zagubiona, czy świadoma
wszystkiego, co się dookoła niej dzieje. Natomiast w filmie Lolita była
niewinna tylko z nazwy. Reżyser pokazał ją nam w innym nieco świetle. Nie ma
tam miejsca na niedomówienia. Od razu widzimy, że Lolita tak samo próbuje
uwieść Humberta, jak on ją. W książce natomiast tylko drobne sceny świadczyły o
samoświadomości małej Dolores: jak choćby wtedy, kiedy przed wyjazdem do
Kolonii Q pocałowała Humberta w usta, lub kiedy nalegała, by mu opowiedzieć o
tym, co zaszło na obozie i kiedy nazwała się wówczas niegrzeczną dziewczynką. I
dopiero po przebudzeniu w hotelu Zaklęci Łowcy, kiedy to właściwie Lolita
zaciągnęła Humberta do łóżka, można było przypuszczać, że jednak od początku
dziewczyna wiedziała, jaka moc zaklinania w niej drzemie.
Druga część książki to wycieczka po Ameryce w samochodzie
zmarłej matki Dolores. Tu zaczynamy dostrzegać, że Lolita pogubiła się w tym
wszystkim, co ofiarowało jej życie, a jednocześnie widzimy, jak stara się
sterować Humbertem, wykorzystując do tego ich sekretny związek. Potem mamy
przemianę stosunków między Humbertem a Lolitą, która następuje nieznacznie,
krok po kroku, wobec czego ciężko się
doszukać jej przyczyny. Pojawia się też tajemniczy człowiek, a w ślad za nim
częste złe humory dziewczynki, napięcia między kochankami i wreszcie tajemnicze
zniknięcie Dolores. Druga część książki to również odkrywanie tajemnicy
tożsamości człowieka, który odebrał Humbertowi Lolitę, która to tajemnica kryje
się za różnymi grami słownymi, którymi książka jest wypełniona.
W filmie zaś mamy
jeden ciąg zdarzeń, gdzie reżyser skupia się bardziej na postaci Lolity, zostawiając
Humbertowi rolę poboczną. Tym samym zabrakło prawdziwego oblicza bohatera i
jego obsesji na punkcie nimfetek w ogólności, a nie tylko do Lolity. Lo była
wyjątkowa w szeregu nimfetek, których widok rozpalał zmysły Humberta, ponieważ
zatrzymała ona uwagę mężczyzny na dłużej i nawet kiedy już wyrosła z wieku
nimfetki, to nadal potrafiła wywołać w nim zazdrość i namiętność. Sam Humbert w
książce mówił „moja starzejąca się kochanka” i dziwił się, że Lo, mimo że już
jest prawie dorosłą kobietą, nadal go fascynuje. Film jest bardziej o Lolicie,
książka natomiast wypośrodkowuje te zależne od siebie postacie, z których jedna
ma wpływ na drugą i odwrotnie. W filmie zabrakło mi tej współzależności i choć
Dominique Swain zagrała Lolitę znakomicie, to jednak zabrakło mi w tym
wszystkim Humberta i jego obrazu Lolity.
Zabrakło mi również tej tajemnicy, którą w mistrzowski
sposób zawiązał i odmalował Nabokov. W filmie pojawienie się tajemniczego
mężczyzny było nagłe i zaskakujące. Pojawił się znikąd i od razu został
nakreślony jego stosunek do Lolity. Nawet ich spotkanie, mimo, że nie widział
tego sam Humbert, było widzowi dokładnie pokazane. Potem ten sam mężczyzna
pojawiał się w filmie systematycznie i kiedy Humberta zżerała zazdrość z powodu
podejrzenia, że Lo ma romans, w filmie od razu kojarzyliśmy faceta z hotelu
Zaklęci Łowcy, z mężczyzną, który skradł małe, zagubione serce Lo. W książce
nic nie było podane na tacy. Wprawdzie i tu pojawia się w hotelu tajemniczy
mężczyzna i to dwukrotnie, jednak nie do końca wiemy, jaką on rolę pełni i
czego zwiastunem jest jego pojawienie się. Nie mamy też pewności, czy mężczyzna
przy stole w restauracji hotelu Zaklęci
Łowcy, to ten sam, który potem na werandzie zaczepia Humberta i sugeruje mu
bezprawny związek z dziewczynką. Kiedy Humbert po pierwszej nocy spędzonej z
Lolitą wysyła ją pierwszą do hallu, by w tym czasie posprzątać w pokoju i ukryć
oznaki odbywającej się tu rozpusty, schodzi później i widzi, że na Lo patrzy
jakiś mężczyzna w jego wieku. Ta uwaga, uczyniona w zdawkowy sposób przez
Humberta, w jakiś sposób zwraca uwagę czytelnika, jest w pewien sposób
niepokojąca, ale nie wiedząc jeszcze o przyszłych zdarzeniach, tak naprawdę nie
mamy prawa posądzać tego człowieka o jakiekolwiek zamiary. Przyłapujemy się
