Jesień to dobry czas, aby się uczyć. Długie wieczory, pochmurne dni, ciężko wyjść z domu. Bardzo łatwo wtedy o marnowanie czasu. Poświęcamy go bezużytecznym czynnościom jak przesiadywanie przed telewizorem lub po prostu drzemki. A te godziny spędzone w domu aż się proszą o dobre spożytkowanie. Prawdziwą przygodę możemy przeżyć nawet nie wychodząc z domu. Przygodę z językiem obcym. Z poznawaniem. Z radością związaną z przełamywaniem swoich barier, burzeniem murów, które sobie kiedyś postawiliśmy i do tej pory nie umieliśmy ich przeskoczyć. Listopad to idealny czas na walkę ze swoimi słabościami. Uwierzcie mi, nic nie daje takiego kopa jak świadomość, że dosięgliście jakiegoś celu, który do tej pory odwlekaliście, lub który wydawał się nie do osiągnięcia. A jeśli mimo ciężkiej pracy nie uda Wam się, nie będzie o co łamać głowy. Zawsze będziecie sobie mogli powiedzieć, że przynajmniej próbowaliście, że nie zmarnowaliście tego czasu na klepanie się po brzuchu po zjedzeniu kolejnej paczki chipsów przed ogłupiającymi programami w telewizji.
Niesamowite, że minęły już 4 lata,
odkąd podjęłam decyzję, aby zapisać się do szkoły językowej. Była to jedyna
dobra decyzja, jaką mogłam podjąć po wielu latach marzeń, aby wreszcie nauczyć
się tego przeklętego i niezrozumiałego języka. Wiele zmarnowanych lat z powodu
kulejącego systemu nauczania w Polsce i wiele lat braku wiary w siebie złamał
jeden rok w International House. Wreszcie po czterech latach nauki z native
speakerem i kilku zagranicznych wyjazdach nie boję się mówić. Mogę w kilka
sekund przeskoczyć z polskiego na angielski i w obu przypadkach czuję się na
tyle pewnie, że nie odczuwam żadnego stresu. To już jest dawno za mną. I choć
nieraz nie potrafię znaleźć odpowiedniego słowa, popełniam błędy gramatyczne i
nie potrafię właściwie wymówić słów, to nie boję się próbować. Strach
zostawiłam za sobą, bo wreszcie znalazłam nauczycieli, którzy potrafią wydobyć
ze mnie to, co najlepsze.
Biedniejsza
o osiem tysięcy złotych i cztery lata później stwierdzam, że nauka angielskiego
to obecnie mój konik. Z każdym rokiem widzę postęp i coraz większe
zaangażowanie z mojej strony, a także coraz mocniejszą ekscytację i radość.
Jeśli coś robimy i widzimy tego owoce, zawsze będziemy się czuli dobrze i nasze
zainteresowanie tą rzeczą będzie wzrastać. Moja motywacja do nauki potrafi
pokonać brak czasu, zmęczenie i lenistwo. Jestem szczęśliwa, gdy się uczę, a
nawet gdy o tym rozmawiam. I wcale nie uważam, że jestem smutna i nudna. Wiele
osób nie potrafi znaleźć rzeczy, która by ich prawdziwie interesowała, więc
czuję, że jestem dzięki temu wyjątkowa. A z kolei to czucie powoduje, że
potrafię przeciwstawić się każdej trudności. Bo nawet w najgorszych chwilach
zwątpienia mam coś, co kocham robić, co daje mi satysfakcję i w czym jestem
dobra. Dzięki temu nikt nie może mnie przekonać, że jestem beznadziejna i do
niczego się nie nadaję. Jak wiemy, każdy spotyka na swojej drodze takich ludzi.
Warto więc mieć wówczas swoją bezpieczną przystań, gdzie znajdziemy siły na
powrót na pole bitwy i walkę o swoją samoświadomość. Taką rzecz, po którą można
się zwrócić, by czerpać z niej energię i wiarę w siebie. Nawet jeśli jest to
coś tak zwykłego jak nauka.
Pamiętajcie, bez motywacji, którą
czerpiecie prosto z serca, bez wewnętrznej potrzeby, bez radości ze zdobywania
wiedzy, nie osiągniecie dobrych rezultatów. Zawsze znajdą się wymówki i prędzej
czy później porzucicie to, co zaczęliście. Tyczy się to zwłaszcza nauki
języków. Coś, co wydaje się nudne i monotonne, możecie zamienić w styl życia,
ratunek, gdy czujecie się bez życia, zainteresowanie, które będzie dawało Wam
poczucie dobrze spędzonego czasu. Stanie się tą energią do pokonywania
trudności, powodem, by wstać w sobotę rano, tematem, który będzie można
przywołać przy każdej sposobności, by pokazać, że próbujecie przeżyć życie
wykorzystując je maksymalnie. Ta myśl doda Wam pewności siebie w pracy, w
towarzystwie, a także poszerzy Wasze horyzonty. Tak było ze mną. Obecnie nie
boję się wyzwań, nie boję się wyjechać za granicę, aby zwiedzać lub pracować.
Kiedyś byłam przeciwna wszystkiemu, teraz jestem otwarta na więcej. Jestem
odważniejsza i pewniejsza siebie. Z powodu głupiego języka. Pamiętajcie- uczcie
się dla siebie. Wówczas pokochacie to tak samo jak ja i nigdy nie poczujecie
znużenia. A kto wie, co życie Wam przyniesie w przyszłości…
Zdaję sobie sprawę, że nie wszystkich
stać na szkołę językową. Również przez to przechodziłam. Początkowo postanowiłam
uczyć się sama, bez ponoszenia kosztów. Wyszukałam tysiące polskich stron,
gdzie mogłam nauczyć się wszystkiego o języku angielskim. Wyciągnęłam z szafy
starą książkę z czasów technikum. Czytałam angielskie blogi modowe.
Wydrukowałam parędziesiąt stron do nauki. Wszystko na nic. Wydrukowane kartki
leżały, stron internetowych nie odwiedziłam już drugi raz, repetytorium ze
szkoły średniej obrastało kurzem, a ja ciągle gubiłam czas i nie mogłam
poświęcić ani minuty na naukę. A jak już znalazłam ten czas, to nie potrafiłam
zapamiętać tego, czego się nauczyłam czy przeczytałam. Myślę, że przyczyna
leżała w tym, że były to polskie książki, polskie strony, powielające ten
system nauczania, który tak bardzo mnie zawiódł w przeszłości. Przez to żadna
wiedza nie potrafiła się zagnieździć na dłużej. Były to wyrwane z kontekstu
suche fakty i pojedyncze zdania, na których się ćwiczyło. Bez odpowiednich
książek, bez odpowiedniego nauczyciela, bez odpowiedniej praktyki nie da się
osiągnąć celu w tym temacie. Wiem to z własnego doświadczenia.
Gdy
zapisałam się do International House, trafiłam do odpowiedniego miejsca. Dostałam
odpowiednie książki. Przebywałam z odpowiednimi nauczycielami. Miałam swoją
mini Anglię na wyciągnięcie ręki. W klasie język polski nie był w ogóle
używany. Gdy ktoś czegoś nie rozumiał, było mu to tłumaczone w inny sposób.
Wszystko po angielsku. Stawiam więc funta, że to jest klucz do sukcesu w nauce
języka angielskiego i każdego innego języka. Musicie zapomnieć na jakiś czas o
rodowitym języku i dać się wciągnąć w przygodę z językiem obcym. Słuchać go,
czytać i pisać w tym języku. Nawet jeśli z błędami. Nawet jeśli nie ma Wam kto
pomóc i jesteście skazani na własną pracę. Odpowiednie książki Wam to ułatwią. Wierzcie
mi. Dzięki właściwym książkom przerobicie cały rok samodzielnie, a wiedza,
którą zdobyliście zostanie z Wami na zawsze i ani się obejrzycie, a zaczniecie
myśleć po angielsku, bez potrzeby tłumaczenia polskiego na angielski, jak nas
zawsze uczono w polskiej szkole.
Nie
jestem typem zazdrośnika, który strzeże wiedzy, którą sam zdobył, aby nikt inny
jej nie wykorzystał. Dlatego chcę się z Wami podzielić moim doświadczeniem przy
wyborze książek do samodzielnej nauki. Te podręczniki pomogą Wam otworzyć się
na angielski i zrozumieć ten w gruncie rzeczy łatwy język. Jeśli nie macie
pieniędzy na szkołę językową, na opłacanie prywatnych nauczycieli (jeśli
zdecydujecie się na korepetycje, niech to będą osoby zagraniczne) lub wyjazdu
do Anglii, kupcie sobie chociaż dobrą książkę.
Moje
propozycje to podręczniki, na których sama pracowałam i które z całą pewnością
ułatwią Wam samodzielną naukę. Jedne są prostsze, inne trudniejsze, ale
wszystkie spełniają swoją rolę. Pamiętajcie, książka musi być po angielsku, bo
musicie zacząć myśleć w tym języku, zanim zaczniecie nim biegle mówić.
Książki,
które za chwilę przedstawię towarzyszyły mi nie tylko podczas lekcji, ale i
podczas samodzielnej nauki latem, kiedy nikt nade mną nie stał i nie pomagał.
Wszystko musiałam rozgryźć sama i udało mi się, dzięki temu, że książki te są
bardzo dobrze opracowane i przyjazne dla studentów.
Do rzeczy:
1.
Najlepszą książką, z którą pracowałam, jest Speak Out wydaną przez Pearson Education Limited. Idealna do
samodzielnej nauki, ponieważ napisana jest prostym językiem i świetnie
wprowadza do każdego tematu. Zawsze zaczyna się jakąś opowieścią, tematem do
przedyskutowania, takim właśnie swoistym wprowadzeniem. Skupiając się na tym co
jest na początku każdego rozdziału, na odpowiadaniu na zadawane pytania, nawet
nie zauważacie, jak serwuje się Wam gramatykę. Jesteście skupieni na tematyce,
wszystko rozumiecie i staracie się jak najlepiej odpowiedzieć na wszystkie
pytania i nagle dochodzicie do momentu,
gdzie opisuje się reguły gramatyczne. Wówczas dziwicie się i myślicie: „Co?
Przecież ja czytałem tylko pewną historyjkę! Tam naprawdę był czas Simple
Past?” I tak się właśnie w tej książce dzieje. Uczycie się gramatyki nawet nie
wiedząc o tym, chłoniecie ją podświadomie i dopiero po czasie natraficie na
reguły i możecie je sobie przemyśleć. Książka ta uczy, jak posługiwać się
strukturami gramatycznymi na przykładzie codziennych czynności i to jej
powiązanie z prawdziwym życiem skutkuje tym, że szybko się uczycie nowych
reguł, ale też zostają Wam one w głowie. A to jest bardzo cenne.
Do
książki dodana jest płyta DVD, dzięki której możecie osłuchać się z językiem
mówionym. Często są to prawdziwe sytuacje, a nie teksty czytane z kartki,
dzięki czemu możecie się też sprawdzić w rozumieniu szybko wypowiadanych zdań,
naturalnych sytuacji, które możemy napotkać w życiu. Jest to duży plus tej
książki, ponieważ ważne jest to, aby wiedzieć nie tylko, jak dane słowo
zapisać, ale i jak je wymówić. Gdy człowiek uczy się samemu, łatwo jest
popełnić błędy.
Każdy
następny tom Speak Out jest o krok trudniejszy. Postęp ten nie jest zbyt duży,
aby nie demotywować, dać ochłonąć studentowi i pomóc w osadzeniu głębiej
wiedzy, którą się zdobyło przy poprzednim tomie. Dzięki temu nie odczuwa się
szoku przy poznawaniu nowych struktur gramatycznych. W każdym następnym tomie
napotykamy wiele powtórek, pomagających uporządkować zdobytą wcześniej wiedzę.
Jest ona ugruntowywane na odmiennych przykładach, aby nie znudzić studenta i
dać mu możliwość nauki na bardzo różnych codziennych sytuacjach. Często do
znanej już struktury gramatycznej dodaje się kilka nowych reguł, zanim student
dostanie szansę poznania zupełnie nowego czasu gramatycznego. Autorzy książki
postanowili uwalniać wiedzę stopniowo, żeby ugruntować tę z poprzednich książek
i nie dać za dużo naraz. Bo najważniejsze w tej książce jest to, aby student
rozumiał i potrafił korzystać z wiedzy, aby pamiętał o tym, czego się nauczył,
zamiast chwytać za dużo srok za ogon na raz. Wszyscy bowiem wiemy, jak łatwo
mogą się one ponownie wyrwać na wolność. Ten podręcznik nie hołduje zasadzie
trzech „Z” (zakuć, zdać, zapomnieć). Nauka wydaje się przy tej książce iść
powoli, ale to jest jej klucz do sukcesu. To, czego się nauczycie, zostanie w
Waszej pamięci na zawsze. Zwłaszcza że przy następnym tomie znowu spotkacie
poznane już czasy, tylko w innych historiach i w rozszerzeniu o kilka drobnych
lecz ważnych i przydatnych informacji.
Na
końcu książki znajdziemy podsumowanie wszystkich struktur gramatycznych
(Language bank), które przewinęły się w danej książce oraz ćwiczenia do tego
podsumowania. Jeszcze dalej znajdziemy posegregowane tematami nowe słówka,
których nie będziemy już musieli szukać po całej książce (Photo bank). Są też
zadania do samodzielnej, dodatkowej pracy dla tych, którzy lubią praktykę i nie
boją się wyzwań (Communication bank).
Dodatkowo
Speak Out prezentuje książkę do ćwiczeń do sprawdzania stopnia zrozumienia
danego tematu. Niestety ucząc cię samodzielnie nie będziemy mieli możliwości,
by sprawdzić, czy dobrze wykonaliśmy ćwiczenia, ponieważ brakuje w nich tzw.
answer key, czyli klucza z odpowiedziami. Pojawia się dopiero od któregoś tomu,
jak już jesteśmy bardziej zaawansowani i pojawiają się trudniejsze struktury
gramatyczne (Upper Intermediate).
Polecam
tę książkę każdemu. Temu, który ma już jakieś podstawy, jak i temu, kto dopiero
zaczyna swoje spotkanie z angielskim. Nawet jeśli będzie zmuszony szukać po
słownikach znaczenia co trzeciego słowa, jest to dla niego idealna książka.
Jest na tyle prosta, że nie zrazi początkującego ucznia i na tyle interesująca
i skuteczna, że zmotywuje ucznia bardziej zaawansowanego, a także ugruntuje i
dopełni jego wiedzę.
2.
Podobną książką jest Total English
wydana przez to samo wydawnictwo. Ten podręcznik oceniam na podobnym poziomie. Również
idealna do samodzielnej nauki zarówno dla początkujących jak i zaawansowanych.
Przyjaźnie napisana i pomagająca w skutecznej nauce. Wszystko, czego się
nauczymy ląduje w naszej pamięci długoterminowej. Ćwiczenia zawierają answer
key, ale nie wiem czy od pierwszego tomu, gdyż dane mi było pracować z nią
(całkowicie samodzielnie) na etapie Pre-Intermediate. Również posiada płytę DVD.
Language
bank, czyli podsumowania najważniejszych struktur gramatycznych, zmienia swoje
miejsce z końca książki (taki sposób uważam za najbardziej użyteczny i
przejrzysty) i przechodzi do środka, stając się nieco trudniejszy w obsłudze.
Pojawiając się po każdej grupie 4 tematów, sprawiają iż korzystanie z nich jest
utrudnione, gdyż trzeba zadać sobie trud, aby odnaleźć właściwy temat, a
przecież wiadomo, że gdy nagle chcemy sobie coś przypomnieć, czas jest kwestią
bardzo ważną, a w tym przypadku tracimy go zbyt wiele. Nie zmienia to jednak
faktu, że podręcznik jest bardzo dobry. Zawiera Communication Activity, który
podobny jest do Communication bank ze Speak Out i pełni podobną rolę, Film Bank
do samodzielnej pracy, a także Writing bank, czyli dodatkowe zadania do tematów
opisanych w książce.
3. English File third edition wydana przez
Oxford University Press. Jest
to książka trudniejsza, z bardziej rozbudowanymi tematami oraz trudniejszym
słownictwem. Osoby na niższym poziomie wiedzy mogą mieć większy problem ucząc
się samodzielnie z tą książką, bo jest ona bardziej wymagająca. Teksty są
dłuższe, zawierające wiele trudnych słów, których znaczenie trzeba sprawdzać w
słowniku. Tu trzeba się bardziej przyłożyć, ponieważ podręcznik ten wymaga od
ucznia więcej samodzielnej pracy. Każe mu poszukiwać samemu, myśleć i znajdywać
rozwiązania. Jest tu mniej zabawy niż w poprzednich książkach, ale na mnie
działało to motywująco.
Do
książki dodana jest płyta DVD. Ćwiczenia zawierają answer key, co jest bardzo
przydatne, gdy chcemy mieć pewność, że zrozumieliśmy lekcję, której się właśnie
nauczyliśmy. Nawet jeśli zadania zrobimy źle to przynajmniej mamy pewność, że
czegoś nie zrozumieliśmy i że musimy wrócić do książki i jeszcze raz
przestudiować temat. Bo w nauce języków obcych najważniejsze jest zrozumienie.
Nie da się angielskiego wykuć, bo życie szybko zweryfikuje naszą „wiedzę”.
Jak
już wspomniałam, książka jest bardziej wymagająca i daje nam więcej możliwości
sprawdzenia się. Na końcu książki oprócz sekcji Communication (dodatkowe
zadania do tematów) , Grammar Bank (podsumowanie wszystkich struktur
gramatycznych, jakie znalazły się w tomie oraz ćwiczenia) i Vocabulary bank
(bank nowych słówek posegregowanych tematami) mamy też sekcję Writing. Tutaj
znajdziemy ekstra zadania o różnej tematyce, bardziej rozbudowane niż w
Communication, dodatkowo uzupełnione o tematy do esejów. Nareszcie więc możemy
napisać coś więcej niż dwa zdania w odpowiedzi na zadane pytania. Kto tego nie
lubi, może udać, że tego nie widzi i zrobić tylko przykładowe zadania w sekcji
Writing. Kto zaś lubi wyzwania, ma pole do popisu. Nawet jeśli nikt nie przeczyta
stworzonych przez studenta esejów, znajdzie tu wreszcie okazję, aby sprawdzić,
jak silny czuje się w angielskim pisemnym.
Atutem
tej książki jest fonetyka. Przy nowych słowach znajdziemy w nawiasie
podpowiedzi, jak się te słowa czyta. Dzięki temu nie musimy już tego sprawdzać
w słowniku internetowym. Jest to oszczędność czasu i duża pomoc w oswajaniu się
z językiem mówionym. Ogromnym minusem jest brak answer key do książki. Z tego powodu tak naprawdę nie możemy się absolutnie sprawdzić, czy zrobiliśmy ćwiczenia w niej zawarte dobrze czy źle. Uważam, że to duży błąd i wydawnictwo powinno go jak najszybciej naprawić.
4.
McMillan Destination wydana przez
wydawnictwo Macmillan Education. Jest to najbardziej wymagająca
książka, z jakiej do tej pory się uczyłam. Osoby, które dopiero zaczynają swoją
przygodę z językiem angielskim mogą mieć trudności w zrozumieniu wszystkiego, a
na pewno każdy, kto przejdzie przez to morze wiedzy będzie miał trudności w
zapamiętaniu choćby połowy. Jednocześnie jest to książka bardzo dobra na
podsumowanie wiedzy i przydatna dla wszystkich, którzy nie boją się wyzwań.
Sięgając po nią trzeba pamiętać, aby nie poddawać się w żadnym wypadku. Piszę
to ze względu na to, iż myślę, że wiele osób będzie miało momenty kryzysowe i
odpływy motywacji podczas pracy z tą książką.
Przede
wszystkim jest to podręcznik, który wymaga od nas jakichś podstaw (pracowałam z
nią od poziomu B1, który jeszcze daje nam trochę wytchnienia i czasu na
oswojenie się z wiedzą, natomiast poziom B2 i wyżej to już narowisty ogier),
motywacji, odporności i siły na walkę z trudnościami, pęd do wiedzy i gotowość poszukiwania
jej na własną rękę. Wychodzenia poza ramy danego tematu oraz zdolności do szybkiego
chłonięcia wiedzy. Ta książka nas nie oszczędzi. Autorzy chcieli podzielić się
z nami jak największą ilością wiedzy i nawrzucali w nią tyle tematów, że nawet
najzdolniejszy uczeń będzie musiał sięgnąć do najgłębszych otchłani swojej
motywacji. Zatem polecam tę książkę wszystkim tym, którzy już pracowali z
innymi podręcznikami, a chcą ugruntować i poszerzyć posiadaną wiedzę.
Destination
podzielona jest na dwie części- Grammar, gdzie uczymy się daleko pojętej
gramatyki oraz Vocabulary, dzięki któremu poznajemy nowe słówka w podziałach na
tematy (niesamowicie pomocne, gdy na szybko szukamy słówka z danej tematyki).
Nie są to jednak tylko słówka. Poznajemy tu też: Phrasal verbs, collocations
(bardzo przydatne, ale niemożliwe do zapamiętania, tak wiele tego jest), Word
patterns, Word formation, a na poziomie zaawansowanym A1 i A2 poznajemy także
idiomy. Po każdych dwóch unitach, czyli lekcjach, jest podsumowanie
sprawdzające ile się nauczyliśmy i zapamiętaliśmy. Natomiast po kilkunastu
lekcjach mamy okazję stawić czoło tzw. Progress test. Jakby tego było mało, na
samym końcu książki znajdziemy kilka testów podsumowujących całą wiedzę zawartą
w danym tomie. Warto te testy zrobić sobie na samym końcu, bez zaglądania do
książki i samemu się sprawdzić, ile wiedzy w nas zostało, a ile uciekło.
Nie
ma się przy tym co załamywać, taki ogrom wiedzy nie może być zapamiętany od
razu, za pierwszym razem. Gwarantuję Wam, że zapomnicie większą część słówek i
dużą część gramatyki. To jest normalne dla książek skonstruowanych jak
Macmillan. Dzieje się tak, bowiem książki te pomyślane są jako podsumowanie
wiedzy, podręcznik dla osób, które przygotowują się do egzaminów. Są to książki
oderwane od prawdziwego życia, bazujące na samych regułach i suchych
przykładach, zdań wyrwanych z kontekstu i krótkich historyjek, które często
sprawdzają ogólny stan wiedzy, a nie wyłącznie z danego unitu. Takie
historyjki, pomimo iż składają się z kilkunastu zdań, wciąż są one oderwane od
życia, dlatego tak dużo z tego, czego się nauczymy, ucieka nam z głowy czasem
już następnego dnia. Sposób uczenia się z tej książki polega na nauczeniu się
wielu rzeczy na pamięć i dopiero, gdy już wyjdziecie poza podręcznik, możecie
zacząć ćwiczyć tę wiedzę choćby czytając książki po angielsku, bo czasem tylko
tam możemy liczyć na to, że napotkamy poznane nowe struktury gramatyczne i
tylko tam będziemy mogli zobaczyć, jak ich używać w prawdziwym życiu i
sytuacjach. Czytając powieści angielskie, słuchając wiadomości, czy
przeglądając gazety lub angielskie strony internetowe pomożemy naszej pamięci
absorbować wiedzę na dłużej. Jeśli nie będziemy stymulować pamięci w ten
sposób, cała wiedza, nie ćwiczona, szybko nam ucieknie i będziemy musieli
zaczynać wszystko od początku.
Podręcznik
Macmillan, pomimo wysokiego stopnia trudności, jest bardzo dobrą książką do
samodzielnej nauki, ponieważ do każdego zadania mamy odpowiedź i możemy
sprawdzić, czy zrozumieliśmy przekaz, czy tylko nam się wydawało. Oczywiście
gdy stwierdzimy, że zrobiliśmy połowę zadań źle, sami musimy rozgryźć dlaczego.
Warto wówczas przerobić lekcję jeszcze raz, zamiast się poddawać i iść do
następnej. Czasem bywa tak, że lekcje gramatyczne są powiązane i jeśli nie
zrozumiemy tego, co było wcześniej, możemy napotkać trudności ze zrozumieniem
następnych.
Książka
zbudowana jest w ten sposób, że w części gramatycznej podane są reguły, potem
zaś daje się nam możliwość poćwiczenia każdego tematu. Ja nigdy nie lubiłam
takiego rodzaju nauki, gdyż oderwanie od życia przeszkadza nie tylko w
zapamiętaniu nowo nauczonych reguł, ale wręcz w ich zrozumieniu. A nawet jeśli
je zrozumiemy, nie będziemy potrafili ich używać, w tekstach czy w mowie,
ponieważ nikt nam nie pokazał jak. Taki sposób uczenia w szkole podstawowej i
średniej sprawił, że przez wiele lat miałam problemy z nauczeniem się języka
angielskiego. Jednak Macmillan ma tę przewagę nad tamtym stylem nauczania,
który pamiętam z przeszłości, że lekcje w całości prowadzone są po angielsku.
Dzięki stałemu przebywaniu w świecie języka angielskiego, szybciej go
opanowujemy i łatwiej wprowadzamy nową wiedzę w życie. Uważam, że książki
Destination należy traktować raczej jako dodatek do łatwiejszych podręczników,
może nawet rozrywka (wtedy łatwiej będzie nam się uporać z trudnościami, nie
tracić wiary w siebie i nie stresować się tym, czego nie rozumiemy). Oczywiście
polecam tę książkę z całą mocą osobom, które przygotowują się do wszelkiego
rodzaju egzaminów. Na pewno znajdą tam wiele rzeczy, które im się przydadzą.
Szczerze mówiąc w jednej książce Macmillana jest więcej wiedzy, niż w dwóch
innych książkach razem wziętych. Warto więc zwrócić uwagę na ten podręcznik,
choćby dla poćwiczenia tego, co się umie. Bo może się okazać, że nasza
dotychczasowa wiedza jest mocno ograniczona.
Wielką
wadą tej książki jest przepaść między poszczególnymi tomami i może to być lekko
demotywujące dla osób, które nie są wystarczająco przekonane o tym, że chcą się
uczyć angielskiego. Dlatego od razu przestrzegam, traktujcie tę całą przygodę z
Macmillanem jako rozrywka. Angielski wcale nie jest taki trudny i nie wszystkie
podręczniki są tak wymagające jak ten. Nie opierajcie całej swojej wiary we
własną umiejętność nauczenia się angielskiego na tym, jak Wam idzie nauka z
podręcznikiem Macmillan.
Przepaść
między tomem B1 i B2 jest ogromna. Nawet między tomami B2 a C1 i C2 jest mocno
odczuwalna. Jeśli będziemy chcieli uczyć się z tych podręczników po kolei,
zauważymy, że do poziomu B1 nauka nawet z tą książką jest zabawą. Poznajemy
najważniejsze reguły i garść słówek i innych struktur, o których wspomniałam
wyżej. Jednak gdy weźmiemy w rękę tom B2, już od pierwszych stron zauważymy, że
zaczyna się robić poważnie. Nie poddawajmy się jednak. Wystarczy poświęcić
jednemu Unitowi dwa lub trzy dni, aby nie odczuć paniki i zwątpienia. Dajmy
sobie czas na wchłonięcie nowej wiedzy, bo przecież nawet chłonność gąbki jest
ograniczona. Dajmy wiedzy wyschnąć, ugruntować się w naszym mózgu, zanim
zaczniemy wyciągać ręce po więcej. W ten sposób nie tylko nie zagubicie się w
ogromie wiedzy, ale wręcz jeszcze bardziej się zmotywujecie.
Jest
jeszcze jeden drobny feler. Czasem znajdziecie w podręczniku Macmillana
struktury gramatyczne, które nie zostały Wam wytłumaczone we wcześniejszych
książkach, na niższych poziomach i których nikt nie zamierza Wam wyjaśniać
teraz, ponieważ właśnie uczycie się czegoś zupełnie innego. Potraktujcie to
wówczas jako wyzwanie. Absolutnie nie przechodźcie nad tym do porządku
dziennego, tłumacząc sobie, że niektóre reguły możecie pominąć, bo są zbyt
zaawansowane i nie przydadzą się Wam w życiu. Nie jesteśmy jasnowidzami, nigdy
nie wiemy, co nam się w życiu przyda. Gdy spotkacie coś, czego nie znacie, a
czego definitywnie Macmillan nie nauczył, odłóżcie podręcznik, który aktualnie
przerabiacie i poszukajcie w Internecie odpowiedzi. Gdy już ją znajdziecie,
napiszcie sobie na marginesie to, czego się właśnie dowiedzieliście, aby
móc sięgnąć do swoich zapisków zawsze,
kiedy tego potrzebujecie, bez konieczności ponownego przeszukiwania Internetu.
Jest
jeszcze kolejna drobna niedogodność związana z natłokiem wiedzy w podręcznikach
Macmillana. Tyczy się to zwłaszcza części Vocabulary. Aby zrozumieć pewne
sprawy dogłębnie, potrzebujemy zadania, przykładu, który nam pokażę jak używać
konkretnej rzeczy. Niestety ilość stron w książce Macmillana jest ograniczona,
a co za tym idzie, ilość przykładów. Jesteście więc częściowo pozostawieni sami
sobie, bo nie wszystko możecie poćwiczyć i z reguły pomija się najtrudniejsze i
najmniej spotykane struktury, a ćwiczy się po kilka razy te łatwiejsze. Jest to
duży minus, bo po co uczyć czegoś, czego nie można przećwiczyć? Jeśli nie w
podręczniku, który nas uczy tej nowej struktury, to gdzie? Ale znowu- nie
poddawajcie się, traktujcie naukę z tej książki jak zabawę i nie denerwujecie
się. Może spotkacie kiedyś tę strukturę przy okazji czytania powieści
angielskiej i wówczas sobie o niej przypomnicie i poćwiczycie na żywym
przykładzie?
W
książce Macmillana znajdziemy słownik Prasal verbs (jest to zmora każdego
studenta, ale każdą zmorę da się opanować, gdy damy sobie wystarczająco dużo
czasu) oraz glossary, czyli zestaw słówek o podobnym znaczeniu, w celu
rozróżnienia ich stosowania (nie są to słówka, które można by stosować
zamiennie, dlatego Macmillan kładzie taki nacisk na ich wytłumaczenie- nie
omijajcie tej części!). Jednak w przypadku Phrasal verbs ja osobiście polecam
sprawdzanie ich znaczeń dodatkowo w Internecie, żeby uniknąć pomyłek związanych
z niewłaściwym zrozumieniem definicji danej w podręczniku.
Ważne
jest również to, aby sprawdzać wymowę nieznanych nam słówek w Internecie. Może
to być na stronie forvo, a nawet na diki słownik. Wymowa jest bardzo ważna i
często pomyłki w wymowie uniemożliwiają porozumienie się podczas rozmowy face
to face.
P.S. Ostatnio zauważyłam, że coraz bardziej lubię uczyć się z Macmillana. Spodobało mi się to, że autorzy przechodzą od razu do sedna rzeczy. Czuję jednak, że nasza bliska przyjaźń nie byłaby możliwa jeszcze dwa czy trzy lata temu. Trzeba czuć się z angielskim na tyle swobodnie, aby nie miękły nam nogi ilekroć obcokrajowiec podchodzi do nas na ulicy i pyta: "Do you speak english?", żeby docenić ten podręcznik i przede wszystkim nie bać się Macmillana. Gdy będziecie już bardziej świadomi swoich umiejętności, pokochacie tempo dyktowane przez ten podręcznik. A ja dzisiaj mogę powiedzieć, że w dużej mierze to właśnie tej książce zawdzięczam to, że udało mi się w tym roku przeskoczyć w mojej szkole do poziomu FCE. Oznacza to, że już w roku 2016 będę mogła podejść do certyfikatu. Jeśli oczywiście będę tego chciała i znajdę środki na sfinansowanie tego pomysłu. I to pewnie dzięki tej książce usłyszałam ostatnio od mojego nauczyciela, że właściwie to jestem już gotowa, aby podejść do egzaminu! No ale myślę, że nie będę aż tak szalona, żeby już teraz próbować tego kroku. Wszystko w swoim czasie. Bo czas w przypadku nauki języka obcego ma kluczowe znaczenie.
Update...
5. A skoro już jesteśmy przy egzaminie FCE, mam dla Was świetną książkę przygotowującą do tego egzaminu. Jest to Objective First wydane za pośrednictwem Cambridge English Language Assessment i Cambridge University Press. Fourth edition została stworzona na podstawie egzaminów z roku poprzedniego, czyli 2015. Następna edycja będzie opracowana na podstawie egzaminów z roku następnego, dlatego warto sobie zakupić najświeższe wydanie, choć wydania starsze też pozwolą nam na zapoznanie się z tym, co nas czeka na egzaminie i przygotowanie się do tego w bardzo solidny sposób.
Największą zaletą tej książki są szczegółowe odpowiedzi do KAŻDEGO, nawet najdrobniejszego pytania, co jest po prostu mistrzowskie. Dzięki temu możecie naprawdę samodzielnie przygotować się nie tylko do egzaminu, ale tak po prostu do poziomu B2. Ta książka zweryfikuje Waszą wiedzę i wzniesie ją na wyższy poziom.
Macie tu bardzo gruby tom z płytą CD zawierającą dodatkowe ćwiczenia. Jest tu 240 stron ćwiczeń i odpowiedzi a także przykładowe eseje na zadany temat, dzięki którym poznacie jak pisać w sposób konkretny, co pomoże Wam zdać tę część egzaminu bez większego wysiłku. Z tą książką nie będzie Wam w ogóle potrzebny nauczyciel. Ale pamiętajcie, żeby porządnie przygotować się do egzaminu korzystajcie z dołączonych płyt Pozwolą Wam osłuchać się z językiem i dadzą solidne podstawy do zdania tej części egzaminu kiedy musimy odpowiedzieć na pytania słuchając nagrań) i trzymajcie się ściśle podanych wskazówek, zwłaszcza podczas pisania esejów (mają być krótkie i na temat) i podczas przygotowywania się do konwersacji z partnerem (odpowiedzi mają być rzeczowe i krótkie, a także angażujące partnera, jeśli tego wymaga zadanie).
Książka jest podzielona na (o ile dobrze pamiętam) 4 części- gramatyka, pisanie, słuchanie, odpowiedzi na zadane pytania (czyli rozmowa z partnerem) . Czyli dokładnie tak jak skonstruowany jest egzamin. Dzięki temu podążaniu za egzaminem nie będzie on miał dla Was tajemnic i będziecie doskonale wiedzieli, co Was czeka za zamkniętymi drzwiami, a egzamin nie będzie miał już dla Was tajemnic. Poczujecie się bardziej swobodnie i zobaczycie, że nie taki diabeł straszny jak go malują.
Książka nauczy Was jak pisać eseje, jak czytać tekst szybko i efektywnie, aby potem z łatwością odpowiedzieć na zadane pytania oraz jak słuchać ze zrozumieniem. Do tego wrzucony jest porządny kawał gramatyki dla poziomu B2. Książka jest trochę wymagająca i wykończy Was w pozytywny sposób. Poczujecie ogromną satysfakcję, bo będziecie wiedzieli, że wykonaliście kawał dobrej roboty, mimo iż ze zmęczenia zamykają się Wam oczy.
Dzięki skupieniu się na gramatyce i konkretnych odpowiedziach na pytania, bez niepotrzebnego lania wody, które może się nie sprawdzić podczas egzaminu lub zwykłej przyjacielskiej rozmowy, książka ta sprawdzi się także dla tych, którzy wcale nie mają ochoty podchodzić do egzaminów. A kto wie, może parę osób zmieni zdanie w tej kwestii, gdy zorientuje się, że taki egzamin to nic strasznego.
P.S. Ostatnio zauważyłam, że coraz bardziej lubię uczyć się z Macmillana. Spodobało mi się to, że autorzy przechodzą od razu do sedna rzeczy. Czuję jednak, że nasza bliska przyjaźń nie byłaby możliwa jeszcze dwa czy trzy lata temu. Trzeba czuć się z angielskim na tyle swobodnie, aby nie miękły nam nogi ilekroć obcokrajowiec podchodzi do nas na ulicy i pyta: "Do you speak english?", żeby docenić ten podręcznik i przede wszystkim nie bać się Macmillana. Gdy będziecie już bardziej świadomi swoich umiejętności, pokochacie tempo dyktowane przez ten podręcznik. A ja dzisiaj mogę powiedzieć, że w dużej mierze to właśnie tej książce zawdzięczam to, że udało mi się w tym roku przeskoczyć w mojej szkole do poziomu FCE. Oznacza to, że już w roku 2016 będę mogła podejść do certyfikatu. Jeśli oczywiście będę tego chciała i znajdę środki na sfinansowanie tego pomysłu. I to pewnie dzięki tej książce usłyszałam ostatnio od mojego nauczyciela, że właściwie to jestem już gotowa, aby podejść do egzaminu! No ale myślę, że nie będę aż tak szalona, żeby już teraz próbować tego kroku. Wszystko w swoim czasie. Bo czas w przypadku nauki języka obcego ma kluczowe znaczenie.
Update...
5. A skoro już jesteśmy przy egzaminie FCE, mam dla Was świetną książkę przygotowującą do tego egzaminu. Jest to Objective First wydane za pośrednictwem Cambridge English Language Assessment i Cambridge University Press. Fourth edition została stworzona na podstawie egzaminów z roku poprzedniego, czyli 2015. Następna edycja będzie opracowana na podstawie egzaminów z roku następnego, dlatego warto sobie zakupić najświeższe wydanie, choć wydania starsze też pozwolą nam na zapoznanie się z tym, co nas czeka na egzaminie i przygotowanie się do tego w bardzo solidny sposób.
Największą zaletą tej książki są szczegółowe odpowiedzi do KAŻDEGO, nawet najdrobniejszego pytania, co jest po prostu mistrzowskie. Dzięki temu możecie naprawdę samodzielnie przygotować się nie tylko do egzaminu, ale tak po prostu do poziomu B2. Ta książka zweryfikuje Waszą wiedzę i wzniesie ją na wyższy poziom.
Macie tu bardzo gruby tom z płytą CD zawierającą dodatkowe ćwiczenia. Jest tu 240 stron ćwiczeń i odpowiedzi a także przykładowe eseje na zadany temat, dzięki którym poznacie jak pisać w sposób konkretny, co pomoże Wam zdać tę część egzaminu bez większego wysiłku. Z tą książką nie będzie Wam w ogóle potrzebny nauczyciel. Ale pamiętajcie, żeby porządnie przygotować się do egzaminu korzystajcie z dołączonych płyt Pozwolą Wam osłuchać się z językiem i dadzą solidne podstawy do zdania tej części egzaminu kiedy musimy odpowiedzieć na pytania słuchając nagrań) i trzymajcie się ściśle podanych wskazówek, zwłaszcza podczas pisania esejów (mają być krótkie i na temat) i podczas przygotowywania się do konwersacji z partnerem (odpowiedzi mają być rzeczowe i krótkie, a także angażujące partnera, jeśli tego wymaga zadanie).
Książka jest podzielona na (o ile dobrze pamiętam) 4 części- gramatyka, pisanie, słuchanie, odpowiedzi na zadane pytania (czyli rozmowa z partnerem) . Czyli dokładnie tak jak skonstruowany jest egzamin. Dzięki temu podążaniu za egzaminem nie będzie on miał dla Was tajemnic i będziecie doskonale wiedzieli, co Was czeka za zamkniętymi drzwiami, a egzamin nie będzie miał już dla Was tajemnic. Poczujecie się bardziej swobodnie i zobaczycie, że nie taki diabeł straszny jak go malują.
Książka nauczy Was jak pisać eseje, jak czytać tekst szybko i efektywnie, aby potem z łatwością odpowiedzieć na zadane pytania oraz jak słuchać ze zrozumieniem. Do tego wrzucony jest porządny kawał gramatyki dla poziomu B2. Książka jest trochę wymagająca i wykończy Was w pozytywny sposób. Poczujecie ogromną satysfakcję, bo będziecie wiedzieli, że wykonaliście kawał dobrej roboty, mimo iż ze zmęczenia zamykają się Wam oczy.
Dzięki skupieniu się na gramatyce i konkretnych odpowiedziach na pytania, bez niepotrzebnego lania wody, które może się nie sprawdzić podczas egzaminu lub zwykłej przyjacielskiej rozmowy, książka ta sprawdzi się także dla tych, którzy wcale nie mają ochoty podchodzić do egzaminów. A kto wie, może parę osób zmieni zdanie w tej kwestii, gdy zorientuje się, że taki egzamin to nic strasznego.
Do książki dołączone są bardzo krótkie ćwiczenia, które tak naprawdę nie są potrzebne, bo sama książka dobrze wyczerpuje temat i zawiera bardzo dużo ćwiczeń. Ale ja wychodzę z założenia, że nauki, jeśli chodzi o języki obce, a przede wszystkim praktyki, nigdy nie jest za wiele. Do ćwiczeń również dołączona jest płyta.
Jest to naprawdę świetna książka do samodzielnej nauki i mimo iż nie będziecie może mieli z kim przećwiczyć rozmowy lub gdzie sprawdzić swoje eseje, to jednak autorzy zadbali o to, aby nasza wiedza w kwestii jak odpowiadać pisemnie i ustnie na pytania, także została podniesiona na wyższy poziom, dzięki wspomnianym wcześniej odpowiedziom z tyłu książki i przykładowym esejom. Naprawdę dobra robota, książkę polecam ze szczerego serca. Będziecie się przy niej świetnie bawić. Ale zarezerwujcie sobie więcej czasu na każde ćwiczenie, bo dzięki temu będziecie się mogli bardziej na nich skupić, a wiedza trafi od razu do pamięci długotrwałej.
Jako
podsumowanie porównania podręczników do samodzielnej nauki dodam, że jeśli
chodzi o naukę języka obcego, tutaj – angielskiego, nikt tego za Was nie zrobi.
Uczcie się dla siebie i poświęcajcie nauce tyle czasu, ile możecie,
jednocześnie czerpiąc z tego radość. Nie myślcie o tym jak o obowiązku, nawet
jeśli taka właśnie jest Wasza sytuacja życiowa. Aby pomóc Wam traktować naukę jako
rozrywkę podpowiem, żeby korzystać z angielskiego gdzie się tylko da. Wchodźcie
na angielskojęzyczne strony internetowe o tematyce, którą lubicie, zostawiajcie
komentarze, nawet jeśli czujecie, że są niegramatyczne, oglądajcie filmy po
angielsku lub z angielskimi napisami, jeśli macie problem ze zrozumieniem ze
słuchu, wreszcie czytajcie książki po angielsku. Ważne jest, aby ten język
stale Wam towarzyszył i żebyście ćwiczyli go w każdej sytuacji życiowej.
Wreszcie na końcu zobaczycie, że coraz łatwiej Wam otwierać usta do
obcokrajowca, czy pisać po angielsku. A każdy taki mały sukces umocni Waszą
wiarę w siebie i motywację do dalszej pracy, która, nawet nie zauważycie kiedy
z obowiązku zamieni się w hobby.
P.S.
Wybaczcie mi ten przydługawy wstęp, ale chciałam Wam przekazać chociaż cząstkę
mojej motywacji, bo to jest wszystko, czego tak naprawdę potrzebujecie. To i
dobrej książki, która spełni rolę wyrozumiałego nauczyciela. Powodzenia!
4 komentarze:
Jak dla mnie żaden podręcznik nie nauczy się za mnie angielskiego. Dopiero jak poszedłem na kurs do https://lincoln.edu.pl/warszawa/centrum poznałem co to nauka języka angielskiego.
Hej co sądzisz o serii Headway? Cenowo to samo co English File ale czy tak samo dobre a moze i lepsze?
Naprawdę bardzo fajnie napisano. Jestem pod wrażeniem.
Hej ! szukam wlasnie ksiazek do samodzielnej nauki i kojarze english file jak i speak out, zdecyduje sie raczej na english file ale kompletnie nie wiem od jakiego podrecznika zaczac ? czy ten rozowo fioletowy ze zdjecia u Ciebie bedzie odpowedni na poczatek ?
Prześlij komentarz