Niestety
nie udało mi się znaleźć pierwszej części książki o Tracy pt. „Historia Tracy Beaker” ani w Internecie, ani
na półce w mojej szkole angielskiego. Na szczęście znalazłam coś, co
zmniejszyło smutek. Inną książkę Jacqueline Wilson! Siedziała sobie cichutko na
półce, taka mała i chudziutka, ledwo widoczna pośród grubych i kolorowych
tomiszczów. Jednak moje wprawne oko wyłowiło ją zgrabnie i nawet nie czytając,
co zawiera ta niewielka książeczka, postanowiłam ją wypożyczyć. Był to trafny
wybór. Teraz wiem, że gdziekolwiek natrafię na książki tej autorki, wypożyczę
je bez wahania.
Wilson jak dotąd spełnia moje oczekiwania i
przyznam się, że mam w domu kolejną jej książkę i szczerze mówiąc nie mogę się
już doczekać aż skończę tytuł, którą aktualnie czytam, autorstwa Erici James.
Dwa razy przerywałam czytanie jej dla Jacqueline Wilson i zrobię to
prawdopodobnie po raz trzeci, bo książki Wilson są tego warte, natomiast ta,
którą czytam, jest nieciekawa i ciągnie się jak flaki z olejem. Dużo przyjemniej
czyta mi się o Tracy Beaker lub Stelli Stebbings. Bo właśnie o małej Stelli
jest książka „Jak przeżyć na obozie letnim”.
Stella
nie jest tak narwana jak Tracy ani nie posiada aż takiej wyobraźni jak ona,
jest spokojniejsza, delikatniejsza i przede wszystkim- grzeczniejsza, jednak od
samego początku budzi taką samą sympatię jak Tracy (choć tą drugą lubię
bardziej ;)). Jest też młodsza, zatem jej przygody na obozie w znienawidzonym
Evergreen, są przeznaczone raczej dla młodszych dzieci, nie dla nastolatków,
którzy mogą się lekko nudzić przy Stelli (choć ja nie miałam tego problemu, a
lata nastoletnie są już dawno za mną). Jak to w książkach Wilson, jak zdążyłam
się przekonać, mamy mocny charakter, który musi walczyć z przeciwnościami losu.
Zawsze znajdzie się wokół głównej bohaterki jakaś niesprzyjająca jej osoba,
jednak charaktery głównych bohaterek Wilson są tak ukształtowane, że potrafią
przekonać do siebie każdego, a kto się nie dostosuje, jest odsuwany na bok jako
osoba, której główna bohaterka nie potrzebuje do szczęścia i daje jej to
wyraźnie do zrozumienia. Zamiast więc walczyć o uczucia tej osoby, jest ona
wyśmiana lub zlekceważona, przez co traci swoją dotychczasową silną pozycję,
którą z kolei zajmuje nasza bohaterka. A zamiana ta jest tak subtelna, że wróg
wilsonowej bohaterki nawet nie wie jak i kiedy się to stało.
Bardzo
to lubię w powieściach Wilson. Jej bohaterki potrafią bronić swojego zdania i
są bardzo silne psychicznie. Niby niegrzeczne, a jednak szybko stają się
przykładem lub nawet liderem dla innych dzieci. Czasem nawet potrafią przekonać
do siebie dorosłych, pokazując swoją lepszą stronę, czyli właśnie zdolności
przywódcze, które każdy dorosły potrafi docenić. Te zdolności często powodują,
że bohaterki Wilson stają w obronie słabszych i pokrzywdzonych lub odrzuconych
przez innych. Dzięki temu autorka pokazuje, że każde niegrzeczne dziecko ma
swoją dobrą stronę, którą wystarczy dostrzec poprzez otoczkę urwisa, którą
wokół siebie roztaczają. Wilson próbuje w ten sposób powiedzieć, że nie powinniśmy
zostawiać dzieci w spokoju, kiedy stają się problemowe, ponieważ one swoim
zachowaniem pokazują tylko, że potrzebują naszej uwagi i zrozumienia. W ten
sposób jej książki stają się także poradnikami dla rodziców, swoistymi mapami,
dzięki którymi można odnaleźć drogę do własnego dziecka.
Jednak
dla mnie jej książki służą mi głownie za wspaniałą rozrywkę. Nie potrafię się
nudzić przy Jacqueline i zawsze się zastanawiam, jak ona to robi, że tak
potrafi przykuć moją uwagę rzeczami, które dawno przestały mieć dla mnie
znaczenie, ponieważ po prostu z nich wyrosłam. To jest u niej niesamowite i
zawsze będą ją cenić, nawet jeśli wśród wszystkich jej książek znajdę kilka
mniej ciekawych. Jak na razie jednak przeszukuję półki w poszukiwaniu książek
tej autorki i nie chcę się jeszcze z nią żegnać. Obawiam się jednak, że po
książce „Podwójna rola”, którą udało mi się ostatnio wypatrzeć, nie znajdę już
w szkole następnych jej książek i będę musiała wrócić do świata dorosłych, do
którego nie mam jeszcze ochoty wracać. Wszystko to dzięki Jacqueline Wilson.
Zaklęła mnie swoim talentem i chcę jak najdłużej zostać dzieckiem. A
najbardziej mam ochotę poczytać o Tracy, bo tak bardzo przypomina mi Georgię.
Zatem jeśli ktoś jest w posiadaniu audiobooka z serii o Tracy Beaker, bardzo
proszę o przesłanie mi go. Zwłaszcza jeśli jest po angielsku. Wygląda na to, że
Tracy stała się moją przyjaciółką, za którą już tęsknię, mimo że od naszej
przygody minęły tylko dwa tygodnie.
Tymczasem
10-letnia Stella dotrzymywała mi towarzystwa przez ostatni tydzień. Doceniłam
jej towarzystwo praktycznie od razu, jak tylko przeczytałam pierwszy akapit.
Już wtedy poczułam, że ta książka będzie tak samo dobra jak pierwszy tytuł od
Wilson, który przeczytałam parę dni wcześniej. Przy okazji poszukiwania
informacji o autorce dowiedziałam, się, że Tracy Beaker to już kultowa postać i
wciąż nie mogę się nadziwić, że ja dopiero teraz trafiłam na ten cykl. Po tylu
nudnawych książkach dopiero niedawno poznałam tę wspaniałą autorkę. Można by
powiedzieć, że były to stracone lata czytelnicze, gdyby nie to, że przynajmniej
uwierzyłam ponownie, że czeka na mnie jeszcze wiele interesujących książek. Wystarczy
tylko dobrze poszukać.
Wracając
do Stelli, jej próba przetrwania na obozie Evergreen, któremu daleko do innych
obozów, na których dzieci faktycznie mogą się dobrze bawić, potrafiła przykuć
moją uwagę, mimo iż jest ogromna różnica wieku między mną a Stellą. Jednak
różnica wieku jest niczym, gdy spotkają się dwa podobne charaktery. Mogłabym
mieć taką siostrę. Myślę, że nie nudziłabym się przy niej. Czytając tę książkę
doceniłam ponownie talent pisarski Wilson. Autorka ta potrafi tak rozrysować
charaktery swoich bohaterek, że stają się one interesujące, nawet jeśli są
postaciami negatywnymi. Tak też stało się z Louise i Karen, dziewczynkami,
które od samego początku postanowiły uprzykrzyć Stelli pobyt. Ich złośliwość i
głupota nie były denerwujące i nawet je polubiłam w swoisty sposób, właśnie za
to, że nie były nudne. Postacie w książce są bardzo ważne, ponieważ budują całą
otoczkę i można zniszczyć najlepszy pomysł, jeśli nie potrafi się tchnąć w
postacie życia. O Wilson się nie obawiam, ona to potrafi.
Zastanawiam
się, czy Stella nie była pierwowzorem Tracy. Nie znam historii autorki i nie
wiem, która z książek pojawiła się pierwsza, ale wcale bym się nie zdziwiła,
gdybym miała rację. Stella przejawia pewne cechy charakteru Tracy i byłaby
idealnym pierwowzorem dla szalonej dziewczynki z domu dziecka. Zastanawiam się
też, czy książka „Jak przeżyć na obozie letnim” jest częścią jakiegoś cyklu,
czy autorka po prostu postanowiła tak ją zacząć, żeby sprawić takie wrażenie.
Gdy zaczęłam ją czytać, zauważyłam, że jest tak napisana, jakbyśmy znali już
Stellę z poprzednich części, a także jej mamę i jej nowego męża. Jeśli się nie
mylę, chętnie przeczytałabym pozostałe książki o Stelli. Niestety bardzo trudno
jest znaleźć darmowe ebooki w Internecie. Pozostaje mi liczyć na szczęście.
Może kiedyś jeszcze się spotkamy.
Jeśli
zaś Wy zetkniecie się z jakąkolwiek książką Jacqueline Wilson, przeczytajcie ją
od razu. Ręczę, że w każdej z nich znajdziecie coś dla siebie i nie będziecie
się nudzić ani przez minutę. Jest to jeden z tych autorów, którego będę polecać
każdemu, choć może bardziej pozostanę przy damskiej części społeczeństwa.
Aczkolwiek Tracy spodobałaby się niejednemu chłopakowi. Ogólna moja ocena
autorki to piątka. Sprawdzę jeszcze jej ostatnią książkę, o której tu
wspomniałam i będę mogła ostatecznie się przekonać, czy moje zdanie o niej się
zmieni. Ale raczej nie liczyłabym na to. Ja już jej zaufałam i to samo zalecam
każdemu z Was. Jeśli jeszcze nie znacie książek Wilson, a nie macie pojęcia co
czytać, sięgnijcie po jej książki, a Wasze życie nabierze kolorów, bo
zaczniecie na nie patrzeć oczami dziecka. Taka jest moc tej autorki. Czy nie
warto przeżyć tego na własnej skórze?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz