sobota, 14 listopada 2015

Hotel Lymberia, Rodos- opinia


I always like to read people’s opinions about places we plan to go to to avoid disappointment. That’s why I want to share with you my opinion about the Lymberia hotel in Faliraki where we stayed on Rhodes island. Below are some facts about the hotel:

1.   It was a three star hotel. (A real three star hotel, not a fake one.) It’s very common in Greece that standards are lower than in Poland. On Corfu island we stayed in a three star hotel, but it looked like a polish summer house and a poor one, if you know what I mean. This time, on Rhodes Island our hotel was clean and nice. Our housekeeper cleaned our room every day, changed the towels every two days, sometimes more often, and even though our room wasn’t cleaned  on Sundays, at least they cleaned out the litter bins in toilets. It would be very uncomfortable having those bins full during two days because, as you all know, you aren’t allowed to put toilet paper into lavatory in Greece..
2.   Each room have its own bathroom, although it was very tiny, with an even smaller shower cubicle so it was very difficult to wash your body or hair in general, but especially when you didn’t want to touch shower curtain. When you wanted to get out of the shower to dry your body (it was impossible inside), you had to do it carefully because the basin was there, waiting to hurt you. We were given two small soaps and two small bottles of shampoo, but we didn’t use them so I don’t know how often they were replaced. But toilet paper was supplied so often that it was impossible to finish the roll. 
3.   The rooms were quite comfortable and big enough to hide your luggage and enjoy your holidays with clean space around you. The fridge though was very small so we had to fill it carefully with small bottles of water or just one or two 1,5 litre bottles. Air conditioning in October was charged extra.
4.   When it comes to the bed, there were two beds close enough to each other to used as a double. But it was difficult to sleep together because we had two separate mattresses and they were moving during the night. Also we had to ask for a new mattress for my husband’s bed because it was crumpled and uncomfortable. In response they gave us two additional mattresses and it was ok then.
5.   We stayed in the main building where the reception was, so it was more convenient to go downstairs to the restaurant and have your meal, but still I’m not sure if it was the right choice (as if we had any). Because the building was noisier, especially at nights, when we heard music and loud singing from the bar. And doors were so thin (? Don’t know if it’s the right word) that we heard every step, every conversation being made in the hallway. Even at night, when we wanted to sleep. Also if you wanted to close the doors, you had to slam them, unfortunately, they were very loud.
6.   From the main building (The hotel has two buildings, one is across the street) we had a “beautiful” view to a small garden and a path for staff. It was a little awkward when you stood on the balcony wrapped only in a towel when gardener passed by and other workers too. In addition we could see a table for kitchen staff, where they could rest during their breaks and eat their meals. Consequently one evening we could see and hear a waitress vomiting. Nice, right?
7.   The hotel was situated quite far from the beach, therefore there was no chance to have a sea view. Also you had to march for ten minutes to get to the beach. Quite inconvenient if you have children and you need to drag their toys all the way along.
8.   The meals were tasty and you could try both European and continental food. There were desserts for lunch and supper, although they weren’t tasty, except for ice cream (surprisingly nice) and fruit (but mostly grapes, which were really sweet). Breakfast was the same every day and it was really boring. But still, you had to eat something and all continental breakfasts look the same anyway. Oh, the bread rolls were ok.
9.   All inclusive included midday snacks (frozen pizza and sandwiches plus tea, coffee, ice cream and biscuits in the afternoon) and drinks. Don’t drink them, they have lack of taste: too sweet for fizzy drinks and just tasteless for alcohol. Sometimes drinks were served with the help of the kitchen staff  and you might be given ouzo without water. It’s impossible to drink it.
10.    Don’t rent cars from the hotel reception. I don’t understand why but we were told at the reception the very first day that cars were available from Friday when we landed on Tuesday. Eventually we chose Rodos Car Rentals (they won’t charge you for bringing your car over wherever your hotel is and for leaving the car at the airport). Oh, I almost forgot! All the cars from hotel's rental office (at reception) stood untouched for two weeks. Why were they unavailable then?
11.    The hotel is situated in the neighborhood of the centre of Faliraki so you were able to walk there every day for fun or for shopping. At the same time it was so peaceful there, in the nearest area. You could walk at nights, look at the sky, watch stars and listen to the grasshoppers singing. Very romantic.
12.    Faliraki is the perfect place to start your journey to see main attractions on Rhodes (Anthony Quinn beach is very close, also the airport and Rhodes city-you could get there in twenty minutes by car; most well-known attractions are not far away).
13.    There was a swimming pool in the area of the main building, but we didn’t use it. We preferred going to the beach. The pool isn’t big and many people left their clothes during whole holiday to occupy sun beds. Quite ill-mannered. But the pool was right next to the bar and tennis table, so you could lie there all your time sipping your not so fizzy coca cola drink. And there were only two cats asking for food in the meal time. Also there was a small shop next to the reception desk, where you could buy chocolate bars or water and then go back to your sun bed. Very convenient.
14.    A tennis court was included in the price.
To sum up, it was a nice hotel with good food, clean rooms, and nice atmosphere. For people who appreciate peace (but not at nights) and for the ones who like to have fun in the evening (Faliraki centre or pool bar with projections and free drinks till 22:30). Small inconveniences can be ignored in compensation for cleanliness and food served all day long (even if it’s only a sandwich with flavourless cheese and a biscuit). Enjoy your holiday!

Translation:
Jako, że każdy lubi wiedzieć, dokąd się wybiera, poniżej przedstawiam kilka faktów na temat hotelu Lymberia, mieszczącego się w Faliraki, na wyspie Rodos, w którym spędziliśmy dwa tygodnie w pierwszej połowie października.
1.   Jest to hotel trzygwiazdkowy. I mam na myśli takie prawdziwe, silne gwiazdki, ponieważ standardy w Grecji, jeśli chodzi o hotele, mam wrażenie że są dużo niższe niż te, stawiane obiektom noclegowym w Polsce. Nieraz się już nam zdarzyło, że trzy gwiazdki dla hotelu, w  którym stacjonowaliśmy, to za dużo. Mówię tu o wpadkach typu: sprzątanie pokoi co drugi dzień, w tym zabieranie śmieci z pojemników na zużyty papier toaletowy w ubikacji, czy wymóg zakupu papieru toaletowego na własną rękę. Raz nawet mieliśmy okazję mieszkać w hotelu, gdzie standard pokoju przypominał bardziej polską działkę po babci czy dziadku, niżeli pokój w trzygwiazdkowym hotelu (wylewająca kanalizacja podczas brania prysznica, brak zasłony prysznicowej, wyposażenie kuchni jak za czasów PRL-u, wspomniany wcześniej brak papieru toaletowego i sprzątanie co drugi, a w weekend co trzeci dzień, brak przymocowania na słuchawkę prysznicową, brak basenu czy opcji z wyżywieniem). Na Rodos mieliśmy szczęście- wszystko było ;)
2.   Każdy pokój posiadał własną łazienkę, aczkolwiek była malutka, z jeszcze mniejszą kabiną prysznicową, dlatego trzeba było bardzo uważać, żeby nie zrobić sobie krzywdy. Niemożliwością było wykąpać się bez dotykania ciałem mokrej zasłony prysznicowej, uciekające mydło należało potraktować jako zaginione i poszukać go dopiero po wyjściu z kabiny. Wcześniejsze wyjście z kabiny, aby owinąć włosy ręcznikiem było koniecznością. Chyba, że ktoś lubi taniec. Wówczas sporo się natańczy i nawygina, zanim uda mu się zarzucić ręcznik na głowę. Oczywiście cały czas mając zasłonę prysznicową przyklejoną do ciała. Podczas wychodzenia z kabiny również należy mieć się na baczności, aby nie zderzyć się z umieszczonym tuz przy prysznicu zlewem. Do wyposażenia pokoju dorzucono suszarkę, nieco ciężką w obsłudze, gdyż aby wysuszyć włosy, należało cały czas przytrzymywać przycisk „on”. Ciężko sobie nawet wyobrazić jak to zrobić, wyginając jednocześnie rękę, aby wysuszyć całą głowę. Dodatkowo otrzymaliśmy na start dwa małe mydełka i dwie buteleczki szamponu. Nie wiem, czy uzupełniano te rzeczy, gdyż nie były przez nas używane. Za to papier toaletowy był tak często wymieniany, że nie zdążyliśmy nawet zużyć całej rolki, a już wisiała następna, podmieniona przez ekipę sprzątającą, a druga rolka czekała w gotowości na świeżym ręczniku.

3.   Pokoje były wystarczająco wielkie, aby wieść w nich spokojny żywot przez dwa tygodnie i nie przewracać się o własne bagaże. Jedynie lodówka była trochę za mała, więc mogliśmy ją wypełnić jedynie sześciopakiem półlitrowych butelek wody lub wcisnąć na siłę dwie butelki półtoralitrowe plus opakowanie ciastek czekoladowych czy kiść winogron. Nie było więc sensu kupować jedzenia do pokoju, bo i tak nie było gdzie tego trzymać. Poza tym ilość jedzenia serwowanego w restauracji była wystarczające i nie było potrzeby uzupełniać zapasów. Klimatyzacja w październiku była płatna.
4.   Jeśli chodzi o łóżka, mieliśmy dwa pojedyncze zsunięte razem, tworzące tzw. „łóżko małżeńskie”. W hotelach trzygwiazdkowych i niżej jest to już standard. Niestety łóżko nie spełniało swojej „małżeńskiej” roli, ponieważ podczas snu materace rozsuwały się. Koniec końców spaliśmy osobno, zadowalając się przytulasem przed snem. Dodatkowo musieliśmy prosić obsługę o wymianę jednego z materaców, gdyż był brzydko wgnieciony i nie dało się na nim komfortowo spać. W rezultacie oboje dostaliśmy dodatkowy materac, miększy od poprzedniego i od tej pory spało się nam dobrze. Pamiętajcie, nie bójcie się prosić o zmianę materaca, gdyż wgniecione materace nie powinny się w ogóle na łóżkach pojawić. Hotel nie powinien Was za to obciążać żadnymi dodatkowymi opłatami. Moją osobistą poradą jest zabranie na wakacje własnej poduszki, ponieważ te w hotelach z reguły są mocno wypchane i nie da się ich wygodnie ugnieść pod głową.
5.   Umieszczono nas w głównym budynku, z recepcją, restauracją i basenem, więc było to bardzo wygodne. Wystarczyło zejść rano na dół i już byliśmy na śniadaniu. Niestety nie był to dobry wybór (nie żebyśmy mieli jakiś). Główny budynek był głośniejszy i bardziej zaludniony, ciężko więc było zasnąć przy głośnej muzyce i zabawach karaoke, odbywających się do północy przy basenie. Nie pomagało nawet to, że okna pokoju zwrócone były w przeciwną stronę. Do tego drzwi były tak cienkie, że słyszeliśmy każdy krok, każde klapnięcie laczka i każdą rozmowę przeprowadzoną w holu przez mijających nasze drzwi współmieszkańców. I żadne z nich nie pomyślało nawet, aby ściszyć głos, mimo iż każdy miał takie same drzwi. Gdy zaś wychodziło się lub wchodziło do pokoju, trzeba było drzwiami trzasnąć dosyć mocno, aby się zamknęły, ponieważ klamki działały na zatrzask.

6.   Mieszkając w głównym budynku (drugi budynek mieścił się po drugiej stronie ulicy) dysponowaliśmy widokiem (dość ubogim) na ogród i inne hotele, wznoszące się na wzgórzu (stamtąd też dolatywały dźwięki głośnej muzyki) oraz na wewnętrzną ścieżkę dla pracowników. Było to trochę żenujące, ponieważ siedząc na balkonie byliśmy wystawieni na widok publiczny. Czy czulibyście się swobodnie, owinięci tylko w ręcznik, wiedząc, że patrzy na Was przechodzący właśnie ogrodnik? Niedaleko, na tyłach kuchni, stał stolik dla obsługi restauracji. Przy tym stoliku paliło się papierosy podczas przerwy i spożywało posiłki, więc nie było mowy o swobodzie. Dodatkowo jeden z wieczorów umiliła nam wymiotująca kelnerka, którą mogliśmy nie tylko usłyszeć, ale i zobaczyć w całej okazałości. Miło, prawda?

7.   Hotel położony był w głębi lądu, nie było więc żadnych szans na widok na ocean. Aby dostać się na plażę, należało się po prostu przejść. 10-15 minut drogi wydaje się niewielką odległością, ale jeśli masz dzieci i musisz targać ze sobą materac, koc, ręczniki i zabawki w dwudziestoparostopniowym upale, robi się nieciekawie. 

8.   Posiłki były smaczne, choć nie były to ogromne ilości, jak się to czasem spotyka w trzygwiazdkowych hotelach. Z reguły dwa dania mięsne, czasem trzy. Reszta to warzywa na ciepło i dodatki typu frytki, kasze i makarony. Bardzo smaczne spaghetti. Na zimno sałatki, czasem robione z tego, co zostało z obiadu i podawane na kolację, ale jest to rzecz, której nie potępiam. Ja też nie lubię, aby jedzenie się marnowało. Kuchnia zarówno europejska jak i kontynentalna sprawiała, że każdy znalazł coś dla siebie. Mnie jedynie denerwowało dodawanie do kalafiora soku z cytryny, co dla mnie równało się z bezczeszczeniem tego warzywa. Zarówno do obiadu jak i kolacji podawano desery i ustawiano je z boku, jednak nie oceniam ich zbyt wysoko. Większość smakowała jak cukier. Sięgałam więc jedynie po lody, które były całkiem w porządku i tylko żółte (waniliowe?) smakowały proszkiem. Do tego dorzucano owoce, z których najbardziej smakowały mi przesłodkie zielone winogrona (szybko zresztą znikające). Śniadania były tragicznie nudne i oczywiście niesmaczne. Jajecznica z proszku, tłuste kiełbaski bez smaku i jeszcze gorsze wędliny i sery, jajka ugotowane na bardzo twardo i podawane z ohydnym majonezem z tubki. Niestety, to samo spotkacie we wszystkich hotelach do trzech gwiazdek. Tak już wyglądają śniadania kontynentalne. Po tygodniu nie wiedzieliśmy już co jeść i skończyło się na bułkach z dżemem i czekoladą. Bułki broniły honoru greckiego, ponieważ były smakowite, inne niż bezsmakowe pieczywo greckie.
9.   Wersja All Inclusive obejmowała trzy posiłki i dwa międzyposiłki. Na to drugie składały się przekąski- mrożona pizza i kanapki oraz po południu kawa, herbata podawana z ciasteczkami i lodami (tymi samymi co na obiad i kolację). Od godziny 11:30 dochodziła nieskończona ilość napojów z tzw. „kija”. Nie polecam pić tych rzeczy, ponieważ są przesłodzone i tylko przypominają smak coli czy sprite. Czasem może im brakować gazu. Lepiej już wydać te parę euro i kupić sobie w recepcji butelkowane napoje gazowane. Napojów alkoholowych nie potrafię ocenić, gdyż ich nie spożywałam. Zdarza się, że za barem stoi obsługa restauracji i wówczas możemy dostać co innego, niż zamawialiśmy, bo kelner pomyli „kij” lub naleje nam nadmiar ouzo bez dodatku wody. Próbowaliście kiedyś wypić samo ouzo? Jeśli Wam smakowało, to znaczy, że macie problem alkoholowy ;)
10.   Nie polecam hotelowej wypożyczalni z powodu nieprofesjonalnego zachowania. Być może czegoś nie zrozumieliśmy, ale powiedziano nam w recepcji, że fiat Panda, którego mieliśmy ochotę wypożyczyć będzie dostępny dopiero za tydzień, podczas gdy trzy samochody tej marki stały przed hotelem. Poszukaliśmy więc inną firmę, gdzie dostaliśmy samochód „od ręki”, z dowozem do hotelu, znacznie taniej niż proponowano w hotelu (215 euro za 11 dni). Firma Rodos Cars nie pobierała opłat za dowiezienie auta, ani za odebranie go z lotniska. Po rozmowie telefonicznej z przedstawicielem zdecydowaliśmy się od razu, auto dostaliśmy dnia następnego rano, tak jak się umówiliśmy i zostawiliśmy je o godzinie 20 ostatniego pełnego dnia naszego pobytu, oddając klucze od auta w recepcji. Nawet nie musieliśmy czekać na przedstawiciela, który sprawdziłby poziom paliwa w baku (trzeba oddać tyle, ile się dostało). Tymczasem przez dwa tygodnie naszego pobytu trzy auta sprzed hotelu stały nietknięte ręką ludzką. Dlaczego więc były niedostępne przez pierwszy tydzień?
11.  Umiejscowienie hotelu było bardzo wygodne (nawet pomijając konieczność spaceru na plażę). Położony w bliskim sąsiedztwie centrum Faliraki umożliwiał piesze wędrówki na zakupy czy też dla poszukiwania wieczornych atrakcji. W okolicy pełno było sklepów z pamiątkami, a nawet jeden większy market spożywczy. Jednocześnie sam hotel stał w miejscu cichym i urokliwym (pomimo iż nic tam nie było, co można odebrać dwojako, zależnie od oczekiwań i charakteru człowieka), po którym można było wieczorami wędrować, patrzeć w gwiazdy i słuchać nieustającej muzyki koników polnych. Dla mnie było to bardzo romantyczne.
12.  Faliraki to idealne miejsce na start. Z tej miejscowości możesz dojechać do najważniejszych i najbardziej znanych atrakcji na wyspie Rodos (oprócz oczywiście Prasonisi, na drugim krańcu wyspy). Plaża Anthony Quinn, miasto Rodos, Dolina Motyli, lotnisko, wszystko w zasięgu ręki, zwłaszcza gdy dysponuje się samochodem. Nawet do Embonas i Attawyros dojedzie się bez męczarni długiej podróży.
13.    Jak już wspominałam przy głównym budynku mieścił się basen hotelowy, jednak my go nie używaliśmy, ponieważ woleliśmy jeździć na plaże. Basen nie był duży, do tego wielu urlopowiczów zostawiało na (darmowych oczywiście) leżakach swoją odzież lub cokolwiek, co by oznajmiało innym, że leżak jest zajęty. I tak oto ciuchy, balsamy do opalania, ręczniki czy kapelusze leżały w noc, dzień i czasem przez tydzień, nie ruszając się z miejsca, którego pilnowały. Troszkę nietaktowne zachowanie, ale na szczęście zbliżał się wielkimi krokami koniec sezonu i hotel nie był wypełniony po brzegi. Wówczas Trzecia Wojna Światowa gotowa. W bliskim sąsiedztwie basenu umiejscowiono największe atrakcje hotelu- stół do tenisa i bilarda, bar serwujący darmowe drinki i przekąski, ułatwiając tym samym całodzienne leżenie na leżaku i sączenie swoich nie tak znowu mocno gazowanych napojów o smaku coca-coli. Na kolejny plus można zaliczyć brak dużej ilości kręcących się wokół gości hotelowych kotów, proszących o jedzenie. Tylko dwa najodważniejsze, reszta zadowalała się krążeniem wokół śmietnika wieczorną porą. Zaraz przy recepcji, otwartej 24h umieszczono mały sklepik z podstawowymi artykułami, gdzie można było zaopatrzyć się w tabliczkę czekolady czy butelkę wody (na terenie basenu i baru nie wolno było spożywać artykułów zakupionych poza hotelem- co jest rzeczą oczywistą, a jednak wielu o tym zapominało, tak samo jak o zakazie wynoszenia kubków z napojami czy jedzenia ze śniadania do pokojów) i czym prędzej wrócić na swoje zajęte przez kapelusz lóżko. Bardzo wygodne rozwiązanie.
14.  Jeśli lubicie sport i nie wyobrażacie sobie wakacji bez rakiety tenisowej, nie martwcie się. Hotel zadbał i o to, dysponując dwoma kortami. Jeden przy głównym budynku, drugi niedaleko, na końcu ulicy, przy której się mieści, idąc w kierunku centrum rozrywkowego Faliraki. Niestety nie wiem, czy trzeba mieć własny sprzęt, aby skorzystać z kortu.
Podsumowując, jest to miły hotel z czystymi pokojami, serwujący smaczne jedzenie i gwarantujący miła atmosferę. Hotel przyjmuje gości o różnych narodowościach, zatem można ćwiczyć swój angielski lub cieszyć się towarzystwem rodaków. Lymberia zadowoli tych, którzy cenią sobie spokój (oprócz nocy – atrakcje gwarantowane) a także lubiących poimprezować. Dla tych przeznaczone są animacje i darmowe drinki do 22:30 oraz sąsiedztwo centrum rozrywkowego Faliraki (kluby, restauracje, sklepy, Fish Spa i studia tatuażu). Na małe niedogodności da się przymknąć oko, bo w zamian dostajemy czystość pokojów i jedzenie serwowane przez cały dzień (nawet jeśli jest to tylko mrożona pizza i kanapka z grecką, bezsmakową wędliną czy kruche ciastko znane ze śniadania). Zatem miłego urlopu!


Brak komentarzy: