Po raz pierwszy od dawna rzuciłam się na książkę po
obejrzeniu filmu. Nie było zwykłej obawy w związku z porównaniem dwóch dzieł-
książkowego i adaptacji; nie było nasycenia, które zawsze odczuwam po
obejrzeniu filmu, lub przeczytaniu książki. Pojawiła się za to niezmierna
ochota, by zapoznać się z oryginałem, na podstawie którego powstało tak
fantastyczne filmowe dzieło, jak najnowsza adaptacja dzieła Lwa Tołstoja „Anna
Karenina”.
Już następnego dnia po obejrzeniu filmu poleciałam do
biblioteki, a potem z radością niosłam dwa opasłe tomy do domu, wierząc, że
mimo natłoku obowiązków, przeczytam te dwa tomy w tydzień. Oczekiwała, że dam
się pochłonąć temu dziełu i wcale mi nie przeszkadzało, że znam zakończenie.
Pani w bibliotece bardzo się zainteresowała moim wyborem i zapytała, czy
oglądałam już film. Prawdopodobnie miałam to wypisane na czole. Albo zwyczajnie
wyczytała to z mojej radości, którą usłyszała w głosie, gdy zobaczyła jak
wpadam z rozpędem do biblioteki. A może dodała sobie dwa do dwóch i wyszedł jej
właściwy wynik po tym, jak bez zawahania podeszłam od razu do jej biurka i
poprosiłam o konkretną pozycję. Opowiedziała mi też, że kiedyś widziała jakąś
starszą adaptację i wówczas była wniebowzięta. Po takiej rekomendacji
wiedziałam już, że książka będzie równie fascynująca co film. Trochę mnie
przeraziło, kiedy pani bibliotekarka powiedziała, że książka jest inna od
filmu, bardziej statyczna (a może to było „statystyczna”?), bardziej
nakierowana na wewnętrzne przeżywanie przez bohaterów wszystkiego, co się
działo, ale w końcu się uspokoiłam, bo przypomniała mi się „Trędowata”, gdzie
przeżycia wewnętrzne bohaterów nadało książce niebywały klimat, bez których
byłaby ona zwykłym opowiadaniem.
Nie zawiodłam się. Książka była wspaniała. Mimo około 1200
stron nie pozwalała się nudzić. Trochę męczyły mnie opisy wewnętrznych przeżyć
Lewina związanych z życiem, jego celem, z religią i z rolą, jaką mają przed sobą właściciele ziemscy wobec
chłopstwa. Rozumiem, że autor chciał czytelnikowi zwrócić uwagę na sprawy,
które jego samego w życiu interesowały i trapiły, ja to jednak odczuwałam jako
mozolne próby wyczytania w tych przeżyciach filozofii życia, jaką kierował się
Tołstoj. A że nigdy nie miałam pociągu do filozofii, cierpiałam podczas
czytania rozważań, które autor włożył w usta Lewina, nawet jeśli cała historia,
ze wszystkimi jej bohaterami, miała być wymyślona tylko po to, aby te poglądy
przedstawić światu. Ja odłożyłam tę część na bok, starając się wyłuskać
najważniejsze dla mnie rzeczy - a więc
miłość, widzianą oczami różnych ludzi oraz jej potęgę, mogącą doprowadzić do
uszczęśliwienia lub zniszczenia człowieka.
W książce mamy dwóch równoległych głównych bohaterów, którzy
przeżywają najgłębsze z uczuć- miłość, każde na swój sposób. Konstanty Dmitrycz Lewin, ze swą czystą i wierną, choć
nieodwzajemnioną miłością do księżniczki Kitty Szczerbackiej, jawi się tu jak
prawomocny i sprawiedliwy rycerz, nie potrafiący czerpać przyjemności z życia
bez swojej ukochanej. Anna Arkadiewna Karenin z kolei, poświęcając ogromną
miłość do dziecka i honor swojego męża, odrzucając własną godność w imię chorej
miłości i niszczącej wszystko namiętności, jest jego przeciwieństwem. Miłość
Lewina nikogo nie rani, natomiast uczucie, które Anna żywi do Aleksego
Wrońskiego, krzywdzi wszystkich, na których jej zależało, by na końcu zniszczyć
ją samą. Ta miłość od początku jest zła, ponieważ nie tylko odrywa żonę od męża
i dziecka, ale i wystawia na szwank godność i miłość własną niewinnej i ślepo
zakochanej we Wrońskim Kitty. Ta miłość nie zważa na nic, na żadne
konsekwencje, byle tylko dopiąć swego – związać myśli i osobę Wrońskiego z
jedną kobietą i oderwać go całkowicie od życia, które wiódł. Anna chciała
zagarnąć go wyłącznie dla siebie, żyjąc tylko i wyłącznie dla jego miłości i ta
niemożność wypaliła jej serce i duszę.
Oprócz tych dwóch wyraźnie zaznaczonych postaci, oraz Kitty
i Wrońskiego, wydaje mi się, że należy zwrócić uwagę także na ważną
drugoplanową postać, jaką jest Daria Aleksandrowna, szwagierka Anny Karenin,
nazywana przez męża Stiepana Arkadjicza Obłońskiego pieszczotliwie, choć bez szacunku, Dolly, matka pięciorga żyjących i dwojga nieżyjących dzieci. Od jej problemów
w małżeństwie zaczyna się cała akcja, po czym jej postać przepływa pomiędzy
dwiema historiami miłosnymi, dając tym samym czytelnikowi pretekst do
porównywania jej żałosnej sytuacji z haniebną sytuacją Anny i prostej sytuacji
Lewina. Na początku autor rzuca nam jakoby na przynętę godną pożałowania i
litości Dolly, wymuszając na czytelniku współczucie, jednocześnie pozwalając mu
na protekcjonalność względem niej. Pozwala nam myśleć, jaka ona głupia i
naiwna, bo nie odchodzi od męża, który ją zdradził; bo pozwala przytłoczyć się
obowiązkami, które zrzucił na nią samolubny mąż. Po czym z każdą kartką nagle
zauważamy, że to ona jest najsilniejsza, że mimo załamania z powodu zdrady i
żalu nad przemijającą urodą, mimo zmęczenia codziennymi obowiązkami, w których
nie ma żadnej pomocy ze strony męża- to właśnie ona pocieszała Annę w jej
najgorszych chwilach, to ona dawała jej siłę, odwiedzając ją, kiedy wszyscy się
od niej odwrócili. To ona starała się
pocieszyć Kitty, kiedy ta zrozumiała, że swoim uległym wobec Wrońskiego zachowaniem
nie tylko się poniżyła, ale i pozbawiła się nadziei na szczęście z Lewinem. To
także ona pod wpływem Anny zaczęła myśleć z gniewem o własnej sytuacji
życiowej, buntować się przeciw roli matki, którą nałożył na nią świat i
zastanawiać się, czy z innym mężczyzną nie odnalazłaby szczęścia, gotowa nawet
zostawić swoje dzieci w poszukiwaniu tego szczęścia, żeby w końcu po spotkaniu
z Anną żałować swoich poprzednich myśli i zacząć cieszyć się ze swoich dzieci i
z tego, co dało jej życie. To ona pierwsza zauważyła, że Anna wcale nie jest
szczęśliwa, mimo jej zapewnień i to ona wzniosła się ponad własne potrzeby, by
poświęcić się dla dzieci i niewiernego męża. Na końcu okazuje się, że Dolly
jest najsilniejszą z sióstr i nic nie może jej złamać, zatem przenosimy swoją
litość i współczucie na Annę Karenin, wierząc, że Dolly sama sobie poradzi w
tym przewrotnym świecie. Bo na końcu okazuje się, że to nie jej powinniśmy
żałować, nie nad się litować, tylko nad tą na pozór szczęśliwą Anną, która nie
odnalazła szczęścia tam, gdzie go poszukiwała.
Historia zaczęła się
całkiem zwyczajnie (rzcz dzieje się w Rosji, w XIX wieku). Żona dowiaduje się o zdradzie męża i z rozpaczy chce od
niego odejść. Na to mąż prosi swoją siostrę o pomoc w zatargu i przemówienie
żonie do rozsądku. Ta od razu postanawia działać, zostawia swojego męża i synka
w Petersburgu i wsiada do pociągu do Moskwy, by
pojednać skłóconych małżonków. W pociągu poznaje starszą damę i obie wymieniają
się informacjami na temat swoich synów. Gdy na stacji kolejowej młoda kobieta
poznaje tajemniczego syna starszej współpasażerki, jej los odmienia się
całkowicie, a wypadki zaczynają się toczyć same, dążąc do nieuchronnej
katastrofy.
Tą zdradzaną żoną jest Dolly, a siostrą Anna Karenin. Gdy
poznajemy obie panie, ich życie stoi w zupełnie różnych punktach życia. Dolly
jest matką kilkoro dzieci i sama zajmuje się nie tylko nimi, ale i
gospodarstwem. Jej mąż, wysoki urzędnik państwowy, zbyt zajęty jest swoja
karierą i własnymi rozrywkami, aby opiekować się wymagającymi uwagi dziećmi,
czy zajmować się przedwcześnie postarzałą, mało atrakcyjną żoną. Nie w głowie
mu problemy domowe, zrzuca wszystko na głowę swej małżonki, przyczyniając się
poniekąd do powiększenia jej nieatrakcyjności. Sam zaś bywa w towarzystwie i
często jeździ do Petersburga, gdzie bawi się doskonale, powiększając swoim
zbytkownym życiem i tak już wysoki dług. Kiedy jest w Petersburgu, nie musi
myśleć ani o brzydkiej i wiecznie narzekającej żonie, ani o problemach
finansowych, ani tym bardziej o własnych dzieciach, do których wychowania i
edukacji swojej ręki nie przykłada. Uważa, zgodnie z nowoczesną modą, że dzieci
powinny się chować po ochronkach i szkołach i pozwolić rodzicom żyć, usuwając
się w cień. Podoba mu się nowomodne przekonanie, że rodzic nie powinien się
poświęcać dla dzieci, tylko żyć pełnią życia, jakby tych dzieci na świecie nie
było. Za to sensem jego życia są
kobiety. Uważając, że swoimi niewinnymi romansami nie czyni nikomu krzywdy,
posuwa się nawet do romansowania z niańką swoich dzieci. Gdy jego żona
dowiaduje się o tym i żąda rozwodu, bynajmniej nie odczuwa skruchy. Zbyt jest
przekonany, że używanie życia mu się należy, i że jego przekwitła żona, nie
mając mu już nic do zaoferowania, nie powinnam mu robić żadnych przeszkód, tym
bardziej że krzywda jej się nie dzieje z powodu małego romansu. Żeby jednak nie
zaogniać sytuacji i będąc nieco strapionym kłopotami w domu (a kłopotów ogólnie
nie lubił, bo był bardzo miłym i przyjaznym człowiekiem), postanowił poprosić
siostrę o przekonanie żony, że żałuje swojego występku i nie chce, aby ta
wniosła o rozwód.
Dolly jest zdruzgotana zdradą męża, nie może mu wybaczyć, że
wybrał za kochankę nianię ich dzieci. Zaczyna też zauważać, ile poświęciła
swojemu mężowi, ile ze swej urody straciła rodząc mu dzieci i jak mało w zamian
otrzymała. Ma już dość takiego życia, nie może już żyć z takim upokorzeniem. Zdaje
sobie sprawę, że nie powinna się godzić na takie traktowanie i że to jej mąż i
obowiązki zniszczyły jej urodę i przez to straciła zainteresowanie męża. W
głębi serca nie wierzy w udawaną skruchę męża, i mimo że go nadal kocha, nie
wyobraża sobie dalszego życia z nim. Zbyt wielką czuje odrazę i zbyt czuje się
pokrzywdzona niesprawiedliwością losu. Żal jest jej dawnego piękna, wie, że
swoim wiecznym niezadowoleniem (do którego ma przecież prawo, z racji tego, że
nikt jej nie pomaga w codziennych obowiązkach) zatruwa nie tylko swoje życie,
ale i życie męża. Ale jednocześnie wie, że gdyby nie on i obowiązki, dalej by
była młoda i powabna, a teraz przez to wszystko straciła i urok i
zainteresowanie męża. Błędne koło, w którym musi żyć, nie pozwala jej na przebaczenie.
Wie, że mąż jej napisał do swojej siostry po pomoc, ale ona podjęła już decyzję
i nie zamierza się z niej wycofać.
Kiedy Anna dostaje liścik od brata w sprawie prośby o
pogodzenie go z żoną, poznajemy ją jako pełną godności, piękną, powabną damę, w
której oczach kryje się jakaś tajemnica. Później odkrywamy, że ten sekret to
skrywana namiętność do życia, która dotąd nie znalazła ujścia w spokojnym i
pozbawionym prawdziwych uczuć małżeństwie. Dużo później dowiadujemy się, że
Anna Arkadiewna wyszła za Karenina za namową ciotki, która ją wychowywała. To
ona sprawiła, że Aleksy Karenin oświadczył się o rękę jej wychowanicy, gdy ta
niemal zmusiła go do tego konwenansami, przekonując go, że skoro tak długo
przebywał w obecności Anny, to teraz nie sposób nie złożyć oświadczyn, aby nie
narazić na szwank jej kobiecej godności. Anna zgodziła się, przekonana że
jakieś uczucia żywi do Karenina. Jednak jej małżeństwo pozbawione było tego,
czego potrzebuje każda kobieta: namiętności i silnych uczuć. Nie znajdując w
małżeństwie tego, czego szukała, poświęciła się całkowicie roli matki, kochając
swojego synka Sieriożę całym sercem, tym samym
sercem, które nie mogło kochać mężczyzny, który był jej mężem.
Anna zamknęła oczy na to, czego oglądać nie chciała, a więc
na swoje puste i pełne obłudy małżeństwo i skierowała całą swoją miłość na
syna. Dbanie o niego i kochanie go było celem jej życia i zapełniało puste
życie pozbawione prawdziwej miłości. Karenin odzywał się do swojej żony z
wyczuwalną pogardą, czyniąc jej życie jeszcze bardziej nieznośnym. Kiedy jednak
jechała do swojej szwagierki, by przekonać ją o konieczności zostania przy
mężu, nie myślała o swoim własnym małżeństwie, a właściwie o pozorach tego
małżeństwa. I nie było to spowodowane próbą oszukania wszystkich, tylko zwykłą
narzuconą sobie rolą, w którą sama chciała wierzyć. Ten swój sekret, który sama
przed sobą ukrywała, nosiła w oczach, nadając swemu wyrazowi dozę
tajemniczości. Jej twarz skrywała też prawdziwą namiętność, której nie miała
komu oddać i to wszystko dojrzał Wroński, syn starszej hrabiny,
z którą podróżowała Anna.
Bardzo krótko ze sobą rozmawiali, ale cała jej postać,
urocza twarz i to niezwykłe spojrzenie, które skrywało słodką tajemnicę,
wywarło na Wrońskim duże wrażenie. I mimo, że miał duże powodzenie u kobiet i
właśnie był w trakcie niewinnego flirtu z Kitty Szczerbacką, po którym to
flircie młoda dziewczyna oczekiwała oświadczyn, zatonął w oczach Anny i oddał
jej swe serce. Anna wyczuła to i mimo że dobrze grała, nawet przed samą sobą,
swoją rolę żony i matki, zainteresowała się młodym mężczyzną. Spodobał jej się
także sposób, w jaki na nią patrzył, pełen podziwu, szacunku i pokory. A kiedy
Wroński, by dobrze wypaść w oczach Anny, przekazał pokaźną sumę na rzecz
rodziny kolejarza, który na jej oczach zginął pod kołami pociągu, Anna nie
musiała się oszukiwać, że był to tylko dobry gest. Od razu wiedziała, że mężczyzna zrobił to dla
niej. Czy mogła zapomnieć jego spojrzenie, którym ją obdarzał i przejść nad tym
do porządku dziennego? Żadna kobieta nie przejdzie obojętnie w obliczu adoracji
ze strony mężczyzny, a już na pewno nie taka, która w głębi duszy tęskni za
tym, aby skrywana namiętność w końcu znalazła ujście.
Miłość między Anną i Aleksym Wrońskim od początku była zła i
nie powinna była się wydarzyć. Ale czy łatwo jest wygrać bitwę ze swoim sercem?
Kiedy ono dochodzi do głosu, nie liczy się nic. A już tym bardziej uczucia
innych ludzi, których po drodze do upragnionego celu możemy zranić. Po tym jak
Anna poznała Wrońskiego na stacji kolejowej, udała się do swojej szwagierki, by
pojednać ją z mężem. Tam między innymi poznała Kitty Szczerbacką i dowiedziała
się o jej uczuciach do Wrońskiego. Podczas rozmowy z młodą dziewczyną wyczuła,
że ta wiele sobie obiecuje po wkrótce mającym nastąpić balu i nawet winszowała
księżniczce przyszłego zamążpójścia za oficera.
Anna zrobiła duże wrażenie na księżniczce. Młoda dziewczyna
nawet nie podejrzewała, że kobieta, którą ona podziwia, wkrótce odbierze jej
mężczyznę i wystawi ją na pośmiewisko. Kitty, jako kobieta młoda i
niedoświadczona, dziewczę właściwie, mogła nie umieć właściwie ocenić sytuacji.
Mogła nie wiedzieć, że są mężczyźni, którzy żyją dla flirtu, a nie dla
zamążpójścia. Mogła nie zauważyć, że dla Wrońskiego jej towarzystwo służyło mu
wyłącznie za miłe spędzanie czasu. Mogła nie dojrzeć, że w oczach Wrońskiego
nie ma krztyny miłości do niej. Była na to zbyt młoda, niedojrzała i zbyt
zakochana. Jednak jej matka powinna widzieć takie rzeczy, lecz zamiast
przestrzegać córkę przed zbytnim angażowaniem się w tę znajomość, sama ja na
nią namawiała, chętna wydać córkę za majętnego oficera. Zaślepiona była swoją
własną próżnością i chęcią zdobycia dla córki najlepszego męża, pod względem
finansów i obycia w świecie i nie zauważała potęgi prawdziwej miłości, jaką
przyjaciel Kitty, Lewin, okazywał jej córce. Księżna Szczerbacka dobrze wiedziała,
że Lewin chce się oświadczyć Kitty, i zamiast cieszyć się z tego, była zła na
mężczyznę za próbę pokrzyżowania jej planów wydania dziewczyny za kogoś
lepszego. W oczach Szczerbackiej właściciel ziemski, mieszkający na wsi, nie
nadawał się na męża jej światowej córki. W przeciwieństwie do niej, książę
Szczerbacki był za Lewinem, ale w pewnych rodzinach to kobiety żądzą, a
mężczyźni nie mają nic do powiedzenia. Kiedy Kitty odrzuciła oświadczyny
Lewina, przekonana, że jeszcze tego samego dnia usłyszy to samo z ust
Wrońskiego, jej matka była wniebowzięta. Cieszyła się, że jej córka nie zrobiła
błędu i nie dała słowa Lewinowi. Sama Kitty, znająca Lewina od dawna i darząca
go ciepłymi uczuciami, czuła się dziwnie ze swoją odmową. Jednak myśl o
Wrońskim odsuwała przykre rozmyślania.
Jakież więc było zdziwienie Kitty, kiedy zamiast ją prosić
do tańca, Aleksy skupił swoją uwagę na Pani Karenin! Na początku nie mogła
uwierzyć w to, co się działo przed jej oczami, dała też Wrońskiemu podczas
jednego z tańców do zrozumienia, że go kocha i oczekuje oświadczyn. Kiedy
zorientowała się, kto skradł jej uwagę przyszłego narzeczonego, doszło do niej
jak bardzo się ośmieszyła, wygłupiła, dając całą sobą do zrozumienia
mężczyźnie, że go kocha, nie mając jego wzajemności. Gdy zrozumiała, że
wzgardziła prawdziwym uczuciem na rzecz mężczyzny, który tylko się nią bawił
dla własnej rozrywki, zaczęła rozpaczać, a jej ból ranił kochającego ojca i
ukazywał matce jej własną głupotę, która nakazywała jej odrzucić prawdziwą
miłość ofiarowaną jej córce przez Lewina, na rzecz własnego wyobrażenia i
marzeń. Ze zgryzoty i cierpienia, Kitty wraz z matką pojechały do wód, aby
dziewczyna znowu nabrała życia. Tam Kitty ma okazję przemyśleć wszystko, co się
stało, a także pojąć, że prawdziwą i szczerą miłość do Lewina przesłaniała jej
jakaś błahostka, którą wcześniej uważała za uczucie, a o której teraz chciała
zapomnieć. W tym czasie Lewin także przeżywał katusze i starał się żyć bez
swojej ukochanej, wierząc, że życie tak naprawdę nie ma sensu i że nie warto
nic robić, bo i tak na końcu wszystkich czeka śmierć. Gdy zaś po długim okresie
czasu dochodzi do ponownego spotkania młodych, mają oni okazję do ponownego
spojrzenia w głąb siebie i zawalczenia o swoje szczęście.
Gdy Kitty przeżywała swoje pierwsze i jakże bolesne
rozczarowanie miłosne, Anna pławiła się w blasku miłości Wrońskiego, który w
ogóle nie starał się ukrywać swojego uwielbienia do niej. Jako, że nigdy nie
traktował księżniczki Szczerbackiej za cokolwiek więcej niż miłą zabawę, mimo
iż właściwie odczytał z oczu jej zapatrzenie w niego, bez żadnych skrupułów
przeniósł swoją uwagę na Annę Karenin. Jego uwielbienie było na tyle oczywiste,
że Anna musiała wyznać Dolly, iż zrobiła przykrość Kitty, narażając ją na
zazdrość. Jednak wciąż, mimo iż było jej miło, że ktoś może ją wciąż uważać za
atrakcyjną, wierzyła że jest to tylko zauroczenie bez przyszłości. Żeby nie
sprawiać siostrze Dolly więcej przykrości, spełniwszy swoją misję pogodzenia
małżonków i przekonania szwagierki, że powinna zostać przy mężu, skoro wciąż go
kocha, skróciła swój wyjazd i wróciła szybciej do męża i do synka. Gdy okazało
się, że Wroński opuścił Moskwę i tym samym pociągiem pojechał za Anną, stało
się dla obojga jasne, że uczucie, które ich ogarnęło, jest czymś więcej niż
tylko przelotnym zauroczeniem. Romans był tylko kwestią czasu. A gdy zaczął się
na dobre, nie było możliwości powstrzymać naporu zdarzeń, które z niego wyniknęły.
Wroński, który nigdy wcześniej nie czuł takiego przywiązania
do jednej kobiety, oddał się Annie całkowicie. Był pokorny, wyczekujący,
wyprzedzający jej myśli- był cały jej. Anna brała to jako oczywistość i
cieszyła się szczęściem kobiety kochanej. Dla osób postronnych ich uczucie nie
było tajemnicą, ponieważ Wroński tak nadskakiwał Annie, iż nie mogło być mowy o
zwykłej uprzejmości. Tylko Karenin zdawał się niczego nie dostrzegać, a raczej
nie chciał dostrzegać. Uważał, że sam by się skazał na śmieszność, gdyby nie
ufał swojej żonie. Uważał, że zazdrość jest domeną ludzi słabych. Zamykał więc
oczy na wszystko i ufał żonie na siłę, mimo iż znajomi jego coraz bardziej
dawali mu do zrozumienia, iż Annę łączy coś z Wrońskim. Karenin na to wszystko
zdobył się tylko na niemiłą dla niego rozmowę z żoną, w której wyłuszczył jej
spokojnie, że jej zachowanie jest niewłaściwe i że jako dobry mąż daje jej
szansę na opowiedzenie mu wszystkiego i zawrócenie jej ze złej drogi. Uważał
się za wspaniałomyślnego, wyciągając do niej rękę, nie wiedząc jaką odrazą
wypełniał serce Anny tą swoją wielkodusznością i myśleniem o sobie w samych
superlatywach. Odkąd Anna poznała Wrońskiego, to co przedtem zamknęła przed
samą sobą, wyszło z ukrycia jej umysłu- a więc brak miłości, odraza do męża i
nienawiść do niego za tę jego dobroć, a raczej dbanie o pozory. Mimo
negatywnych uczuć, jakie cisnęły jej się do głowy, nie przyznała się do romansu
i wyśmiała męża za jego przypuszczenia. Kiedy jednak okazało się, że jest w
ciąży, postanowiła dłużej nie ukrywać swojej miłości.
Okazja do wyznania prawdy pojawiła się na wyścigach, podczas których jawnie okazała swoje uczucia przed publicznością, gdy zobaczyła, jak Wroński spada z konia. Zagadnięta ponownie przez męża o zakazany temat, wykrzyczała mu, że kocha Wrońskiego i że nic jej nie obchodzi ponad to. Oddała się całkowicie w ręce męża, nie dbając wcale o to, co on sobie o niej pomyśli, ponieważ gardziła nim za tę jego sztuczność, bylejakość i brak życia. A kiedy mąż wspaniałomyślnie pozwolił jej do siebie wrócić i dalej spełniać swoje małżeńskie obowiązki, tylko dlatego, że bał się o swój własny honor i wizerunek, nienawiść w sercu Anny za te pozory wzmogła się na tyle, że nie potrafiła przystać na jedyny warunek, jaki mąż wysunął, mianowicie aby nie spotykała się z Wrońskim, a przynajmniej nie przyjmowała go w domu i dbała o to, aby nie pokazywać ludziom swojej miłości.
Okazja do wyznania prawdy pojawiła się na wyścigach, podczas których jawnie okazała swoje uczucia przed publicznością, gdy zobaczyła, jak Wroński spada z konia. Zagadnięta ponownie przez męża o zakazany temat, wykrzyczała mu, że kocha Wrońskiego i że nic jej nie obchodzi ponad to. Oddała się całkowicie w ręce męża, nie dbając wcale o to, co on sobie o niej pomyśli, ponieważ gardziła nim za tę jego sztuczność, bylejakość i brak życia. A kiedy mąż wspaniałomyślnie pozwolił jej do siebie wrócić i dalej spełniać swoje małżeńskie obowiązki, tylko dlatego, że bał się o swój własny honor i wizerunek, nienawiść w sercu Anny za te pozory wzmogła się na tyle, że nie potrafiła przystać na jedyny warunek, jaki mąż wysunął, mianowicie aby nie spotykała się z Wrońskim, a przynajmniej nie przyjmowała go w domu i dbała o to, aby nie pokazywać ludziom swojej miłości.
Kiedy Karenin dowiedział się, że Anna nie dochowała jego
warunku, wpadł we wściekłość, bo bardziej niż o honor swojej żony, dbał o
własny nieskazitelny wizerunek. I choć przedtem uważał rozwód za coś hańbiącego dla niego, teraz uważał, że nie ma innego wyjścia jak rozwieść się i skazać żonę na pohańbienie. Mimo to, gdy Anna prawie umarła po połogu, w
którym powiła córeczkę Wrońskiego, Karenin w swej udawanej, zwłaszcza przed
samym sobą, dobroci, zaoferował złej żonie powrót do domu, choć chwilę
wcześniej pragnął jej śmierci, gdyż widział w tym rozwiązanie wszystkich swoich
problemów, bez rozwodu i bez własnego upokorzenia. Gdyby Anna umarła, nie musiałby nic przedsiębrać, a świat nie
dowiedziałby się o jego rodzinnej porażce. Gdy okazało się, że Anna
wyzdrowiała, wmówił sobie miłość do niej i bezbłędnie zagrał rolę wybaczającego
męża, przyjmującego niewierną żonę do domu. Anna miała porzucić Wrońskiego i
grać przed światem rolę dobrej żony. Nawet sprawy łóżkowe nie miały dla
Karenina znaczenia. Mógł się bez nich obejść, byle tylko nie musiał uchodzić w
świecie za zdradzonego męża.
Anna wytrwała w tym oszukańczym związku tylko chwilę.
Nienawidziła męża całym sercem za tę jego dobroć i nie mogła z nim zostać.
Poświęciła miłość do ukochanego synka Sierioży, wiedząc, że mąż nie puści go z
nią tylko dlatego, by ukarać niewierną żonę i wyniosła się z córką do
Wrońskiego. Dobrze wiedziała, że mąż wcale nie kocha swego syna i zwyczajnie
chce ją w ten sposób zranić, by nie mogła być naprawdę szczęśliwa. Mimo iż
Karenin, pod namową Dolly, zgodził się na rozwód, który dla niego był wielkim poświęceniem i wystawieniem się na wstyd przed ludźmi, a dla jego żony wybawieniem, Anna wybrała świadome
cierpienie za to, że porzuca męża i zrezygnowała z tego prostego rozwiązania jej zagmatwanej sytuacji. Wiedziała, że jako
kochanka porzucająca męża, jawnie mieszkająca z kochankiem, nie będzie miała
łatwego życia, nie wiedziała wszakże co ją czeka. Kiedy jej stosunki z Wrońskim
zaczęły się rozluźniać, zaczęła poszukiwać ratunku w rozwodzie z mężem. Kiedy
jednak się na niego zdecydowała, Karenin znajdował się już pod wpływem
przyjaciół i odmówił rozwodu, skazując żonę na wieczne potępienie i
nieszczęście, okazując tym samym prawdziwe oblicze swojej rzekomej dobroci.
Matka Wrońskiego początkowo była zadowolona z tego romansu.
Uważała, że młody mężczyzna niewinnym romansem z czyjąś żoną nada mu ostatni szlif, ponieważ w wyższych sferach romanse były dobrze odbierane, dopóki
działy się w jako takim ukryciu. Jednak kiedy Anna odeszła od męża, sprawa się
skomplikowała, bo cała sytuacja wyszła na jaw. Dodatkowo Wroński przez Annę,
zrezygnował z awansu, który załatwiła mu matka, aby być z kochanką. Od tego
momentu hrabina Wrońska znienawidziła Annę, uznając ją za kobietę upadłą i nie
licząc się zupełnie z tym, że ją i jej syna może łączyć prawdziwe, szczere
uczucie. Dla starszej kobiety liczyły się pozory, tak jak dla Karenina.
Wroński na początku związku z Anną zachowywał się jak
zakochany uczniak. Pojechał za nią do Petersburga, jawnie okazywał swe
całkowite oddanie, nie bacząc na konwenanse, nawet sam namawiał do przyznania
się do romansu przed Kareninem, choć potem, w momencie największego zachwiania swoich uczuć, zaczął żałować, że kiedykolwiek namawiał kochankę na takie skomplikowanie jego sytuacji jako człowieka stojącego przed życiowymi szansami. Chętnie zrezygnował z awansu, zwłaszcza, gdy
się dowiedział, komu go zawdzięcza. Wroński był ambitny i sam wolał zdobywać
zaszczyty. Nie miał więc oporów przed rezygnacją z awansu. Widział swoją
karierę jako dobrze rozwijającą się i obiecującą, jednak po czasie zorientował
się, że pozycja młodego, romansującego żołnierza, nie wspinającego się po szczeblach
kariery, jest coraz mniej szanowana w towarzystwie. W końcu postanowił zadbać o
swoja karierę i porozmawiać z osobami, które mogłyby mu w tym pomóc. Jeszcze
kilka miesięcy wcześniej wystarczała mu miłość Anny i niczego więcej od życia
nie potrzebował, z czasem jednak to uczucie zaczęło mu ciążyć. Anna robiła się
coraz bardziej zaborcza, a kiedy ich romans stał się jawny dla wszystkich,
zaczęła mu ta miłość przeszkadzać. W pewnym momencie nawet zaczął żałować, że
Anna mu uległa i że to wszystko się w ogóle zaczęło. Cała sytuacja zaczęła mu
ciążyć i zaczął widzieć w Annie przeszkodę. Zaczął się żalić sam przed samym
sobą na swoją ciężką sytuację, zupełnie nie zważając, że to tylko Anna była w cięższej
sytuacji. Poświęciła bowiem dla niego nie tylko spokój, ale i swoją pozycję w
towarzystwie i miłość do ukochanego synka. Wroński w tym momencie jawi się nam
jako człowiek egoistyczny i mało dojrzały. Kiedy Anna powiedziała mu o swojej
ciąży, nie potrafił się tak naprawdę z tego ucieszyć, bo to oznaczało jeszcze
większą komplikację jego sytuacji.
Gdy jednak Anna zaczęła chorować po połogu, a potem, gdy
niebezpieczeństwo minęło, podjęła decyzję o rezygnacji z niego, Wroński zdał
sobie sprawę, że nie może żyć bez swojej kochanki i że teraz nie może przerwać
tego związku. Że gdyby mu się oparła na samym początku, kiedy był w niej
najbardziej zakochany, wówczas byłoby mu łatwiej się z tego podnieść. Teraz nie
widział dla siebie żadnego wyjścia. W geście rozpaczy próbował się zastrzelić,
jednak chybił i przeżył. Matka, nienawidząc Annę z całego serca, załatwiła mu
przeniesienie, aby z dala od Anny pozbierał się i zapomniał o wszystkim. Gdy
Anna dowiedziała się, że Wroński z jej powodu chciał się zastrzelić, porzuciła
męża, zostawiła za sobą całe swoje życie i synka, mimo iż wiedziała, że mąż
zwróci syna przeciwko niej i odeszła do Wrońskiego. Ten, wiedząc, że w obecnej
sytuacji nie może kontynuować kariery, zrezygnował z wojska, łamiąc serce
dumnej z osiągnięć syna matki i udał się wraz z Anną i córeczką Annie za
granicę.
Po powrocie zza granicy, Anna wbrew nakazom
Wrońskiego postanowiła udać się do teatru. Wiedziała, że towarzystwo
Petersburga będzie się do niej odnosiło z rezerwą, nie była jednak przygotowana
na to, co ją czeka. Zamknęła oczy na konwenanse i udała się do teatru. Wroński
nie poszedł z nią, wiedząc jak niemiłe przyjęcie spotka jego kochankę, jednak
nie zrobił wiele, aby ją powstrzymać. Znowu zaczął się użalać nad swoja
sytuacją, oskarżając w duchu Annę, że zamiast mu ułatwiać, stawia go w
niezręcznej sytuacji. ""I co ja tutaj robię? Czy może tchórzę, czy też przekazałem opiekę nad nią Tuszkiewiczowi?" - rozmyślał po wyjściu Anny- "Z którejkolwiek strony na to spojrzeć, zawsze wyjdzie głupio, głupio... I dlaczego Anna stawia mnie w takiej sytuacji?" Tymi myślami pokazał, jak mało ważna jest dla niego Anna i jej dobre imię, a jak bardzo skupia się na samym sobie. "Ukazać się w tym stroju, ze znaną wszystkim księżniczką, w teatrze, znaczy nie tylko zaakceptować swą sytuację upadłej kobiety, ale i rzucić światu wyzwanie, czyli się na zawsze świata wyrzec"- myślał, ale nie powiedział tego kochance. Ostatecznie udał się do teatru za Anną, jednak nie
przysiadł się do jej loży, tylko obserwował ją z daleka jak tchórz, nie chcąc
się narazić na niemiłą sytuację. W głębi zaś serca miał do Anny żal za to, na co ona go naraziła.
W teatrze Annę spotkała niemiła niespodzianka. Nikt nie
chciał z nią rozmawiać, wszyscy się na nią patrzyli jak na wyrzutka, a
ostatecznie pewna wysoko urodzona dama zrobiła jej afront, na głos zakazując
swojemu mężowi odzywania się do niej, tak, że każdy mógł to usłyszeć. Zrobiła też uwagę, że hańbą jest siedzieć koło kobiety upadłej. Dopiero
wtedy Annie otworzyły się oczy i zrozumiała, że swoim postępkiem zamknęła
sobie na zawsze drzwi do wszystkich szanowanych domów. Stała się wyrzutkiem.
Sytuacja kobiet w tamtych czasach nie należała do lekkich.
Mogły one romansować, ale w ukryciu, nie narażając honoru swoich mężów. Mogły
odejść od nich oficjalnie, składając pozew o rozwód i pokazywać się w
towarzystwie innych mężczyzn i nikt nie miał nic przeciwko temu. Ale nikt nie
chciał mieć nic wspólnego z domem, gdzie stosunki nie zostały uporządkowane.
Albo należało się męczyć z mężem, albo doprowadzić kłótnie do takiego stanu,
aby małżeństwo się rozpadło, jawnie i oficjalnie. Kiedy jednak kobieta
sprzeniewierzała się mężowi, oddając się innemu i trwając jednocześnie w
małżeństwie- taka kobieta była wyklęta i uznawana z upadłą. Nie była nigdzie
przyjmowana, nikt jej nie odwiedzał. Pozostawała sama sobie.
Kiedy Anna
rezygnowała świadomie z rozwodu, wiedziała częściowo, na co się porywa. Sama
sobie taką karę wybrała za swoje postępki. Uważała się sama za złą kobietę, za to, że naraziła męża na wstyd: "Przeze mnie spadło nieodwołalnie na tego człowieka nieszczęście- nie chcę więc z tego nieszczęścia czerpać korzyści. Cierpię i ja również i będę cierpiała, tracąc to, co mi jest najdroższe: uczciwe imię i syna. Postąpiłam źle, toteż nie pragnę szczęścia, nie chcę rozwodu i będę cierpiała z powodu mojej hańby i rozłąki z synem." Wiedziała, że jest winna i uznała,
że powinna zostać ukarana. Nie wiedziała jednak, że jej kara będzie tak ciężka
do zniesienia i tak bolesna. Mimo że Wroński był tak samo winny jak ona, nikt
żadnej winy mu nie przypisywał. Był wolnym mężczyzną, mógł więc robić co
chciał. Przyjmowano go nadal w najlepszych domach, nie robiąc mu afrontu.
Natomiast Anna była poza nawiasem społeczeństwa. Nie mogła nawet spotykać
ukochanego syna, bo nie uzyskała pozwolenia od męża. Mimo to udała się na
spotkanie z nim i była to dla obojga straszna trauma, zwłaszcza że potajemne
spotkanie przerwał Karenin. Sierioża nic nie wiedział o tym, co się działo
między matką i ojcem, wiedział tylko, że się pokłócili i że nie mógł się z nią
widywać. Kiedy więc ją zobaczył po kilku miesiącach niewidzenia, było to dla
niego ciężkie przeżycie. Karenin spodziewał się tego, więc po tym spotkaniu
zabraniał służbie i komukolwiek wymieniać imienia Anny przy synu, chcąc wymazać
ją z jego życia. Wkrótce Sierioża sam nie chciał pamiętać matki, a w jego umyśle
pozostała nigdy nie zagojona rana porzuconego dziecka.
Za granicą młodzi kochankowie, nie mając żadnych konkretnych
zajęć i przebywając wyłącznie ze sobą, zaczęli się szybko nudzić. Gdy wrócili
do Rosji, zamieszkali najpierw na wsi, potem zaś wrócili do Petersburga. Tak na
wsi, jak i w mieście, Anna nudziła się strasznie, nie mogąc nigdzie wyjść.
Czytała więc książki i piła opium, żeby zasnąć. Stała się tak zaborcza, że
swoją miłością zaczęła odpychać Wrońskiego. Była zazdrosna o jego wyjazdy
służbowe i inne zajęcia. Była świadoma tego, że nie powinna być taka zaborcza,
sama wcześniej mówiła, że mężczyzna musi mieć rozrywki, by nie zatęsknił za
nowościami, jednak zazdrość o niego i jego uwagę była zbyt wielka do
opanowania. Kobieta żyła w ciągłym niepokoju, że kochanek może przestać ją
kochać i ją zostawić, jako że nie byli związani węzłem małżeńskim. Dlatego
ciągle się przebierała, udawała wesołą i szczęśliwą, choć w głębi duszy wciąż
spodziewała się, że mężczyzna przestanie ją kochać. Anna stara się zastąpić
Wrońskiemu wszystko, co ten dla niej poświęcił, zdając sobie sprawę jak bogate
musiało być jego życie kawalerskie. Wciąż stara się zniewalać go swoim urokiem,
który na mężczyznę nie działa już tak, jak kiedyś, ponieważ zwyczajnie mu się
opatrzył. Anna stara się być użyteczna, więc czyta wszystko to, co i kochanka
interesuje, coraz ciaśniej oplątując wokół niego swoją zaborczą sieć. Nie mogąc
się wyrwać z tego samotnego życia chce, aby Wroński cały czas był przy niej.
Jej życie kręci się wokół niego i jego miłości, zaś Wroński chce od życia
czegoś więcej. Chce działać, żyć, spotykać się z ludźmi. Wroński czuł się jak
ścigany zwierz, jak człowiek w pułapce. Anna poświęciła dla tej miłości
wszystko, co było dla niej najcenniejsze, uważała więc, że Wroński powinien to
zrozumieć i zrezygnować dla niej ze wszelkich zajęć, które odwracały jego uwagę
od niej. Często powodowała kłótnie, kiedy Wroński przeciwstawiał się jej i
manifestował swoją niezależność. Wroński powiedział sam do siebie „Wszystko jej
mogę poświęcić, ale nie moją męską niezależność”, nie wiedząc, że właśnie tym
najbardziej rani kochankę. Anna zobaczyła, że z jej dawnego, pokornego,
usłużnego kochanka niewiele zostało.
Czuła, że straciła nad nim swą dawną władzę i szalała z
rozpaczy i niepewności. Powiedziała do Dolly „Jakże ja go utrzymam, no jak?”. Wroński
natomiast nie potrafił dobrze zrozumieć sytuacji, w jakiej znajdowała się Anna
i jej zaborcza, namiętna miłość zaczęła mu ciążyć. Anna często wypominała mu,
jak wiele dla niego poświęciła, on jednak nie potrafił poświęcić dla niej
swoich zainteresowań,. Po odejściu ze służby musiał coś robić, żeby nie
zwariować z nudów, zostawiał więc często kochankę samą, zapominając, że ona nie
ma żadnych zajęć, by zabić nudę. Nie zauważył, że Anna staje się coraz bardziej
nerwowa i nieszczęśliwa. Był pewny siebie, a to Annę raniło najbardziej. Bo
dawało jej złudzenie, że Wroński jej już nie kocha, a był dla niej całym
światem. Często powtarzała, że jego miłość jest dla niej najważniejsza. Kiedy
ta miłość w jej umyśle zaczęła znikać, pojawiła się zazdrość i napady złości.
Tym swoim zachowaniem zaś jeszcze bardziej odpychała od siebie Wrońskiego.
Kiedy zdobyła dowód na to, że ten już jej nie kocha, zrozumiała jak wiele
straciła. Nie mogła przejść do porządku dziennego nad tym, że zamieniła miłość
do syna na miłość do człowieka, który już jej nie kochał. Poświęciła dla niego
wszystko i spotkała się z odrzuceniem. Nie chciała żyć dalej z człowiekiem,
który jej nie kochał. Poczuła odrazę do siebie, do Wrońskiego i do całego
świata. Wroński zaś nie zauważył, w jak ciężkim psychicznym stanie była jego
kochanka. Anna postanowiła w geście rozpaczy zemścić się na Wrońskim, ukarać go
najdotkliwiej jak umiała. Kara zaś była naprawdę bardzo dotkliwa…
Związek,
który miał przynieść obojgu szczęście, dał tylko ułudę szczęścia, po drodze
niszcząc wiele osób. Nawet córeczka Anny i Wrońskiego na tym ucierpiała, bo
matka jej nie potrafiła córki kochać, zupełnie jakby jej miłość dana Wrońskiemu
i Sierioży wyczerpała się. Nie mogąc być z synkiem, Anna nie potrafiła przelać
swoich uczuć na córkę. Najbardziej jej bowiem zależało na połączeniu dwóch
osób, które najbardziej kochała- Wrońskiego i Sierioży. Nie czując nic do swojej
córki, nie chciała już więcej rodzić dzieci.
Gdy rozmawiała o tym z Dolly, ta
zaczęła rozważać swoje własne myśli na ten temat, które snuła jadąc w
odwiedziny do Anny. Zazdrościła jej prawdziwego uczucia i szczęścia, litowała
się nad samą sobą, denerwowała się na niewiernego męża i na okropne dzieci,
które wysysały z niej życie. Samej Dolly przeszło przez myśl, ze nie chce już
rodzić dzieci i narażać się na cierpienie, brzydką figurę, ponieważ i tak nie
wierzyła, że z tych dzieci wyrosną dobrzy ludzie. Kiedy jednak w oczach Anny
nie zobaczyła prawdziwego szczęścia i kiedy usłyszała, że Anna nie chce mieć więcej
dzieci, bo nie chciała ich narażać na cierpienie z powodu niejasnej sytuacji, w
jakiej się znajdowała, Dolly zrozumiała, jaka naprawdę była szczęśliwa i jak
jej myśli były głupie. Już nie zazdrościła bratowej, bo zrozumiała, że jej
sytuacja jest o niebo lepsza, mimo długów i męża, który jej nie kochał. Mimo to
Dolly była jedyną osobą, która zawsze kochała Annę i nigdy się od niej nie odwróciła, nawet w najgorszych momentach.
Ale nawet spokojna i zrównoważona Dolly nie chciała przywozić dzieci do domu
Wrońskiego i Anny, ponieważ nie chciała na nich ściągnąć hańby. Nie chciała brać na swoje barki rehabilitacji Anny Karenin w oczach towarzystwa.
Kiedy Anna zaczęła swój romans z Wrońskim, odczuwała wtedy
radość i szczęście, jakiego dotychczas nie zaznała. Czuła , że wyrwała się z
jakiegoś sztucznego życia, które wiodła u boku męża. To dotychczasowe życie
było dla niej koszmarem, pozbawione głębszych uczuć, które przelewała na syna.
Kiedy poczuła miłość do innego mężczyzny, wydawało jej się, że dopiero zaczęła
żyć. Nareszcie jej prawdziwy duch odnalazł ścieżkę, aby się uwolnić. Nie
przypuszczała nawet, że to szczęście, które jej się trafiło, będzie miało tak
dalekie skutki i w rzeczywistości przyniesie więcej zgryzot, niż ktokolwiek
mógł się tego spodziewać. Niestety taki już los kobiecy- czeka nas wieczna
pogoń za miłością i tylko nieliczne z nas czeka spełnienie.
Po przeczytaniu tej książki mam ogromną ochotę zapoznać się
z kolejnym dziełem Tołstoja, pt. „Wojna i pokój”. Choć Anna Karenina uchodzi za
jego najlepsze dzieło, to czuję, że i w tamtej pozycji odnajdę coś dla siebie :) I nawet już wiem, o jaką
książkę poproszę, będąc następnym razem w bibliotece :)
Film, który skierował moje kroki do biblioteki,
wyreżyserowany został w 2012 roku przez Joe Wrighta. Na jego trop wpadłam, siedząc pewnego dnia w kinowej sali, czekając na rozpoczęcie seansu pewnego
filmu. Zawsze z ciekawością oczekuję na moment wyświetlania trailerów, bo jestem bardzo ciekawa, co nowego pojawi się w kinach. „Anna Karenina”
natychmiast przyciągnęła moją uwagę. Bajeczny świat pokazany w kilkuminutowym
trailerze oczarował mnie od razu. Do tego historia miłosna i Keira Knightley w jednym przekonały mnie, że to będzie kolejny film, na który się wybiorę do kina.
Trochę mi nie pasował nieco mydłkowaty wygląd głównego bohatera, ale cała
sceneria, żywa akcja i piękne kostiumy zatarły niemiłe wrażenie i potrzebę
oglądania silnego, przystojnego i kipiącego męskością mężczyzny, który miał
mnie rozkochać na ekranie.
Niestety wskutek różnych zdarzeń nie udało mi się zobaczyć
tego filmu w kinie a przez mydłkowatego Wrońskiego pozwoliłam sobie
całkiem zapomnieć o tym filmie. Na szczęście mój umysł lubi przechowywać w
zakamarkach pamięci różne ważne informacje i pewnego dnia zwrócił moją uwagę na
ten film. Szybko się w niego zaopatrzyłam i dałam się wciągnąć w scenerię Rosji
XIX wieku.
Reżyser wpadł na genialny pomysł, aby pomieszać koncepcje i
często zmieniać scenerie, pozostawiając główny motyw musicalu rozgrywanego na
deskach teatru. I tak w jednej chwili przenosimy się ze sceny teatralnej do mieszkań, sal
balowych, na łąkę, gdzie Anna oznajmia Wrońskiemu, że jest w ciąży, ponad
scenę, gdzie poruszać się powinni pracownicy techniczni, a co za sprawą magii w
jednej chwili przeistacza się w ruchliwą ulicę lub peron kolejowy. Rolę
pociągu, zawożącego Annę na pierwsze przypadkowe spotkanie z Aleksym Wrońskim,
gra dziecięca zabawka, która nagle przemienia się w prawdziwą ciuchcię z wagonami.
Urzędnicy pracują w ten sam takt, porzucając pieczętowanie gór niepotrzebnych
papierów na odgłos gwizdka ogłaszającego koniec pracy, Obłoński roztańczonym krokiem zmienia ubranie na
robocze po przyjściu do pracy, służba tańczy niemal wokół swoich państwa,
czyniąc nawet zwykłą czynność przedstawieniem. Bohaterowie poruszają się z
gracją, jakby cały czas tańczyli, a służka wyśpiewuje melodię, która towarzyszy
bohaterom w różnych scenach. Zwykłe powitanie zmienia się w taniec, a taniec na
balu w przepiękne, pełne dźwięków, barw i życia widowisko. Scena, w której Anna
tańczy po raz pierwszy z Wrońskim, gdy oboje zapominają o Bożym świecie,
niepomni śledzącego i zrozpaczonego wzroku zakochanej w młodym człowieku Kitty
i spojrzeń towarzystwa, wyraźnie widzącego niestosowność zachowania tańczącej
pracy, przyciąga uwagę, wchłania swą niezwykłością i przepychem, ścina krew w
żyłach i szeroko otwiera źrenice, wstrzymuje oddech i nie pozwala oderwać
wzroku od pełnych emocji twarzy roztańczonej pary.
Film jest niezwykły i ciężko go zaklasyfikować lub zestawić
z podobnym filmem, bo nie było wcześniej nic podobnego. Podczas oglądania
miałam wrażenie, że trwam w jakiejś przepięknej bajce, z niespodziewanym
zakłóceniem harmonii, gdy w historię wdarła się rozpacz i cierpienie.
Prawdziwie widowiskowy film, z przepięknymi sceneriami, kostiumami i płynnymi
zmianami miejsc rozgrywania się akcji. Po skończonym seansie w moim sercu
powstała jakaś pustka, niczym ziejąca dziura, bo czułam, że mnie wyrwano z tego
pięknego, żywego świata siłą, podczas gdy ja chciałam
tam zostać. Tysiące pytań bez odpowiedzi otoczyło jak stado wygłodniałych wilków. Przez kilka
minut leżałam i nie byłam w stanie nic powiedzieć, bo jak skomentować tragedię,
która się stała? Co powiedzieć po tym, jak patrzyło się na proces niszczenia
czegoś, co miało być piękne i powinno przynieść tyle szczęścia?
Ekranizacja była dość wiernie odtworzona, ale bardzo
unowocześniona. Postacie były tak barwne i żywe, jakby wyjęte z baśni. Ich
życie zaś pełne skrywanych emocji i blasku. Klimat filmu jest zupełnie inny niż
w książce, ale należy to tylko docenić. Książka pozwala wgłębić się całkowicie
w dusze i umysły bohaterów, jest cięższa i nasycona fascynującą samoanalizą, film natomiast jedynie obrazami i grą mógł pokazać emocje,
jakie się przetaczały przez postacie. Książka daje dużo więcej odpowiedzi na
to, dlaczego stała się tragedia, film mógł ją tylko zobrazować i pokazać
wszystkie zdarzenia po kolei i z dużym rozmachem. Nie da się tak naprawdę
porównać obu tych dzieł, ponieważ tylko słowami da się opisać to, co dzieje się
w sercu i duszy, a i to czasem jest bardzo trudne. Żeby zatem mieć całkowity
pogląd na to, co się wydarzyło i dlaczego wypadki potoczyły się tak, a nie
inaczej, warto sięgnąć po książkę. A
żeby przeżyć wspaniałą przygodę, należy zapoznać się z obrazem Wrighta. I tym
razem polecam odwrotną niż zwykle kolejność- najpierw dajcie się ponieść
emocjom, jakie serwuje film, potem
wczytajcie się w książkę by przeniknąć w dusze bohaterów. Będziecie mogli bardziej poznać proces samozniszczenia,
któremu poddała się Anna i poznać duszę mężczyzny, gdy jego zauroczenie
słabnie. Może dzięki temu kilku mężczyzn zobaczy, jak łatwo zniszczyć kobietę,
zabierając jej swoją miłość i dwa razy się zastanowi, zanim postanowi zawrócić
jej w głowie :P
Mimo doskonale zagranych roli, jednak film nie do końca
pokazał bohaterów takimi, jakich ich widział Tołstoj. W pewnym momencie
zaczęłam nawet współczuć Kareninowi, ponieważ wydawał się zrozpaczony zdradą
żony z powodu uczuć, jakimi ją darzył. Natomiast Karenin z książki czuł się
upokorzony wyłącznie przez wstyd przed ludźmi, jaki mu zaserwowała Anna. O miłości do
niej niewiele można powiedzieć, jedynie tyle, że może nigdy jej nie miał w
sobie. W książce wydawał się o wiele bardziej antypatyczny i pozbawiony życia,
w filmie był tylko zrównoważony i mniej ciekawy od Wrońskiego. Film też dużo
lepiej pokazał walkę Anny z uczuciem, które zaczęło ją ogarniać od pierwszych chwil znajomości z Wrońskim. Widać było, że
jej pochlebia zauroczenie młodego kapitana, ale nie chciała się angażować w nieformalny związek, mimo że wszystkie jej zmysły pchały ją w ramiona
Wrońskiego. Od początku dało się zauważyć namiętność, jaka się między nimi
zrodziła, wbrew konwenansom i przeciwko całemu światu i widać było, że nie ma siły, aby
tych dwoje nie zostało kochankami. Bardzo spodobała mi się żywa rola Keiry Knightley, a zwłaszcza jej wewnętrzna, z góry przegrana walka o to, aby nie oddać
duszy Wrońskiemu. Wspaniałą grą aktorską może się także pochwalić Aaron
Taylor-Johnson, grający Wrońskiego. Mimo mojego pierwszego wrażenia,
spowodowanego jego wyglądem, szybko przekonał mnie do siebie i pokazał swoimi
manierami, zachowaniem, a zwłaszcza oddaniem kobiecie, którą pokochał, że jest bardzo męski, i
jest w stanie skraść każde kobiece wrażliwe serce. Ja swojego w każdym razie
nie obroniłam :)
Swoją grą zaskoczył mnie także Jude Law. Zazwyczaj uważałam
go za wspaniałego, seksownego mężczyznę. W roli Karenina nie tylko nie potrafiłam go
polubić, ani przyznać mu palmy godnego zazdrości mężczyznę, ale ledwie
zauważyłam, że to właśnie on grał rolę zdradzonego męża. I nie chodzi tylko o
fizjonomię. Po prostu nie dało się lubić Karenina, tak był nudny i
bezbarwny; można mu tylko było współczuć upokorzenia i domyślać się jego
wewnętrznej rany na sercu (której w książce na próżno byłoby szukać). Natomiast
w innych filmach o miłości gotowa byłam tego aktora nie tylko polubić, ale oddać mu
serce. Dlatego chylę przed nim czoła za tę wspaniałą, zapadającą w pamięć rolę.
Najbardziej jednak uwierzyłam w rolę skazanej na
samozniszczenie Anny, w którą wcieliła się Keira Knightley. Widząc jej emocje i
drogę do zatracenia, nie potrafiłam się oprzeć tej roli, tak była żywo i
prawdziwie zagrana. Uwierzyłam we wszystko, co miała do powiedzenia i
cierpiałam razem z nią, kiedy z niepewności co do uczuć Wrońskiego traciła
spokój ducha. Cierpiałam z nią jak kobieta, która rozumie jej uczucia i obawy,
których tak naprawdę nie potrafi zrozumieć żaden mężczyzna. Nawet Wroński,
człowiek, który obiecywał jej miłość wieczną, zbagatelizował jej wypowiadane na
głos żale i skończyło się to tragedią.
W filmie brakowało mi jednej ważnej sceny, mianowicie próby samobójstwa Wrońskiego. Jej ślad widzę jedynie w słowach Anny, kierowanych do męża po tym, jak odtrąciła swojego kochanka, aby ponownie wejść w rolę żony. Powiedziała wtedy, że oddalając Wrońskiego czuje się, jakby strzeliła sobie w serce, czyli dokładnie tam, gdzie mierzył Aleksy.
W filmie brakowało mi jednej ważnej sceny, mianowicie próby samobójstwa Wrońskiego. Jej ślad widzę jedynie w słowach Anny, kierowanych do męża po tym, jak odtrąciła swojego kochanka, aby ponownie wejść w rolę żony. Powiedziała wtedy, że oddalając Wrońskiego czuje się, jakby strzeliła sobie w serce, czyli dokładnie tam, gdzie mierzył Aleksy.
Z trudem przychodzi mi się żegnać z tym filmem, ale na pewno
będzie to jedna z tych pozycji, które trzymam w swoim klaserze z ulubionymi
filmami, do których lubię wracać. Umieszczę ją zaraz obok „Dumy i uprzedzenia”,
w razie gdybym zapragnęła obejrzeć film z Keirą w roli głównej, zależnie od
tego, czy będę miała ochotę na jej romantyczną czy dramatyczną odsłonę, w których to rolach odnajduje się doskonale.
Zdjęcia: Internet
1 komentarz:
Chcę tylko szybko poradzić każdemu, kto ma trudności w jego związku z kontaktem z Dr.Agbazara, ponieważ jest on jedyną osobą zdolną do przywrócenia zerwanych związków lub zerwanych małżeństw w terminie 48 godzin. ze swoimi duchowymi mocami. Możesz skontaktować się z Dr.Agbazara, pisząc go przez e-mail na adres ( agbazara@gmail.com ) LUB zadzwoń / WhatsApp mu na +2348104102662, w każdej sytuacji życia znajdziesz siebie.
Prześlij komentarz