więc na myśli, że postać ta jest przypadkowa i po chwili o niej zapominamy, by
dopiero później, dużo później, wrócić myślami do tej, wydawałoby się, przypadkowej,
zabłąkanej uwagi Humberta. Jednak na końcu, kiedy poznajemy nazwisko
tajemniczego kochanka Dolores, zaczynamy kojarzyć fakty i widzieć, jak często
jego postać przeplatała się z postaciami bohaterów. Idąc śladem pozostawionym
przez Humberta, zauważamy, że już w hotelu Zaklęci Łowcy Humbert wymienił
nazwisko swojej konkurencji, że już wtedy słusznie dostrzegł, iż jego obecność
w życiu Lolity zaznaczyła się już w Ramsdale, gdzie Lo mieszkała z matką. Nagle
staje się jasne, dlaczego Dolores w Beardsley zaczęła się dziwnie zachowywać,
dlaczego nagle zaczęła interesować się przedstawieniami teatralnymi, dlaczego
zaczęła się kłócić z Humbertem, i że początków sekretnego romansu Lo doszukiwać
się można nie w Beardsley, ale jeszcze w hotelu. Po nici wracamy do momentu,
kiedy Humbert zauważa, iż w hallu jakiś mężczyzna w jego wieku przygląda się
Dolores i nagle przypominamy sobie tamtą niedawną, niepokojącą myśl, która
pojawiła się w naszych głowach, kiedy po raz pierwszy przeczytaliśmy tę krótką
i niby nic nie znaczącą uwagę Humberta i staje się jasne, dlaczego poczuliśmy
wtedy ukłucie niepokoju. Nić tajemnicy, rozsnutej przez Nabokova, rozwija się
coraz wyraźniej, i nagle zaczynamy widzieć, że wszystkie zdarzenia od samego
początku były tą nicią powiązane, i zastanawiamy się, dlaczego tego wcześniej
nie widzieliśmy.
W filmie zabrakło właśnie tej nici tajemnicy. Zdarzenia nie
są powiązane. Nie dowiadujemy się, skąd się wzięła miłość Lolity do
tajemniczego mężczyzny, reżyser nie pokazuje nam tej nici połączeń, prowadzącej
z Ramsdale, przez hotel Zaklęci Łowcy i Beardsley, przez nagłe zainteresowanie
Lo teatrem, przez jej podniecenie po próbnym wykonaniu sztuki, na które
zabroniła Humbertowi przychodzić. Zabrakło mi tych ważnych elementów, które
powiązałyby Dolores, z jej zbieraniem pieniędzy na ucieczkę od Humberta, z jej
nagłą decyzją o wyjeździe z Beardsley i tym, że sama postanowiła wytyczyć trasę
wycieczki- z pojawieniem się tajemniczego samochodu, śledzącego Lo i Humberta.
W filmie mamy taki moment, kiedy Humbert pyta się Lo, dlaczego to takie ważne,
aby wylądowali w Wace dokładnie w wyznaczonym przez Dolores dniu. W książce
zostało to wyjaśnione, gdy Nabokov powoli odkrywał przed nami tajemnicę, którą
od początku mieliśmy przed nosem. W filmie zabrakło tego wyjaśnienia, dodatkowo
scena nagle urwała się, i nie pojechaliśmy z Humbertem i Lo do Waki, aby
oglądać wraz z nimi przedstawienie, po którym Lo z rozmiłowanymi oczami
śledziła autorów sztuki. Kiedy zaś na końcu, kiedy po 3 latach Humbert
odnajduje Dolores w jakiejś zapadłej mieścinie i ta wyjawia mu nazwisko swojego
kochanka, z którym postanowiła uciec od Humberta, tak naprawdę to nazwisko nic
nam nie mówi, podczas gdy w książce, gdy docieramy do momentu wyjawienia
nazwiska złodzieja, natychmiast zaczynamy kojarzyć fakty i cofać się po tej
niewidzialnej nici i wszystko staje się jasne i powiązane ze sobą.
Nabokov po mistrzowsku wplótł tę nić, którą reżyser pominął,
a która to nić pokazała nie tylko geniusz autora, ale i spryt Lolity. To dzięki
tej nici, którą podświadomie wyczuwałam, kiedy gorączkowo zastanawiałam się,
czy Humbert ma rację, że Lolita go zdradza, autor trzymał mnie w napięciu. To
tę nić rozpamiętuję dzisiaj, pochylając głowę nad kunsztem warsztatu
pisarskiego Nabokova. Czegoś mi w filmie zabrakło i myślę, że właśnie tej nici
tajemnicy. I chociaż rola Dominique Swain trochę moje myśli odciągnęła od
braków w akcji, a film ogólnie uważam za bardzo dobry, to jednak z pełną
świadomością powiem tutaj, że Adrian Lyne nie dogonił mistrza, na którym się
wzorował. Także bardzo serdecznie polecam książkę jako danie główne, a filmem
pozwolę sobie poczęstować Was na deser.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz