Ostatnio wpadła mi w ręce dość
ciekawa książka (jak na literaturę współczesną). Jak zwykle ostatnimi czasy, w
ramach nauki, sięgnęłam po jeden z tomów angielskojęzycznych zalegających w
moim magicznym kartonie z książkami z sh i na chybił trafił wybrałam „Wives and
lovers” napisaną przez nieznaną mi Jane Elizabeth Varley. Książka miała
traktować o relacjach małżeńskich w nowoczesnym świecie rządzącym się swoimi
prawami (czyt. love, sex, infidelity and drugs). Z opisu brzmiało jak coś w
rodzaju dramatu; połowa książki zdawała się utrzymywać ten klimat, ale
ostatecznie okazało się, że był to zręcznie zamaskowany, typowy romans, z happy
endem i wewnętrznym spokojem, który osiągają wszyscy pozytywni bohaterowie,
podczas gdy negatywni dostają to, na co zasłużyli, natomiast wszystkie
zawikłane sprawy wreszcie układają się jak z płatka, jak to przecież w życiu
bywa ;)
Pozwoliłam sobie na ten spoiler,
ponieważ wszyscy wiemy, jak kończą się romanse. Najpierw życiowe tragedie,
potem nowe miłości i błyskotliwe kariery, połączone z duchowym wzmocnieniem,
bla bla bla. Widocznie przyciągam takie książki i nie potrafię wybrać nic
ambitniejszego. I wiecie, mimo iż za dzieciństwa i nastoletniego okresu trafiały
mi się same tytuły, które mnie czegoś uczyły i do tej pory tkwią w pamięci („przeleciała”
wówczas chyba całą historię literaturyJ),
tak obecnie wyciągam ręce po mniej lub więcej szmirowate książki i nawet nie
wiem dlaczego tak się dzieje (pewnie dlatego, że już nikt nie ma ambicji, żeby
napisać coś porządnego). Ale nawet wśród nich (uff) są lepsze i gorsze. „Wives
and lovers” należy do tych lepszych.
I chociaż jestem pewna, że za 5
lat nie będę pamiętać, że kiedykolwiek przeczytałam coś autorstwa Jane
Elizabeth Varley, tak mimo wszystko śmiało mogę stwierdzić, że ten tytuł
spodoba się każdemu, bo też jest pisany pod każdego. Taka tam sobie historyjka
trzech sióstr, z których każda przeżywa jakiś dramat związany z mężczyznami, z
którymi się związały. Dobrze się to czyta, choć nie ma tu nic niezwykłego, nic
przykuwającego uwagę tak, że nie możemy się oderwać od skaczących przed oczami
literek, mimo że woda w wannie już dawno wystygła. Ale za to to, co zawiera
książka, te trzy połączone ze sobą historie, są zgrabnie sklecone i nie kłócą
się ze sobą. Są emocje, są łzy i złość. Jest miłość, zdrada i sex, czyli
wszystko to, co składa się na życie. Są to więc tematy, które interesują
wszystkich, więc i książka będzie przez wszystkich dobrze odebrana (choć jest
to bardziej tytuł dla kobiet, wątpię, żeby któregokolwiek faceta interesowało
to, co myśli płeć przeciwna ;)).
Wiadomo, że dobrze jest poczytać
o tym, co trapi innych i cieszyć się tym, że to nas nie dotyczy. A jeśli
dotyczy, fajnie jest przeczytać, że i dla nas jest nadzieja, tak jak to było w
przypadku Clary, Victorii i Annie. Są więc te małe pociągające dramaciki i
szpetne myśli, ale jest też szczęśliwe zakończenie, które przecież musi być w
każdej szanującej się książce, bo przecież nie wolno smucić czytelnika, tylko
trzeba dawać mu nadzieję. Zakończenie „Wives and lovers” nie jest typowym
życiowym zakończeniem, jak by wskazywał dobór tematyki do stworzenia tych trzech
przeplatających się, ale jest zakończeniem kopciuszkowym, mimo, że jedna z
sióstr zostaje bez męża (ha, nie powiem która, dość tych spoilerów!), a druga gubi
się w swoich uczuciach i tak naprawdę nawet na końcu książki nie wiemy, czy jej
ostateczny wybór dał jej szczęście. Ale nawet mimo tej niepewności i może nie
do końca określonego happy endu, najważniejsze jest to, że wszystkie trzy siostry
odzyskały spokój wewnętrzny i dostały od życia nagrody za swoje przejścia. A to
znaczy że dostajemy to, czego szukamy w książce- emocji i podpowiedzi, jak żyć
oraz zapewnienia, że zawsze za rogiem czeka coś dobrego, na co warto poczekać.
No po prostu sukces czytelniczy murowany.
Cóż więcej mogę napisać o tej
książce. Właściwie tylko to, że mimo iż jest tam znienawidzony przeze mnie
motyw wielu głównych bohaterów, podczas gdy ja toleruję tylko jednego, tak w
tym przypadku jest to do przełknięcia, ponieważ wszystkie historie ładnie się zazębiają,
każda jest inna i wszystkie są tak samo ciekawe, przez co czytanie tej książki
staje się przyjemnością, nawet gdy traktuje o nieprzyjemnych sprawach. Czy
nadaje się na prezent? Lepiej nie ryzykować. Kobiety zbyt lubią myśleć i
jeszcze gotowe są głowić się, dlaczego dostały od męża właśnie taką książkę i
czy przypadkiem przyjaciółka, która wręczyła ten prezent, nie chce czegoś w ten
sposób powiedzieć. Ale jeśli same szukacie książki na wieczór, możecie śmiało
po nią sięgnąć. Wprawdzie za miesiąc o niej zapomnicie, ale na pewno nie
będziecie się nudzić. Nie z samolubnym Davidem i zadziwiająco pociągającym
Calem Doylem. Nie z Victorią i jej dylematami, ani tym bardziej z Clarą i jej
dzikim nieoczekiwanym romansem . Jak to mówią, dla każdego coś dobrego.
Może niektórzy zastanawiają się,
dlaczego polecam tę książkę, mimo że nie skradła ona mojego serca. No cóż, to
jest tak jak z tym przysłowiem- „Jak się nie ma co się lubi…” Już zresztą
wielokrotnie pisałam, że dzisiejsza literatura jest prosta i nie wnosi zbyt
wiele do naszego życia, ponieważ zaprojektowana jest, aby umilić nam czas i
szepnąć, że przecież ostatecznie wszystko będzie dobrze, bo zawsze jest. I
wielu to starcza, dlatego nie ma już zapotrzebowania na książki stulecia, bo
wystarczy napisać jakiś dramacik lub jak to mówi po angielsku- „gripping story”,
żeby wylądować na liście bestsellerów. Teraz pisze się dla pieniędzy, a nie po to,
żeby zapisać się w kartach historii. Jest to też czas (jako tako) spokoju, bez
wojen i innych dramatów ludzkości, więc nie ma o czym pisać. Dlatego pisze się
o wszystkim i o niczym , na siłę wymyślając dramaty życia codziennego i efekt
jest taki, że każdy pisze o tym samym, z tym że jedni bardziej wciągająco od
innych. Dlatego jeśli chcecie znaleźć
naprawdę dobrą książkę, sięgajcie po tytuły z poprzednich stuleci lub książki z
czasów wojny i nie łudźcie się, że w literaturze współczesnej znajdziecie prawdziwe
perły. Musicie się zadowolić perełkami i innymi świecidełkami (tak jak ja). Musicie
się zadowolić Jane Elizabeth Varley : )